Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2016, 22:02   #21
dzemeuksis
 
dzemeuksis's Avatar
 
Reputacja: 1 dzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputacjędzemeuksis ma wspaniałą reputację
Zbiry w te pędy wybiegły z groty za Schielem. Przepadł, jak kamień w wodę - mruknął jeden z nich, nie podejrzewając nawet, jak bardzo był bliski prawdy. Banda wróciła do kryjówki i po krótkiej, burzliwej, nerwowej i pełnej wzajemnych oskarżeń naradzie postanowili wiać, nim uciekinier sprowadzi kompanów. Usieczonemu przez Schielego kamratowi nie poświęcili zbyt wiele łez, w końcu to jeden mniej do podziału tego niezbyt okazałego skarbu, jaki dostał się w ich nieskalane pracą łapska.

Księżyc to skrywał się za napędzonymi przez wiatr chmurami, to zza nich wychylał, oświetlając wóz ciągnięty przez lichą szkapinę, poganianą złorzeczeniami syczanymi zza zagrody zaciśniętych zębów. Akompaniowały skrzypiące koła i chrzęst, tudzież stukot kopyt. Na wozie siedziało dwóch drabów i jeden związany jak baleron bohater o zgoła nieszlachetnej proweniencji, zwany Kłykaczem. Zaraz za nimi podążał trzeci opryszek, starannie zamiatając ślady kół.

Noc zdążyła się zestarzeć, księżyc zakończył swoją wędrówkę, blady, bladziusieńki świt wyłaniał się z mroku, przynosząc świeże powietrze i rosę. Wóz toczył się mozolnie po zalesionych wzgórkach to w górę, to w dół, razem z ledwo widoczną, zapomnianą i na wpół zarośniętą drogą. W pewnym momencie dotarli do celu, którym była stara kopalnia. Zatrzymawszy się nieopodal wejścia, zmęczeni i niewyspani wpatrywali się tępo w osobliwie paskudnego karła, który właśnie wychylił się z jakiegoś zepsutego wagonika. Karzeł włożył dwa palce do ust i wydobył z siebie przeciągły, świdrujący w uszach gwizd.
 
dzemeuksis jest offline