Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2016, 08:49   #57
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Rubin była nawet nieco więcej niż po prostu zadowolona z lokum, w którym umieszczono jej zdobycz. Cela w lochu nie była co prawda szczególnie obszerna czy czysta, ale zdawała się być wystarczająco głęboko pod fundamentami zamku by smoczyca nie musiała się obawiać, że puści cały budynek z dymem. Polubiła Dartona i nie chciała sprawiać mu więcej problemów niż już sprawili. Yagmur oczywiście stawiał się i wierzgał niczym młode koźle wiedzione na ubój. Cóż, za bardzo jego sytuacja od takowego zwierzęcia się nie różniła. Tak samo jak koźlę i jego czekała śmierć. Tak samo także nie miał on szans z tymi, którzy go prowadzili. Bez swojej słabowitej magii był tylko człowiekiem i to nawet nieszczególnie ciekawym okazem. Jego jedynym atutem w tej chwili była wiedza, którą posiadał. Tak długo jak będzie zadowalał Rubin odpowiednimi odpowiedziami, tak długo pożyje. Jeżeli powie jej całą prawdę to nawet pozwoli mu pożyć ciut dłużej, w którym to czasie sprawdzi czy aby nie kłamał. I lepiej by było gdyby tak się właśnie stało. Śmierć od ognia nie należała do przyjemnych czy bezbolesnych. To była powolna tortura, w trakcie której skóra powoli odchodziła od ciała, krew gotowała się w żyłach, a ból odbierał zmysły. Ci, którzy mieli szczęście tracili je szybko. Yagmur nie miał jednak co liczyć na litość nieświadomości.
Ludzie Dartona skuli nadgarstki maga i przytwierdzili łańcuchy do obręczy wbitej w ścianę celi. Następnie skłonili głowy i pospiesznie wyszli, zatrzaskując za sobą drzwi. Rubin słyszała ich przytłumione szepty i oddalające się kroki. Które jednak nie oddaliły się tak znowu daleko. Może chcieli się dowiedzieć, jakich odgłosów można posłuchać gdy smok zabawia się ze swoją ofiarą? Owa myśl sprawiła, że Rubin się roześmiała.
- Wreszcie sami - oświadczyła, przenosząc wzrok na maga.
Spojrzenie, jakim obrzucił ją Yagmur, przypominało nieco spojrzenie zapędzonego w pułapkę szczura. I daleko mu było do radości, jaką słychać było w głosie Rubin.
Co z kolei akurat pasowało smoczycy. Ten śmieć odważył się zbezcześcić jajo. Śmierć zawisła nad jego głową i nigdzie się nie wybierała. Mógł ją jedynie nieco odsunąć w czasie, na łaskę liczyć jednak nie miał co. Postąpiła krok w jego kierunku, poszerzając uśmiech gdy ten cofnął się i przytulił plecami do ściany. Przed zemstą smoka nie było ucieczki, tyle powinien już zrozumieć. Widać jednak w jego umyśle panował zbytni chaos by takowe zrozumienie odnalazło drogę.
- Gmmnmmgmm - wybełkotał mag, usiłując coś powiedzieć mimo tkwiącego w ustach knebla.
Smoczyca przez moment przyglądała się jego wysiłkom, po czym niezbyt delikatnie wyciągnęła knebel.

- Cz...czego chcesz? - w końcu wydusił z siebie Yagmur.
- Porozmawiać, czy to nie oczywiste? - zapytała, robiąc kolejny krok i zatrzymując się. Wokół jej prawego ramienia owinął się ognisty wąż, który następnie delikatnie zsunął się na podłogę u jej stóp. Płomienny język wysunął się z jego paszczy, badając otoczenie.


Rubin wyciągnęła dłoń i pozwoliła by ów płomień na powrót dotknął jej skóry.
- Mój przyjaciel także ma na to ochotę, aczkolwiek podejrzewam, że rozmowa z nim może ci się nie spodobać, Yagmurze.
- O... czym...? - Zdawać się mogło, ze zgłoski wydobywają się z gardła maga wbrew jego woli.
- O tym i o tamtym - odparła Rubin, przyglądając się z satysfakcją jak jej ofiara wije się. Nie zamierzała się spieszyć, miała dużo czasu. - Zacznijmy od czegoś prostego. Skąd wziąłeś jajo?
- Jajo? - Yagmur zamrugał. - Które jajo?
- Smocze, oczywiście - podpowiedziała Rubin, a jej ognisty towarzysz podpełzł nieco bliżej, wykazując zainteresowanie podeszwami butów maga. - Raczej nie interesuje mnie kurze czy kacze. To powinno być łatwe do odgadnięcia.
- Z wysp - odparł szybko mag.
- Z wysp powiadasz - smoczyca podeszła do drzwi i oparła się o nie plecami, ponownie skupiając wzrok na magu. Nie musiała wszak stać tuż nad nim, jej wąż wystarczał. - Wysp jest wiele, o czym zapewne ci wiadomo. Jakieś konkrety zanim mój przyjaciel straci cierpliwość? Musisz wiedzieć, że aż się pali by zawrzeć z tobą bliższą znajomość. Powstrzymywanie go zaczyna powoli być męczące.
Mag roześmiał się chrapliwie, po czym odchrząknął.
- Nie znajdziesz - powiedział. - Żaden opis nie pomoże.
Rubin zbyła jego słowa uśmieszkiem.
- Oczywiście - skinęła głową, a ognisty twór posunął się nieco dalej, dotykając podeszw butów maga. - Może jednak nie chcę ich znajdywać? Może tylko pytam ze zwykłej, kobiecej ciekawości? Przyjęcie, że szukam jaj jest nieco zbyt naiwne, nawet na kogoś takiego jak ty.
Yagmur wzruszył ramionami. A przynajmniej tak to wyglądało.
- Idź i szukaj. A nuż znajdziesz taką z wulkanem. - Spróbował odsunąć nogi od węża.
Westchnęła w odpowiedzi i pokręciła głową.
- Zdecydowanie masz problem ze słuchaniem i rozumieniem tego co słyszysz - stwierdziła, dając dłonią znak wężowi. Ten w odpowiedzi wystrzelił do przodu błyskawicznie owijając się wokół prawej nogi maga i zacieśniając na niej swoje sploty. Materiał spodni stanął w płomieniach, do których dołączył przeraźliwy krzyk Yagmura. Jego prośby i groźby, obietnice i obelgi, spłynęły po Rubin jak deszcz po jej łuskach. Odczekała chwilę, w której to celę wypełnił swąd palonego ciała, a następnie wycofała swoje narzędzie tortur.
Nie chciała kończyć z magiem zbyt szybko. To by było łaską, a tej zamierzała mu odmówić. Jego bełkotliwe tłumaczenia zawierające w sobie opis rozbitego statku oraz wyspy z zatoką i wulkanem zapadały jej w pamięć, jednak nie zamierzała się do nich chwilowo odnosić.
- Kto jest następcą tronu Darren? - zadała kolejne pytanie.
- Kuzyn Zhanesa, Virido - odparł Yagmur. - Jeśli ktoś się na to zgodzi, bo on nie ma za sobą ni popularności, ni wojska. No i najstarsza córka Zhanesa ma męża. Wyszła za lorda Tamira, ze Wschodniej Prowincji. On też może być pretendentem... - Tym razem mag nie zwlekał z udzielaniem odpowiedzi, i to wyczerpujących. Widać gorące uściski nie przypadły mu do gustu.
- Ktoś jeszcze? - zapytała uprzejmie, przyglądając się swemu rozmówcy z delikatnym uśmieszkiem błąkającym się na jej ustach. Kolejne cele zostały wyznaczone. Jakby na to nie spojrzeć by umocnić władzę Gareta należało zlikwidować wszystkich, którzy mogliby stanąć mu na drodze. Czy to od razu, czy za parę lat.
- Wody... - poprosił Yagmur.
- Woda się skończyła - odparła na prośbę. Co prawda nic jej nie szkodziło zastukać w drzwi i kazać przynieść wody, jednak po co? Podjęła już decyzję o tym co ostatecznie zrobi z tym człowiekiem i woda do niczego jej w tym potrzebna nie była.
- Kto jeszcze stoi na drodze do tronu? - powtórzyła swoje pytanie, przeciągając się bowiem rozmowa ta zaczynała ją nużyć. - Jak odpowiesz szybko, to może zawołam kogoś by się tobą zajął. Jak będę zadowolona.
- Królowa się nie liczy... chyba że ktoś ją szybko poślubi. No i obie młodsze córki. Herri, najmłodsza, jest najmądrzejsza. Ale kobiety nie mogą zasiadać na tronie Darrenu - dodał szybko. - Musiałaby mieć męża.
- Herri… - Rubin zamyśliła się na chwilę. - Jak z jej urodą sprawa się ma? - dopytywała dalej, snując jednocześnie swoje plany.
- Urodą...? - Mag wytrzeszczył oczy. - No... ładna. Chyba...
To wystarczyło Rubin w zupełności. Tron stał, przynajmniej w jej oczach, otworem dla Gareta i smoczyca była w stanie dostrzec swego jeźdźca zasiadającego na owym symbolu władzy.
- Wspaniale - oświadczyła. - Skoro już nie jesteś mi więcej potrzebny… - urwała nie kończąc i dała znak wężowi by po raz kolejny skierował się w stronę maga, jednak powoli. A nuż człowiek ów przypomni sobie coś co mogłoby przydać się Garetowi i uzna, że może to uratować to jego nic nie warte życie.
- Mogę cię zaprowadzić do tej jaskini - powiedział szybko mag.
- Mam całe życie na ich zwiedzanie, człowieku. Skąd przyszedł ci do głowy pomysł, że aż tak mi na tym zależy? - zapytała, podchodząc i spoglądając mu w oczy znad płonącego węża. - Jestem smokiem. Nie doceniłeś mnie. Pora byś zapłacił za swoją niewiedzę.
Wstała, ignorując dalsze słowa. Usłyszała tyle, ile chciała usłyszeć. Dalsze bredzenie nie było jej do szczęścia potrzebne. Ulotna nadzieja, która mag żywił w związku z posiadaną przez niego wiedzą o smoczych jajach, była niewystarczająca. Nie użył właściwych słów, nie potrafił jej sprzedać swego życia, więc je straci. Taka była naturalna kolej rzeczy.
Krzyk przerodził się w skowyt. Rubin kierowała płomiennymi splotami tak, by cierpienie trwało jak najdłużej. Delikatne muśnięcia, chwila przerwy, a po nich kolejne. Czekała cierpliwie, aż ból dotrze do miejsca, w którym nie ma on znaczenia. Do miejsca, w którym umierała nadzieja, i rodziło się zniechęcenie. Do dalszego życia, do kolejnego oddechu, do uderzeń serca w nadpalonej klatce piersiowej. Nie było bowiem sensu torturowanie kogoś, kto stracił chęć do życia. Taki czyn pozbawiony był sensu i stanowił marnowanie czasu i energii, którą można było wykorzystać w sposób nieco bardziej produktywny. Gdy więc i jęk zamarł, a spojrzenie maga zobojętniało, skinęła głową. Ognista paszcza rozwarła się, a kły płomieni wgryzły w ciało wyrywając z ust ostatni krzyk. Wąż pożerał serce, jedyny organ, który tak naprawdę się liczył. Przynajmniej dla smoka nauczonego, że serce przeciwnika to jego siła, duch i magia. W tej zaś chwili jedynie kawałek spalonego mięśnia, który powoli przeradzał się w pył.
Nie stawało się przeciwko smoczycy, nie posiadając po swojej stronie siły, mogącej ją pokonać. Nikt też nie był w stanie powstrzymać jej gniewu i chęci zemsty. Darren popełniło poważny błąd atakując jej krainę. Niewiedza nie była dla nich wytłumaczeniem. Od tej chwili staną się tym samym co Aden. Smoczymi ziemiami, którymi władał będzie smoczy jeździec. Za jakiś czas jej udział przejdzie do bajek. Z nich wniknie do legend, a po paru wiekach zniknie całkiem z ludzkiej pamięci. Czy miała dożyć tego momentu? To miało się okazać. Póki co miała tron do zdobycia i króla do obsadzenia na nim. Najbliższe dni, miesiące i lata miały być dla niej ciekawym okresem. Nie żałowała swoich decyzji. Tych dobry oraz złych. Ich efekty na zawsze naznaczyć miały ziemie, których się tyczyły i ludzi, którzy po nich stąpali. Dla samotnej smoczycy była to wystarczająca nagroda za podjęty trud. I kto wie… Możliwe, że czekały na nią kolejne…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline