Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2016, 00:43   #20
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację

Mieszkanie "Lulu", Praga Północ, ul Jagiellońska, południe
Jakiś czas później z potwornego zamyślenia wyrwał Lulu dzwonek do drzwi. Zanim zebrała się z krzesła, oderwała wzrok od monitora i palce od klawiatury, usłyszała, że ojciec poszedł je otworzyć. Zanim zdążyła wstać z krzesła wesoły uśmiech przyjaciela już przywitał ją u progu jej pokoju.
- No cześć. Jesteś głodna?
- Nie, dzięki.
- Jadłaś coś dziś prócz śniadania?
Grażyna odpowiedziała spojrzeniem i milczeniem.
- Zrobię obiad.
- Daj spokój, Daniel. Nie trzeba.
- To nie było pytanie, tylko stwierdzenie.

Wywróciła oczami. Daniel wyszedł, do kuchni. Miała więc jeszcze kilka chwil na dokończenie myśli…

- Grażynka, chodź jeść!
- Przynieś tu.
- Nie. Chodź.

Westchnęła. Przełączyła komputer w stan uśpienia i powlokła się do kuchni. Tam jednak zastała jedynie niepozmywany garnek, zero innych śladów przyjaciela. Zastygła na kilka chwil, przełączając swój umysł ze stanu myślenia o kodzie na stan śledczy. Drzwi od pokoju ojca… dźwięk rozmowy…
Zajrzała do środka. Ojciec siedział na fotelu. W dłoni trzymał talerz ze spaghetti w które właśnie wbijał widelec. Po jego lewej stronie na pufie umiejscowił się Daniel. JEJ pufa była wolna, a na stoliku stała przeznaczona dla niej porcja.
- No co tak stoisz. Wystygnie Ci. - Przyjaciel wyszczerzył się delikatnie.
- Bardzo smaczne Danielu. - Pochwalił Antoni. - Sam robiłeś?
- Sos robiła moja mama. Akurat musiałem zahaczyć o rodziców nim przyjechałem do Was. - Chłopak uśmiechnął się serdecznie do ojca Lulu.
- O, mhm. A co słychać u Twoich rodziców?
Grażynka przysiadła się. W milczeniu zajęła się swoją porcją. Obserwowała. Antoni wydawał się mało spięty. Chętny do rozmowy i towarzystwa. Od czasu do czasu obdarzał Daniela delikatnym uśmiechem. Ciekawsko wypytywał o “nic nie znaczące” szczegóły z życia rodziny Daniela. Przyglądała się tym uśmiechom i poszczególnym reakcją, próbując wyczytać z ojca emocje. Musiało mu być na prawdę ciężko. Daniel był uroczy i grzeczny, chętny do rozmowy i wzbudzania w Antonim dobrego samopoczucia… był wręcz bardziej uroczy i grzeczny niż zwykle… znała przyjaciela bardzo, bardzo dobrze. Coś knuł. Co on knuł?
- Tak, dalej mamy na ogródku maliny. Pamięta Pan, Panie Antoni jak Grażynka wymalowała sobie pasma włosów rozgniecionymi malinami?
Antoni zaśmiał się wesoło na wspomnienie.
- Do dziś lubi mieć ich kolor na włosach.
- To prawda.

Obydwoje spojrzeli na milczącą dziewczynę. Zamarła z widelcem w ustach.
- Noo-szo? - Wzruszyła ramionami.
- A masz takie piękne blond włoski. - Uroczy uśmiech Daniela sprawiał, że nie umiała teraz się na niego gniewać.
- Panie Antoni… - podjął chłopak tym razem poważniejszym tonem. - Muszę Pana bardzo mocno przeprosić za wczoraj. Powinienem zapytać… ale sam Pan wie. - Ojciec również spoważniał przeniósł wzrok z córki na jej przyjaciela.
- Nie chcę popełnić dziś tego samego błędu, więc dziś zapytam. Mógłbym przenocować u Grażynki? - Rzeczona otworzyła szeroko oczy. Była zaskoczona, nie tylko samym pytaniem postawionym ojcu, co faktem, że raczej miała na dziś inne plany, przecież kod… Klara… czyżby Daniel przybrał sobie za cel pilnowanie jej! Cholera… wołając go wczoraj sama się o to poprosiła. Milczała nadal, tłumiąc w sobie wybuch emocji.
- Em… hm… - zaczął elokwentnie jej rodzic.
- Proszę się nie martwić Panie Antoni. Znamy się z Grażynką od dziecka, nie mam złych zamiarów… ani… - chłopak podrapał się w zamyśleniu po głowie - … po prostu chciałbym dotrzymać jej towarzystwa. - Wzruszył lekko ramionami, po czym uśmiechnął się tym swoim czarującym przyjaznym uśmiechem do Antoniego.
- Em… hm… no dobrze. Nie mam nic przeciwko. Obydwoje jesteście ten… dorośli. Tylko… no, wolałbym żebyście najpierw skończyli studia… więc em… hm… bądźcie grzeczni, dobrze? - Uniósł lekko brwi przyglądając się Danielowi, który w odpowiedzi skinął mu głową po czym przeniósł wzrok na zdębiałą Lulu, a po uśmiechu który jej posłał, wiedziała już, że to był jego plan od samego początku.


- Ja pozmywam.
- Daj spokój, jesteś u mnie. - Grażynka próbowała delikatnie bioderkiem przepchać się do zlewu, odpychając przyjaciela. Złapał ją jedną dłonią pod pachę, a drugą znienacka podciął kolana, tak by wylądowała mu na rękach. Zaniósł na drugi koniec kuchni sadzając na parapecie. Przysunął w jej kierunku popielniczkę.
- Masz. Zajmij się sobą. - Oznajmił nadal stojąc przed nią i uniemożliwiając zejście.
- Daniel, nie uważasz… że powinieneś najpierw zapytać mnie o zdanie?
- Zdanie na temat?
- Uniósł lekko brwi.
- Nie zgrywaj się… chcesz mnie pilnować?
- Ah. A jest powód by było trzeba, co?
- Nie ma.
- Więc sama widzisz. Nie.
- Chłopak wzruszył ramionami. Skierował się w stronę zlewu. Trzy talerze, jeden garnek, kilka sztućców. Grażynka otworzyła okno i odpaliła papierosa.
- Jakie plany Ci popsułem? - Zapytał zmywając.
- Mam trochę pracy… i tyle.
- Pouczę się, nie będę Ci przeszkadzał.
- Mhm.

Zerknął na nią nie przerywając zmywania. Akurat w zamyśleniu zaciągała się fajką.
- Jak tam ten... Kajko?
- Ah. Spoko. Obudził się.
- Co mówią lekarze?
- Nie wiem. Nie miałam jak zapytać.
- Odpowiedziała z westchnięciem.
- Okej… ale skoro się obudził to lepiej, co?
- No tak.
- Grażynka?
- Hm?
- Powiedz mi. Co Ty właściwie do niego czujesz?
- Co?
- Zamarła z fajką przy ustach. Daniel nie patrzył na nią, zajęty opłukiwaniem talerza.
- Do tego chłopaka.
- Daniel…
- No co?
- Spojrzał na chwilę z uniesionymi brwiami, po czym wrócił wzrokiem do kolejnego mytego talerza.
- Wiesz, że go znam już jakiś czas… z neta. No ale spotkaliśmy się dopiero wtedy, przez tą całą aferę z kamerami.
- No.
- Cóż… ja na prawdę bardzo go lubię. Uwielbiam z nim gadać, jest sprytny i ma ciekawe poczucie humoru.
- Mhm.
- Jak uciekaliśmy… to znaczy chowaliśmy się… ja… my… no trochę się do siebie zbliżyliśmy.
- Ale?
- Spotkałam Klarę. No i właściwie Kajko… cóż super z niego chłopak, ale po trochę bliższym poznaniu… raczej nie dla mnie. W sensie… robi z siebie ciepłe kluchy.

Daniel zaśmiał się po nosem. Wyłączył wodę i zaczął wycierać ręce o ściereczkę.
- Ciepłe kluchy? Okej… a Klara? - Próbował wypowiedzieć TO imię bez złości i spięcia w głosie.
- Co z nią?
- Co do niej czujesz?
- Podszedł do Grażynki i wyciągnął dłoń po trzymanego przez nią papierosa. Oddała mu. Daniel zaciągnął się raz i oddał. Wpatrywał się w różowowłosą wyczekując odpowiedzi i dokładnie badając jej mimikę.
- Z Klarą jest inaczej.
- Inaczej, to znaczy co? Nie jest ciepłymi kluchami?
- Ciepły uśmiech chłopaka nosił ślady ironii. Grażynka zgasiła papierosa. Zamknęła okno przedłużając chwilę do udzielenia odpowiedzi.
- Nie jest. Klara jest inna. Jest ciekawa, interesująca, intrygująca. Każda chwila spędzona z nią jest wyjątkowa. Nie wiem… jestem nią na pewno zauroczona. Bardzo. Widzisz…
- Kochasz ją?
- W oczach Daniela tliła się iskierka złości, w oczach Grażynki zaś niepewność.
- A mnie?
Teraz uśmiechnęła się delikatnie.
- Przecież wiesz.
- Wiem, że nie powinnaś się z nią zadawać. Grażyna. To niebezpieczna osoba. Sama wiesz. Mam Ci przypomnieć? Jej koleżka łaził z bronią… ścigał Cię, strzelał do CIEBIE, groziła Twojemu ojcu. To przez nią Kajko wylądował w szpitalu? A wczoraj? Jeśli nie chcesz mówić mi prawdy… okej. Ale zastanów się, proszę Cię. Pomyśl.
- Daniel… na prawdę nie musisz się martwić.
- Powiedziała powoli ważąc słowa. Sama po ostatniej nocy w nie, nie do końca wierzyła. I nie chodziło o Klarę… dobrze wiedziała, co leżało w jej pokoju. Pracowała nad czymś, z powodu czego zginęło wiele osób. Z powodu czego… przełknęła głośno ślinę.
- Muszę i bardzo, bardzo się martwię. - Faktycznie, wyglądał na bardzo zmartwionego. Wpatrywał się badawczo, jakby twarz Grażynki mogła powiedzieć mu więcej niż ona sama. - Grażynka. Mówię poważnie. Zastanów się dobrze nad tym. To nie przelewki.
Skinęła tylko głową w odpowiedzi i zaczęła schodzić z parapetu.
- Muszę… iść do toalety. - Odparła wymijająco i zaczęła wymykać się z kuchni.

Cytat:
Do [SMS] Klara: Moje słońce i gwiazdy… wszystko okej? Martwię się kiedy tak długo się nie odzywasz.
Gdy wróciła do pokoju, Daniel leżał na łóżku z książką w ręku. Zerknął na nią krótko gdy zamykała drzwi. Usiadła przed kompem a w jej myśli znów powoli wpełzał kod.

Cytat:
Od [SMS] Klara: Nie wiedziałam czy jest jeszcze sens bym pisała. Cóż..., ulga. Mam podjechać?
Cytat:
Do [SMS] Klara: Aż tak uraziłam Cie wczoraj swoim zachowaniem? Sorka. Byłam na prawdę zmęczona a w głowie mętlik.
Cytat:
Od [SMS] Klara: Nie… myślałam, że nie zechcesz do mnie pisać. Jak rozumiem nie rozszyfrowałaś zatem jeszcze danych.
Cytat:
Do [SMS] Klara: Nie rozszyfrowałam. Siedzę nad tym. Obawiam się, że zejdzie mi na to trochę… może nawet kilka dni. Mam tyle?
Cytat:
Od [SMS] Klara: To zależy od tej drugiej co z Tobą była na dole…
Cytat:
Do [SMS] Klara: Nie wiem czy wyszła stamtąd żywa. Ale w takim razie postaram się przyśpieszyć ruchy jak tylko mogę. Okej? Nie martw się. O cokolwiek chodzi, pamiętam co Ci obiecałam.
Cytat:
Od [SMS] Klara: Tedy lepiej by nie była żywa. Jak Sebastian będzie myślał, że dopadli was ci co wystrzelali jego ludzi - to będzie gotował obronę. Jak dowie się, że uciekłyście z danymi… Zrobi wszystko by dopaść was pierwszy.
Cytat:
Do [SMS] Klara: Chyba musisz lepiej opowiedzieć mi o Sebastianie. Wolałabym dobrze wiedzieć na czym stoimy. Chciałabym się z Tobą zobaczyć i pogadać… cholera, Daniel do mnie wpadł i nie mam jak się go w tej chwili pozbyć.
Przez chwilę panowała cisza, po czym telefon zaczął dzwonić.
Klara.
Grażynka zerknęła na Daniela, który poderwał głowę znad książki. Odebrała.
- No cześć. - I jednocześnie wstała z fotela kierując się do wyjścia z pokoju.
- Jeszcze jeden sms pisany na tej miniklawiaturce smartfona i bym dostała ciężkiej kurw… - mruknęła. - Może weź go ze sobą? - dodała figlarnie.
- Daniela? - W głosie Lulu usłyszała strach, nawet nie próbowała go niczym przykryć. Milczała.
- Jak nie masz jak się go pozbyć… - Lulu wyobraziła sobie wzruszenie ramion kruczowłosej. - Przez telefon rozmawiać o pewnych sprawach nie jest wskazane.
- Hm…
- Klara mogła usłyszeć kroki i skrzypnięcie drzwi. Daniel zaś zarejestrował powrót Grażynki do pokoju. Nie leżał już na kanapie, wyglądało na to, że właśnie się z niej podnosił. - Daniel chcesz jechać ze mną do Klary?
- Grażynka... Chyba Cię… czekaj, Ty rozmawiasz z tą suką? Daj mi ją to i ja chętnie zamienię sobie kilka słówek.
- Oj, Daniel nie wyglądał na zadowolonego… chociaż, faktycznie nawet wyciągnął rękę jakby spodziewał się, że Lulu odda mu na chwilę telefon.
- Daniel. - Spojrzała na niego z wyrzutem. - Chyba nie chce. Dasz mi chwilkę? Zaraz do Ciebie oddzwonię, okej?
- Jasne, ale jak chcesz go brać, to nie do Józefowa. Nie ufam mu na tyle by pokazać mu swój dom…

Grażynka weszła jej niespodziewanie w słowo.
- Nawet o tym nie myślałam. Ma do Ciebie mały uraz.
- Okej, króliczku.
- Rozłączyła się.
Spojrzała badawczo na Daniela.
- Chciałabym z nią pogadać. Nie przez telefon.
- Żartujesz sobie, prawda? Nigdzie nie jedziesz, ani Ty, ani My. Na prawdę Grażynka, powinnaś wybić sobie ją z głowy, zerwać wszelkie kontakty. Najlepiej wyjechać gdzieś żeby faktycznie nie mogła Cie znaleźć i zapomniała o Twoim istnieniu. Dobrze wiesz, co o niej sądzę. Dobrze wiesz, że nie powinnaś pakować się w bagno jakim ewidentnie jest KLARA. Grażyna…
- Daniel nieświadomie zaczął unosić głos.
- Spokojnie Daniel. Nie rozumiesz… że ja już dawno wpakowałam się jak to ślicznie ująłeś w bagno. Za jej, czy nie za jej pomocą, teraz ona jest jedyną osobą która jest w stanie trzymać mnie za uszy żebym się nie utopiła, okej?
- Ja…
- Nie Daniel, Ty nie. Nie w tej sprawie i nie tym razem. Tym razem to ja boję się o Ciebie, by nikt tak jak ona wtedy nie myślał już o wykorzystaniu Ciebie by dopaść mnie.
- Czy Ty słyszysz sama siebie? Powinnaś do cholery jasnej być zwykłą dziewczyną chodzącą na studia i do pracy i martwiącą się o to co zrobić na obiad, a nie…
- Ale nie jestem.
- Rozłożyła ręce jakby chciała pokazać jaka to jest niewinna. Widząc minę Daniela i otwierające się usta przyjaciela, które najwyraźniej zapowiadały kolejny atak, postąpiła dwa szybkie kroki do przodu i objęła go.
- No już, nie denerwuj się. - Powiedziała łagodnym głosem.
- Grażynka… ja się o Ciebie po prostu cholernie martwię, rozumiesz to? - Objął ją, pogładził po włosach.
- Wiem. Ale musisz pozwolić mi się z nią spotkać. To ważne. Ufam jej już na tyle, że jeśli naprawdę bardzo tego potrzebujesz możesz jechać ze mną… chociaż… tak bardzo się o Ciebie boję, że i tak trochę wolałabym, żeby nie.
- Dobra. Ale jadę z Tobą.
- Daniel…
- I tak idę na ugodę. Pamiętasz?
- Odsunął ją lekko od siebie by móc spojrzeć jej w oczy, którymi przewróciła w tym momencie.
- Będę tego żałować. - Zamarudziła, po czym kliknęła na telefonie Klarę. Liczyła jak zwykle sygnały.
Klara odebrała po trzech.
- Mmmmmm…?
- Chcesz się spotkać gdzieś na mieście? Daniel zmienił zdanie. Hmm… możesz też wpaść po prostu do nas jak coś.
- Hmmmmm, interesujące.
- Zamyśliła sie. - Okey, będę niedługo na Jagiellońskiej.
- To czekamy.
- Rozłączyła się.
- Zadowolony? - Uniosła spojrzenie na chłopaka.
- Wiesz, że nie bardzo.
- Daj jej chociaż szansę, okej?

Daniel spojrzał na nią wymownie. Usiał z powrotem na łóżko i chwycił książkę w dłonie. Dziewczyna pokręciła głową. Zamiast do kodu poszła na fajkę… do okna, jak zwykle siadając na parapecie.


Lulu nie bardzo mogła się skupić. W głowie szybowały jej rozmaite scenariusze tego co może się wydarzyć jak oni… Nieprzewidywalna, emocjonująca Klara i stonowany spokojny ale stanowczy Daniel. Już samo to, ogień i woda… a do tego jeszcze ta niechęć jaką z pewnością Daniel czuł do kruczowłosej dziewczyny, a co ona do niego? Klara jeszcze nie wiedziała na pewno, choć może lekko zdawała sobie sprawę, że wśród osób zajmujących wysokie miejsce w jej hierarchii był właśnie on. I… Lulu uświadomiła sobie coś jeszcze. Antoni…
- O cholera… - Grażynka zerknęła na zegarek. Ojciec na pewno jeszcze nie poszedł spać. Może nie zauważy? Przez chwilę pozwoliła się sobie pławić w tej nadziei.
- Co jest? - Daniel oderwał wzrok od książki, którą od jakiegoś czasu skutecznie udawał, że czytał.
- Tak sobie pomyślałam… że ojciec też za nią nie przepada. Ale… i tak ogląda TV, może nie zauważy kto przyszedł?
- Ja jej nie lubię, on jej nie lubi, co za różnica skoro i tak chcesz się z tą szajbuską spotykać?
- Daniel, tu nie do końca chodzi tylko o to, że ojciec jej nie lubi. On… trochę się jej boi tak jakby. Zagadaj go przez chwilę. Stań w drzwiach. Zamknij mu je wychodząc. Klara wejdzie do pokoju i po wszystkim… po za tym. Chyba pozwolisz mi z nią przez chwilę chociaż pogadać sam na sam, prawda?
- Uniosła lekko brwi.
- Zapomnij…
- Daniel… dzisiaj tu jesteś, okej. Przyjąłeś za punkt honoru mnie pilnować. I tak nie będziesz mógł tego robić dwadzieścia cztery na h. Słowo którego należy tu użyć… to: zaakceptuj. Inaczej… się udusisz, po prostu.

Chłopak pokręcił tylko głową na boki.

Grażynka spojrzała za okno. Co za popieprzony dzień… od Kajko zaczynając, jak to może się skończyć? Jej analiza nie wróżyła nic dobrego. Miała ochotę uciec… miała ochotę po prostu wyjść i spotkać się sam na sam z Klarą i pogadać. Najprostsze, najlepsze rozwiązanie.

Cytat:
Do [SMS] Klara: Pamiętaj, że on niewiele wie.
Zeszła z parapetu i usadowiła się koło Daniela. Zamknęła jego książkę zerkając na okładkę. Powoli zabrała mu ją z rąk i odłożyła obok.
- Co jest? - Patrzył na nią pytająco.
- I tak nie czytasz. - Objęła go delikatnie. - Wiesz, że w taki sposób jak próbujesz… nie pomożesz mi. To nie jest tak jak myślisz, że nie wiem co robię i nie wiem, że coś złego może się stać. Tak, to pewnie Ty będziesz mnie musiał później składać. Ale od czego są przyjaciele? Hm?
- Jesteś diabłem wcielonym… - odparł Daniel cicho.
Ułożyła głowę na jego piersi. - Może jednak zostaniesz a ja pójdę z nią na mały spacer po parku? Wrócę za pół godzinki, hm? - prosiła najsłodszym tonem jakim umiała.
- Nie Grażynko - Daniel sięgnął w głąb siebie po pokłady asertywności. - Chcę być z Tobą. Wiedzieć, upewnić się, że nic Ci nie grozi. Lub upewnić się, że ta wariatka powinna być tym co trzeba trzymać jak najdalej od Ciebie. - Pogłaskał ją po głowie. - Wóz albo przewóz.
- A jak zależy Ci na tym, by ojca nie było - skrzywił się, wolałby aby w mieszkaniu było zamiast 1 Antoniego - piętnastu nie lubiących Klary. Ale skoro tu chodziło bardziej o strach… - To może jego gdzieś wyślij na godzinę?
Uniosła na niego wzrok, nie odrywając jednak od niego głowy. Było jej w końcu miło…
- Można by… ale gdzie mam go wysłać o tej godzinie? Nie pije… więc co? Do sklepu? Na pocztę? - Westchnęła. - Przecież nie wyślę go do kina. - Uśmiechnęła się lekko.
- Hm… - jakby coś mu przyszło do głowy, ale zaczerwienił się tylko lekko i pokręcił głową. - No fakt może to głupi pomysł.
Przyłożyła dłoń do jego policzka marszcząc lekko brwi.
- Chcę wiedzieć o czym pomyślałeś? - Zaśmiała się krótko.
- Eeeee… - Minę miał głupią, machnął ręką zrezygnowany. - Ale to naprawdę głupie - zastrzegł. - Pamiętasz co mówił po spaghetti, że my dorośli i tak dalej. Wiesz co on sobie myśli jak ja u ciebie mam nocować. - Wzruszył ramionami.
- Oh. - Gażynka momentalnie zaczerwieniła się. Jakoś ta myśl wcześniej nie przychodziła jej do głowy. Nagłe wypowiedzenie tego na głos przez Daniela było jakby właśnie dostała piorunem. A do tego… z przerażeniem dochodziło do niej kilka wniosków. Szybko zabrała dłoń z policzka przyjaciela. Może za szybko? Mógł przecież pomyśleć… odwróciła wzrok.
- Ehm - wciąż miał głupią minę. - Dobra, zapomnij, po prostu go zagadam - burknął zły na siebie.
- Nie… to dobry plan… w sensie… ja… hmm… Spróbuję. Okej? - Wróciła wzrokiem na jego twarz i analizująco przyjrzała się głupiej minie.
Pod wzrokiem Grażynki Daniel chyba jeszcze bardziej pożałował swojego pomysłu ale jak już brnąć... Przez samą tą głupią sytuację chyba jeszcze bardziej znielubił Klarę. Przez chwilę chyba rozpatrywał czy by nie machnąć ręką i zaproponować jednak spotkanie na ulicy z ta szaloną morderczynią. Ale niczego by to już nie odwróciło.
- W zeszły piątek była premiera Spectre. Nowego Bonda. Chyba wyświetlają w Kino Praha - rzucił. - Tak jakby co.
Grażynka zaśmiała się. Ale później pokiwała na boki głową i przetarła czoło dłonią.
- Okej… życz mi powodzenia. - Zaczerwieniła się na samą myśl o tym co planowała zrobić. Zaczęła zabierać ręce z obejmowanego przez nią cały czas chłopaka. - I pamiętaj, że jakby co, to przez Ciebie. Bo nie chciałeś iść na bardziej neutralny grunt. - Wypowiedziała to z raczej z rozbawieniem, nie złośliwie.
- Pfff - uniósł się, ale już raczej z humorem widząc wesołość przyjaciółki. - Wszystko na mnie. Oooookey.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline