Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2016, 14:28   #73
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kathil Wesalt


Polubiła takie pobudki, wtulenie się w ciało kochanka… rozkosze płynące z muśnięć jego skóry, jak i dotyków jego palców. Zwykle to były palce Ortusa. Ale Jaegere też był miłym zastępstwem. W dodatku bardziej doświadczonym. Jego pocałunki i pieszczoty podgrzewały atmosferę i wprawiały ciało Wesalt w stan pobudzenia...


... pożądania, rozkoszy. Miły początek dnia. Miły i pozwalający zapomnieć o wujach. Jednym gorszym od drugiego. Gorące spojrzenie obserwującej te łóżkowe zapasy półelfki tylko dodawało pikanterii sytuacji.
Nic więc dziwnego, że śniadanie które przygotowała panna Percy zapowiadało się smakowicie.


Tym bardziej, że bez wujów. Pani Percy zapowiedziała im, że jej pani rano słabuje i musi jeść śniadania sama… pomijając oczywiście Jaegere i Logana i Yorrdacha, którzy jej towarzyszyli przy posiłku. Ta trójka wraz Saskią towarzyszyli jej podczas posiłku. Logan przy okazji złożył raport z nocy. Póki co wynik wynosił cztery do trzech na korzyść Bertolda.
- Starali się dobrze ukryć trupy.- stwierdził Logan. -Na razie zostawiłem je tam, gdzie znalazłem. Niemniej powinnyśmy zatrudnić grabarza do posprzątania po wujach jak już wyjadą.
-Dobrze że nie stworzyli przy okazji duchów, choć kto wie… ta wiedźma od Bertolda jest podejrzana.- ocenił nekromanta.
- A ten ślepy kret przy Archibaldzie?- spytał Jaegere.
- Niewątpliwie potężny czarodziej, ale też mocno… jakby to powiedzieć… zdziadziały.- uśmiechnął się kwaśno Yorrdach.- Nie wygląda na to, by babrał się w jakiejś mrocznej magii.
- Co nie znaczy, że jest niegroźny.- ocenił Jaegere, a dalsza rozmowa została przerwana wejściem sługi, który przyniósł list i wieści… że do Archibalda przybył ktoś.
Zwój który trafił w dłonie Kathil był od Ortusa oczywiście, stęsknionego jak zwykle. Natomiast gość do Archibalda nie dotarł. Pani Percy przezornie zamknęła go w komnacie położonej jak najdalej od pomieszczeń obu wujów. I jeszcze nie powiadomiła sir Archidupka, że gość do niego przybył. Okazja której Kathil nie mogła przegapić, a to wszystko dzięki nieocenionej Bartolomei.

W południe zaś przybyli do Kathil Teorven i Marthil, jej łowczy. Skłonili się w pas i zaczęli mówić jedno przez drugie. Widać wizja łowów wielce ich podekscytowała. Także i wieści od nich były ekscytujące do pewnego stopnia. Wytropili na włościach Oweny stado jeleni z dorodnym rogaczem na czele, gawrę niedźwiedzia… oraz dzika. Ale nie zwykłą bestyję tylko szablasto-kłego potwora… wielce niebezpieczną bestyję.
Przypadek? Pierwszy mąż Kathil zginął wszak od kłów dzika. Co prawda od zwykłej lochy broniącej swych młodych, acz…
Wesalt nie miała czasu na wspomnienia. To od niej zależało na co będą polować i kiedy. Od jej decyzji.

Lady Owena oczywiście zapewniła nie tylko teren łowiecki, jak i nagonkę.


Zapewniła też swoje olśniewające towarzystwo, bo wszak musiała wyglądać równie pięknie co Wesalt. A choć wolała łowy z sokołami, to cóż… mogła się tym razem poświęcić dla gości.
Nieświadoma gierek rozgrywających się na tych łowach, rozsiewała uśmiechy i słuchała mile łechcących ją komplementów. Łowy… czas zacząć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 25-02-2016 o 14:31.
abishai jest offline