Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2016, 09:25   #68
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Kathil użyła tricku Ahminy.
Była co prawda gotowa od wczesnego ranka. Nawet więcej niż gotowa. Ale słysząc poruszenie służby, wysłała Saskię na przyjęcie Jaegere i jego świty.
Uśmiechnęła się do półelfki porozumiewawczo:
- Przyjmij ich, niech służba się zajmie końmi, poproś do sali gościnnej, przeproś w mym imieniu i powiedz, że zjawię się niedługo.

Wiedziała, że Jaegere z pewnością przejrzy jej mały popis, ale cóż. Czyż sam kiedyś nie stwierdził, że jako rasowa kokietka lubi robić wielkie wejścia?
Po raz kolejny sprawdziła wygląd w lustrze:


Kreacja, buciki, fryzura, makijaż…

Wszystko leżało jak miało, pokazywało co miało pokazywać i zakrywało co miało zakrywać. Wyglądała świeżo, bardzo dziewczęco i niewinnie. Podszczypała lekko policzki by nadać im świeżego rumieńca i uznawszy, że przetrzymała gości wystarczająco, ruszyła ku sali gościnnej.
Odczekała aż służacy otworzy drzwi i ją zaanonsuje i wkroczyła zwiewnie do sali z niewinnym, delikatnym uśmiechem. Oczywiście w pierwszej kolejności odszukała wzrokiem Jaegere i wyciągnęła ku niemu obie dłonie z lekkim wykrzyknieniem:
- Jaegere! Mój drogi przyjacielu! Jakżem rada Cię widzieć. - zbliżyła się do kochanka z poszumem sukni, zupełnie jakby się go nie spodziewała.
- I ja ciebie moja droga… wyglądasz zachwycająco i bardzo szlachetnie.- rzekł półelf obejmując Kathil w pasie i wylewnie “cmokając” ją delikatnie w oba policzki, jakby rzeczywiście był jej drogim przyjacielem, a nie kochankiem. Potem nastąpiła prezentacja jego czwórki towarzyszy… a na końcu, Jaegere wspomniał o prezencie.
Kathil znalazła ciepłe i przyjazne słówko lub dwa dla każdego z towarzyszy “przyjaciela”, włączając w to jego nianię.
Na koniec dodała:
- Szanowni przyjaciele mego drogiego Jaegere, czujcie się jak u siebie w mych skromnych progach. Jeżeli będziecie mieć jakieś życzenia, ma służba spełni je z przyjemnością. - po przyjacielsku wsunęła dłoń pod ramię półelfa i spojrzała na niego konfidencjonalnie:
- A Ty, mój tajemniczy przyjacielu, zdradź co to za niespodzianka. Wiesz, że brak mi cierpliwości w takich sprawach - “uderzyła” go w dłoń opuszkami palców. Doskonale się bawiła zgrywając “bezbronne trofeum”.
- Znalazłem go… na drodze… właściwie spał w rowie pijany jak bela. Zdziwiło mnie to i zrobiło mi się go żal.- objął ramieniem ramię Wesalt idąc z nią do powozu. - Więc zabrałem go ze sobą. Bo trzeba przyznać, że to chyba nie jest zwykły pijaczek.
Kathil spojrzała na Jaegere lekko spłoszona, zaczynając się powoli domyślać co to za pijaczek.
- Siwowłosy? - spytała cichcem.
- Skąd wiesz? Bełkotał coś o jakiejś dzikiej czarnulce z którą się ścigał, albo która go ścigała. -zamyślił się półelf zaskoczony jej słowami.
- Bo miałam okazję “poznać” - szepnęła Kathil - To kochanek, hmm, możliwe, że były kochanek Favetty. - Kathil spojrzała na Jaegere z uniesioną brwią. - Nie wiem czy to najlepszy pomysł na teraz - szeptała ledwo słyszalnie. - Chociaż walczy jak… lew. - pstryknęła na służbę by ta wyciągnęła “niespodziankę” z powozu i ocuciła go zimną wodą.
- Żadnej wooody!- wrzasnął mężczyzna tuż o przebudzeniu i rozejrzał się dookoła. Był to jej pijaczek.. były kochanek Favetty… Z bliska przytłaczał swą posturą i budził dreszcze dzikością spojrzenia.
- Piwa ewentualnie.- mruknął przyglądając się Kathil i Jaegere.- Gdzie ja jestem?
- Zostałeś waść uratowany przez obecnego tu Jaegere, mego przyjaciela. Jesteś w mej posiadłości. Jestem baronessa Vandyeck i Vilgitz. Czyżby mości kapitan zgubiła cię podczas konnej przejażdżki? - spytała nieco kąśliwie. Jej niewinna, dziewczęca minka jednak zadawała kłam kąśliwości. - Rannyś panie…… ? - dała mu czas na przedstawienie się. Miała też głęboką nadzieję, że pamięć pijaczka zawiedzie go i nie rozpozna jej w damie fundującej mu wino i biorącej udział w potyczce.
- Garret z Mirabaru…- podrapał się po głowie zamyślony przyglądając się Kathil. W końcu wzruszył ramionami.- Rannym? Niełatwo mnie zranić panienko. Co tu robię?
- Znalazłem cię pijanego w rowie.- przypomniał Jaegere, czym wywołał gromki śmiech Garreta.- Cóż… miałem gwałtowną przeprawę z bardzo ognistą czarnulką. Musiałem się to uczcić. I mnie poniosło.
- Czy Favetta oczekuję cię z powrotem, Garrecie? - Kathil spojrzała na Jaegere i z powrotem na pijanicę.
- Z pewnością jak już ochłonie… to zatęskni.- zaśmiał się Garret i nagle zasępił.- Hej… skąd wiesz jak ma na imię?
Kathil roześmiała się zasłaniając jak dama usta dłonią:
- Miast huczy od plotek o waszym…. związku. Musiałabym być głucha, by ich nie usłyszeć nawet tutaj. Garrecie… moja służba przygotuje kąpiel, jeśli chcesz zostać w gościnie. Akurat szykuje się przyjęcie rodzinne… - zawiesiła głosik ponownie w subtelnej aluzji. Zamrugała rzęskami. Uśmiechnęła się dziewczęco. Zapatrzyła się w jego twarz. I zacisnęła palce na ramieniu Jaegere by ten się nie roześmiał.
- Lubię przyjęcia… rodziny niekoniecznie.- mruknął Garret drapiąc się po czuprynie.- Rodziny bywają kłopotliwe… zwłaszcza rodziny pana młodego, który przyłapuje cię z panną młodą w dzień ślubu. Wtedy bywają bardzo kłopotliwe. Ale przyjęcia lubię… mogę zostać.
- Co za radość - Kathil sama niemalże się roześmiała - Zatem zapraszam do sauny. To jest…. - jakby się zreflektowała i sczerwieniła - Znaczy, moja służba, zaprowadzi - udała, że się zakręciła sama i próbowała niezdarnie pokryć dwuznaczność..
- Służki też lubię.- odparł ze śmiechem Garret i nic dziwnego. Do sauny prowadziła go służka pożyczona od cioci Mei.
- No to… musisz przyznać że niezwykle… niezwykły osobnik.-skomentował to Jaegere, gdy już oboje się oddalili od Kathil i niego.- A jak tam przygotowania do spotkania z wujami?
Kathil zabrała Jaegere na spacer po ogrodach otaczających pałacyk:
- Chyba dobrze. Mówię “chyba” bo wujowie mają przybyć w sile trzydziestu ludzi. Po naradzie z mymi ludźmi doszliśmy do wniosku, że planują próbować się zabić i ten, co przeżyje zrzuci winę na nas… cóż, mnie. Ludzie mego stryja są poinstruowani, moi ludzie też. Jedynie Tobie muszę udzielić … instruktażu, mój przyjacielu - jej głos nabrał szczególnego, intymnego brzmienia, gdy przechadzała się pod rękę z półelfem.
- A jakiż to instruktaż przewidziałaś dla mnie?- nachylił się by szepnąć te słowa wprost do jej ucha i przy okazji musnąć jej wargami pieszczotliwie.
- I kto tu kogo kusi, niedobry? - poczuła przyjemny dreszczyk. - Uważaj, bo się odwdzięczę - pogroziła mu żartobliwie paluszkiem.
- Och po prostu powiedzieć jak zostaniesz ulokowany, jak zostanie ulokowana twa świta, i ze w tym samym skrzydle co ja, oraz, że będę czekać wieczorem na ciebie, i że w mej komnacie sypia Saskia ale ona chyba ci nie będzie przeszkadzać jako widz. - Kathil mówiła to wszystko lekkim tonem rzucając spojrzeniem na reakcję Jaegere na jej wieczorne plany dla nich.
- Och… czyżbyś zasmakowała w figlach na oczach widzów?- zaśmiał się cicho Jaegere obejmując lekko Kathil i tuląc do siebie. Jego usta przylgnęły do ucha dziewczyny, wodząc po nim i prowokująco pieszcząc je czubkiem języka.- Bardziej mnie martwi, czy twoi wujowie nie wpadną na pomysł nocnej wizyty. Będzie im ciężko uwierzyć w nasze przyjacielskie relacje jeśli zastaną nas w jednym łożu.
Kathil przymknęła powieki rozkoszując się atencją Jaegere - lubiła go, był doskonałym “przyjacielem”.
- O powinienieś znać mnie lepiej. To kwestia zakładu. - wymruczała tuląc się lekko, próbując zachować jeszcze pozory, że to wyłącznie przyjaźń - A z wujami nie zamierzam sypiać. Nawet jeśli postanowią przybyć z wizytą napotkają Saskię. Nooooo chyba, że wolisz się wyspać w swym własnym łóżku.
- Mówisz jakbym miał jakiś wybór… to dość lekkomyślne z twej strony, sądzić że mógłbym oprzeć się… takiej pokusie.- mruczał mocniej tuląc Kathil i sięgając ustami niżej. Jego pocałunki dziewczyna czuła na swej szyi i barku. Dość niewinne pieszczoty w porównaniu z tym co zwykli robić razem.
- Oczywiście, że masz wybór… - przytaknęła z uśmiechem wtulając się nieco mocniej i gładząc włosy i kark półelfa. - Przecież wiesz, że nie należę do kobiet pchających się natrętnie mężczyznom do łoża. - prychnęła lekko. - I nawet nie spytałeś co za zakład.
- Należysz do kobiet, które przyciągają mężczyzn do swego łoża… jedynie lekkim uśmiechem.- mruczał półelf wielbiąc pocałunkami szyję i dekolt Kathil.- Aż się boję spytać… co to za zakład?
- A ty należysz do mężczyzn nawykłych do uwodzenia kobiet i owijania ich sobie wokół malutkiego paluszka - leciutko pociągnęła półelfa za włosy by natychmiast pieścić opuszkami skórę jego głowy. Puknęła palcem wskazującym czubek nosa Jaegere - A zakład… Saskia to oficer Condrada, mego stryja. Ma za zadanie mnie chronić i szpiegować dla niego. Condrad był pewien, że z kobietą będzie mi trudniej… że jej nie uwiodę jak mężczyznę. Cóż … - ruszyła powoli ocierając się bokiem o bok Jaegere - … jakoś tak się stało, że pierwszej nocy wylądowałyśmy w łożnicy… I od czynu do czynu od słowa do słowa… doszło do zakładu. Że ona nie będzie mogła przeżyć ekstazy do czasu powrotu Condrada. Ja nie mogę jej dotknąć ale nie powiedziała, że nie mogę jej kusić.
Jaegere zaśmiał się głośno i dodał.- Jesteś niesamowita. Okręciłaś sobie biedaczkę wokół małego paluszka... więc... jak zamierzasz ją kusić?
- Pokazem - zachichotała Kathil - mnie i ciebie… tego jak za tobą tęsknię - wymruczała unosząc jego dłoń ku swym ustom i spoglądając Jaegere w oczy leciutko polizała jego kciuk. - To jest mniszka, ma silną wolę ale nie sądzę by taki widok nie przemówił do niej. Jesteś chętny?
- Na pewno zdołasz mnie przekonać…- mruknął cmokając nos Wesalt.- Choć teraz wyglądasz tak bardzo niewinnie.. wyglądasz, bo zachowujesz się prowokująco.
- Przecież to lubisz - uśmiechnęła się Kathil. - No i obiecałam Cię nie kusić za bardzo.
- Wiele rzeczy związanych z tobą lubię…- mruknął Jaegere otulając dłońmi jej pośladki i podciągając prowokacyjnie suknię.- Kiedy to nasi goście przybywają?
- Nie zapowiedzieli się co do godziny - strząsnęła jego dłonie - pomniesz mi suknię - wydęła usteczka i raptem gwałtownie go pocałowała, aż poczuła że brak mu tchu. - Musisz wytrzymać do wieczora. - mrugnęła wesoło.
- Wiesz to tortura… acz.. może przekupię cię informacjami w zamian za jej zdjęcie.- mruknął żartobliwie Jaegere.
- Jakież to informacje? - Kathil pogładziła czule ramię półelfa i odsunęła pasmo włosów za jego ucho. Przy okazji muskając tak wrażliwy na pieszczoty płatek.
- Na temat Condrada oczywiście.- mruknął półelf sięgając pod suknię i masując pośladki baronessy, acz… przez jej bieliznę. I nie posuwał się dalej w swych lubieżnych planach.
- Zamieniam się w słuch zatem - wsunęła wolną dłoń między ich wtulone w siebie ciała by palcami muskać lekko jego jakże czuły organ, również drażniąc jedynie przed tkaninę.
- Statek… Ma statek stojący w porcie, obecnie z rozpuszczoną po tawernach załogą i na inne nazwisko. Ale Czarna Mamba…- westchnął półelf czując jej działania i starając się panować nad sobą.- ...karawela piracko-handlowa, należy do niego.
- Hmmm… interesujące… a na jakie nazwisko? - Kathil z wolna to zwiększała to osłabiała nacisk i natężenie pieszczoty. Zostawiała przy okazji drobniutkie pocałunki na ustach i w kącikach warg Jaegere.
- Bortas.. Kapitan Bortas Dverk… Możliwe że pod takim imieniem pływał po morzach i przez to tak trudno było znaleźć informacje o Condradzie.- oddech półelfa przyspieszał leciutko, gdy jej palce pieścił jego dowód pożądania.
- Mmm na pewno wykorzystam tę informację. Dziękuję! Ale! - odsunęła się lekko i teatralnie naburmuszona - To nie wystarczy na zdjęcie okowów tortury. - oddalała się z niewinną minką, niby to porządkując swą kreację.
- Robisz się bardzo wymagająca… moja droga.- zaśmiał się Jaegere z odrobiną ulgi w głosie. Zdawał sobie sprawę, jak szybko do wrzenia mogła go doprowadzić jeśli ta zabawa by się przedłużała.- A jakie masz plany na wieczór ? Ucztę jeno?
- Ucztę oraz ryzykowną zabawę w ogrodach. Ale zabawę, która jest niewinna i która podkreśli mą naiwność i beztroskę. Liczę, że do tego czasu, jeden lub obaj wujowie będą zainteresowani mną. - uśmiechnęła się Kathil. - Chcesz znać szczegóły czy zaczekasz na wieczór?
- Wolałbym znać szczegóły. Jeśli mam być aktorem, muszę znać scenariusz.- rzekł z uśmiechem Jaegere przyglądając się Wesalt.
- Gra w posągi. Mówi ci to coś? - spytała - Służba rozpali pochodnie w ogrodach. Moi ludzie będą również na straży. W oddali.
- Nie bardzo… to jakaś lokalna zabawa?- zapytał zdziwiony półelf.
- Grałam w nią gdy byłam mała - odparła wymijająco. - Zebrani wybierają jedną osobę jako “specjalistę”. Specjalista zamyka oczy i odlicza do 10. Podczas tej odliczanki, pozostali ustawiają się w dowolnie wybranej pozie. Specjalista potem obchodzi wszystkich po kolei i próbuje zmusić “posągi” do roześmiania się lub innej reakcji. Kto pierwszy się roześmieje zostaje specjalistą i tak dalej. Chcę mieć możliwość sprawdzenia wujów. - wzruszyła ramionami. - Wiem, że to byłaby doskonała okazja dla nich do zamachu. Więc tym bardziej powinno być dla nich zaskoczeniem jeśli nic więcej się nie wydarzy. Budowanie napięcia, rozumiesz?
- Przybędą z ochroniarzami z pewnością… to raczej uniemożliwia zamach, gdy jedna osoba będzie miała oczy zamknięte. I może…- zasugerował Jaegere.- … dobrze ich spij wcześniej, żeby się nie oburzali na twe plany.
- Chcę ich przekonać, że jestem niegroźna. Takie głupiutkie zabawy jak ta powinny przeważyć szalę. W grze będą uczestniczyć oni i ich prawe ręce. Reszta może też brać udział, ale będzie ich za dużo na jednego Specjalistę. Poza tym… ja nie będę się bawić ze służbą - zmieniła ton na ton zblazowanej szlachcianki.
- No tak…- stwierdził z uśmiechem Jaegere.- A co odpowiesz, gdy zapytają o to gdzież jest twój małżonek?
- Że wyjechał z naszym stryjem w interesach. A mnie zostawili samą jak to kobietę, która się nie zna na interesach. I że tak bardzo mi przykro, ale nie wypadało już odwoływać zaproszenia.
- To brzmi wiarygodnie.- rzekł Jaegere i rozejrzał się po ogrodzie.- A skoro cię już odwiedziłem, to może mnie oprowadzisz po swej posiadłości?
- Z przyjemnością - Kathil ponownie wsunęła dłoń pod ramię “przyjaciela” - Sądząc po twej świcie, czy oznacza to, że twoi zwierzchnicy są zainteresowani współpracą? - poprowadziła Jaegere po ogrodach i wgłąb posiadłości, zwracając uwagę na te miejsca, gdzie mogła się obawiać pułapek.
- Jak wspomniałem… jesteś najbardziej obiecującą kandydatką.- stwierdził Jaegere podążając za Kathil.-Choć ta grupka, to bardziej moi podwładni… jedynie krasnolud jest równy mi.
- Och w to wątpię - znowu podrażniła półelfa z uroczym niewinnym uśmiechem - Czy wspomniałam Ci, że zakupiłam kamienicę w Ordulin?
- Słyszałem o tym…- uśmiechnął się Jaegere.- Ponoć w bardzo dobrej dzielnicy?
- Nic się przed tobą nie ukryje - zaśmiała się lekko - Owszem. Co prawda do lekkiego remontu ale poza tym urokliwa bardzo. - spojrzała na półelfa spod rzęs.
- Nie mam jeszcze własnej siatki szpiegów w Ordulinie, ale już zdołałem poznać wielu plotkarzy i plotkarki. I inne wielce ciekawe osoby.- uśmiechnął się Jaegere.- Zawiść pozwala nawiązywać doprawdy dziwne znajomości. Nawet się nie domyślasz ilu kupców, chętnie donosi na swych rywali każdemu komu się da.
Westchnęła:
- Nawet nie próbuję sobie wyobrażać. - pogładziła ramię półelfa czułym gestem - Jutro zaś pojedziemy dalej tam, ku terenom mej sąsiadki. Na polowanie.
- Dobrze znasz tą sąsiadkę? Bo ponoć krąży plotka że wy obie zastawiłyście perfidną pułapkę na znanego kupca. Ponoć… o zgrozo, tak naprawdę jedynie w kobietach gustujesz. A ta Owena jest twoją sekretną kochanką.- odparł Jaegere z szeroko otwartymi oczami w udawanym szoku.
Kathil roześmiała się serdecznie po czym zrobiła minkę plotkarki i pokiwała na Jaegere paluszkiem:
- To … wiesz…. wszyyyyyyyyyyystko prawda - i ponownie wybuchnęła śmiechem. - Niech zgadnę, kto to głosi. Niejaki Merske?
- Dokładnie… Wyraźnie lubuje się w przedstawianiu cię w jak najczarniejszych barwach.- zamyślił się Jaegere.- Niemniej nie ma takich wpływów, by.. rzeczywiście zyskać posłuch swymi plotkami u osób które mogą ci zaszkodzić.
- Nie wiem czemu. Przyjęłam go u siebie. Umożliwiłam mu kontakty ze swymi znajomymi. A on nie tylko zdecydował się figlować podczas mych zaręczyn to jeszcze pod nosem swej narzeczonej. - Kathil rozłożyła ręce - I to nie ze mną, lecz z moim gościem. Zdaje się, że będę musiała mu utrzeć nosa za takie niegodne zachowanie.
- Możliwe że jest na tyle sprytny, żeby nie wierzyć w zbiegi okoliczności? Albo arogancki.- odparł ze śmiechem półelf.
- Wyobrażasz sobie, że jakaś szlachcianka, wdowa, chciałaby dać się przekupić do popełnienia takiego aktu z jakimś kupcem, bez statusu? - Kathil prychnęła - Raczej śmierdzi mi to arogancją.
- Jeśli jednak owa szlachcianka jest w namiętnej relacji, to mogła by się zgodzić na taki żarcik kosztem biednego kupca… czysto teoretyzując.- odparł z uśmiechem półelf, wyraźnie traktując ten temat jako czysto filozoficzne rozważania.
- Ty naprawdę masz mnie za panienkę lekkich obyczajów? - Kathil zrobiła oburzoną i zezłoszczoną minkę.
- Ani trochę… za to za sprytną manipulatorkę jak najbardziej. Merske w czymś ci zawadzał więc go wdzięcznie skompromitowałaś. Jeszcze teraz śmieją się z jego wpadki na salonach Ordulinu.- odparł półelf z ramionami splecionymi za sobą.- Zresztą… mnie się zdarzyło bywać żigolakiem, w dawnych czasach, więc nie traktuję tego zawodu za obraźliwy.
- Wiem… - mruknęła Kathil zawracając w stronę pałacyku.
- Czyżbym cię czymś obraził moja droga?- zapytał Jaegere udając się krok za nią.
- Nie, nie. - uśmiechnęła się ponownie - nie martw się. Jeśli się to kiedyś zdarzy, w co wątpię, na pewno powiem to wprost. - ponownie przytuliła się do półelfa. - I dziękuję za kwiaty. Raz jeszcze.
- Och to był drobiazg.- skłamał półelf, bo nie była to wszak prawda.- Gdzie teraz?
- Oprowadzę cię po pałacu. Myślę, że warto byś poznał układ pomieszczeń. Pokażę Ci jak planuję ulokować wujów i ich świty.
Jak postanowiła tak i zrobiła.
Opisała plan rozlokowania poszczególnych osób i pokazała prawie całe skrzydło zajmowane przez nią i Jaegere. Prawie, bo opuściła swą sypialnię, gabinet oraz sypialnię Ortusa.
- Są jakieś tajne przejścia, czy inne tajemnice, które przede mną ujawnisz?- spytał cicho Jaegere.- I czym zostawiać przed twą sypialnią kogoś, kto dopilnuje twego bezpieczeństwa?
- Nie ma tajnych przejść. To wszystko jest jedynie pozostałością po złotym czasie rodu i traktowane było raczej jak pomniejsza posiadłość. Letnia. Co do bezpieczeństwa, myślisz, że Saskia śpiąca w sypialni nie wystarczy? Nie chcę ostentacji. Wszak jestem naiwną, niewinną kobietą. Pod władzą męża i stryja. Którzy wyjechali, zaś sama się nie znam na matactwach.
- Mówię o bardziej dyskretnym… niewidocznym nadzorze.- wyjaśnił z uśmiechem Jaegere.
- Mmm… co konkretnie masz na myśli? - dopytywała.
- Moi podwładni znają się na dyskrecji. Jeden może niezauważony pilnować ciebie w nocy… poza komnatą.- wyjaśnił uprzejmie półelf.
- Hmm jeśli tak to … czemu nie - uśmiechnęła się.
 
corax jest offline