Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-02-2016, 21:50   #62
Flamedancer
Konto usunięte
 
Flamedancer's Avatar
 
Reputacja: 1 Flamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputacjęFlamedancer ma wspaniałą reputację
Znajdujący się na ich drodze most był niczym idealnie odbicie charakteru tego lasu - chwiejny, niepewny, pełen czychających na uważnych i mniej czujnych przechodniów zasadzek. Mgła oraz ryk wody potęgowały jedynie strach przed przejściem na drugą stronę. To były odczucia Katariny spoglądającej zaniepokojonym wzrokiem na znajdujący się przed nią krajobraz. Miała bardzo złe przeczucia.

Nie minęła chwila, kiedy nagle zaczęto przystępować do jakichś działań sprawdzania stabilności mostu. W cuda przestała wierzyć już dawno temu, kiedy musiała się samotnie mierzyć z kislevskimi mrozami, więc nie odzywała się, chociaż bardzo chciała. Nie mieli czasu. Musieli biec i walczyć, by odbić swoich najbliższych. Miała wrażenie, że z każdą sekundą przebytą w miejscu tracili minutę marszu. Ze smętną miną kopnęła okoliczny kamień i usunęła się na bok, by nikomu nie przeszkadzać.

I tak sobie stała, póki nie usłyszała rozmowy o mordowaniu koni. W trakcie sprzeczki krasnoluda z niejakim Severusem podjęła decyzję, że nie chce na to patrzeć, więc pobiegła szukać jakiegoś innego przejścia na drugi brzeg, a za nią żwawo ruszył Grom. Nie cierpiała, kiedy zabijano zwierzęta. Często widziała w nich więcej człowieczeństwa niż w innych ludziach, a ich emocje były znacznie bardziej szczere. Okrucieństwo i zakłamanie szerzyło się w zastraszającym tempie, a słyszała, iż w Imperium jest to prawdziwa plaga.
Szacunek do zwierząt to coś, czego brakowało w czasach, w których żyła - tak przynajmniej twierdziła. Na myśl, że z zimnym sercem ktoś mógłby zabić Groma aż się jej serce krajało. "Prędzej ja kogoś zabiję, niż pozwolę go tknąć" - pomyślała, bowiem nie wyobrażała sobie życia przez swojego przyjaciela.

Ostatecznie zwiady nie przyniosły nic poza jednym - rozczarowaniem. Wracała cała przemarznięta z powodu wilgoci, którą nasiąkły jej ubrania. Myśląc jedynie o tym, by wszystko już się dobrze skończyło, zamieniła kilka słów z Lexą. Była to kobieta, która naprawdę sprawiła, że jej ogólne przygnębienie paskudną sytuacją minęło przynajmniej na chwilę dzięki dwóm miłym gestom. Pożyczone futro, bowiem miała zamiar je oddać przy najbliższym postoju, było naprawdę ciepłe, a fakt, że wzięła Groma ze sobą... Wątpiła, czy ktoś z wioski by chciał brać dodatkowy balast na swoje ramiona, a ta, choć wiedziała o istnieniu Katariny zaledwie kilka godzin, jakby nigdy nic pomogła jej.

W końcu nadeszła pora, by sama przeszła przez most. Próbując uspokoić szaleńczo bijące serce ruszyła prawie pewnie przed siebie. Prawie, bowiem nogi miała jak z waty. Wzięła jedynie swój ekwipunek i ruszyła naprzód. Fakt, że jeden z mieszkańców Krausnich prawie spadł w czeluść wcale nie pomagał.
W trakcie przeprawy błagała bogów, by mieli ją w swej opiece, bowiem jak raz zawiało, to prawie się poślizgnęła na wilgotnych deskach. Jej buty jednak całkiem nieźle trzymały się podłoża, za co pozwoliła sobie podziękować bogom za to, że obdarzyli jakiegoś szewca wspaniałym talentem do tworzenia dobrego obuwia. Trzymając się kurczowo lin - kroczyła dalej ku mgle. Żołądek podchodził jej do gardła, gdy patrzyła w ziejącą pod nią przepaść, ale jakoś zwalczyła odruch wymiotny. Stres chyba zaczynał dawać się we znaki. Sekundy zmieniały się w minuty, a minuty w godziny.

Prawie padła na kolana, gdy stanęła na gruncie po drugiej stronie. Nigdy nie sądziła, że tak bardzo będzie tęsknić za stałym gruntem. Gdy odrobinę ochłonęła, zaczęła się rozglądać za Gromem oraz Lexą. Czy byli gdzieś tutaj? Podniosła wzrok i ujrzała poszukiwaną dwójkę.
Katarina puściła się biegiem w ich stronę. Z niewypowiedzianym szczęściem na twarzy objęła psa ciesząc się, że nic się mu nie stało, a następnie popatrzyła na Lexę. Dłonie dziewczyny trzęsły się z powodu mijającego zdenerwowania czy strachu spowodowanego przechodzeniem przez chwiejny most. Odetchnęła głośno, by głos jej nie drżał.
- Dziękuję Lexo - zwróciła się do kobiety - Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
Kobieta założyła ręce na biodra i skrzywiła swoją posturę względem osi długiej ciała. Patrzyła na dziewczynę z ponura miną a jej usta nawet nie drgnęly w jakiejkolwiek odpowiedzi. Kiwnęła jedynie głową, a jej spojrzenie było chłodne jak zawsze. Na próżno szukać w tej kobiecie wsparcia czy uczucia. Najwyraźniej dobre cechy przejawiała jedynie czynami.

Do rozmowy pozwolił się następnie włączyć Pyotr chyba ewidentnie niezadowolony, że jego rodaczka zadaje się z Norsmenką, a kiedy ta druga sobie poszła - odezwał się Willhelm. Wynikła z tego jakaś rozmowa, której nie poświęcała za wiele uwagi, bowiem coś jej mówiło, że za niedługo znów może stać się coś złego. Coś naprawdę, ale to naprawdę złego. Potwierdzał to chłód, który czuła będący niczym gorący powiew w zimny kislevski dzień.
Pobiegła kilka kroków za Lexą. Nie chciała, by przypadkiem zginęła z powodu jakiegoś koszmaru zdolnego wyłonić się z tego przeklętego lasu.
- Nie oddalaj się, czuję jakby coś strasznego stało nam na drodze - powiedziała stając niecałe pół kroku za nią. W rękach kurczowo trzymała swój łuk.
Zastanawiała się, czy jej przeczucie znowu się sprawdzi. Miała wielką nadzieję, by tak się tym razem nie stało.
 
Flamedancer jest offline