Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-02-2016, 14:29   #106
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Przewrażliwione ptaszysko - roześmiała się Nana, któremu to śmiechowi towarzyszył i ten, należący do Dzwonka.
- Nad wyraz szczere i sympatyczne - wtrącił się Silyen - chociaż jego słownictwo nie spotkałoby się z aprobatą w szkółce dla młodych panienek.
- Może ktoś powinien mu związać ten dziób? - zaproponował Daske, obserwując kruka ze złym uśmieszkiem na twarzy. - Dzwonku złapiesz go? - zapytał dziewczynkę, która jednak, wyjątkowo, potrząsnęła przecząco głową.
- Dzwonek polubiła kruka - stwierdziła w najlepsze.
- Różne są gusta - z kamienną miną powiedział Silyen. - Czekamy na coś, czy wchodzimy do środka?
- Stanie tutaj nie ma większego sensu - zabrała głos Zalisena, zsiadając z wierzchowca.
- Zajmę się końmi - zaoferowała natychmiast Nayra.
- Pomogę ci i potem zjawię się w gospodzie - zaproponował Silyen.
- Zajmiesz się i naszymi? - zapytała księżniczka, zsiadając ze swojego wierzchowca. - Ja sprawdzę jakie szanse mamy na coś ciepłego do zjedzenia i czy pokoje są w stanie zdolnym przyjąć gości.

Kapłanka prowadząca dwa wierzchowce bez słowa przeszła obok nich w kierunku stajni. Zwierzęta prowadziła za wodze trzymane w jednej ręce. Prawą dłoń miała wolną zapewne by w razie kłopotów sięgnąć nią po miecz.
Powoli zbliżyła się do stajni i ostrożnie zajrzała do środka.
Stajnia była dobudowana do głównego budynku i prezentowała się tak samo marnie, jak reszta owej konstrukcji. W środku jednak było sucho, a boksy wyglądały na porządne. Pachniało także świeżym sianem i owsem. Całość robiła przeciwne wrażenie do tego, jakie stajnia wywarła z zewnątrz. Na spotkanie gości nikt jednak nie wyszedł.
- Jest tu kto? - odezwała się Vess wchodząc do środka. Rozglądała się uważnie po boksach.
Odpowiedziała jej cisza. Boksy były puste, nawet psa do pilnowania nie było o stajennym nie wspominając. Jedynym dźwiękiem był stukot końskich kopyt, ale ten pochodził od Nayry i prowadzonego przez nią wierzchowca Daske.
Glynne obejrzała się by sprawdzić kto za nią wszedł. Widząc znajomą twarz weszła dalej oglądając dokładnie boksy po czym ustawiła w nich konie i zabrała się za nie. Zdjęła z nich wszystko i kolejno każdemu dała jeść. Gdy zwierzęta wsadziły pyski do żłobów kapłanka zaczęła bardzo dokładnie je wyczesywać. Nie śpieszyła się i cicho mówiła do koni uspokajającym tonem głosu.
Nayra poszła w jej ślady, także nie wykazując szczególnej ochoty do nawiązania rozmowy.
Silyen wprowadził trzy konie do stajni. Na szczęście budynek był nienaruszony i na tyle duży, że i dla ostatnich znalazło się miejsce w boksach.
Elf rozsiodłał wierzchowce, a że w stajni nie było stajennego, zajął się końmi, które po podróży wymagały starania.

Minęła chwila, dłuższa nawet, należało rzec, nim poza trójką wędrowców i ich wierzchowcami, pojawiła się kolejna osoba.
Był to mężczyzna w sile wieku, postawny i wyglądający niczym drab spod ciemnej gwiazdy. Szczecina na jego twarzy sprawiała wrażenie, jakby brzytwa nie dotykała skóry przed dobre trzy dni. Ubiór jego był prosty, funkcjonalny i raczej nie wyróżniający się jakością czy to wykonania, czy też materiału. Włosy miał długie do ramion, luźno pozostawione i o kolorze, który najbliższy był mysiemu futerku.
- Państwo wybaczom spóźnienie - odezwał się zadziwiająco cichym i łagodnym głosem, który sprawiał, że zapominało się o jego wyglądzie i natychmiast zaczynało ufać. - Karczma wymagała naprawy alem już jest. Tasu prosi do środka, ja się resztą zajmę - wskazał na drzwi dzielące stajnię od reszty domu i pochylił nisko głowę.
Glynne uprzejmie odmówiła pomocy mężczyzny jaką oferował przy jej dwóch podopiecznych. Zdecydowanie wolała sama nimi się zająć.
Nayra podążyła w ślady kobiety, tłumacząc stajennemu, że wierzchowiec którym się zajmuje, nie toleruje obcych. Mężczyźnie pozostały zatem te konie, którymi wcześniej zajmował się elf. Nie wydawał się z tego powodu niezadowolony. Cicho pogwizdując zabrał się do pracy.

- Nic się nie stało - zapewnił Silyen. - Warto stracić trochę czasu, by się zająć czworonożnymi przyjaciółmi. - Poklepał swego wierzchowca po szyi. - Mellt, bądź grzeczny - polecił.
Zabrał swoje bagaże, po czym otworzył wskazane drzwi. Nie trafił jednak od razu do gospody. Ktoś mądrze pomyślał, nie chcąc narażać gości na kontakt z deszczem czy śniegiem, i wybudował zadaszone przejście, łączące oba budynki.
Kolejne drzwi i Silyen znalazł się w korytarzu, oddzielającym główną izbę od drzwi frontowych.
Panującą tu ciemność rozjaśniały promyki światła wpadające przez niedokładnie domknięte drzwi jadalni.
Silyen otworzył drzwi i wszedł do izby, w której rozsiedli się jego towarzysze podróży. Przynajmniej większość z nich.

http://i.imgur.com/so9zg0j.jpg?2
Główna izba karczmy, podobnie jak i stajnia, wyglądała znacznie lepiej niż można się tego było spodziewać. Podłoga była kamienna i czysta. Stoliki stały równo rozstawione i przy żadnym nie brakowało krzeseł. W kominku płonął ogień, a nad nim pyszniło się poroże. Mrok rozjaśniały licznie rozstawione świece, a zapach dochodzący z kuchni zwiastował rychłe pojawienie się czegoś, co zapowiadało się wyjątkowo smakowicie. Dzwonek z Daske siedzieli jak zwykle, tuż przy kominku. Księżniczka ze Sługą nieco dalej. Nana zajęła miejsce przy szynku. Właściciel przybytku spoglądał na nią nieco zdziwionym wzrokiem, który jednak szybko skierowany został w stronę wchodzącego Silyena.
Karczmarz był dość młodym człowiekiem, nie liczącym sobie więcej niż trzydzieści wiosen. Dobrze zbudowany i pozbawiony zwyczajowego brzuszka, z którego karczmarze słynęli, sprawiał wrażenie młodego wojaka, którego postawiono po niewłaściwej stronie szynku. Czarne włosy miał obcięte krótko, brodę gładko wygoloną, a ubranie jego zdradzało dbałość o wygląd. Zamiast trzymać w dłoni ścierkę i wycierać nią kufel, jak to karczmarze mieli w zwyczaju, opierał dłonie na blacie, podpierając się nimi.
- Witam kolejnego gościa - przywitał się uprzejmie, a głos jego brzmiał przyjemnie, nie za delikatnie, ale i nie chropowato. - Kolacja zaraz zostanie podana, proszę zająć miejsce - uniósł dłoń i wskazał na dość liczne, wciąż puste krzesła i stoły, po czym powrócił do rozmowy z Naną.

- Dobry wieczór - odparł Silyen, po czym raz jeszcze rozejrzał się po wnętrzu izby, szukając odpowiedniego dla siebie miejsca. W zasadzie najchętniej usiadłby sam, ale nie chciał, by zostało to uznane za izolowanie się od pozostałych uczestników tej wyprawy.
- Można się dosiąść? - spytał, podchodząc do stołu, przy którym siedziała Zali w towarzystwie nieodłącznego sługi.
Księżniczka skinęła głową, wskazując miejsce obok.
- Zawsze jesteś mile widziany, Silyenie - dodała.
- Dziękuję. - Elf do podziękowań dołączył uśmiech, po czym zajął miejsce na ławie.
- Jak wygląda sprawa z noclegami? Są wolne pokoje? - spytał.
- Karczma jest pusta nie licząc właścicieli - odparła Zalisena. - Wynajęłam pokoje dla wszystkich. Nie było z tym żadnych problemów.
- Coś pozytywnego. Ale straciliśmy nieco czasu. Nie wszystko zdołamy odrobić, chociaż teraz nie będzie nas opóźniać wóz. Nikt nie powiedział, że ma dosyć tej przygody?
- Jeszcze - zastrzegła elfka. - Dopiero co opuściliśmy jaskinię. Niebezpieczeństwo zostało chwilowo odsunięte, a to daje czas na myślenie. Niektórzy mogą mieć wątpliwości co do dalszego udziału w zadaniu.
- Lepiej, żeby się wykruszyli zanim dotrzemy do portu, niż żeby mieli zrezygnować po odpłynięciu. - Rozejrzał się po izbie, jakby się zastanawiał, kto pierwszy odpadnie. - A co powiesz o Amirze? I jego przyjacielu?
- Nunu zdaje się ufać temu pierwszemu - odparła elfka. - Co do kruka to wciąż nie zdecydowałam. Nie wydaje się jednak być szczególnie miłym dodatkiem.
- Rzucający czary kruk... To brzmi ciekawie, ale jest też troszkę niepokojące. Ciekaw jestem, jaką magią włada. Dzwonek pewnie wie, ale nie będę jej wypytywać. Polubiła go, więc pewnie nie jest aż tak źle - podsumował swe rozważania Silyen.
Zalisena nieco baczniej przyjrzała się elfowi.
- Zatem ufasz jej opinii w tej kwestii? Widzę, że w ciągu tego pobytu w jaskini wasze stosunki uległy znacznemu zacieśnieniu. Nawet Daske wydaje się być ci przychylny.
- Daske to stale wielka niewiadoma - odparł Silyen. - Nie wiem, jaki wpływ mają na niego te miecze. Ale mam wrażenie, że Daske nie patrzy już na mnie jak na kogoś, kto by chciał zabrać Dzwonka i wykorzystać do swoich celów.
- Miejmy nadzieję, że nie zmieni nagle zdania - oświadczyła Zalisena. - Trzeba będzie porozmawiać z Naną odnośnie dalszego planu podróży. Jestem pewna, że miały ją zaplanowaną z Naresią i to dość szczegółowo. Burza nieco pokrzyżowała te plany ale nadal wypadałoby znać je w nieco większym zakresie.
- W takim razie poczekam, aż Nana skończy rozmawiać z karczmarzem, i zaproszę ją do naszego stolika - zaproponował Silyen. Spojrzał w stronę wróżki chcąc się przekonać, czy stale jest zajęta pogawędką.
Stale była, aczkolwiek o czym rozmawiała, tego nie dało się dosłyszeć. Karczmarz zmienił nieco pozycję, opierając się o blat łokciami i pochylając głowę w stronę swojej niewielkiej rozmówczyni. Wydawał się przy tym być w pełni pochłonięty tym, co miała mu do powiedzenia.
- Pasowałoby zebrać wszystkich - mówiła dalej Zalisena. - I razem ustalić dalsze działania.
- Zagada go na śmierć, a my umrzemy z głodu - zażartował elf. - W takim razie proponowałbym przeprowadzić tę naradę po kolacji. Najedzeni będą mieli lepszy humor - zażartował. - Ale i tak najpierw musielibyśmy się dowiedzieć, co planują Amir i jego kruk. Jeśli nie jest im z nami po drodze, to lepiej by było, gdyby wiedzieli jak najmniej.
- W takim razie najlepiej będzie poczekać aż wróci on i Nunu - zadecydowała elfka, uśmiechając się w odpowiedzi na żarty Silyena.
- Przywiązali się do siebie... To też może mieć wpływ na jego decyzję. Ale masz rację. - Ponownie spojrzał na Nanę. - Poczekamy i porozmawiamy. Zobaczymy tylko, czy najpierw wróci ta para, czy Nana skończy rozmowę.
Jak się okazało Nana skończyła rozmawiać, na stołach pojawiła się kolacja i nawet anioł zdążył zejść z piętra, a Nunu oraz Amira nie było widać. Wróżka została tam, gdzie siedziała i gdzie podano jej jedzenie. Karczmarz zajął się czyszczeniem blatu i obserwowaniem swych gości. Młoda dziewczyna, która podała jadło, znikła z powrotem w kuchni.
- Zobaczymy, czy ją zwabię do naszego stolika - powiedział cicho Silyen, po czym wstał i podszedł do Nany. - Smacznego. Zechciałabyś może dokończyć kolację w naszym towarzystwie?
Wróżka uniosła na niego spojrzenie.
- Nie mam nic przeciwko - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Zapraszam zatem. Pomóc ci zabrać te smakołyki?
- Pomoc zawsze się przyda - stwierdziła Nana wzlatując i siadając Silyenowi na ramieniu.
Silyen zabrał talerz z lady, po czym ruszył w stronę swojego stołu. Postawił talerz i usiadł.
Wróżka sfrunęła na stolik siadając przy swojej kolacji.
- Aż strach się zapytać dlaczego jestem potrzebna - mruknęła.
- Tak strasznie wyglądamy? - zainteresował się Silyen. - My? - spojrzał z niedowierzaniem na Zali, jakby chciał się upewnić, czy dobrze słyszał, a potem ponownie na wróżkę. - Nie do wiary...
- Zabawne - mruknęła Nana, niezbyt zadowolona z zachowania elfa. - Więc o co chodzi?
- O dalsze plany - odparł Silyen. - Co planowałyście z Naresią, i na ile te plany będą musiały ulec zmianie.
Nan oparła podbródek na dłoniach i westchnęła ciężko.
- Poza opóźnieniem samym w sobie? - zapytała, jednak na odpowiedź nie czekała. - Naszym kolejnym przystankiem miał być pewien zamek, gdzie mieliśmy przenocować korzystając z opieki przyjaciół. Ten plan powstał po naszej naradzie i w sumie Naresia niewiele miała w nim do powiedzenia. Jak w większości… - wzruszyła ramionami i odsunęła jedną dłoń my przesunąć kawałek grzyba w gulaszu z jednej strony talerza na drugą. - Ten plan nadal istnieje i pasowałoby za nim iść. Większego wyboru nie ma. Jutro skierujemy się w tamtym kierunku.
- Kto jeszcze zna ten plan i czy w tym planie jest miejsce na Amira i jego fruwającego kompana, tudzież czy obejmuje o nasze dwie znajome, które niedawno się z nami pożegnały?
- Nie było, ale najwyraźniej musi się znaleźć - oświadczyła. - Sine i jej grupa może się przydać, ale ufanie im to kwestia dość niepewna. A ten cały Amir może być przydatny, Nunu ma dobre oko. Jego kompan za to to latające kłopoty.
- Nie wygląda na to, by można było ich rozłączyć. Czy plusy przeważą nad minusami? Wiesz może, jaką magią włada to ptaszysko? Bo nie sądzę, by jedyną jego wadą był niewyparzony... dziób.
- Nu twierdzi, że czarną - odparła Nan po chwili namysłu, w trakcie której grzyb po raz kolejny zmienił swoją pozycję.
Silyen skrzywił się.
- Nie przepadam za tym rodzajem magii. Uważasz, że powinniśmy ich zabrać ze sobą? - spojrzał na wróżkę, potem na Zali.
- Nie mamy wyboru - stwierdziła Nana.
- Najchętniej bym ich zostawiła - mniej więcej w tym samym czasie wypowiedziała się elfka.
- Nie ma mowy - zanegowała jej słowa wróżka. - Jeżeli pozbędziemy się Amira, to Nunu za nim pójdzie. Amir zaś pewnie nie zgodzi się na utratę towarzysza. Póki nie będą sprawiać problemów zostaną z nami.
- Nie przeceniasz czasem swojej towarzyszki, Nano? - Pytanie Zaliseny zadane było poważnym tonem, w którym jednak wyraźnie brzmiała niechęć.
- Wstaniesz rano to sama się przekonasz, księżniczko - odparła wróżka, w końcu decydując się na to, by zjeść nieszczęsnego grzyba.
- Mówisz o tym, co mamy za oknem? - spytał Silyen.
Wróżka ograniczyła się do skinięcia głową.
- Musi być uzdolniona w tym kierunku. Szkoda, ze w ten sam sposób nie można zmienić tego ptaszka na białego kruka - stwierdził elf. - Czy on czeka na Amira, czy stale nie wierzy w to, że to porządna gospoda, bez paskudnych niespodzianek?
- Nie mam pojęcia. Pewnie jedno i drugie, a najpewniej coś do tego - Nan nie wydawała się być szczególnie zainteresowana motywami, które trzymały kruka na zewnątrz. - Będzie chciał to wleci.
I jak na życzenie, wraz z wkraczającym do wnętrza stajennym, pojawiło się i kruczysko.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 23-02-2016 o 11:53.
Kerm jest offline