Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2016, 00:08   #108
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kotołak spojrzał na wróżkę z kamienną twarzą, choć gdzieś w głębi krył się drobny uśmieszek.

Nana prosiła jego, by przemówił do Numiny. To o czymś świadczyło. O czymś, co rozpierało go radością i gdyby nie to, iż potrafił opanować się niemal w każdej sytuacji, zapewne skakałby z radości.
Wyobraził sobie miny jego nowych kompanów. Potem wyobraził sobie minę jego starego druha.
Uśmiechnął się do własnych myśli.

~ Numi... ? - zaczął, lecz wyraźnie izolowała się od wszystkich. Nie zamierzał za wszelką cenę zwracać na siebie uwagi.

~ Dobra, niech Kundel się bawi i obsika kilka drzewek, skoro takie ma parcie - rzekł Nichael z ramienia, lecz Amir nie miał zamiaru się ruszyć. Dosłownie. Znieruchomiał wpatrując się jak zahipnotyzowany.

~ Ej! Wio!

~ Nie idę.

~ Co?!

~ To, co słyszałeś - odrzekł spokojnie kotołak nie przerywając petryfikacji.

~ I co? Będziemy tak stać i się gapić?

~ Ja tak. Ty nie.

~ Odpada, kolego. Nigdzie nie idę. Nie rozdzielamy się, pamiętasz? - rzekł kruk, a jego rozmówca spojrzał na niego ukradkiem, co już było w pewnym sensie sukcesem.

~ Jesteś delikatny jak tarka. Zaraz wtrącisz swoje: ej, Pchlaro, w tym tempie to zakwitnę ja, a nie to drzewo!

~ Od biedy ujdzie.

~ No właśnie. O tym mówię. Zostaw nas. Wiesz, że mam więcej sztuczek niż można się po mnie spodziewać. Nie dam zrobić sobie krzywdy - powiedział Amir, zaś Nichael, gdyby mógł, skrzywiłby się paskudnie.

Zgadzał się ze swym towarzyszem. Miał dość bogaty arsenał sztuczek, ale obaj doskonale wiedzieli, że żadnej nie wykorzysta na Numinie. Nawet w sytuacji zagrożenia.
Obaj milczeli przez chwilę.

~ Będę tego żałował - burknął kruk i wzbił się w powietrze.

~ Nie będziesz - odrzekł kotołak ponownie skupiając całą uwagę na psołaczce ona również stała w bezruchu poświęcając całą uwagę drzewu. Oboje sprawiali wrażenie elementów krajobrazu.

Dopiero po jakimś czasie powiedział cicho:
~ Numi?

Nie było jednak żadnej odpowiedzi. Podszedł kilka kroków bliżej. Pochylała głowę z marsem na czole, czym Amir upewnił się, że nie należy jej przeszkadzać. Jego towarzysz nie lubił jak mu się przerywa zaklęcie.

Czas ciągnął się w nieskończoność. Pozornie, ponieważ reszta nie zdążyła jeszcze zbyt daleko odejść jak kobieta rozejrzała się.

- Mogę ci jakoś pomóc? - zapytał bezgłośnie.

Nunu rozejrzała się ponownie, tym razem nieco uważniejszym spojrzeniem, bardziej skupiona na konkretnych detalach otoczenia, jak chociażby kolejne drzewo oraz to, przy którym wciąż stała.
~ Muszę oczyścić kolejne drzewa ~ odpowiedziała, otwierając umysł na myślowy przekaz. ~ Bez tego nigdy nic nie wyrośnie na tej ziemi.

~ Czyli na nic się nie przydam?

Westchnęła, a następnie wyciągnęła w jego kierunku trzymaną w dłoni fiolkę.
~ Po jednej kropli i tylko na te, których korzenie są częściowo w ziemi. Ja pokieruję procesem niszczenia.

Kotołak skinął głową, przejął fiolkę, po czym przystąpił do uważnego oglądania stanu korzeni. Gdy był całkowicie pewien, iż Numina miała na myśli tego typu drzewo odmierzał dokładnie jedną kroplę.

Tych, które by wpasowały się w jej wymagania nie brakowało. Sama psołaczka pozostała jednak przy pierwszym, ponownie dotykając go dłońmi i tkwiąc w tej samej pozie. Działania mikstury nie było widać. Wnikała ona w korzeń i znikała bez śladu. Wkrótce też zawartość fiolki przegrała z ilością drzew.

~ Co teraz? - zapytał oddając pustą fiolkę.

~ Teraz zacznie się niszczenie ~ odpowiedziała, odrywając dłoń od drzewa i wkładając fiolkę do torby. ~ Muszę nim pokierować tak, by objęło jak największy obszar. Reszta zostanie w sile samego lasu. Nie możemy spędzić tu zbyt dużo czasu.

Amir pokiwał głową. Nie chciał przeszkadzać w pracy.
Nunu zaś ponownie skupiła się na drzewie, które najwyraźniej w obecnej chwili robiło za łącznika z pozostałymi. Obie dłonie na powrót znalazły się na pniu, a dziewczyna wzięła głęboki oddech.

~ Cokolwiek zobaczysz, nie zbliżaj się ani mnie nie dotykaj. Nie chcę cię skrzywdzić ~ poprosiła łagodnie, przesyłając mu lekki uśmiech. W następnej chwili z jej palców zaczął wydobywać się czarny dym, który wnikał w pień, a następnie zaczął wydobywać się przez resztki gałęzi i wystające nad ziemię konary. Sunął nisko nad ziemią, łącząc się z podobnym, który opuszczał kolejne drzewa, jakie Amir zrosił kroplą mikstury. Czarna mgła spowiła wszystko wokoło zalegając nad ziemią niczym żałobny całun.
Kotołak obserwował w milczeniu to, co działo się dokoła. Po prostu czekał aż Numina skończy.

Czekać musiał nieco, bowiem od chwili pojawienia się czarnej mgły, do momentu w którym wsiąkła w ziemię i zniknęła, minął dobry kwadrans. Dopiero wtedy Nunu oderwała dłonie od drzewa i usiadła tam gdzie stała, korzystając z wystającego korzenia.
~ Jestem wykończona ~ poskarżyła się.

Amir przeniósł się obok psołaczki i przytulił ją.
~ Chyba teraz będziesz miała dużo pracy - powiedział rozglądając się.

Skinęła głową.
~ Tu jednak skończyłam ~ powiedziała, wskazując na pień.


Delikatne, zielone listki wysunęły się z niewielkiego pączka, który pojawił się na korze. Rosły w oczach, współgrając z tymi, które zaczęły pojawiać się na pozostałych drzewach. Także z błotnistej ziemi zaczęły wyłaniać się wątłe pędy i wąskie źdźbła trawy. Las wracał do życia.

~ Moja kochana ogrodniczka - powiedział żartobliwie i pocałował Numinę w policzek.
~ Nigdy nie obserwowałem jak rosną drzewa. Z resztą i tak bym tego nie zobaczył w normalnych warunkach. To niezwykłe - rzekł obserwując uważnie jak rosną.

Nunu roześmiała się wesoło i potrząsnęła głową.
~ To akurat nie moja zasługa. Ten las chce żyć. Jak we wszystkim, tak i w nim tkwi magia. Środek, który znajdował się w fiolce miał jedynie zniszczyć barierę, która ją tamowała. Tą naturalną. Nie na długo oczywiście, jednak na dość czasu by po zniszczeniu pozostałości czarnej magii, las powstał na nowo. Wkrótce ten proces zwolni i miną kolejne lata nim miejsce to wróci do swojego pierwotnego stanu. Teraz ma na to szansę.

~ Szkoda - westchnął kotołak wyciągając wygodniej nogi.
~ Moglibyśmy siedzieć i obserwować jak las ożywa. Ta magia byłaby niesamowita.

~ Po drodze będziemy przejeżdżać niedaleko terenów, które zamieszkują dwie Moonrie ~ poinformowała go Nunu, gładząc jeden z pędów, który zaczął owijać się wokół jej stopy. ~ Ich moc pochodzi od Oren. Może zgodzą się pokazać nam ten proces na nieco mniejszą skalę.

Kotołak uśmiechnął się.
~ Chyba nie spieszy nam się do dołączenia do pozostałych, więc jeśli by się zgodziły...
Zmienił się w kota i wskoczył Numinie na kolana wpatrując się w nią z przekrzywioną głową.
~ Gdy tylko odpoczniesz.

Uśmiechnęła się do niego. Jej dłoń zostawiła zielony pęd i skupiła się na ostrożnym głaskaniu sierści kota.
~ Jeżeli chcesz, możemy ich odwiedzić i tam zanocować. Pozostali i tak tam dotrą tyle że zapewne dopiero jutro. Tempem bestii powinniśmy przybyć na miejsce przed północą.

~ Czas spędzony do jutra głównie we własnym towarzystwie? Bardzo podoba mi się ten pomysł - odparł Amir.

~ Wiec ruszajmy. Odpocznę na miejscu, albo poproszę Dzień by zregenerowała moje siły. Dawno ich nie widziałam, jestem jednak pewna że ucieszą się z naszej wizyty.

Amir skoczył. W locie powiększył się, zaś jego sierść zbielała z wyjątkiem czarnych pasów. Wylądował jako tygrys. Rozprostował skrzydła i odwrócił się do Numiny.


~ A może jednak chciałabyś jeszcze odpocząć? I zobaczyć świat z góry - położył na jej nogach masywny łeb wpatrujący się w nią błękitem oczu.



~ Piękny ~ westchnęła Nunu, pochylając się i wplatając palce w sierść tygrysa wokół jego szyi. ~ Absolutnie piękny ~ dodała, przesuwając dłonie na łeb i delikatnie dotykając nimi uszu bestii. ~ Chcę polecieć. Zawsze chciałam móc polecieć.

Polizał jej rękę chropowatym językiem jednocześnie wibrysami łaskocząc drugą. Nigdy nikt mu tego nie mówił. W szczególności, gdy pokazywał się w postaci bestii.
~ Z przyjemnością zrealizuję twoje marzenia. Zawsze, gdy będziesz chciała polecieć, to powiedz, a uniosę cię w powietrze. Tylko proszę, trzymaj się mocno.

Skinęła głową wstając i nie zdejmując dłoni z jego sierści, przeniosła ją na kark. Drugą zaś dotknęła skrzydeł. Jej oddech przyspieszył, a z ust wydobyło westchnienie.
~ Będę ~ odpowiedziała, odejmując dłoń od skrzydeł i unosząc nią suknię, a następnie przerzucając nogę przez jego grzbiet i sadowiąc się na nim. Obiema rękami otuliła szyję tygrysa, jednak nie zacisnęła ich mocno, a jedynie na tyle by uchwyt ten pozwolił jej pewnie trzymać się na nim. Głowę przytuliła do jego karku, ocierając się policzkiem o sierść. ~ Leć na zachód, Amirze.

Ugiął łapy z radosnym wyrazem pyska, a następnie gwałtownie je wyprostował. Jednocześnie skrzydła machnęły potężnie kilka razy. Już po chwili łagodnie płynął w powietrzu we wskazanym kierunku.
Początkowo więcej uwagi skupiał na tym, czy ciężar nie zsuwa mu się z grzbietu zamiast na locie. Na szczęście Numina trzymała się całkiem nieźle, więc Amir nieco rozluźnił się.

Po pewnym czasie ponownie ogarnął go niepokój. Nie ruszała się, nic nie mówiła. Nie mogła spać. Nie w powietrzu.
~ Numi, nie zasnęłaś przypadkiem?

Głowa dziewczyny poruszyła się delikatnie.
~ Nie ~ odpowiedziała.

~ To dobrze. Przy najbliższej okazji kupię pasy, żebyś w razie czego mogła zasnąć - powiedział z przekonaniem.
~ Zwykle lot jest spokojny. Rzadko zdarza się wiatr sprawiający problemy. Chciałabyś doświadczyć powietrznej... hmmm... sztuczki? Tylko uprzedzam, że nie jest spokojna.

Nunu nieco mocniej przyległa do niego.
~ Chcę ~ zgodziła się. ~ Chcę spróbować wszystkiego ~ dodała z zapałem.

Odczekał chwilę, by upewnić się, że nie chce wzmocnić uchwytu.
Nagle odgiął się do tyłu i zamachał skrzydłami z całej siły wzbijając się coraz wyżej pod ostrym kątem. Błyskawicznie wygiął się w drugą stronę zaczynając pikować niemal pionowo w dół ze złożonymi skrzydłami. Zawirował wokół własnej osi kilkukrotnie lewo i w prawo, a kiedy ziamia zbliżała się coraz bardziej i coraz szybciej, kiedy dało się rozróżnić pojedyncze drzewa gwałtownym ruchem wyprostował skrzydła. Czuł jak gwałtowne przechodzenie z lotu niemal pionowego do prawie poziomego znajomo próbuje oderwać go od skrzydeł.
Leciał szybko. Tuż nad ziemią, nadal coraz niżej. Widać było nawet szybko znikające, małe kamienie. Nagle wyprostował zgięte do tej pory łapy. Przeszedł do biegu, w którym dzięki skrzydłom lekko dotykając ziemi pokonywał odległość susami. Ostatecznie ponownie wzbił się wysoko, gdzie powrócił do lotu szybowego, by zmniejszyć obciążenie skrzydeł.

~ Jeszcze! ~ poprosiła, gdy tylko minęła chwila, którą zajęło jej odzyskanie głosu po pełnym przerażenia ale i ekscytacji krzyku. Wyprostowała się gdy tylko Amir wyrównał lot i rozpostarła ręce. Z jej gardła wydobył się głośne, tryumfujące wycie, którego nie powstydziłby się rasowy wilkołak.

~ No to złap się mocno - powiedział wiedząc, że następnego dnia będzie tego żałował. Albo i nie. Kiedy poczuł ponownie jej ręce kolejny raz zawalczył o zwiększenie prędkości wzbijając się wyżej, tym razem łagodniej, ale podczas pikowania się nie oszczędzał. Tym razem jednak wyrównał lot znacznie wcześniej i korzystając z prędkości lecąc poziomo do ziemi wykonał kilka obrotów i jeszcze raz wzleciał zamierzając zrobić coś, przy czym będzie musiał skorzystać ze wszystkich tygrysich mięśni. Byli wyżej niż poprzednio. Potrzebował dużej prędkości, by nie zrzucić z grzbietu Numiny. Wiedział, że to będzie bolało, ale... nie obchodziło go to specjalnie. Złożył skrzydła i trzeci raz tej nocy rozpostarł je wyginając się do tyłu. Tym razem jednak nie poprzestał na wyrównaniu. Ziemia jeszcze niedawno będąca przed twarzami znalazła się najpierw pod nimi, za nimi i w końcu nad nimi. Amir zacisnął szczęki, gdy siły boleśnie napierały na opierzone części ciała. Ponownie ziemia była przed nimi. Rozluźnił się nieco, gdy tylko ponownie przeszedł do lotu szybowego.

Nunu piszczała chowając twarz w jego futro, jednak gdy tylko wyrównał lot, ponownie się wyprostowała, pewniejsza na jego grzbiecie niż wcześniej.
~ To było cudowne ~ stwierdziła, próbując jednocześnie unormować oddech. ~ Najlepsza noc w moim życiu. Dziękuję Amirze. Nigdy tego nie zapomnę ~ kończąc mówić roześmiała się radośnie. Nie poprosiła jednak o kolejną atrakcję. Zamiast tego wychyliła się i pocałowała tygrysa w ucho, a następnie wyciągnęła przed siebie dłoń. ~ Tam ~ wskazała na niewielką, pustą przestrzeń między drzewami, niczym nie wyróżniającą się spośród innych.

~ Dla ciebie wszystko - odparł zdając sobie sprawę z prawdziwej dosłowności tego stwierdzenia.
~ Trzymaj się - rzekł, a kiedy ponownie poczuł jej ręce na szyi postanowił umilić jej ostatnie chwile lotu jeszcze jednym, drobnym akcentem. Przy wyprostowanych skrzydłach zakręcił lekko we wskazanym kierunku zaczynając zwalniać. Gdy byli tuż nad miejscem lądowania powoli, pionowo opadał. Kiedy był tuż nad ziemią wzmocnił uderzenia, dzięki czemu zawisł w powietrzu. Delikatnymi korektami skrzydeł odwrócił się w drugą stronę i z powrotem. Finalnie wyprostował łapy, by lekko opaść. Ciężar ponownie przejęły łapy, natomiast skrzydła wygiął pod niewygodnym, nienaturalnym kątem tylko po to, by przykryć nimi Numinę.


Miejsce, w którym wylądowali było spowite blaskiem księżyca, który łagodnie rozjaśniał mrok gęstego lasu. Jego światło wyławiało tylko tyle, by można było dostrzec otaczające ich drzewa i krzaki, jednak nie dość by odkryć wszystkie tajemnice.
Dziewczyna ułożyła się na grzbiecie Amira z dłońmi przesuniętymi na pysk tygrysa, a nogami skrzyżowanymi za skrzydłami, utrzymując nimi pozycję. Wtuliła twarz w łeb zwierzęcia, wdychając jego zapach i cicho powarkując.
~ Pachniesz wolnością ~ powiedziała, całując jego sierść. ~ Kocham ten zapach.

Położył się bardzo delikatnie i powoli, równie lekko podtrzymując skrzydłami, by nie wytrącić jej z równowagi. Na szczęście kocie stawy sprzyjały temu.
~ Uwielbiam nosić cię i kocham cię, Numi.

~ Amirze… ~pokręciła głową i wtuliła się nieco mocniej w jego sierść. ~ Nie wiem co czuję. Chciałabym odpowiedzieć ci tym samym ale nie chcę skłamać. Jesteś dla mnie ważny, bardzo ważny. Nie wiem dlaczego. Nigdy się tak nie czułam. Czy to jest miłość? Uczono mnie że to uczucie nie istnieje, jest złudą którą wykorzystuje się by dostać to, na co ma się ochotę. Twoje pojawienie się zburzyło mój spokój, wprowadziło chaos w emocjach i wywróciło do góry nogami świat. Proszę, nie miej mi tego za złe. Jesteś dla mnie zapachem wolności ale nie potrafię jeszcze wypowiedzieć tych słów. Nie, dopóki nie przekonam się, że są prawdziwe. Przepraszam…
Nieco mocniej zacisnęła ręce wokół jego szyi, zsuwając je z pyska.

Kotołak leżał nieruchomo wpatrując się w księżycową poświatę.
~ Ważne, że jesteś - odparł krótko.

~ I będę tak długo, jak długo będziesz mnie chciał ~ odpowiedziała, nie kryjąc jednak delikatnej nutki smutku. ~ Nie…
Urwała i podniosła głowę węsząc. Zaraz też podniosła się, opierając obie dłonie na karku tygrysa.
~ Noc się zbliża ~ poinformowała go.

~ Skąd ten smutek? Co chciałaś powiedzieć? - zapytał. To, że Moonria nadchodziła nie było dla niego ważniejsze niż Numina. Jednak jego uszy obracały się w próbie lokalizacji kierunku, z którego przybywała Noc.

~ To nic ~ odparła, gładząc jego futro. ~ Naprawdę…
- Numino Nus - głos rozległ się jakieś trzy kroki przed nosem tygrysa, aczkolwiek właścicielki widać nie było. - Czyś ty oszalała. I kogo nam tym razem przyprowadziłaś? Jest śliczny, to trzeba przyznać. Dzień oszaleje na jego punkcie.
- Noc… Osłona - Nunu odezwała się na głos, chichocząc pod nosem. - Nie widzimy cię.
- No tak… Osłona… Urwanie głowy mamy ostatnio więc takie drobiazgi wylatują mi z głowy - mówił dalej głos, nieco rozbawionym tonem.


Jego właścicielka pojawiła się w chwilę później, pochylając w stronę Amira.
- Twoje gusta bez wątpienia uległy poprawie od naszego ostatniego spotkania. Chodźcie, nie mogę utrzymywać przejścia zbyt długo - dorzuciła, prostując się.

Kotołak bez słowa podniósł się i ruszył za Moonrią przyglądając się z lekkim zaciekawieniem jej uszom.

Przejście okraszone zostało nieco nieprzyjemnym dla Amira uczuciem związanym głównie z wrażeniem zimnej wody, która obmyła nagle jego ciało. Zupełnie jakby przeszedł przez ścianę wodospadu. Za nią był las i to dokładnie taki sam. Nawet pojedynce źdźbło trawy nie uległo zmianie.
~ Dzień i Noc kryją to miejsce przed innymi korzystając z magicznej zapory, która sprawia, że obcy zwyczajnie omijają to miejsce bez myślenia o tym, dlaczego ~ wyjaśniła mu Nunu.
- Dużo macie gości? - zapytała Moonrię.
- Nie tym razem, Nunu. Tylko Dzień i ja. Znając jednak życie, przynosisz ze sobą kłopoty więc pewnie trzeba się będzie przygotować na najazd. - Noc prowadziła ich pewnie, dość szeroką ścieżką, która pojawiła się zaraz za pierwszymi krzakami, jakie pokonali. Świecący złotym blaskiem flakonik na łańcuszku, który trzymała w dłoni, rozjaśniał drogę, wydobywając przy tym z siebie ciche, łagodne dźwięki kojarzące się z szumem lasu i dzwonieniem dzwonków.
- Delikatny - potwierdziła psołaczka. - Póki co jednak, jesteśmy tu sami. Reszta dojdzie pewnie dopiero jutro. Dzwonek jest z nimi.
Noc przystanęła na ta informację, a jej uszy zadrgały.
- Wspaniale - oświadczyła z uśmiechem. - Daske pewnie też. Dzień dostanie szału. To kogo nam tym razem sprowadziłaś? - Wzrok Moonri spoczął na chwilę na tygrysie, zanim ruszyła dalej.
- To Amir - wyjaśniła Nunu. - Mój partner - dodała.
Moonria potknęła się, a jej suknia zawirowała wokół jej nóg, gdy odwróciła się w stronę kotołaka i psołaczki.
- Twój kto?
- Partner - powtórzyła spokojnie Nunu, pochylając się i całując Amira w ucho. - Nie rób takiej miny. Nie jestem dzieckiem od jakiegoś czasu.
- Dzień rozniesie dom po tych rewelacjach - mruknęła Noc, jednak nie wydawała się zła, a jedynie nieco zszokowana. - No dobrze… Chodźmy.

Amir prawie skręcił sobie kark próbując spojrzeć na Numinę. Zupełnie jakby myślał, że jest sową.
~ Moja słodka Numi - powiedział idąc wyraźnie bardziej miękko i radośnie.

~ Jeszcze zmienisz zadnie ~ roześmiała się, czym skupiła na sobie zaskoczone spojrzenie Nocy.
- Od kiedy ty się śmiejesz? Dzień nie daruje sobie, że nie wyszła by…
- By co siostrzyczko? - Kolejny głos i kolejna Moonria.


Tym razem krótkowłosa i wyraźnie zaciekawiona. Pojawiła się jak Noc, znikąd. Tym razem nie było nawet ostrzeżenia ze strony Nunu.
- By przywitać gości - dokończyła Noc, wskazując na Amira i Nunu.
- Numina i … - zaczęła Dzień, jednak Noc nie pozwoliła jej dojść do słowa.
- W domu Dniu, na wszystkich bogów, nie widzisz że są zmęczeni? Na pytania przyjdzie pora jak zjedzą i odpoczną.
- A ty od kiedy taka powściągliwa? - Jednak Dzień zrównała krok z siostrą, ograniczając się tylko do rzucania spojrzeń za siebie.
~ Nie martw się, zostawią nas w spokoju. Oto i dom ~ poinformowała Nunu, wskazując na budowlę, która ukazała się ich oczom gdy ścieżka nagle przerodziła się w nieco bardziej otwartą przestrzeń, w której dominowało stare, rozłożyste drzewo, którego pień stanowił centralny element dość pokaźnego domostwa.


- Znasz drogę Nunu - rzuciła Noc, kierując się w stronę schodów. - My zobaczymy co też da się przygotować dla waszej dwójki byście nam z głodu nie padli.
- Znam - potwierdziła dziewczyna.
~ Pokój ci się spodoba ~ dodała, wskazując Amirowi by podążył za siostrami.

~ Ale mają uszy! - zachichotał Amir podążając za dwoma Moonriami.
~ To twoja rodzina?

~ To przyjaciele. Te dwie pochodzą od Oren i są już dość wiekowe. I faktycznie, uszy mają raczej duże jednak dość szybko przestaje się na nie zwracać uwagę. Są jak każde Moonrie. Częściowo ludzie, częściowo zwierzęta. Jak Dzwonek, tyle że one nie posiadają atutów kota, a królika. Przynajmniej tak mi się wydaje ~ dodała, kierując Amira na szerokie schody, główny element wystroju holu, jaki ukazał się ich oczom po przekroczeniu progu. Te zaś biegły spiralnie wokół otwartej przestrzeni, która stanowiła centrum pnia drzewa. Po lewej stronie znajdowały się drzwi, przed każdymi zaś podest wcinający się w środek tej wolnej przestrzeni i otoczony misternie kutymi barierkami. Pokój, przed którym się zatrzymali, znajdował się mniej więcej w połowie wysokości pnia. Nunu zsiadła z Amira i pchnięciem otworzyła najwyraźniej niezamknięte drzwi. Za nimi znajdowała się obszerna komnata z łukowym oknem zajmującym większą cześć ściany. Stało tu duże, podwójne łoże, na podłodze leżał puszysty dywan a w kominku tlił się żar. Nie zabrakło i dwóch foteli oraz stolika pomiędzy nimi stojącego, oraz szafy wspierającej ścianę naprzeciw łóżka.
~ Dom ~ oświadczyła Numina, okręcając się na pięcie.

Tygrys wsadził łeb do środka i rozejrzał się. W chwilę później stanął obok Numiny w ludzkiej formie.
~ Miałaś rację. Podoba mi się tu - pokiwał głową.
~ Łóżko... - dodał cicho.

~ Jeżeli ci nie odpowiada możemy wybrać inny pokój ~ oświadczyła Nunu, przyglądając się wspomnianemu przez Amira elementowi wystroju. ~ Mogę jednak zapewnić, że jest nieziemsko wygodne. Zawsze biorę ten pokój gdy odwiedzam Dzień i Noc. Chcesz wypróbować? ~ zaproponowała znienacka, łapiąc go za dłoń i prowadząc w stronę obiektu rozmowy.

Chciał zaprzeczyć, powiedzieć, że ten pokój jest idealny, ale nie zdążył. Pociągnięty za rękę podążył za Numiną nie kryjąc lekkiego zdziwienia.
~ Odgadujesz moje myśli - odparł wesoło.

~ Chcę byś był zadowolony ~ odpowiedziała ze śmiechem i puściła jego dłoń po to tylko by wskoczyć na zaścielone łoże i umościć się na nim wygodnie. Z jej ust wyrwało się westchnienie będące wyrazem pełnej zadowolenia przyjemności. Następnie wyciągnęła rękę, zapraszając Amira do dołączenia.


Położył się po kociemu. Uważnie i lekko, bez zbędnych wstrząsów cały czas ciesząc się widokiem i bliskością swej partnerki.
~ Tak bardzo piękna - powiedział opuszkami przeciągając od skroni przez policzek do ucha. Wplótł palce we włosy Numiny i lekko musnął własnym nosem jej nos.

Przesunęła nieco głowę by zbliżyć się do jego dłoni.
~ Nieprawda ~ zaprzeczyła, kładąc dłonie na piersi kotołaka, a następnie przesuwając je na jego plecy.

~ Najpiękniejsza - ciągnął niezrażony zaprzeczeniem. Na krótko, bardzo delikatnie dotknął swoimi ustami jej ust. Czuł jej ciepły oddech na swojej skórze.
~ Wspaniała - opuszki palców zjechały na kark błądząc po nim ledwie go dotykając.
~ Wyjątkowa - mruknął wargami muskając ucho.

Oddech Numiny przyspieszył, muskając szyję Amira tuż przed tym jak jej usta znalazły się na jego skórze. Dłonie podjęły swoją wędrówkę zsuwając się niżej i zatrzymując dopiero w okolicy pasa. Przylgnęła do niego ciaśniej, wyginając ciało w delikatny łuk.
~ Przesadzasz ~ uparcie tkwiła przy swoim, jednak upór ten był jakby automatyczny, pozbawiony dozy przemyślenia.

~ Ani trochę - odpowiedział z lekkim uśmiechem podążając za kobietą. Jego dłoń z karku przewędrowała przez bok do biodra. Usta również zawędrowały niżej - na obojczyk.
~ Moja Numi - poszukał jej ust, a kiedy je znalazł zatrzymał się przy nich na dłużej.

Ręka podążyła niżej badając udo i przeciągając je na własną nogę. Druga z rąk pozostawała w górnej partii ciała gładząc obojczyk.

Także i dłonie Nunu nie próżnowały. Zwinne palce wsunęły się za pas docierając do nagiego ciała i rozpoczęły powrotną drogę, gładząc skórę pleców Amira i powoli przechodząc na brzuch. Dziewczyna z powrotem odsunęła się, wciskając w materac, by umożliwić im pełny dostęp. Jej stopa przesunęła się nieco w dół, sunąc po nodze Amira. Wygięła szyję z cichym warkotem, który wyrwał się z jej ust.
~ Twoja ~ zgodziła się, aczkolwiek przekaz ten był nieco wątły, pozbawiony wcześniejszej czystości i skupienia.

Widząc odgiętą szyję nie mógł się powstrzymać. Musnął ją ustami tuż przy uchu. Drobnymi pocałunkami schodził coraz niżej, zaś ręce oddziałujące do tej pory przez barierę ubrania wsunęły się pod nie. Jedna po drugiej. Pierwsza krążyła na linii brzucha, zaś druga bokiem sunęła wyżej zadzierając materiał.
Kotołak westchnął bezgłośnie, gdy usta dotarły do miejsca łączenia obojczyków i, na krótką chwilę, niekontrolowanie pojawiła się śnieżnobiała sierść z czarnymi pasami. Oczy nabrały barwy błękitu, a uszy wyostrzyły się.

Tym razem warkot był nie tylko dłuższy ale i głośniejszy, wprawiając w drganie skórę szyi Numiny. Jej pierś poruszała się w rytm szybkiego oddechu, a dłonie gorączkowo zabrały się za pozbawianie Amira odzienia. Wydawać się mogło, że dziewczyna nieco lepiej kontroluje swą zwierzęcą formę, jednak wrażenie to znikło gdy do warkotu dołączyło syczenie, a długi, wężowy ogon owinął się wokół jej uda i podążył śladem jej stopy, sunąc wzdłuż nogi Amira. Również dotyk jej palców uległ delikatnej zmianie i zamiast delikatnego dotyku dłoni, kotołak poczuł ciepły, nieco szorstki dotyk psich łap.

Zdjął dłonie z nagiego ciała Numiny poddając się jej zabiegom, a kiedy wyswobodził się z górnej części odzieży natychmiast pociągnął za rzemienie drugą ręką rozluźniając je. Wsunął ręce pod materię i sunąc nimi coraz wyżej uwalniał Numi z niepotrzebnej osłony. Nim dotarł na poziom biustu zadrżał, zaś na ludzkiej skórze pojawiła się czarna sierść. Również ta zniknęła szybko, lecz błękit oczu pozostał.

Ogon Numiny bez zwlekania przeniósł się wyżej, wbijając ostre kły w materiał sukni i wspomagając dążenia Amira. Jej łapy tylko na krótką chwile opuściły ciało kotołaka, by ułatwić zdjęcie skrywającego jej ciało odzienia. Oczy psołaczki, lśniące złotem niczym owe przedmioty, które Moonrie trzymały w dłoniach gdy wyszły im na spotkanie, zwróciły się na niego. Jej usta były rozchylone, a oddech zwolnił jedynie odrobinę. Ostrożnie dotknęła jego twarzy, gubiąc w jednej chwili psi atrybut, który został zastąpiony palcami. te z kolei zsunęły się do tyłu, by wpleść we włosy mężczyzny. Pierś i podbrzusze pokryła delikatna, jasna sierść.

Zawisł przez chwilę nad jej głową wpatrując się z pełną głębią uczucia w złote oczy. Pochylił się ponownie przywierając do ust Numiny, lecz tym razem namiętniej i głębiej niż poprzednio. Dłoń błądziła w okolicy piersi zbliżając się i oddalając naprzemiennie, a gdy dotarł do celu płynnym ruchem zsunął się niżej całą uwagę poświęcając im i brzuchowi.
Ciało psołaczki wygięło się w łuk, wychodząc na spotkanie dłoni, a usta rozsunęły pogłębiając pocałunek. Sierść na piersiach i podbrzuszu na zmianę to pojawiała się, to znikała w zależności od tego gdzie w danej chwili znajdowały się dłonie Amira. Jej własne opuściły włosy kotołaka i zsunęły się niżej, do pasa, a następnie korzystając z tego że jej ciało odsunęło się nieco od niego, skupiły na pozbawianiu mężczyzny ostatniej części odzienia. Wężowy ogon zniknął, zastąpiony psim, który delikatnie przesunął się po Amirowym boku.

Jednym, szybkim ruchem szarpnął za pasek odpinając go, by umożliwić kobiecie działanie. Szybkim ruchem odrzucił ostatnią część odzieży i niecierpliwie przylgnął do psołaczki docierając do tajemnego miejsca.
Wyrwało mu się ciche, chrapliwe mruknięcie. Pojawił się koci ogon nie mogący zdecydować się na kolor sierści.

To co wyrwało się z ust Nunu nie było ciche ani też nie było mruknięciem. Pełen zaskoczenia skowyt zgrał się w czasie z głośnym syknięciem węża i widokiem rozwartej jego paszczy, tuż przed twarzą Amira. Psołaczka zamarła na krótką chwilę przestając oddychać, jednak gdy owa chwila minęła, a powietrze na powrót zostało wtłoczone w jej płuca, na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech. Wąż zniknął. Kolana Nunu ugięły się, delikatnie rozsuwając by ułatwić mu dostęp do jej ciała. Delikatny ruch bioder był zapraszającym gestem, popartym dłońmi, które przyciągnęły głowę Amira bliżej jej twarzy i ust.

Amir spojrzał zdziwiony na Numinę. Nie wiedział, że jest dla niej pierwszym. Zamarł na chwilę patrząc na nią z troską. Nie miał doświadczenia w byciu pierwszym. Widząc jednak, iż psołaczka nie chce przerywać podążył za ruchem jej dłoni. Pocałował ją czule tym razem mocno siląc się na bycie bardziej delikatnym.

Wysiłek ów został nagrodzony warknięciem, które wydobyło się z jej ust. Palce zsunęły się z głowy na kark, a następnie na barki Amira, przyciągając go bliżej. Nogi Nunu splotły się z jego, dając oparcie biodrom, które chętnie odpowiadały kotołakowi, dostosowując się do tempa, które wyznaczył.

Nie spieszył się. Błądził rękami po jej ciele, usta nie przerywały gorącego pocałunku. Nigdy wcześniej noc nie była owocem uczucia, a to zmieniało wszystko. Chłonął ją całą i pragnął, by jutro nie nadeszło.
Sierść na ciele kotołaka naprzemiennie pojawiała się i znikała. Z każdą chwilą pojawiała się na coraz dłużej. Zamruczał kolejny raz. Dłużej i głębiej, zaś kolor sierści zmieniał się jak w kalejdoskopie, by w końcu pozostawić go w postaci ludzkiej. Z wyjątkiem oczu.

Ciało Numiny także raz po raz przechodziło transformację aczkolwiek w jej przypadku były one delikatniejsze. Kontrola, jaką posiadała oszczędziła Amirowi widoku trzech wyszczerzonych paszczy bestii, aczkolwiek głowa węża pojawiała się w miarę równych, przyspieszających w rytm oddechu odstępach czasu, zastępując delikatny dotyk psiego ogona. Nieco szorstkawy dotyk psich łap zmieniał się chwilami na delikatniejsze muśnięcia palców dłoni. Gdy jednak wygięła się do tyłu, a z jej ust wyrwało się długie, pełne spełnienia westchnięcie, wszelkie oznaki nieludzkości zniknęły. Została tylko jedna. Oklapnięte uszy w kolorze nieco tylko ciemniejszym niż jej włosy. Gdy jednak spojrzała na niego, mógł dostrzec, że jej oczy wciąż lśnią złotem.

Przez krótką chwilę patrzył na nią z całą mocą wypełniającego go uczucia. Jeszcze raz czule pocałował jej miękkie usta i objął kładąc się na boku.
~ Nie wiedziałem - powiedział podziwiając urodę Numiny.

~ Czy to było takie istotne? ~ zapytała, gładząc jego rękę i układając się wygodniej. Jednocześnie drugą dłonią podjęła próbę nakrycia ich narzutą jednak wątpliwym było by powodem jej działania był chłód jako że w pokoju panowało przyjemne ciepło.

Amir pokręcił głową.
~ Ani trochę. Oprócz tego, że starałbym się być bardziej delikatny - powiedział pomagając jej w naciągnięciu narzuty.
~ Mam propozycję. Zostańmy w tym łóżku na zawsze - zażartował głaszcząc twarz psołaczki.

~ Już i tak wystawiliśmy cierpliwość naszych gospodyń na ciężką próbę ~ odparła wesoło, nie wydając się być szczególnie chętną do opuszczenia łóżka. Odwróciła się tak by móc widzieć jego twarz. ~ To dziwne uczucie mieć partnera ~ stwierdziła, obserwując go uważnie. ~ Czy tak jest zawsze?

Roześmiał się na myśl o minach obu Moonrii.
~ Przynajmniej były na tyle uprzejme, że nie wchodziły - powiedział i nie przestając się uśmiechać zaczął bawić się jej włosami.
~ Nie wiem, Numi. Nigdy nie byłem dla nikogo parą. Zawsze mówiłem, że to zbyt niebezpieczne połączenie i trzeba wybrać. Rodzina lub zlecenia. Nadal tak uważam, ale kiedyś zawsze wybierałem zlecenia. Teraz jest odwrotnie.

~ Potrafię się obronić. Nie musisz dla mnie rezygnować ze swojego życia, Amirze ~ odpowiedziała, zmieniając pozycję tak by leżeć do niego przodem. ~ Nie chcę tego. Co zaś się tyczy Dnia i Nocy to obawiam się, że zostawiliśmy otwarte drzwi. I jeżeli nos mnie nie myli to na podeście leży taca z naszą kolacją ~ zakończyła z uśmiechem.

~ Wiem, moja piękna. Wiem, że umiesz. Czasem jednak nie zawsze da się przewidzieć co się stanie. Czasem zagrożenie jest tak ciche, że go nie słyszę. Gdyby nie zabezpieczenia... - wzruszył ramionami, po czym lekko wzniósł się na łokciach i opadł ponownie.
~ Jesteś głodna? - zapytał.

Nunu skinęła głową.
~ Ty nie? ~ zdziwiła się.

~ Nie chciałem jeść sam - uśmiechnął się i wstał z łóżka. Prowizorycznie zawiązał sobie koszulę w pasie i poszedł po tacę, z którą wrócił do Numiny. Tuż przed ponownym wsunięciem się pod nakrycie odrzucił ją ponownie. Usiadł przesuwając poduszki pod plecy.

Nunu usadowiła się wygodnie, podciągając narzutę pod szyję. Jej złote oczy zblakły, a uszy na powrót zmieniły się w ludzkie. Gdy tylko taca znalazła się w jej zasięgu sięgnęła po słodki łakoć, których tam nie brakowało. Na szczęście były też dwie miski jakiejś mięsnej potrawy, która wyglądała i pachniała zachęcająco. Było także wino, dwa kielichy, dzban mleka i dwa kubki.
Z ust Nunu wyrwało się westchnienie zachwytu, zupełnie jakby skosztowała nektaru bogów.
~ Dzień wie co dobre ~ stwierdziła, sięgając po kolejną bułeczkę.

~ Numi... - odezwał się zabierając się za jedną z misek.
~ Czemu Moonrie mają takie imiona?

~ Jakie? ~ zapytała nieco zdziwiona, jednak szybko owe zdziwienie zastąpiła wesołość. ~ Nie mam pojęcia, szczerze mówiąc. Na moją matkę wołano Złotko. Inna Moonria, którą spotkałam w Vole, nazywała się Kamyk. Na mnie z początku wołano Czar. Podobno było to pierwsze słowo jakie wypowiedziałam i tak niby jest z wszystkimi przedstawicielkami tej rasy.

~ Czar? Hmmm... To by pasowało - uśmiechnął się do Numiny.
~ A jak to się stało, że trafiłaś tutaj i poznałaś te dwie, skoro jesteś z Vole? Czy tam się przeprowadziłaś, a pochodzisz stąd?

~ Stworzono mnie w Vole ~ odpowiedziała, tracąc humor. ~ Wspominałam ci o tym. Do Dnia i Nocy trafiłam po tym, jak udało mi się uciec. Często trafiają tu uciekinierki z Vole. Tu i do podobnych miejsc. Odzyskujemy siły i albo zostajemy albo ruszamy w świat. Niektóre chcą pomagać siostrom, które wciąż są więzione. Inne korzystają ze swoich darów by służyć innym rasom. Jeszcze inne poddają się i blakną. Dla mnie to ostatnie jest nieosiągalne ponieważ jestem mieszańcem. Nie lubię też siedzieć zbyt długo w jednym miejscu więc został mi świat. Jestem dobra w ukrywaniu cech Moonri więc dla mnie ryzyko nie jest tak duże jak dla Dzwonka czy naszych gospodyń.

~ Przepraszam. Nie chciałem sprawić ci przykrości. Już nie będę o to pytał - powiedział niespiesznie przyczyniając się do znikania zawartości miski.
Nalała sobie mleka do kubka i zajęła jego powolnym sączeniem.

~ Nie sprawiasz ~ zaprzeczyła, ozdabiając słowa westchnięciem i odsunięciem kubka od ust. ~ Nie lubię mówić o tamtych czasach ani o swojej odmienności. Właściwie to nie lubię mówić o niczym co ma cokolwiek wspólnego ze mną. Przy tobie się otwieram ale to nie jest łatwe.Sama nie jestem też do końca pewna, które wspomnienia są prawdziwe, a które wymyślone. Zwykle udaję, że Vole nigdy nie istniało.

~ Aż tak traumatyczne masz stamtąd wspomnienia? - odłożył miskę.

~ Jestem w połowie Moonrią, wyhodowaną w Vole, na potrzeby magów krwi. Tak Amirze, wspomnienia z Vole należą do tych, których najlepiej nie pamiętać ~ odpowiedziała, wyraźnie siląc się na obojętny ton.

~ Już o nic nie pytam - przysunął się do Numiny i objął ją.
~ Nie ważne, nie myśl już o tym. Tego nie ma, jesteśmy w domu. Razem - ucałował włosy kobiety.

Ta w odpowiedzi skinęła głową, odsuwając tacę i robiąc mu miejsce.
Zanim jednak zdążyła cokolwiek dodać, Amir wyłowił dość wyraźny odgłos kroków na schodach. Nie minęła chwila, a w drzwiach pojawiła się Dzień.
- Nie żebym chciała sprawdzić co tu wyprawiacie - zaczęła od razu, mierząc ich wbrew słowom, dość zaciekawionym spojrzeniem. - Mamy jednak drobny problem, który może cię zainteresować Nu. Twojego… - zawahała się - partnera także.

Kotołak skrzywił się lekko widząc swoje spodnie leżące po drugiej stronie pokoju. Następnie spojrzał na Numinę.
Szybko zmienił się w czarnego kota hasającego po pomieszczeniu, by przynieść psołaczce części jej garderoby. Swoją zajął się w drugiej kolejności.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline