Brak pomocy przy wstaniu był jedną z niewielu złośliwości na jakie mógł sobie pozwolić Ryszard wobec Baba Jagi. Zdumienie - zawsze dobra wymówka.
Durne pierodolenie pomieszane z narzekaniem to była zwyczajowa forma "dzień dobry" w przypadku tak złowieszczych istot jak teściowe. A ta jedna była wyjątkowo przebiegła, podstępna i żmijowata. W końcu to teściowa Pana. - Raczej nie będzie łatwo sprzątnąć. - stwierdził Ryszard zgrzytając zębami - Wiem gdzie i wiem kto. Problem w tym, że gdzie to podmiejska willa, dobrze obwarowana. Problem w tym, że kto to cap w niej mieszkający i jego banda kumpli. Organizujemy środki na szturm przeciw tej pedofilskiej zgrai, aby odbić Młodą.
Ledwo się powstrzymał od wygarnięcia też, że Młoda sama się wpakowała w ręce tego jebanego kłopotu i pojechała z nim na jebane przedmieście. Teściowa wiedziała lepiej i w jej mniemaniu to wcale nie wina Heleny, że wymigiwała się od zajmowania córką poprzez zrzucanie winy na Ryszarda. Tyle lat sobie radziła i nagle przestała.
Tym bardziej wnerwiało to Ryszarda jak o tym myślał, że skoro Helena miała dość mocy, aby marnować ją na rzucenia klątw na sąsiadów to czemu nie była w stanie sobie załatwiać tymi cholernymi czarami podwyżki czy częstszych urlopów!
Myśląc o tym coś zatrybiło pod czachą Ryszarda.
A co jeżeli Helena nauczyła Małą którejś z tych czarownicowo-sabatowych sztuczek i Młoda specjalnie się ładuje do Krakowskiego, aby sama zwiększyć swoją moc?
Starego czarownika ogarnęło skrajne obrzydzenie. To było niemożliwe. Choć z drugiej strony czy właśnie Helena nie odwaliła czegoś takiego żeniąc się z nim?
Pan Ryszard potrząsnął łbem. - A Mamusi udało się już coś ustalić? - zapytał równie słodkim głosem co Teściowa. |