Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2016, 18:35   #30
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Na wieczornym spotkaniu zebrali się wszyscy śledczy, by wymienić się informacjami. Śledztwo ruszyło z kopyta. Wciąż jednak im czegoś brakowało. Zupełnie jakby w układanych puzzlach nie było kilku kawałków.

Moutier siedział od dłuższego czasu sam w gabinecie. Co jakiś czas dolewał sobie brandy do kubka i pił dużymi haustami. Papieros za papierosem się palił tak, że gdy wszyscy się zebrali w powietrzu unosił się siwy dym.
-Tony, może ty zacznij od tego czego się dowiedziałeś - poprosił gościa.
Młody Lebret wyglądał na przygnębionego i nieco roztargnionego. Dopiero po chwili odezwał się mówiąc.- Janina i Ludwika przez bardzo długi czas były sublokatorkami. Dość zżytymi z początku, ale potem wszystko powoli zaczęło się psuć. Ludwika nie radziła sobie w mieście i… traciła robotę za robotą. Janina pięła się w karierze od rozporka do rozporka, aż w końcu… wyszła za mąż. W tym czasie… Ludwika stawała się coraz bardziej uciążliwym rzepem, który nie chciał się odczepić od niej. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że to na spotkanie z Janiną Ludwika tak się wystrajała. W końcu jej przyjaciółka zaczęła obracać się w wyższych sferach, próbując zerwać z przeszłością… a żebrząca o pomoc Ludwika była dla niej persona non grata- wzruszył ramionami.-[i]To chyba tyle, jeśli chodzi o te kluczowe informacje. Aaaa… i jeszcze dopytywał się o Ludwikę jakiś cudzoziemiec, niski i niezamożny. Zostawiał dla niej jakieś listy z których… ostatni trafił w ręce Janiny

Gdy bratanek komisarza skończył, sam detektyw zaczął mówić:
-Matka Ludwiki poza tym że jest nałogową hazardzistką to jeszcze jest, skończoną kretynką. - gniew i złość przemawiały przez policjanta -Matka to Lili Laboine, a ojcem jest niejaki Juliusz Van Cram. Prawdopodobnie Holender. W trakcie podróży poznała Janinę, z którą zamieszkała. Choć właściwym słowem było by że Janina ukrywała u swojej cioci, panny Poré, przyjaciółkę. Gdy się wydało panna Pore wyrzucił dziewczynę z domu, a Janina jakiś czas później wyprowadziła się do hotelu. Z tego co można sądzić z opowiadania lady Pore, można stwierdzić że to jej siostrzenica opiekowała się Ludwiką. To są rzeczy pewne - zakończył swoje opowiadanie, dodając jednocześnie -Margot sporządziła obraz ojca Ludwiki. Może to on jej szukał i zostawił listy. Tony wziąłbyś portret i pojechał raz jeszcze do tej kobiety. Może go rozpozna. - głos detektywa był pełen wątpliwości. Nastąpiło milczenie, podczas którego Moutier wyjął kolejnego papierosa -Teraz możemy tylko przypuszczać.. - podszedł do drzwi i upewnił się że są zamknięte szczelnie, także opuścił żaluzje. Chciał zapewnić im jak najwięcej prywatności -Pomińmy na chwilę fakt, że nie mamy narzędzia zbrodni. Nie mamy odcisków palców. Świadków. Bez tego możemy sobie tylko pomarzyć. Taka prawda. Są dwie możliwości. - uderzył się w czoło -Janvier, sprowadź mi tu Marcela. Tak tego z Romea. Jeśli Janina albo jej mąż, ma coś z tym wspólnego, dowiemy się o której skończyło się wesele. Jestem ciekaw czy wracali sami, czy ktoś ich podwiózł. Jeśli nie będą mieć alibi, być może ale to być może, będziemy mieć powód by przeszukać mieszkanie Pana Santoniego. Druga możliwość jest taka, że ten nieznajomy, ale to szukanie igły w stogu siana. Na razie ta dwójka, bo raz znali ofiarę, a dwa Janina nie chciała jej w swoim życiu. W końcu Ludwika wiedziała jedno. Żona Pana Santoniego nie jest takim niewiniątkiem. - uśmiechnął się -Ale to tylko hipoteza. Gorzej jeśli świadkowie potwierdzą, że wesele trwało do rana, albo przynajmniej do 3 w nocy i oboje byli na przyjęciu - rzekł patrząc na Tonego -Jak coś innego chodzi Ci po głowie to mów. Na razie nie mamy namacalnych dowodów, więc to są tylko hipotezy.. - nie do kończył tylko zaciągnął się papierosem, dając młodemu pole do popisu.

Tony siedział zamyślony i milczący, nie przeszkadzając detektywowi w wypowiedzi.

Janvier wyciągnął notatnik i przewrócił w skupieniu kilka kartek.
Służący Santoniego niejaki Ruchon zeznał, że Santoni wraz ze swoją świeżo poślubioną małżonką zjawili się o piątej nad ranem, w świetnych humorach, przebrali się i pojechali szybko na lotnisko w Orly. Ruchon nie rozpoznał na zdjęciu Ludwiki. Zeznał, że jej nigdy nie widział.
Wstał chowając notatnik i gasząc papierosa:
– Dobra lecę po tego Marcela.
Wrócił pół godziny później prowadząc mężczyznę koło trzydziestki, tym razem jednak starannie ogolonego, nie licząc zalotnego wąsika, lecz o pochmurnym spojrzeniu.
– Siadaj Marcel. – Janvier wskazał drewniane krzesło przed biurkiem.
– Czego ode mnie chcecie. Powiedziałem wszystko co wiedziałem. – zaczął gburliwym, zaczepnym tonem barman.
Moutier podszedł do Marcela, i usiadł na rogu biurka i spojrzał spode łba na barmana.
-Niby tak, ale widzisz mamy parę pytań. Odpowiesz na nie i zapomnimy o Tobie i Twoim przyjacielu.. - uśmiechnął się paskudnie -Do której Państwo Santoni byli na przyjęciu? - padło pierwsze pytanie a po nich kolejne-Czy Pan lub Pani Santoni wychodzili w trakcie przyjęcia? Czy widział ich w miarę cały czas, czy był jakiś okres gdzie zniknęli z oczu jemu, na dłuższy czas
- Jakim samochodem przyjechali, albo odjechali państwo Santoni? Może z jakiejś firmy wynajmującej pojazdy na takie okazje?- zapytał Tony.
Marcel ostentacyjnie odwrócił się bokiem do Moutiera prezentując mu swój wątpliwej urody profil i zwrócił się do Tony’ego:
– To Pan jesteś ten mądrzejszy? – zadał retoryczne pytanie.
– Państwo Santoni mieli wynajętą limuzynę, białego royca, z tego co pamiętam. Nie wiem skąd był kierowca, ale miał taki szary gajerek, jak ci kierowcy z limuzyn. Dość długo byli na weselu. Większość gości się już rozjechała, gdy pan Santoni z żoną wyszli było już dobrze po czwartej. Cały czas ich nie widziałem. Byłem tam by obsługiwać gości przy barze, a nie żeby śledzić państwa młodych. – rzucił z przekąsem.– Ale nie wydaje mi się, żeby w ogóle opuszczali lokal.
-Czy Janina Santoni wydawała się być potem zdenerwowana, po wyjściu przyjaciółki? Jak jej mąż ?
Marcel uśmiechnął się kącikiem ust.
– Nie zwróciłem uwagi.
Janvier szturchnął go w ramię.
– A chcesz posiedzieć 48 aż sobie przypomnisz? – spytał całkiem uprzejmie.
Barman powiódł okiem po otaczających go mężczyznach i gdyby był bazyliszkiem wszyscy padliby trupem. Wzruszył ramionami:
– Może i byli zdenerwowani, ale potem się bawili jak inni. Byli szczęśliwi i zadowoleni. Pewnie nigdy ich się policja nie czepiała. – zakończył kpiąco.
- Trzeba by chyba… popytać po firmach wynajmujących limuzyny.- mruknął Tony wyraźnie zamyślony. Po czym spytał.- A wiesz może, kto organizował to całe wesele?
– Marco Santoni, a któżby inny? –
odparł zdziwiony Marcel.
- Ale przecież sam nie pisał zaproszeń.- odparł Tony.
– Aaaa … chodzi o firmę. – domyślił się po chwili barman – Tego nie wiem. Była taka jedna wścibska baba. Kazała na siebie wołać madame Nicole. Ona zajmowała się wystrojem, menu, orkiestrą. Nazwy nie znam, ale pamiętam ich symbol. Takie dwa serca obok siebie.-

To wystarczyło. Tony Lebret miał jakiś ślad, którego mógł się chwycić. I kontakty w dziale towarzyskim Le Figaro. Niewątpliwie ktoś taki jak Marco Santoni nie szczędził wydatków na wesele, które wszak było wydarzeniem towarzyskim. Z pewnością też wynajął renomowaną firmę, znaną z przygotowania imprez. Mając informację na temat jej symbolu, Lebret miał nadzieję znaleźć firmę, potem madame Nicole, a potem… miejsce zbrodni. Zważywszy na rozwój sytuacji Tony przypuszczał że miejscem zbrodni był apartament nowożeńców, oczywiście pewnie już wysprzątany… ale od czego jest ekipa śledcza, z tymi swoimi pędzelkami? Był to chyba ich jedyna szansa na złapanie morderców, o ile państwo Santoni nimi byli. Bądź co bądź, póki co nie mieli nawet poszlak, a jedynie domysły.
To samo wiedział Moutier czekający w biurze na Lebreta, niczym ogar na polowaniu, gotowy zerwać się do przodu gdy tylko natrafi na jakiś trop.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline