Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2016, 09:32   #70
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Ruszyła by odsapnąć i odnaleźć Jaegere. Znalazła go w gabinecie pochylonego nad partią szachów w towarzystwie maga. Zamknęła drzwi do gabinetu i otworzyła niewielki barek by sięgnąć po koniak.
- Czy panowie życzą sobie kieliszeczek? - czuła, że wraca do korzeni. We wczesnych latach jej “kariery” pora dnia nie dyktowała picia alkoholu. Kaliber klienta to robił. Nalała sobie odrobinę i zmoczyła usta.
- Z chęcią.- stwierdził Eltanus przyglądając się Jaegere z wyższością w spojrzeniu. Sam półelf zaś z uśmiechem przesuwał kapłana by zablokować królową maga… nieopatrznie narażając się na przegraną.- W końcu i tak wygram.
- Twoja pewność cię zgubi.- odparł półelf z uśmiechem i dodał.-Ponoć pierwszy z wujów już przybył. Jakie wywarł na tobie wrażenie?
Kathil podała kieliszek z trunkiem magowi.
- Już “ma mnie w garści” i planuje jak zwalić na mnie morderstwo brata. Mam czekać na jego wskazówki. Słuchać jedynie jego, on mi da suknie i większy zamek i rozkosz pod niebiosa. - mruknęła cichutko Kathil rzucając okiem na rozkład na szachownicy. Przysiadła na oparciu fotela Jaegere gładząc półefla po głowie i wsuwając dłoń pod jego włosy.
- Taki to z niego mistrz miłości, że po jednej rozmowie kobietom miękną przy nim nogi?- zapytał żartobliwie Jaegere.- Może powinienem poprosić o parę porad?
- Narcystyczny, arogancki, poniżej przeciętnej w kwesti męsko-damskiej. - Kathil wciąż mruczała cichutko by ewentualnie podsłuchujący nie mogli usłyszeć - Już ciągnął do łoża. Możliwe, że planuje mnie stąd “zabrać”. Lubi głupie gąski. - obserwowała kolejny ruch maga, po czym...uśmiechnęła się lekko i pochyliła ku szachownicy, ukazując dekolt magowi dla odmiany. Mag tkał pułapkę misternie. A Jaegere… dał się ponieść swej dumie. Kapłan nie był jeszcze szachowany ale … nie mógł już liczyć na pomoc innych figur. Wyglądało, że wieża i rycerz wkrótce dopadną go w kolejnym ruchu.
Kathil łyknęła koniaku i wzięła w dłoń osaczonego kapłana. Dała Jaegere kieliszek do potrzymania i wolną dłonią podniosła wieżę stojącą bezczynnie w rogu szachownicy. Nie uczestniczyła w walce o byt kapłana. Z uroczym uśmiechem, patrząc magowi w oczy dokonała roszady. I teraz ścigany kapłan, spoczął za plecami wieży, jednej z najsilniejszych figur na szachownicy.
Odebrała kieliszek od Jaegere, cmoknęła go czule w czoło i szepnęła:
- Nie martw się. Poza szachownicą też cię obronię.
Liczyła, że rozbawi obu mężczyzn tym stwierdzeniem.
- Może powinna cię zastąpić w grze… przynajmniej miałbym wyzwanie.- mruknął czarownik, co półelf od razu sparodiował.- Psynajmniej miałbym wysswanie…
I zwrócił się do Kathil.- Chodź tu, ładuj mi się pupą na kolana, skoro już grasz. I…-
- Nie ma żadnych ciekawskich oczu w około, jakby były to bym powiedział.- mruknął czarodziej.
Kathil zsunęła się z oparcia fotela na kolana Jaegere:
- Swoją drogą ten pijaczek… Garret, nie popuszcza nikomu…- mruknęła cmokając policzek półelfa.
- Z pewnością tyłeczek Jaegere jest bezpieczny… za dnia.- mruknął czarownik ironicznie, a sam półelf obejmując w pasie Kathil zajął się muskaniem językiem dekoltu jej sukni powodując owe przyjemne dreszcze za którymi już zaczynała tęsknić.- I też jest taki nieudany jeśli chodzi o sprawy…?
- A marudziłeś o mój wieczorny plan… - mruknęła Kathil poddając się pieszczotom Jaegere. - Nie… ciekawszy… ale ja nie lubię jak się mnie nazywa “kaczuszką”. - uśmiechnęła się drażniąc półelfie ucho językiem.
- Jestem pewien, że gdy pozna cię bliżej zmieni twój przydomek na bardziej drapieżny…- wymruczał półelf jednocześnie palcami rozwiązując nieco sznurowania grosetu na tyle, by móc wsunąć palce pod suknię i masować jej szczyt piersi. Jego usta pieściły szyję i.. czarownik niewątpliwie miał intrygujące widoki przed sobą… a Kathil trudność ze skupieniem.- A ja nie miałem nic przeciwko wieczornemu planowi… poza tym że muszę czekać tak długo.
Czarownik pewnie też nie mógł się skupić zerkając na powiększony dekolt sukni i kuszące krągłości z niego się wysuwające lekko. Ale radził sobie jakoś i… nie ułatwiał Wesalt wygrania tej partii.- Więc… co zrobisz z Garretem?
- Nie dość, że mam grać za… mmm… ciebie …. to jeszcze…. dać się pieścić na oczach Eltanusa i opowiadać o Garrecie? - Kathil pacnęła lekko dłonie Jaegere - Obiecany parawan zaczyna się oddalać, mój drogi. - fuknęła lekko. Usiadła plecami do Jaegere i zasznurowała gorsecik. Za to poruszyła sugestywnie biodrami, wpatrując się z psotna minką w Eltanusa i przesunęła wieżę szachując jego kapłana. Po czym wygięła się w łuk i cały czas udając ujeżdżanie Jaegere wpatrywała się w maga z kuszącym uśmieszkiem. - Na razie nic… prosiłam go by miał mnie na oku.
- Cóż poradzić…- jęknął cicho półelf, całując jej szyję i bezwstydnie a zarazem przyjemnie ugniatając krągłości jej piersi przez suknię. - Kusząca jesteś, że aż trudno się powstrzymać.-
Źródło jęku było dla Kathil zrozumiałe, bo wszak pośladkami wyczuła ów twardy obiekt, rozpalający jej fantazję i wspomnienia. Tym bardziej, że dla odmiany macające ją dłonie miały wprawę w rozpalaniu jej zmysłów. A czarownik którego prowokowała rozbierał ją wzrokiem jednocześnie starając się skupić na szachownicy.
- Z pewnością… będzie miał. A co ty… planujesz w związku z Archiballdoowym spiskiem.- szepnął podekscytowanym głosem Jaegere.
Kathil kiwnęła na maga paluszkiem by się zbliżył.
- Poczekam aż ustali plan działania ze świtą i przekaże mi instrukcje. Na pewno teraz rozmawia z podwładnymi by być gotowym z planem zanim dojedzie Bertold. A potem… przekażę swym ludziom i pomówię z drugim wujem, który zapewne wystąpi z podobną proooo…. - przycisnęła mocniej biodra by wywołać kolejny jęk półelfa - ...zycją - wpatrując się w dzikiego maga.
- Nie… wieeem… czy naaa dziś zdąży…- jęknął półelf, podczas gdy jej pupa ocierała się o twardy i żywotny dowód zainteresowania półelfa.- Nieee jest… aż tak.. głuuupi… chybbba.
Jego dłonie drapieżnie ściskały i masowały jej piersi...w sposób jaki naprawdę pobudzał apetyt Wesalt. Dziki mag wstał i usłużnie zbliżył się do pieszczonej arystokratki, podczas gdy Jaegere kąsał i lizał jej szyję w gwałtownych porywach namiętności.
Wesalt poczuła w końcu ukąszenia przyjemności. Jaegere wyczuł chyba, jej potrzebę bo robił wszystko by zatrzeć nieprzyjemne wspomnienia o Archibaldzie. Byłoby o wiele przyjemniej gdyby nie te wszystkie warstwy ubrań. Kathil postanowiła jednak podrażnić półelfa jeszcze bardziej i …. wstała z jego kolan by przytulić się do maga. Pocałowała go z razu delikatnie, by błyskawicznie zaatakować namiętnością… na oczach Jaegere.
Czarownik odruchowo objął w pasie Kathil oddając pocałunek z bardzo gorączkową pasją… i pragnieniem. Pieszczota była tym pikantniejsza… że była na oczach półelfa, dyszącego od pożądania i rozpalonego widokami… toteż nic dziwnego, że stanął tuż za nią i podwinąwszy jej suknię znalazł się pod nią, zsuwając bieliznę z jej pośladków i wodząc ustami po gołej pupie i językiem pomiędzy nimi. Jaegere nie był typem zazdrośnika… wyglądało też że nie mam nic przeciwko zabawom w liczniejszym gronie.
Kathil jęknęła wprost w usta Eltanusa.
Sama nie mogła się doczekać wieczoru z Jaegere więc nie protestowała, gdy chwila zbliżenia przyszła szybciej.
Dłońmi zaczęła szukać dostępu do ciała czarownika wpijając się namiętnie w jego usta i rozpoczynając na nowo dziki taniec języków.
Jej dłonie przebrnęły przez tkaniny otulające ciało maga, trzymające się na szarfie spinającej wszystko z boku. Jedno rozsupłanie i voila, dłonie Kathil zapoznawały się z ciałem mężczyzny… którego pocałunki były rozkosznie przyjemne i podgrzewane przez wielce nieobyczajne muśnięcia języka między pośladkami. A potem półelf macając na oślep uda kochanki dotarł palcami do jej łona. I Wesalt zadrżała czując jego pieszczoty na podbrzuszu… a przecież było ich dwóch… kochanków spragnionych pieszczot, jak i pieszczenia jej ciała.
Mag całując ją zachłannie, dość sprawnie i szybko rozwiązywał sznurowania jej sukni by uwolnić piersi kochanki i po chwili Kathil poczuła jego pocałunki na swym dekolcie. Idea która wujowi Ortusa w życiu by nie przyszła do głowy.
- Zdejmijcie to ze… mnie - wydyszała drżąc pod dotykiem obu kochanków - nie… nie pomiąć… - tylko na tyle miała trzeźwych myśli gdy namiętność, umiejętnie podgrzewana przez pieszczoty jej kobiecości i pełne pasji pocałunki na jej piersiach, zaczynała przejmować nad nią kontrolę.
Sięgnęła dłońmi bez ceregieli ku różdżce czarodzieja i zacisnęła na niej dłoń. Drugą sięgnęła niżej by drażnić również i tę wrażliwą część ciała kochanka. Wtuliła twarz w szyję mężczyzny, liżąc, ssąc i kąsając zaznaczając szlak żądzy na jego ciele. Magiczna różdżka różdżka i dwie magiczne kule. Satysfakcjonujące magiczne utensylia… wręcz kuszące do ich wypróbowania. Ale swymi zabiegami niewątpliwie utrudniała czarownikowi koncentrację na jej rozbieraniu. Na szczęście Jaegere mógł z pietyzmem pozbawić sukni Wesalt ( przy jej odrobinie współpracy w tej materii i odsłonić jej ciało… ku niewątpliwemu zachwytowi i pobudzeniu… bowiem uroczo się prezentowała tylko w pończoszkach zakończonych podwiązkami, pantofelkach na obcasie.. i niczym innym. Efekt tego był zadowalający w.. dłoni Kathil i obiecujący wiele po magu.
Kathil obróciła się dwa razy pozwalając każdemu z mężczyzn znaleźć wybraną część jej ciała. Sama przy okazji uwolniła Jaegere z okowów ubrania by móc przywitać się ponownie z jego najgroźniejszą bronią. Wypięła się przy tym, rozkosznie wystawiając wypiętą pupę na podziw i dotyk czarodzieja, gdy przez chwilę wielbiła oręż półelfa językiem i ustami.
Nie trzeba było… mu nic więcej. Tak jak się spodziewała poczuła palce maga na swej kształtnej pupie i jego oręż między swoimi udami. Pierwsze pchnięcie… i kolejne. Jej ciało poruszało się pomiędzy dwoma kochankami czując ich włócznie w tak różnych obszarach swego ciała i tak w nowy sposób kosztując męskość kochanka, poruszana po niej siłą pchnięć maga. Było to rozkosznie nieprzyzwoite.
Starała się być cicho i powstrzymywać jęki rozkoszy, tłumione do pewnego stopnia przez pieszczoną męskość Jaegere wypełniającą rozkosznie jej usta. Wolną dłonią sięgnęła za siebie wyciągając ją ku czarodziejowi by poczuć go mocniej, i bardziej dziko. Język i usta pracowały nad doprowadzaniem Jaegere to szaleństwa, a rozkosz jaką odczuwała i poczucie władzy i jednocześnie poddania sprawiło, że ciało jej wygięło się mocniej w łuk. Łuk ciasno zakleszczony pomiędzy ciałami kochanków, niosących jej pociechę.
Rozkosz pieszczonego kochanka czuła przez drżenie na swym języku, rozkosz drugiego przeszywało jej ciało przy każdym ruchu bioder. Ich dłonie pieszczące jej włosy i pośladki, ich jęki, ich gorące ciała które ocierały się o nią. Nieco niewygodna poza nie miała znaczenia, gdy zaciskała palce na pośladku czarownika w niemej prośbie. I otrzymywała to co o prosiła. Kolejne nieustępliwe szturmy budujące gwałtowny finał. Przez głowę Kathil przemknęła myśl, że Jaegere mógł dobrać swych podwładnych także pod kątem ich łóżkowych sprawności… choć, jakoś ciężko sobie było jej wyobrazić półorczycę w innym sytuacji… czy nawet sukni. Zbliżali się do eksplozji, tak jak i ona się ku temu zbliżała nieustępliwie. Po tym co przeszła od rana, zwłaszcza po Archibaldzie, potrzebowała takiego relaksu.
Pomrukami i stłumionymi piśnięciami sygnalizowała szybko zbliżającą się Nirvanę. Z trudem łapała oddech, ale nie przerywała pieszczot orężą półelfa. Jej łono pulsowało coraz szybciej, mocniej zaciskając się na kosturze czarodzieja i coraz to więżąc go w okowach jej kobiecości. W końcu po kolejnym jego dzikim uderzeniu nie wytrzymała. Jej rozkosz przetoczyła się lawiną po ciele, gdy ona sama uwalniając na chwilę Jaegere jęknęła. Nie przestała jednak pieszczot dłonią i po omacku odszukała go na nowo, otoczyła go ustami by dołączył do niej w ekstazie. Czuła drżenie czarodzieja wewnątrz i oczekiwała i jego jęku z niecierpliwością. I po chwili posłyszała ich jęki a potem poczuła dowody ich pożądania, trybut jaki mężczyzna składa kobiecie w intymnej chwili. Wręcz… smakowała to zwycięstwo, spocona i szczęśliwa i rozleniwiona nieco. Ów krótki figielek był intensywny i wyczerpujący, ale niewątpliwie poprawił humor baronessie.
Zdyszana i drżąca, trzymała się Jaegere i nie odsuwała od Eltanusa. Jeszcze przez chwilę rozkoszując się ich bliskością. Dopiero po chwili otworzyła oczy by powrócić do rzeczywistości.
Uśmiechnęła się rozleniwiona i zaspokojona.
- Szach, mat. - mruknęła. - Wieża wygrała - wskazała na planszę i odwracając się do czarodzieja puściła do niego oko.
- Domagam się rewanżu.- mruknął żartobliwie Eltanus wędrując spojrzeniem po ciele Kathil pieszczotliwie głaszcząc dłońmi jej pupę.
- Oj oj.. najpierw niech dama się wypowie czy byłeś satysfakcjonującym przeciwnikiem, a potem pomyślimy o rewanżu.- pogroził żartobliwie Jaegere czule głaszcząc Wesalt po włosach.
- Mmm ciężko wydać wyrok po tak krótkiej potyczce - Kathil żartobliwie drażniła ego czarodzieja. - To tak jakby oceniać ucztę po przekąskach. - powoli prostowała się i opadła w ramiona czarodzieja, przyciągając też Jaegere do swego wygiętego ciała i dumnie prężącym się piersiom. - Ale na teraz tylko tak krótka rozgrywka musi wystarczyć - zrobiła smętną minkę.
- Nie jestem pewien czy chcesz ją zakończyć tak szybko pani.- palce maga przesunęły się po jej udach i podbrzuszu subtelnie pieszcząc skórę w jej najwrażliwszym miejscu.
- Muszę się z nim zgodzić… mam wrażenie, że nie chcesz jeszcze zakończyć tej rozgrywki.- mruknął Jeagere nie pomagając jej… bowiem jego usta zabrały się za zaczepną pieszczotę szczytów jej piersi. Kathil mimowolnie przygryzła wargę… nie było wszak łatwo oprzeć się pokusie.
- Wcale nie chcccccę - jęknęła cicho, unosząc twarz do Eltanusa w poszukiwaniu pocałunków. Miał takie rozkoszne usta. - Ale lada… chwila … pojawi się kolejny wuj… nie mogę wyjść naga na powitanie… - wydyszała zarzucając ramiona na szyję maga i na nowo drażniąc go ocierając się pośladkami.
- Może poczekać… jak Archibald…- rzekł łobuzersko Jaegere schodząc pocałunkami z piersi na brzuch dziewczyny, podczas gdy Eltanus odpowiadał namiętnie i zachłannie na jej pocałunek. I dłonie… czuła palce masujące swe u uda i pośladki, czuła palce zanurzające się badawczo w jej rozkosznie cieplutkim i miękkim zakątku. Długie palce maga… to coś co budziła do życia kuszącymi ruchami pupy.. również było długie… i równie rozkoszne.
Oderwała się od czarodzieja i po popchnęła Jaegere z powrotem na fotel, tym razem wtulając się ciasno w jego ciało. Tak jak niedawno, usadowiła go siedzisku i drażniąc ocieraniem się pośladków budziła jego oręż do życia. Ponownie skinęła paluszkiem magowi, przyzywając go by stanął przed nią i z wyzwaniem w oczach pochyliła się by zamknąć usta na jego magicznych kulach. Dłonie zacisnęła na jego pośladkach unosząc się na kolanach Jaegere i drażniąc go żarem swej kobiecości.
- Nadal… nikogo? - spytała cichutko, trącając kostur Eltanusa czubkiem języka.
- Nadal…- jęknął Eltanus i szepnął cicho.- Twoi...goście dopiero zapoznają się z wydzielonym im fragmentem pałacu.
Sama Kathil czuła dłonie Jaegere na swej pupie i usta jego przesuwające się powoli wzdłuż jej kręgosłupa znacząc plecy żarem gorących pocałunków.
- Dobrzeeee - jęknęła Kathil i uniosła się nieco do góry wypinając pośladki i nakierowywując dłonią Jaegere w jamkę “wybrańców”. Pozwoliła mu działać, koncentrując się na nowym nabytku w jej repertuarze kochanków. Dłońmi pieściła tors, plecy i pośladki czarodzieja, by w końcu ująć w usta jego różdżkę starając się sprostać jej długości. Nie spuszczała z niego błyszczącego dziko spojrzenia.
Oczywiście nie umknęły jej tatuaże na ciele Eltanusa niebieskie i błyszczące lekko, nadające mu nieco mistyczno-dzikiego charakteru, ale teraz.. najważniejsza była laska maga tak rozkosznie układająca się między wargami i wywołująca dzikie pożądanie w oczach właściciela, gdy wodziła ustami i języczkiem po tym narzędzi kontroli nad kochankiem… choć Wesalt akurat z kontrolą w tej chwili miała pewne trudności. Owszem poruszając tyłeczkiem kontrolowała natężenie obecności kochanka w swej pupie. Ale ten dreszczyk przyjemności nie był jedynym… o nie… Jeagere miał wolne dłonie, i jedna z nich pieściła piersi Kathil namiętnie je ugniatając. Druga zaś zanurzyła się między uda, kciukiem trącając punkcik nad bramą rozkoszy. Uwięziona przez tyle przyjemnych doznań Kathil w ogóle zapomniała o sukni, wujach, obowiązkach… o wszystkim, liczył się tylko relaks i narastająca falą przyjemność zarówno w jej ciele jak i u kochanków, których lekkie ruchy bioder doprowadzały Wesalt do rozkosznego szaleństwa.
Jęcząc cichutko w chwilach gdy mogła wydać z siebie dźwięk, Kathil odchyliła się i opadła na Jaegere pociągając Eltanusa za sobą.
Gestem wskazała by ukląkł między jej nogami i przyciągnęła namiętnie do siebie. Dłonią poprowadziła go ku buchającemu żarem miejsca rozkoszy. Drugą dłonią zachęcająco poprowadziła jego dłoń ku swej piersi, wolnej od zabawy półelfa. Drżała z niecierpliwości ma takie rozpalające wszystkie zmysły połączenie.
Jęknęła cicho.. gdy poczuła w sobie drugiego kochanka, głośny krzyk wyrwał się z jej gardła gdy obaj kochankowie zaczęli poruszać się w mniej w miarę równomiernie. Gdy poczuła swoje wrażliwe obszary przyjemnie wypełnione ich obecnością. I ruchy które odczuwała wijąc się między nimi całowała po karku i piersiach, masowana po brzuchu, biuście biodrach. Wszędzie czuła rozkoszny dotyk ich rozgrzanej skóry, wszędzie czuła ich obecność, całując od czasu do czasu twarz maga i...tempo, ruchy bioder nasilały się zmuszając ja do większego wysiłku nagradzanego większą rozkoszą.
Wiła się żałując, że ma tak ograniczone możliwości. Dłonie błądziły między jednym mężczyzną a drugim. Urywane błagania i prośby gasły w ustach zanim zostały wypowiedziane. Drżała i jęczała wprost do ucha Jaegere by zaraz kąsać płatek ucha Eltanusa. Rozorała paznokciami plecy maga i wpiła paznokcie w udo Jaegere, gdy rozkosz przetoczyła się przez nią gwałtownie, pozostawiając ją zupełnie bezwolną, słabą i trzęsącą się. Uwięzioną miedzy dwójką kochanków. Opadła na Jaegere wciąż i wciąż unoszona ruchami bioder i uderzeniami mężczyzn.
Pozostała taką przez chwilę… listkiem niesionym falą żądzy kochanków, gdy poczuła znów satysfakcję rozlewającą się przyjemnie w jej ciele. Otulona przez dwa drzące ciepłe i przyjemne w dotyku męskie ciała Kathil uświadomiła sobie dwie rzeczy.
Że po pierwsze powinna się wykąpać, chyba że chce dodać do spotkania Bertolda dreszczyk emocji wynikający ze śladów po kochankach na swym ciele… których przecież i tak nie zobaczy. Oraz… że noce mogą być bardzo ekscytujące przez następne kilka dni i to nawet bez faktu, że Saskia będzie mimowolnym widzem.
Zdecydowała się na opcję numer 1. Ucałowała obydwu kochanków mrucząc ukontentowana i ubrała się szybko z ich pomocą. Poprawiła fryzurę i prędko udała się do swej sypialni, korzystając z zamieszania w drugim skrzydle.


Kazała przygotowac kąpiel i wezwała Saskię i Logana by podczas kąpieli streścić im zdarzenia z Archibaldem.
Obydwoje mieli wzmocnić straże i upewnić się, że służba, jeśli wypytywana, zdawała im raport. Kazała również przestrzec dziewczyny Mei o możliwości niecnych zagrań. A potem pani Percy miała przygotować obiad. I się zaczeło. Pani Percy przywołana do Kathil od razu rozpętała burzę streszczając wydarzenia dziejące się w tle… wśród służby. A królował w nich ów biały satyr co to ze służkami flirtuje i je bałamuci, chaos wprowadzając i ośmielając się nawet klepnąć Bartolomeę po tyłku mówiąc iż nie godzi się by taka gorąca kobitka sama w nocy bywała… i że jej gacha znajdzie! Pani Percy przyznała, że Garret przydał się do przywołania do porządku jednego z najemników Archibalda, który pozwolił sobie na zbytnie spoufalanie się z jedną ze służek wbrew jej woli, ale stanowczo wprowadza zbyt dużo chaosu… i trzeba mu dać jakieś zajęcie.!
Kathil potulnie wysłuchała awantury i kazała wezwać Garreta do siebie. Natychmiast. Obiecała Bartolomei, że załatwi sprawę z siwowłosym.
I dobrze się stało, że czas wezwania utrapieńca zbiegł się z końcem jej kąpieli. Na okoliczność obiadu Kathil przybrała się w delikatną i podobnież niewinną suknię
która kusić miała wszystkich ludzi Archibolda jak i męską część świty Jaegere.
Ciekawa była jaki tym razem przydomek wymyśli dla niej Garret, “łabądek”? Włosy upięła “niedbale” tworząc romantyczną koafiurę i upewniła się, że blado różowa barwiczka dodaje odpowiedniego akcentu jej ustom. I zaczekała aż wielkolud się stawi na wezwanie.
Garret zjawił się na jej wezwani i pierwsze co Kathil musiała uczynić to… nie wybuchnąć śmiechem. Białowłosy miał rację, w dworskich szatach wyglądał zabawnie. Niczym niedźwiedź z cyrku obwoźnego w fikuśnej czapeczce z piórkiem założonej na łeb.
- Witaj śliczna gąsko, jakże apetycznie wyglądasz.- rzekł na powitanie z uśmiechem.
Bardka zamknęła drzwi do komnaty, upewniając się, że ochrona “wcale tam nie stoi” i pociągnęła siwowłosego na fotel.
- Garrecie - stanęła na przeciwko, poza zasięgiem jego rąk. Podparła się dłońmi na biodrach - musimy pomówić. - stwierdziła stanowczo - Nudzisz się, dworski rytm nie jest dla ciebie, potrzebujesz …. czegoś do wykazania się. - obserwowała jego reakcję. - I ja to rozumiem, mój drogi. Ale… - podeszła do niego i twardo pociągnęła za włosy gwałtownie odginając jego głowę do tyłu. Pochyliła się do ucha i szepnęła - Jeśli będziesz mi służące bałamucił, to będzie to ostatnie bałamucenie twego życia. - ukąsiła mocno płatek ucha - NIE.PODCZAS.TEGO.ZJAZDU. - odsunęła się z niewinną minką “gąski” - Czy rozumiemy się?
- Nie bardzo gołąbeczko.- mruknął zaskoczony mężczyzna przyglądając się Kathil. Wstał nagle i przybliżył twarz swą ku licu dziewczyny.- Czy to nie ty przypadkiem chciałaś bym został podczas tego przyjęcia? Jaki ze mnie pożytek, jeśli mnie zamkniesz i ukryjesz, co?
Dziewki nie bałamucę… samo to jakoś wychodzi. Nie moja wina.
Przybliżył się nagle i objął Wesalt przyciskając do siebie.- No śmieją się ze mnie, ja się im odgryzam i tak od jednego słowa do drugiego… wychodzi. A cóże ty chciała ze mną zrobić, pokazywać mnie jak błazna i cieszyć się żeś mnie obłaskawiła gołąbeczko?
Kathil się poddała:
- Niee-ee Garrecie. - powiedziała poważnie i “Kathilowym” tonem. - Nie chcę cię zmieniać, jesteś jaki jesteś. Ale jaki jesteś zwracasz na siebie uwagę. - ujęła twarz mężczyzny w dłonie - A to nie pasuje mi do tego co mam zaplanowane. Służbę jak mi zaczepiasz, to rozkojarzasz. A tak nie może być. Nie teraz. Chcę byś został. Wiem… coś wart. I sojusznika w tobie chcę mieć nie wroga. Proszę byś nagiął się jeno ciut ciut. I ja się nagnę. Oddam twój strój. Śmiać się nie będą. Dobrze? - głos nie wracał do “kaczuszkowego”, spojrzenie nie było naiwne. Za to słowa szczere.
- Od razu... wroga…- prychnął Garret mocniej obejmując pośladki dziewczyny i napierając jej ciałem na swoje. Wodził dłońmi łakomie po jej pupie podgrzewając atmosferę między nimi. - Prosisz bym sojusznikiem twym był, ale w czym? Strażników tu pełno niczym pcheł na sparszywiałym psie. Ty coś planujesz, a ja… jako twój sojusznik nie wiem nawet jaką rolę mi przewidziałaś w swoim małym teatrzyku.
Wesalt przesunęła paluszkiem po ustach Garreta gdy ten wypowiadał swe zdanie:
- Ja? To nie ja… to goście planują i chcą mnie na ołtarzu ofiarnym swych niecnych czynów złożyć i winę na mnie i mego męża zrzucić. Twoim zadaniem jest mieć oczy i uszy otwarte. Bo mnie za głupią dziewkę biorą a po winie języki się rozwiązują. Rozumiesz? - wspięła się na czubki palców.
- Rozumiem to rozumiem… tylko swej roli nie. Jam nie szpieg, ja rzucam się w oczy…- westchnął Garret i pochwycił ustami uciekające paluszki dziewczyny, by muśnięciami języka popieścić opuszki palców Wesalt.- Ja tam ci pilnować kuperka mogę. Nie problem… ale nie ukryjesz mnie pod prześcieradłem, za duży jestem.
Kathil roześmiała się:
- To brzmi niemal jak wyzwanie, Garrecie. A poważnie mówiąc. Jeśli faktycznie przyjdzie pora, chcę byś powstrzymał zapędy rodziny lub pomógł je wykorzystać by odwrócić sytuację na mą korzyść. Dam ci znak. A teraz rób chaos, hałas ale nie wśród służby, wśród gości. To ich rozpraszaj i drażnij, opowiadaj historie o zabitych smokach i potworach, rozpijaj, ale sam się nie upijaj do cna. Dam rozkaz służbie by oddała ci czyste szaty i pójdziesz pomówić z mym przyjacielem Jaegere. A po wyjeździe rodziny, pomówimy o stałej służbie u mnie. Jeśli chcesz. Chcesz?
- Przyłożyć, ale nie zabić… rozumiem.- mocniej zacisnął dłonie na pośladkach Wesalt rozkoszującą się sprężystością jej krągłości.- Nie ma sprawy. Gorzej z gośćmi… same takie jakieś… nieważne. A co do służby… nie ty pierwsza mi coś takie proponujesz gołąbeczko, ale ja przyjmuję zlecenia… nie rozkazy. Służby nie szukam, ale… czasem mogę pomóc, jeśli zapłata będzie satysfakcjonująca. - westchnął ze śmiechem.- Co prowadzi do kwestii, że ty mi gołąbeczko nie płacisz, a wymagasz. Więc tak się nie traktuje gościa.
- Płacę… - pacnęła w dłonie na pośladkach - … pozwalam się rozkoszować tym, plus dostajesz wikt, wino i łóżko… w komnacie. Ale jeśli chcesz być traktowany jak najemnik to…. - odsunęła się z uśmieszkiem - … twój wybór. - założyła ręce na piersi podkreślając je.
- Och… No wie panienka… jakoś dotąd żadna nie narzekała na moje dotykanie. Jesteś li tą pierwszą?- zapytał rozbawionym głosem Garret.
- No proszę Cię... - Kathil machnęła dłonią - Każdy mąż uważa się za najlepszego kochanka na świecie. Jeszcze takiego nie spotkałam, co by skromnością w tej dziedzinie grzeszył. - bardka fuknęła rozbawiona.
- Ja nie twierdzę żem najlepszy… to owe sikoreczki twierdzą, żem dobry. Jakoś żadna się nie obruszała na obłapianie.- zerknął prosto w oczy Wesalt.- Może i twej dumie uchybiam, twej godności macając te krągłe bułeczki… ale nie wyglądasz na cierpiącą nieprzyjemności z tego powodu. Ach… nie chcę byś się poświęcała, jeśli mój dotyk ci nieprzyjemnym jest. To z kolei mej dumie uchybia.
- Dobrze, dość tego, Garrecie. Można tak gaworzyć do rana. A ja nie mam na to czasu. - Kathil spoważniała. Siwowłosy może miał i swój urok ale co za dużo to niezdrowo. - Więc jaka zatem decyzja? Chcę wiedzieć, czy mam cię wliczać do asów, czy traktować jak najemnika. Jeśli zaś jako tego ostatniego, to ustalamy stawkę i zasady. - sama usiadła przy toaletce i zaczęła poprawiać makijaż.
- Jeśli chcesz jako sojusznika… to ci mówię, że pomogę.- podrapał się Garret po karku.- Ale sojusznik działa wedle własnej oceny sytuacji gołąbeczko, więc racz mi zaufać, żem po twej stronie i krzywdy zrobić ci nie dam.
- Ech… - pokręciła głową dziewczyna i machnęła dłonią podirytowana nagle - nie siej zamętu wśród służby i nie właź w paradę pani Percy. To chyba nie za wiele? - rzuciła na wielkoluda okiem i ponownie nałożyła barwiczkę na usta. - A co do zaufania… cóż, już i tak zaufałam ci bardzo, Garrecie. Biorąc pod uwagę, że się nie znamy. I to ja ryzykuję tu bardziej niż ty. - wstała i puknęła go palcem w czubek nosa - więc lepiej, żebyś faktycznie był po mojej stronie. - uśmiechnęła się kocio. - Z resztą…wolałbyś być przeciwko mnie? - kokieteryjnie przesunęła dłońmi po szyi i ciasno opinającym ją gorsecie.
- Oj ty…- pogroził jej palcem żartobliwie białowłosy mężczyzna.- … już nie kuś mnie lisiczko. Jużeśmy ustalili że postaram się być grzeczny przez ów czas dla służby i wyganiać te wszystkie dziołchy co mi w nocy zechcą do łóżka wleźć. Więc nie machaj mi tu swą urodą przed nosem, skoro i tak nie masz ochoty posmakować takiej przygody.
Kathil wymierzyła mu siarczystego klapsa w pośladek.
- Zmykaj, ogierze - zachichotała na widok jego miny - bez pracy nie ma kołaczy.
 
corax jest offline