Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2016, 19:21   #58
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
W czasie, gdy grupa zastanawiała się nad koniecznością przeprawy przez niewątpliwie stary i niepewny most, Magnus nie zamierzał tracić czasu na rozważania. Podszedł na skraj przepaści i spojrzał w dół, gdzie częściowo przysłonięta przez mgłę huczała rzeka. Sięgnął po kamień i rzucił w przeciwległy brzeg, próbując ocenić odległość po czasie, w jakim usłyszy uderzenie skalnego odłamka. W ten sposó oszacował odległość do drugiego brzegu, dodając dodatkowe dwadzieścia stóp. Słuch miał dobry, ale przelewająca się poniżej woda mogła go zmylić.

Szarpnięciem sprawdził, czy pale podtrzymujące linową konstrukcję wciąż solidnie tkwią w ziemi. Przewiązał się sznurem w pasie, upewniając się, że węzeł dobrze trzyma. Koniec sznura połączył kolejnym węzłem z liną krasnoluda. Pozostali sięgali własnie po swoje zapasy dlatego wiedział, że sznura na zabezpieczenie przeprawy nie zabraknie. Ostatni kawałek przekazał Willhelmowi instruując, żeby dobrał jeszcze kogoś do pomocy przy asekurowaniu przejścia. Z powrotem założył plecak, upewnił się, że wszystkie sprzączki są zapięte, broń oraz reszta ekwipunku zabezpieczona przed wypadnięciem i podszedł do mostu.

Przed wejściem na śliskie od wody i niepewnie wyglądające deski sprawdził te najbliższe naciskając na nie butem. Niezbyt podniesiony na duchu tym, że żadna nie pękła pod naciskiem wszedł ostrożnie na most. Starał się iść powoli, trzymając za liny po obu stronach przejścia i uważając na brakujące oraz uszkodzone deski. Most przeraźliwie skrzypiał i chwiał się na boki. Wciąż nie dostrzegając drugiego końca zanurzył się w mokrej mgle. Po chwili lina naprężyła się uniemożliwiając dalszą przeprawę, więc drwal zatrzymał się.

- Wszystko w porządku póki co? - zawołał Klaus, dostrzegając naprężającą się linę, nie doczekał się jednak odpowiedzi. Mimo to uznał, że skoro naprężyła się bez gwałtownego szarpnięcia to oznaczało to, że drwal był wciąż na mostku.

- Dawać tu wszystkie liny jakie macie i ściągnijcie z koni uprząż - wiązań z tych koni jest tyle, że starczy na kolejne kilkanaście metrów liny.
- Zna się ktoś na wspinaczce? Chodzi mi w szczególności o węzły. - Dodał po chwili namysłu.

Thravar z pewnej odległości chrząknął znacząco - Aye, nie pierwszyzna dla mnie… - wzruszając obojętnie ramionami

Klaus kiwnął głową, po czym wyjaśnił - Chciałem byśmy szli za Magnusem na odległości liny, gdyby spadł można by było go utrzymać, ale obawiam się że na tym mostku się nie da. Za chwiejny, jeśli spadnie gdy my go będziemy trzymać na mostku rozhuśtamy jedynie całą konstrukcję i zaraz będzie trzeba czterech ludzi ratować miast jednego. Ale jest wyjście, być może niepotrzebne, jeśli liny z uprzężą starczy do końca mostu, jeśli nie, to będzie trzeba dojść do Magnusa do miejsca w którym skończy się lina i tam do mostu przywiązać solidnie jeden koniec a drugi owiązać wokół tego durnego drwala, bo nie jestem nawet pewien czy zrobił to porządnie.

Krasnolud podszedł do grupy asekurującej człowieka na moście, a następnie ryknął co sił w płucach swym dudniącym głosem w stronę przeciwległego brzegu wąwozu
- Lina jest za krótka! Trzymaj się tam! Dowiążemy kolejne!
Znowu z kłębiącej mgły nie doszła żadna odpowiedź, ale gdyby mogli dostrzec minę drwala, to zauważyliby jak przerwaca oczami i potrząsa głową zrezygnowany. Magnus nie lubił za dużo gadać - samotnie wychodził do lasu i spędzał w nim większość dnia. Kiedyś. zanim jeszcze przygarnął po kolei te wszystkie dzieciaki zdażało mu się gadać do siebie, ale zwykle po prostu robił swoje i nie odzywał się wcale. Roboty od gadania nie ubywało.

Po chwili Klaus przyniósł zwitek Kasimirowej liny, jeden z wioskowych, którego imienia nie znał, dorzucił kolejny - nawet Lexa, mruknąwszy coś gardłowo dorzuciła jeszcze swój zapas. Krasnolud wziąwszy wszystkie końce czterech kawałków począł w ciszy i skupieniu łączyć je, był przy tym bardzo pedantyczny. W niedalekim czasie każdy z końców zwieńczony był węzłem ósemkowym z pętelką, który pozwalał na bezpieczne dołączenie kolejnych części bez utraty wytrzymałości i sprężystości liny jako całości. Największą zaletą tego węzła było to iż napór na niego jeszcze mocniej go zaciskał. Kolejnym krokiem było zamocowanie nowego końca liny do pnia co także uczynił opasając ów parokrotnie w poziomie, a następnie przepuścił parokrotnie linę pionowo wciskając ją między pień, a poziomo przywiązane pęta ściągając co sił.

Gdy ukończył ten etap zwrócił się do grupy asekurujących.
- Trzymcie krzepko teraz, odwiążę starą linę, zrobię na niej węzeł i połączę z resztą. I wierzajcie mi, jeżeli chcecie kiedykolwiek jeszcze coś potrzymać w łapach to nie trzymcie liny gołymi dłońmi. Jeżeli zerwie się i szarpnie, lina wgryzie się w wasze łapska tnąc niczym nóż skórę i mięso pod nią. Nie dacie rady go wtedy utrzymać. - ostrzegł beznamiętnym tonem.

Jak powiedział tak też uczynił. Gdy robota została wykonana i krasnolud był usatysfakcjonowany z rezultatu ryknął ponownie w stronę człowieka na moście by ruszał dalej.

Sługa Adar obserwując poczynania swojego rodaka z Krausnick chętnie zaciągnął się do pomocy. Wedle ostrzeżeń krasnoludzkiego najemnika, obwiązał dłonie kawałkami szmaty, by pewnym chwytem złapać za linę.
Jeśli faktycznie most nie wytrzyma i drwal Magnus runie w przepaść, będą potrzebować każdej pary rąk, by naciągnąć linę i wciągnąć ciężar mężczyzny.

Idąc za poradą krasnoluda, klasztorny akolita wsunął dłonie w rękawy habitu i chwycił linę ponownie. Oby się okazało, że nie będą musieli gnać za zwierzoludźmi przez ten most,

Magnus ruszył dalej. Do tej pory szło dobrze, a most okazał się być w lepszym stanie, niż wyglądał na pierwszy rzut oka. Jak zdradliwy może okazać się brak ostrożności przekonał się chwilę później, gdy jedna z belek z trzaskiem pękła na dwoje pod jego ciężarem, a on wpadł w powstałą szczelinę. Zaskoczony próbował chwycić się kolejnej belki, jednak palce ześlizgnęły się z mokrego drewna. Na szczęście udało mu się chwycić liny, którą był obwiązany i zawisnął zaraz pod rozchybotaną konstrukcją. Odetchnął i zaczął wspinać się na górę. Dalszą drogę pokonywał wolnej i ostrożniej, a ostatnie kilka kroków niemalże przebiegł.

Odwiązał linę i zaczął przyglądać się mokrej ziemi. Odnalezienie śladów zwierzoludzi i jeńców zajęło kilka chwil. Wrócił do luźnego końca sznura i już miał za niego pociągnąć, gdy zza pleców dobiegło go jakieś szuranie, jakby coś przedzierało się przez zarośla. Szybko pociągnął dwukrotnie za linę i obrócił w kierunku hałasu. W rękach pojawiły się topór i tarcza, a oczy wypatrywały jakiegokolwiek ruchu.

Przyśpieszone bicie serca odmierzało upływający czas, jednak wrogowie się nie pojawiali. Magnus usłyszał trzeszczenie linowej konstrukcji za plecami, a za chwilę ciche mamrotanie w zgrzytliwej mowiej ludów północy obwieściło przybycie norsmenki.

Kiedy lina wróciła do pozostałych na drugim końcu, Klaus pozwolił się przepasać krasnoludowi - znawcy wiązań. Ufał, że ten wie co robi, a sprawnie zawiązany węzeł i wypróbowanie trzymania się liny utwierdziło myśliwego w tym przekonaniu. Poprawił mocowania swego plecaka i wszelkich przytroczonych do siebie rzeczy. W międzyczasie nawet owiązał strzały w kołczanie tak by nie wypadły gdyby nie daj Tallu zawisł pod mostem. Z pewnym zdumieniem spoglądał w tym czasie jak Lexa z psem na ramieniu balansuje po moście bez żadnych zabezpieczeń. - Uważajcie na nią - rzucił cicho do krasnoluda - odwaga to jedna rzecz i się chwali, ale często jest jej blisko do ryzykanctwa które może przynieść zgubę wszystkim.

Spojrzał raz jeszcze w dół, wiedział że upadek do rwącej rzeki z takiej wysokości może się skończyć złamaniem kończyny bądź śmiercią, zwłaszcza że z rzeki wystawały skały. Mimo że śmierć byłaby wybawieniem od cierpień to nie śpieszno było mu do niej, zwłaszcza gdy była tak blisko. Przełknął ślinę po czym ruszył, wspierając ręce na linowej poręczy mostku. Miał się czego trzymać gdyby spadał , wiedział też mniej więcej w którym miejscu Magnus miał problem. Pamiętał jednak by uważać na cały odcinek drogi, większym zagrożeniem było niespodziewane zarwanie się belki niż widoczna szczelina w moście.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline