Willhelm sięgnął ku głowie i odrzucił kaptur swojego habitu. Poprawił tarczę na lewym ręku, w prawicę ujął zaś swój młot - dobry oręż, pobłogosławiony przez zakonników.
Gniew płonął w sercu akolity. W końcu stanęli naprzeciw sług Arcywroga po tym jak zostało im zaprezentowane co czynione jest z pobożnymi mieszkańcami Imperium.
Nie było czasu na opłakiwanie.
Był za to sposób, aby ofiary uczcić... aby zadośćuczynić za te wszystkie krzywdy. - Strzelcy! Skupcie ostrzał, wszyscy w jednego przeciwnika! - huknął Stahlmann wskazując młotem jednego z minotaurów - Zwarcie! Przytrzymać ich! Niech strzelcy robią swoje!
Zwracając się ku swojemu przeciwnikowi Willhelm wykrzywił twarz w krwiożerczym grymasie. W walce jeden na jeden mogli nie mieć szans, ale jeżeli strzelcy się spiszą... może uda się większości wyjść cało z tej potyczki.
- Za Sigmara! Za Krausnick! ZABIĆ ZWIERZOLUDZI - zakrzyknął szykując się na przyjęcie szarży.
Ostatnio edytowane przez Stalowy : 25-02-2016 o 00:08.
|