Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2016, 22:26   #28
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Dziwne zachowanie się magii lekko zaniepokoiło Jeroma. Czyżby to bliskość Chaosu? Czy raczej specyfika Cienia? Nigdy to mu się nie zdarzyło. Rzucanie zaklęcia przełożył na rano.

Rankiem sprawdził swoje zaklęcia, ich rozkład także był daleko posunięty. Ale czas było wziąć się do roboty. Nalał okowity na talerz i ustawił na środku stołu. Wyrwał włos z głowy ojca i ostrożnie umieścił go na powierzchni cieczy. Potem uważnie wyrysował zamoczonym w okowicie palcem runy. Tu poszło łatwo, prawdziwa praca dopiero się zaczynała, zapalił świecę i zaczął powoli kumulować energię. Szło pod górkę. Jakby napełniał wannę kieliszkiem. W końcu sięgnął po świecę i zgasił ją gestem. Ze zdumieniem spojrzał w okno, wieczorna szarość właśnie zawitała nad miasto.
Pokręcił w zadumie kłową. Przeciągnął się i sprawdził co z ojcem. Niestety, wciąż był nieprzytomny. Zszedł na dół i zjadł kolację.

Kolejnego ranka spróbował poprawić swoje zerodowane zaklęcia. Także szło ciężko. Ale nie miał nic innego do roboty. Kolejne trzy dni minęły na żmudnym dłubaniu przy zaklęciach, ale nie przemęczał się.
W końcu widząc trzeciego dnia brak poprawy podjął decyzję. Czas było ruszać w Cień, ponowni wybrnał się na rynek. Minął jakieś zbiegowisko, ale nie zainteresował się powodem. Odnalazł kupca z którym wcześniej rozmawiał i którego ceny zadowalały jego sakiewkę. Niedługo potem zajechał dwukółką zaprzężoną w muła, w sakwach miał prowiant na kilka dni. Zaparkował z tyłu za karczmą przy stajniach. Jako, że było jeszcze przed południem, zdecydował się wyruszyć dzisiaj.

- Panie Hann
- powiedział odszukawszy karczmarza - czas mi w drogę, policz proszę ile się należy. Ja tymczasem przygotuje ojca do drogi.
- A nie zaszkodzi tak rannego wozić?

- Muszę zaryzykować, jego stan się nie zmienia, myślę że lepiej wrócić do domu. Jeśli ma stać się to co najgorsze, lepiej by był bliskich.
Karczmarz pokiwał w milczeniu głowa i zaczął podliczać rachunek.

Godzinę później dwukółka powoli turkotała na bruku. Nie niepokojony przez strażników wyjechał za bramy miasta. Gdy tylko zniknie im z oczy planował ruszać w Cień. Do domu.
 
Mike jest offline