Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2016, 00:48   #109
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Krukowi nie podobała się ta karczma. Nie wiedział czemu. Po prostu mu się nie podobała, a takich przeczuć nie należało ignorować.
W bardziej błahych sytuacjach tworzył zabezpieczenia, często dla samej zasady.

- Ważka. Potrafisz rysować? - zapytał kruk.

- Może - odpowiedziała Nana. - To zależy co chcesz żebym narysowała.

- Kotka, kurwa. Oczywiście, że sigil - prychnął.

- Żebyś znowu namieszał? Coś się tak ich przyczepił, do wszystkich pomiotów otchłani. Do czego ci on?

- A ja narzekałem, że dachowiec nie chce ze mną gadać… Ta chatynka przeszła czarnomagiczną burzę. Normalnie widząc nawiedzony dom sprawdziłbym czy nie ma tam czarnej magii, ale zgaduj, co teraz pokaże moje zaklęcie. Wolę mieć przewagę przygotowania.

Nan przewróciła oczami.
- Ta chatynka, jak ją nazwałeś zaliczyła może z podmuchu tej burzy. Nunu wróci to całość oczyści, nie potrzeba tu twoich czarów marów. Też coś…

- To niech ci urwie łeb koło samej dupy - odparł i wzbił się w powietrze obserwując karczmę z góry.
Być może się mylił. To całkiem niewykluczone, ale to nie on będzie cierpiał, jeśli jednak się nie myli.

Ostatecznie przysiadł na dachu, gdy wszyscy weszli do środka. A on i tak się zabezpieczy. Tylko niech przyjdzie Dachowiec.
Jednakże mijał czas, zaś para nie wracała.

- Niech ich febra ściśnie pięćset i sześćset razy - mruknął do siebie ze złością i wzbił się w powietrze, w drogę powrotną - do miejsca, z którego wyruszyli.

Droga powrotna wyglądała nieco inaczej od tej, która prowadziła do karczmy. Ziemia z błotnistej mazi zmieniła się w zielone morze trawy, gdzieniegdzie naznaczone krzakami, które powoli zaczynały przeradzać się w rosnący w ptasich oczach las. Gdyby nie dziura w ziemi, która była pozostałością po jaskini i pochłaniała znaczny obszar, mógłby mieć problemy ze znalezieniem miejsca, w którym stracił z oczu swojego towarzysza oraz psołaczkę.
Kruk usiadł na drzewie rozglądając się.

- Dobra jest - burknął do siebie upewniając się najpierw czy nikt nie słyszy. Nie widział jednak w drodze ani jednego, ani drugiego.
Sfrunął na ziemię zaczynając szukać jakichkolwiek śladów.
Jeżeli nawet jakieś były, to zostały skutecznie zniszczone przez wciąż wzrastającą roślinność.

- Nieodpowiedzialny… - chodził w trawie.
- … głupi… - przeglądał uważnie ziemię.
- … sierściuch - zamachał skrzydłami wzbijając się w powietrze. Miał do pogadania z pewnym kurduplem.

Wściekle machał skrzydłami aż do samej karczmy. Miał szczęście, wleciał do środka wraz ze stajennym. Nie musiał wyważać drzwi ani okna czarem.

Wylądował na stoliku, przy którym siedziały elfy i wróżka.
- Gdzie… oni… są? - wycedził Nichael wlepiając czarne paciorki oczu w Nanę.

- Ty nie wiesz? - zdumiał się Silyen. - Dlaczego sądzisz, że ona wie?

- Bo Ważka kumpluje się z Burkiem. Jeśli nie ona, to kto? - warknął nieprzyjaźnie.

- Skąd niby mam wiedzieć gdzie są. Nu miała zrobić swoje i wracać - odburknęła wróżka, wyglądając przy tym na bardziej zaniepokojoną niż złą.

- To jak wytłumaczysz, że ich tam, kurwa, nie ma?! - wydarł się kruk nerwowo trzepocząc skrzydłami.

- Gdzie "tam"? - spytał Silyen.

- Pod tym chędożonym drzewem! Ani na ziemi w drodze do karczmy! Ani na kurewskim niebie!

- Zdążyłeś tam polecieć i wrócić? - Elf był odrobinę zdziwiony. - Widziałeś jakieś ślady? Skoro stali koło drzewa to ślady musiały zostać.

- Ja latam… Chcesz, to idź poszukać. Gdybym coś zauważył, to siedziałbym tutaj z Cwelfami i Ważkami? Nie!

- Latasz jak błyskawica, ptaszku - odparł nieco kpiącym tonem Silyen. - Spytaj Dzwonka. Ona wie chyba wszystko - poradził.

- Uspokójcie się obaj - zaperzyła się Nana. - Jeszcze raz… Nunu nie ma przy jaskini ani w drodze do tej karczmy? Ona musi gdzieś tam być. Przecież nie rozpłynęli się w powietrzu. Chyba że ten twój kocur kryje więcej niespodzianek niż Nu wie. Lepiej by było gdyby odpowiedź brzmiała nie - zakończyła z wyraźną groźbą.

- Blefujemy? Jak twoja Pchlara zrobiła coś jemu, to najpierw wypruję flaki jej, a potem tobie. Gadaj co mu zrobiła - odparł jawną groźbą.

- Spokój! - powiedział Silyen. - Jak się Dzwonek zdenerwuje, to się oboje znajdziecie w klatkach. Nano, kruk nie zachowałby się jak idiota, gdyby coś wiedział. Zamiast skakać sobie do gardeł i rzucać groźbami lepiej zacznijcie myśleć. Może chcieli od was odetchnąć i mieć chwilę spokoju? Stale mieli kogoś na karku. Niektórzy w niektórych sytuacjach wolą ciszę i samotność?

- Cisza i samotność - prychnęła Nana. - Nie Nu, ona się nie bawi w takie głupoty. Poza tym przecież zostałyby jakieś ślady. Myszojad przecież nie umie latać, a nawet z szybkością bestii Nu nie odbiegliby aż tak daleko. Ten ścierwojad z pewnością by coś wypatrzył. Wciskanie dzioba gdzie nie trzeba to w końcu jego specjalność.

- Ta… Ważka gada z sensem. W większości. Poza tym, w czym ma rację pierdoli jak potłuczona. Amir to profesjonalista, ale niech któreś mu to powtórzy, to wyssę was jak ostrygi. Problem w tym, że przy tym Kundlu robi się miękką fają - przyłożył skrzydło do łebka i przeszedł się parodiując oszalenie z miłości.

- Może nie aż tak miękką... - mruknął Silyen.

- Zamknij mordę, Wąski - warknął Nichael.

- Lepiej żeby jednak został miękki, albo wyrwę mu coś więcej niż ogon - spojrzenie, którym Nana obdarzyła zarówno elfa jak i kruka, dalekie było od przyjaznego.

- Lepiej, żebyś wsadziła łeb w swój zad i zsumowała inteligencję - odparł lodowato.

- Lepiej żebyś… - zaczęła Nana, jednak nie pozwolono jej dokończyć.

- Wystarczy - wtrąciła się wyglądająca na zniesmaczoną, Zalisena. - Może byście skupili się na zaginionych zamiast obrzucać obelgami? Nano dokąd mogli pójść?

- To zależy - mruknęła wróżka, rzucając krukowi wściekłe spojrzenie. - Jak Nu przesadziła to niedaleko by uszki. Jeżeli zdecydowała się go gdzieś zabrać to tylko w jedno miejsce. Tam jednak tak szybko na nogach by nie dotarli. Ścierwojad by ich wypatrzył. No chyba, że Nu uwolniła za dużo magii lasu, to mogłoby sprawić ptaszysku problemy.

- Trawa wyrosła i ślady zniknęły? - spytał Silyen. - Była tam trawa? Krzewy po pas i wyższe?

Nichael spojrzał na Nanę.
- Nie dotarliby, powiadasz… - zaśmiał się cicho.

- Dachowiec ma więcej sztuczek niż można się po nim spodziewać. Sprytna bestia - powiedział i natychmiast dodał:
- I kompletnie nieodpowiedzialny, półmózgi pajac na drutach. Jeśli Kundel go nie wydymał i nie posłał do piachu albo nie zrobił mu czegoś innego, to są tam. Zakładając czyste intencje Pchlary, w które bardzo... mocno... wątpię - syknął na Nanę.

- Przestań się przypieprzać do Nu bo cię oskubie przerośnięty kurczaku - Nanie aż skrzydełka zadrżały z furii.

- Uspokójcie się. Gdzie niby mieliby być? - zwrócił się do wróżki.

- Próbuj, a wyrwę ci skrzydełka i wsadzę w garniec złota, aż ci tęcza dupą pójdzie, karle - zignorował elfa.

- Są u Dnia i Nocy - głos Dzwonka wdarł się w tą tyradę, a jego właścicielka wstawała właśnie z krzesła by wraz z Daske skierować się do stolika przy którym rozgrywała się cała “rozmowa”.

- Mówiłem ci, ptasi móżdżku, kogo masz spytać? To wolałeś awanturę robić - powiedział Silyen.

- I miałem patrzeć z bliska na tego Przydupasa? - Nichael wskazał na Daske.
- Ma mordę tak ohydną, że mleko kiśnie wieś dalej - prychnął.

- Na szczęście jest mądrzejszy, niż ty - odparł elf.

- Jeż też byłby mądrzejszy, gdyby Puszysta śpiewała mu do ucha gotowe odpowiedzi, Wąski - warknął kruk.

- Stul dziób - wtrąciła się na nowo Nana, przyglądając Dzwonkowi. - Jesteś pewna? To daleko.

- Dzwonek pewna. Sprawdziła - dziewczynka wyszczerzyła zęby, a Daske parsknął śmiechem co było co najmniej nienaturalne.

- To... - Nana przyglądała im się chwilę po czym dokończyła. - Cholera… Chyba zamówię więcej tego wina, przyda się - co mówiąc zatrzepotała skrzydełkami i skierowała się w stronę szynku.

- Zuch dziewczyna - mruknął niechętnie Nichael, po czym spojrzał na Daske.
- I z czego tak ryjesz, Paziu?

- Pewnie z wyrazu twojego dzioba. - Silyen przyjrzał się krukowi.

- Albo zrozumiał żart, który mu opowiedziałem rano. Albo zrozumiał, że podajesz się za mężczyznę, Cwelfie. No, Paziu, rozstrzygnij.

- Po co? Przyglądanie się jak na siebie skaczecie wydaje się lepszym pomysłem - odpowiedział Daske, zakładając ręce na piersi.

Nichael zastanowił się przez chwilę.
- Punkt dla ciebie, Przydupasie. Też by mnie to bawiło.

- Mnie jednak nie bawi - odparła elfka, wstając od stołu. Mortol podążył zaraz w jej ślady kierując się w stronę schodów. Najwyraźniej życzenie dobrej nocy miało zostać niewypowiedzianym.

- Będzie walka? - żywo zainteresowała się Dzwonek, nie zwracając uwagi na księżniczkę, mając ciekawszy obiekt do obserwacji przed oczami.

- No i się zbiesiła Laska… - skomentował Nichael, po czym zwrócił się do Moonrii.
- Kusisz, Dziecinko - powiedział radośnie.

- Ale nie. Nie teraz. Dachowiec nie darowałby mi rozszarpania kumpeli obiektu jego manii, prawda? - zapytał Dzwonka z pewnością doprawioną nutą lekkiego zwątpienia.

- Kumpeli? - zdziwiła się Dzwonek, przekrzywiając przy tym nieco głowę.

- On mówi o wróżce, Dzwonku - wyjaśnił Silyen.

- Dlaczego miałby walczyć z Naną? Dzwonek mówiła o Silyenie - wyjaśniła, zerkając przy tym na wyraźnie doskonale bawiącego się Daske.

- Dlaczego miałby walczyć ze mną?

Kruk popatrzył po elfie i Dzwonku.

- Właśnie. Wąski to homocwelf, ale nie wolno gnębić mniejszości za to, że są popieprzeni pod deklem.

- Dlatego - stwierdziła Dzwonek, szczerząc się radośnie.

- Drogi ptaszku, jeśli natychmiast nie zamkniesz dzióbka, to cię przerobię na pieczyste - odparł Silyen. - Więc proszę, spełnij prośbę Dzwonka, który najwyraźniej lubuje się w przelewaniu krwi.

- Widzisz, Przydupasie? Nigdy, ale to nigdy nie bądź tolerancyjny dla pojebów. Chcesz im zrobić dobrze, a oni jeszcze niezadowoleni, bo nie robisz im dobrze tak, jakby chcieli - westchnął Nichael teatralnie zrezygnowany.

- Ta rozmowa zaszła chyba nieco za daleko - spokojny, łagodny głos wdarł się w wymianę zdań. Merinsel, który do tej pory zdawał się nie zwracać na nich uwagi, zajęty rozmową z kapłanką, teraz wstał ze swojego miejsca. - Najwyższa pora by udać się na spoczynek. Jutro czeka nas długa droga. Silyenie - skłonił głowę elfowi. - Nichaelu - podobnym, aczkolwiek nieco mniej przyjaznym gestem obdarzył kruka. - Daske, gdybyś był tak uprzejmy…

- Pióro Pusz, co ty tam wiesz… A Paź nie jest uprzejmy. To skurwiel, a dwa skurwiele zawsze się dogadają - roześmiał się Nichael i wzniósł w powietrze zmierzając do wyjścia.
- Albo i nie? - rzucił na odchodne, a kiedy był nieopodal przejścia prowadzącego na dwór mruknął cicho:
- Dzięki, Dziecinko. Drugi raz - wiedział jak mówić, by słyszały go tylko kocie uszy.

Ponownie wzleciał nad budynek. Ważka jak w mordę strzelił się myliła.
To miejsce nie dawało mu spokoju. Karczma nie powinna tu stać i Ważka mogła gadać co chce. Gdyby wzleciała wyżej mogłaby to sama zobaczyć.

- Lapis inferialis… - zaintonował z zamkniętymi oczami, zaś ciemność pod ptasimi powiekami zafalowała w odpowiedzi i odpowiadała coraz mocniej z każdym wypowiadanym słowem.
- … in cauda venenum... - kontynuował, zaś czerń zaczęła rozwiewać się jak niechciana mgła.
- … et naturae lustus - zakończył i nagle otworzył oczy.

- Kurwa, mówiłem! - sapnął i natychmiast wzbił się w powietrze. Coś tu było. Coś złego. Potrzebował rytuału, by się przebić. Gdyby Ważka narysowała sigil może już dawno by wiedzieli.
Postanowił odszukać pokój Dzwonka i zaklęciem wybić szybę. Musiał dostać się do niej i ją ostrzec. Miał u niej dług. Nie lubił mieć długów.
Światło paliło się tylko w dwóch pokojach. W jednym znalazł księżniczkę chodzącą nerwowo od jednej ściany do drugiej. Przez szybę kolejnego wypatrzył Dzwonka i Daske. Musieli dopiero wejść bo drzwi wciąż się zamykały pchnięte przez dłoń wojownika.

- Corrumpunt! - wrzasnął lecąc wprost na szybę. W dziobie męłł zaklęcie ochronne.
Szyba rozprysła się na drobne kawałki tuż przed tym jak kruk wleciał do środka.

- Co do… - warknął Daske, kładąc dłonie na rękojeściach jednak nie wyciągając mieczy.

- To tylko kruk - odpowiedziała Dzwonek z dezaprobatą przyglądając się zniszczeniom. - Kruk narobił bałaganu…

- Dziecinko, uciekaj! Ty też, Paziu! Bardzo zła magia, Dziecinko.

~ Ważka! Alarm! Ważka, do cholery! - wydarł się mentalnie.

- Mówiłem, że coś tu jest. Ta karczma nie powinna tu stać. To widać z powietrza i Ważka też by to zobaczyła, gdyby ruszyła karlą dupę. Nie wiem co to jest, bo nie mogę narysować jebanego sigila.

Dzwonek zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad słowami Nichaela, ale nie wydając się szczególnie nimi przejęta.
- Dzwonek nic nie czuje…

- Może ptaszek wypił nieco więcej i ma zwidy? - zasugerował Daske, dostosowując się do podejścia Dzwonka.

Odpowiedzi ze strony Nany nie było.

- Zamknij mordę. Jesteś tyko skretyniałym Przydupasem Puszystej - warknął kruk.

- Dziecinko. Wiszę ci. Mam u ciebie dług, znaczy się. Patrz mi w oczy, Dziecinko i powiedz, że kłamię. Jestem demonem i zabójcą pozbywającym się moich celów czarną magią. Brutalnie z ogromnym bólem i bawi mnie to. Nie zawsze mam rację zabezpieczając się. Zazwyczaj się mylę, bo zabezpieczenia pojawiają się przy każdej okazji. Czasem jednak mam rację i atak nadchodzi z miejsca, z którego nikt by się nie spodziewał. I to ratuje dupę. Dlatego chciałem sigil, bo to moje zabezpieczenie. Nie mam przy sobie Dachowca, a on podchodzi do sprawy dokładnie tak samo. Dlatego żyjemy. Taka reguła fachu. Mylić się ciągle, by w końcu raz mieć rację. Tu mam rację. Obracam się w czarnej magii od dziecka. Czasem wychodzi to intuicyjnie, choć niczego nie czuję. Coś po prostu nie pasuje. Ważka nie odpowiada na zawołanie mentalne. Tu coś się dzieje. Wyjdźcie czym prędzej. Najlepiej oknem. Dziecinko, potwierdź, że wychodzisz i lecę po Ważkę. A ty, Paziu, rekompensujesz sobie dwoma mieczami małego, nieruchawego fiuta. Kurwa, ale jestem szczery...

- Całkiem, całkiem - zgodził się Daske. - To jak Dzwonku? Idziemy czy pozwolimy się mu popienić jeszcze chwilę?

- Jak wyjdziemy to się połapią. Dzwonek nie idzie, Dzwonek zostaje - odparła dziewczynka, kręcąc głową w wyraźnym sprzeciwie.

- Widzisz - Daske zwrócił się do kruka, szczerząc zęby w pełnym zadowolenia uśmiechu. - Nic tu nie poradzę.

- To was stąd wykurzę - sapnął wściekle kruk i z identycznym zaklęciem poszybował wprost na drzwi, chcąc je otworzyć. Najlepiej wyrywając z zawiasów.
I tym razem czar zadziałał i to nawet nieco lepiej niż się tego Nichael spodziewać mógł. Drzazgi poleciały na wszystkie strony obsypując zarówno kruka, jak i korytarz, jak i Daske i na szczęście omijając Dzwonka, która klasnęła w dłonie nagle zachwycona.

- Ślicznie!
Nichael przysiadł na środku korytarza ze zdziwieniem przyglądając się efektowi własnego zaklęcia. Wziął głęboki oddech i rozpoczął inkantację. Ta nie miała się kończyć. Czarna magia miała wypełnić korytarz rozpychając we wszystkie strony. Wszystkie drzwi musiały paść, a inkantacja musiała trwać.
Drzwi padały, jedne po drugich z głośnym hukiem zamieniały się w szczapy, którymi można było swobodnie dłubać sobie w zębach. Nie minęła chwila, a na korytarzu pojawił się mortol i Zalisena. Ten pierwszy z mieczem gotowym do ataku wyglądał zagrożenia, gotowy w każdej chwili stanąć do walki w obronie elfki.

- Na wszystkich bogów, co tu się dzieję? - Wyraźnie wściekła Zalisena ominęła Sługę i ruszyła w kierunku kruka.

- Nichael się bawi - stwierdziła Dzwonek, wychodząc na korytarz.

- Ścierwojadowi wydaje się, że mamy do czynienia ze złą magią - wyjaśnił dość spokojnie Daske, dołączając do Moonrii.

- Ważka! Ważka! - zawołał kruk.

- Pewnie się spiła i leży gdzieś pozbawiona czucia - wysunął przypuszczenie Daske.

- Dzwonek chce się napić - stwierdziła ni z tego, ni z owego Moonria, radośnie ruszając w stronę schodów prowadzących na dół.

- Czy wyście wszyscy rozum postradali? - warknęła elfka, rzucając morderczymi spojrzeniami na każdego z kolei.
Mortol zaś tylko się uśmiechnąl. Widok ten jednak nie wróżył niczego dobrego…

- Paziu… Na ciebie to chyba nie działa. Na mnie też nie. Narysuj mi tetragram. Podwójny. Przeszukam karczmę. Nana, do cholery! Amir mi tego nie daruje. Nie widzisz jak wszyscy się zachowują? U mnie to normalne, ale nie u innych. Niech ktoś mi, kurwa narysuje ten jebany, podwójny tetragram!

~ Ważka! - zawołał ponownie mobilizując całe swoje telepatyczne zdolności.

- Nie działa - zgodził się Daske, czym zwrócił na siebie uwagę Dzwonka, która obróciła się na pięcie porzucając pomysł zejścia na dół.

- Nie działa? - zapytała zdziwiona.

- Co niby nie działa? - dorzuciła swoje elfka, wyglądając jakby zamierzała zacząć tkać jedno ze swoich zaklęć.

Kruk zignorował wszystkich. Zaczął latać po pokojach, by znaleźć wróżkę.
Wróżki nie znalazł. Nie znalazł też nikogo z obsługi karczmy, które to osoby najwyraźniej rozwiały się w powietrzu.
- Wypierdalać, bo niszczę piętro. Kto zostanie, tego mam w dupie - warknął i wyleciał przez okno. Wiedział, że Dzwonek może osłonić ich barierą.

Gdy był już na zewnątrz rozpoczął kolejną inkantację ciągłą. Czarna magia skłębiła się wokół niego i podążyła do wnętrza budynku. To samo zaklęcie przestało mieć na celu wyważenie drzwi. Miało roznieść ściany i dach ostatniego piętra wypychając je na zewnątrz. To samo miało się stać z podłogą piętra.
Jednocześnie niewidzialne strugi zewsząd płynącej czarnej magii krążyły wokół Nichaela spadając na niego jak materia na czarną dziurę.

Musiał wygonić wszystkich i znaleźć Nanę. Choćby miał rozebrać karczmę po kawałku.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline