Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2016, 19:06   #627
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kiti;
Wszystko co robimy jest kwestią przyzwyczajeń, naszego myślenia. Pamiętam jak pewna bardzo cierpiąca, chora i smutna istota zła ulicą ze swoim najlepszym przyjacielem. On wiedział jak bardzo chora i smutna ona jest, wiedział jak pełne bólu i cierpienia są jej myśli. Poprosił ją: powiedz mi coś pozytywnego, chociaż jedną rzecz, spróbuj zauważyć chociaż jedną rzecz. Jedną rzecz, która ci się podoba w tym, co widzisz. Była sfrustrowana, ponieważ nienawidziła swojego otoczenia i wszystkiego co widziała. Wszystko było brudne, paskudne, drażniło ją i wkurzało. Szła w ciszy, wreszcie zobaczyła jakiś kwitnący chwast, wystający z spomiędzy płyt chodnika i powiedziała: „tu rośnie kwiatek”. On był zachwycony tym, że coś znalazła, okazał wiele radości i pochwalił ją. Widział jak była w szoku. Nikt nigdy nie pochwalił jej za coś takiego. Kilka dni później poprosił ją, aby wymieniła trzy dobre i fajne rzeczy, które widzi. Powiedziała „są ładne chmury, ładny ptaszek siedzi na tamtym drzewie, tamten dom ma ładny kolor”. Kilka tygodni później, gdy spytał ją o to samo, powiedziała: „była ciepła noc, wyspałam się, czuję się rześko, świeci słońce i jest przyjemnie ciepło, niebo ma ładny kolor, tam szedł fajny, puszysty pies, po płocie szła ładna biedronka, świeże liście ładna pachną, na tamtym krzewie są ładne pąki. Ten budynek ładnie odbija się w tamtej kałuży, podoba mi się kolor włosów tamtego mężczyzny, nie ma wiatru i jest przyjemnie”.
Mówią „jeśli chcesz poznać prawdziwy charakter człowieka, daj mu władzę.”. I działa to w drugą stronę, najczęściej istoty dążące do władzy nie wiedza kim są i nie znają same siebie. Często planują co zrobią i co będą mogły zrobić kiedy zdobędę władzę. To oznacza, że nie wiedzą kim są i do czego są zdolni, ponieważ gdyby wiedzieli, robiliby to z władzą, czy bez. Wiesz co to jest potęga? – spytał mnie ktoś kiedyś. Znałem kiedyś naprawdę potężną istotę. Naprawdę potężną. Istotę wielkiego serca i wielkiego ducha. Istotę niepokonaną i zdolną do wszystkiego, która nie odczuwała strachu przed nikim i przed niczym, istotę której nic i nikt nie mógł zatrzymać kiedy dążyła do obranego przez siebie celu. Pewnego dnia istota ta zaatakowała swoich odwiecznych wrogów, na których wreszcie mogła zemścić się po latach. Wtedy na drodze stanął jej jeden człowiek, zwykły śmiertelnik, nawet nie wojownik, istota, która nigdy nawet nikogo nie zabiła. Stanął na drodze niepokonanej maszyny do zabijania i bez słowa wyciągnął dłoń, by ją powstrzymać. A ona zatrzymała się, natychmiast. Zatrzymała się i zawróciła, podążając za nim i opuszając swych wrogów.
To jest władza.
Był on tylko mędrcem. Mędrcem, który niegdyś przygarnął małą, bezbronną istotę i był jej najlepszym przyjacielem, a poprzez swoją miłość, akceptację i dobro stworzył istotę niepokonaną. Istotę, która wiedziała, że ten mędrzec zawsze chciał dla niej tego co najlepsze i zawsze robił dla niej to, co najlepsze. Ich wzajemne zaufanie było o wiele potężniejsze niż gniew, urazy i żądza zemsty. Jak mawiał pewien poeta, przyjaźń poznaję po tym, że nie można doznać zawodu. Czasem zamiast tępić zło lepiej jest szerzyć dobro. A najlepiej robić oba na raz, oczywiście. Uśmiechał się wtedy do niej. Istota, która potrafiła zmieść z powierzchni ziemi całe armie, układała się do snu przy zwykłym śmiertelniku, kiedy tylko ten zaczynał jej śpiewać kołysankę. Istota której nic i nikt nie mógł powstrzymać, której nic i nikt nie mógł przeszkodzić, przychodziła do niego i mówiła „przy tobie czuję się wolna”. Przy nim czuła się wolna. Przy nim nie musiała niczego udowadniać, niczego udawać, niczego robić, poza byciem sobą. Istota, która miała cały świat swych stóp, przychodziła do mędrca, do jego małego pokoju ze zwykłym łóżkiem, zwijała się w kłębek na kocu u jego stóp i zasypiała, drapana czule za uchem. Ponieważ tam, na w tym pokoju, na tym kocu, była wolna. Tam była szczęśliwa. Ponieważ przy nim była wolna. „Pamiętaj, że gniew i żądza zemsty sprawiają ze jesteś związana z tymi, których nienawidzisz” – mówił. – Dopóki jesteś z nimi związana, mają nad tobą kontrolę ponieważ mogą wpływać na ciebie poprzez twój gniew i twoją nienawiść., przysłaniając ci to, co w życiu dobre i piękne i przyjemne, czyniąc cię istotą mniej wolną, mniej szczęśliwą i bardziej cierpiącą”
*
Kiedy ją znalazł, nie miał pojęcia co to za istota. Nigdy takiej nie widział i nie wiedział czego się spodziewać.
Dlatego nie spodziewał się niczego.
Nie miał żadnych oczekiwań. Nigdy, odkąd ją znalazł, nie miał żadnych oczekiwań, nie stawiał wymagań, których nie mogłaby spełnić. Dlatego nigdy nie był zawiedziony, cokolwiek zrobiła.
A ona to widziała.
Widziała to od pierwszej chwili kiedy ją znalazł, widziała to jego oczach, w jego uśmiechu, czuła to całą sobą. Czuła, że kochał ją bezwarunkowo. Kiedy rosła, zauważał jej kolejne pojawiające się cechy, jej możliwości, różniące się od możliwości innych istot. Ale nadal nie wiedział co to za istota i nadal nie miał wobec niej wymagań, aby stała się kimś konkretnym, kiedy dorośnie. Uczył się jej, zauważał co lubi, co potrafi, i wspierał to w niej. Wspierał jej dobre cechy, a ona widziała i czuła, że on jest z jej dumny i że jest z nią szczęśliwy, więc robiła to, co sprawiało, że się uśmiechał, śmiał. Kiedy przypadkowo zrobiła coś nowego, coś co mogłoby rozwinąć się w zły nawyk, on nie krzyczał, on był zdziwiony, a czasem nawet przestraszony. Pytał dlaczego to zrobiła. Czasem odpowiadała dziwnie, a wtedy rozmawiali. Zdał sobie sprawę, że jest istotą o ogromnej sile, która jest zdolna zabijać. Ale nigdy nie chciał, aby polubiła zabijanie i aby wierzyła, że wolno jej zabijać niewinne istoty.
I ona to widziała i czuła.
Nigdy nie chciał jej okłamywać i nigdy jej nie okłamał. Nie okłamał jej też co do jej siły i zabijania. Nie chciała, żeby był przestraszony, czy smutny. Wiedziała, że on zawsze chciał dla niej tego, co najlepsze. Ta świadomość sprawiła, że często mijała śmiertelne istoty i spytana dlaczego ich nie zabiła, mówiła „nie wolno mi, to nie jest dobre, on byłby smutny i przestraszony, chcę żeby był szczęśliwy”. Pytana czy czuła wobec niego dług i powinność, ze zdumieniem odpowiadała „nie. Kocham go, chcę żeby był szczęśliwy”. On kochał ją i chciał aby była szczęśliwa, zawsze, od momentu kiedy się poznali.
Dla niej zawsze był ponad światem i ponad wszystkim innym.
Dlatego, że zawsze dawał jej to, czego pragnęła i potrzebowała w życiu; miłości, zaufania, bezpieczeństwa, spokoju. Nie musiała tego szukać, musiała jedynie o to dbać i tego pilnować. I robiła to w ten sposób.
*
Znałem też istotę, którą niektórzy mogliby określić mianem psychopaty. Istota ta nie miała generalnie problemów z unicestwianiem wszystkiego co ją otaczało i nie potrafiła racjonalnie określić dlaczego odczuwa chęć i potrzebę zabijania innych istot. Ciężko było określić co konkretnie przeżyła, co wyzwoliło z niej takie reakcje - a być może, po prostu jej system nerwowy miał jakieś uszkodzenie i nie potrafiła inaczej. Istota ta jednak znalazła sobie przypadkiem kogoś, wobec kogo nie odczuwała tego co wobec reszty świata. Znalazła istotę, którą tolerowała i ignorowała, jakby ta w ogóle nie istniała, i nie żywiła do niej nienawiści. Kiedy ją pytano dlaczego nienawidzi i zabija, mówiła "ponieważ mogę". Kiedy ją spytano dlaczego tej jednej istoty nie traktuje jak pozostałe, był bardzo zdumiony, a po chwili powiedział "ona mi nie przeszkadza" a potem dodał "to jedyna istota, która zawsze uśmiecha się na mój widok". Powiedział "to coś, co robi, mi nie przeszkadza. Nie drażni mnie" Potrafił jednak zabić istotę, która nawet na niego nie spojrzała, tylko dlatego, że "jej istnienie go drażniło". Dlaczego tolerował tamtą istotę? "Wiem, że mnie rozumie. Czuję przy niej namiastkę spokoju, ponieważ dokładnie wiem, co wyznaje i mogę dokładnie przewidzieć co zrobi. Nie wiem czy to jest zaufanie, ale lubię mieć bezpieczne plecy. Przy niej czuję się bezpiecznie".
*
Dirith;
Po drodze zabrałeś kilka przedmiotów jako wabik na golema. Jakiś dziwny wazon, jakąś małą ozdobną rzeźbę ze stolika. Elf zauważył to ale zdawał się to zupełnie ignorować. Rozmowa z Kiti zajęła go bardziej i był wyraźnie poirytowany i niespokojny.
Zobaczyłeś golema. Hm. Wyglądał raczej mało imponująco, jak bałwan którego dzieci lepią na zimę, tyle, że bardziej bezkształtny. Siedział faktycznie przyklejony szczelnie do podłoża, bez żadnych nóżek. Wyglądał jak kamień, nad którym nikt się szczególnie nie produkował co do kształtu i piękności. Po lewej i po prawej leżały na ziemi dwa długie na kilka metrów, grube kamienne walce, łapki golema.
Zastanawiałeś się czy golem jest w stanie zmienić poziom na jakim posługuje się tymi ramionami.
Rzuciłeś przynętę. Golem natychmiast się uruchomił a jego ramiona błyskawicznie podniosły się z ziemi same z siebie i przyczepiły się do jego ciała po czym zaczęły się obracać jak śmigła. Przynęta którą rzuciłeś została trafiona w locie i rozbita w pył. Po wykonaniu jeszcze kilku obrotów, golem znieruchomiał i jego ramiona opadły na ziemię.
Czy mógł być w stanie machnąć nimi nad swoją głową. Był. Kurde. Kiedy rzucałeś kolejne rzutki, golem reagował na nie bardzo szybko. Problemem było też to, że nie zatrzymywał się natychmiast po trafieniu celu i wykonywał jeszcze kilka obrotów nim się „uspokajał”. Elf obserwował z zaintrygowaniem twoje poczynania. Kiti coś do niego przemawiała. Elf wydawał się coraz bardziej zniecierpliwiony tym rzucaniem w golema wazonami i kamyczkami i tym gadaniem Kiti, a zwłaszcza gadaniem Kiti. No nic. Plan jest, pora spróbować swoich sił...
https://www.youtube.com/watch?v=I8cVqozZoug
* * *
Kiti;
Wydawało się, że elf wbrew pozorom słucha i słyszy o wiele więcej niż by chciał. Miałaś wrażenie, iż twoje słowa wykręcają go i przypomina sobie rzeczy, o których pamiętać nie chciał. Chciałaś zastosować dalsze techniki relaksacyjne, ale do tego musiałabyś odejść z nim w ustronne miejsce, a wtedy nie mogłabyś leczyć Diritha. Dirith zaatakował i po krótkiej chwili zmagań, delikatnie mówiąc, oberwał jednym z ramion golema w czaszkę i padł nieprzytomny. Zdążyłaś zasłonić go tarczą, w którą ponownie huknęło rozkręcone ramię golema, z impetem odpychając tarczę wraz z Dirithem za nią pod drzwi. Przynajmniej nie rozgniotło go o ścianę... Gdyby rzucił się na golema ot tak, pewnie byłby rozsmarowany już po ścianach. No cóż, przynajmniej próbował, nikt nie mówił że to będzie łatwe...
Elf westchnął i przewrócił oczami. Wyglądał na rozgniewanego, spodziewał się chyba jakichś cudów. Spojrzałaś niego niepewnie, nie wiedząc czy kontynuować terapię dla elfa, czy zbierać Diritha. Ostatecznie i tak rzuciłaś czar uleczenia na Diritha. W tym samym niemal momencie, zauważyłaś kątem oka, że ktoś stoi za wami, na schodach. Elf również go zauważył i obejrzał się na niego, wyraźnie zaskoczony i przestraszony.
Assassin by aditya777 on DeviantArt
- Co ty tu robisz?! – warknął zaskoczony elf, teraz wściekły jeszcze bardziej. – Jak się tu dostałaś?!
Zabójczyni przyglądała się bez słowa białej wilczycy i nieprzytomnemu drowowi.
- Jak się tu dostałaś, co tu robisz?! – ponowił głośniej i wścieklej elf.
- Spokojnie... – mruknęła w końcu.
Wyraźnie się znali.
- Jak tu weszłaś?! – denerwował się elf.
- Spokojnie, przez dach – bąknęła w końcu. – Te twoje kraty znowu się zacięły.
- Chyba żartujesz – warknął. – Co tu robisz, czego chcesz?!
- Naprawdę mam ci wszystko wyjaśniać przy nich? – skinęła na wilczycę i drowa.
- Co robisz w moim domu?! – gorączkował się elf, ignorując wszystko. – Mówiłem nie przychodź tu!!!
- Szukałam schronienia.
Elf aż się zapowietrzył.
- Mówiłem nie przychodź tu!!! Przed kim?! – dodał po chwili. – Wyjdź stąd, mówiłem nie przychodź do mojego domu!!!
- W katedrze pojawiły się demony.
Elf zaniemówił i zbladł.
- Zabijają wszystkich – szepnęła.
Elf pokręcił przecząco głową.
- Wyjdź!!! Wyjdź stąd!!! – wrzasnął. – Opuść mój dom w tej chwili!!! – zasłonił jej sobą widok na wilka i drowa, wyraźnie zaniepokojony. – Powiedziałem, wyjdź stąd!
- Kim oni są?
- Nikim! Opuść mój dom, tyle razy mówiłem...!!!
- Byli w katedrze zanim pojawiły się demony.
Elf znów się zapowietrzył i poczerwieniał na twarzy.
- Jak... jak one...? Wyglądają? – wyjąkał w końcu elf. – Te demony...?
- Jak wynaturzone zwierzęta. Jak psy.
Elf odetchnął.
- Myślę, że szukają ich – powiedziała zabójczyni.
- Co...?
- Myślę, że te demony ich ścigały. Próbowali schronić się w katedrze. Ale to nie jest ostoja boskiej mocy ani Bieli. Demony weszły tam za nimi i mordują wszystko co znajdą.
- Wyjdź... z mojego... domu... – jęknął elf, nerwowo przecierając twarz dłonią.
- Dajmy im to czego szukają.
- Co?
- Niech ich wezmą i odejdą.
Elf nastroszył się.
- Oni nie mają z tym nic wspólnego!
- Tak...? – mruknęła.
- Wiem o tym!!! Wiem! Nie mają z tym nic wspólnego!!! Rzucenie ich demonom na pożarcie nic nie da!
- Skąd o tym wiesz?
- Wiem o tym!!! – wrzasnął elf. – Wiem! Demony nie pojawiły się tu przez...
Zamilkł nagle. Hell Light. Demony. Tak. Hell Light zostanie z nim! A demony zabiją boundera Timewalkera! A wtedy Hell Light zostanie z nim! Hell Light będzie jego! Jeśli demony wiedzą kim jest bounder Timewalkera i zależy im aby żył, nie zabiją go a jedynie uwięzia gdzieś... tak! Gdzieś z dala od Hell Light! A Hell Light będzie znów jego! Bounder Timewalkera nie pokonał nawet jego golema, jak ma pokonać Timewalkera? Tak...
- Zanim przybyli do miasta ta burza pojawiła się znikąd...
- Tak! – przerwał jej elf. – Tak, możesz mieć rację!...
Zabójczyni była trochę zaskoczona.
- Co z nimi zrobić jeśli to oni przyzywają te demony?
- Nie przyzywamy żadnych demonów!!! – krzyknęła oburzona Kiti. – Jestem klerykiem Bieli, klerykiem Bieli, klerykiem Bieli!!! Nie przyzywam żadnych demonów i nie mamy z nimi nic wspólnego!!!
- W takim razie nie ma problemu, aby to udowodnić, prawda? – uśmiechnął się elf.
* * *
Dirith, Kiti;
Ouch. No cóż...
Kiedy świadomość do was wróciła, dyndaliście. Dosłownie, dyndaliście. Ze związanymi rękami/łapami, nogami, z zawiązanymi oczami. To raczej oczywiste, że nic nie widzicie i nie możecie otworzyć oczu. Żeby było zabawniej, jesteście zakneblowani kawałkiem jakiegoś zawiązanego materiału [a z racji tego, zaślinieni i ogólnie zniesmaczeni. Ehh]. Dyndacie na jakichś... hakach? Na czymś umocowanym do więzów na waszych plecach. Nie możecie się wykręcić tak żeby sięgnąć tego na czym dyndacie. Niespecjalnie też możecie się ruszać, Kiti wisi w pozycji związany wilk, z łapami wiszącymi na dół, związanymi wszystkie cztery razem, z zawiązanym pyskiem i oczami, Dirith wisi z zawiązanymi oczami, zakneblowany, z rękoma związanymi za plecami, nogi wiszą mu w dół, z wiązami na kostkach i na kolanach.
Ogólnie miło. Co zabawne, nic nie widzicie. Zdajcie sobie sprawę, że wisicie w pomieszczeniu oboje, jakieś kilka metrów od siebie, ale nie widzicie siebie nawzajem i nie wiecie co jest wokół. Co jest na dole. Jak daleko w dół?... Wokół panuje cisza. Jest chłodnawo, powietrze się nie rusza, nie ma przeciągu.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline