Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2016, 18:29   #117
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Dzielnica przemysłowa, Antigua, na głębokości 90 stóp...

Arcon zrzucił balast w postaci ołowianych obciążników i stopniowo zaczął wynurzać się na powierzchnię. Mimo że nie nurkował głęboko i miał solidnej jakości kombinezon, zrobił kilka przystanków dekompresyjnych, aby zminimalizować ryzyko efektów ubocznych. W tych chwilach ponownie brakowało mu Louisa, którego wiedza o nurkowaniu była imponująca, a spokojny ton głosu działał zawsze niczym balsam.

Denis rozmyślał nad niedawną ucieczką przed robotem, a podwyższone tętno nie było spowodowane jedynie zastrzykiem adrenaliny. Wydobycie takiej maszyny mogłoby przynieść znaczne profity. Rozmarzył się nad wizją posiadania mechanicznego ochroniarza i pomocnika. Niestety pozostała ona jedynie w wyobraźni młodzieńca. W obecnej chwili wydobycie konstruktu z dna było niemożliwe. Jego przeprogramowanie kosztowałoby zapewne fortunę, jeśli znalazłby się w ogóle specjalista z tej dziedziny. Zawsze też istniało ryzyko uszkodzenia delikatnych podzespołów, przez niszczycielskie działanie wody. Wszystkie te elementy czyniły całe przedsięwzięcie nieopłacalnym...

Wreszcie wyprysł z zielonkawej toni...



Dopłynął do drabinki i zaczął mozolnie wspinać się po skorodowanych szczeblach... Minęła dłuższa chwila zanim ponownie znalazł się na brzegu, gdzie tłumek postronnych wcale nie zmalał. Malfoy odkręcił śruby i zdjął dzwon hełmu. Do lurkera dotarł wtedy w pełni gwar toczonych rozmów, gratulacje przeplatały się z pytaniami. - Jeszcze tam powrócę, Antigua ma swoją fascynującą historię zapisaną w ruinach , które odwiedziłem. Są tam widoczne ślady świetności miasta! - odpowiedział zgromadzonym. Podniósł w górę zdobyczny rygiel, w momencie kiedy zobaczył handlarza. Ten przeciskał się przez tłum obserwatorów, nie siląc przy tym na delikatność. Arcon wyswobodził się ze skafandra w chwili, kiedy nieznajomy znalazł się tuż przy nim.
- Musimy porozmawiać - rzucił.
Porwał Denisa, który jeszcze raz naprędce ukłonił się i podziękował obecnym. Powoli tłum rozproszył się, komentując całe zajście, które niewątpliwie ożywiło roboczy dzień. Poławiacz dopiero teraz dostrzegł majtka z załogi Casimira, który asystował im w drodze do warsztatu. Denis nie obawiał się podstępu, ale obecność Papugi nie zaszkodziła. W końcu byli w Antigui...

***

- Rozgośćcie się - zarzekł chrypliwie mężczyzna. - Na ile to możliwe.

Pomieszczenie zawalone było elementami izolacyjnymi i różnorakim okablowaniem. Nie przeszkadzało to nurkowi. Odebrał zapłatę i nieco zaskoczony patrzył na obojętność z jaką majster traktuje przedmiot. Gospodarz podążył za wzrokiem lurkera...
- Ten badziew? Mam takich na pęczki. Co nie znaczy, że twoja ekspedycja była dla mnie bezowocna. Wiemy już, że nasz prezent jest wart swojego właściciela.
W jego ręku zabłysnęła charakterystyczna moneta.

Wnet pojął, że był to tylko pretekst do spotkania. Poczuł się oszukany, a cała sytuacja kazała mieć się na baczności. Podstęp nieznajomego oznaczał bowiem, że zdolny jest do różnych podchodów. Z jego słów wynikało również, że reprezentuje tych, co stali za dostarczeniem akwalungu na sterowiec, a moneta jasno dowodziła, że sprzyja zarażonym...
- Dzięki za skafander - zaczął. - Nazywam się Denis Arcon, a mój towarzysz to "Papuga". Mogę liczyć na wzajemność, czy pozostaniesz "anonimowym darczyńcą"...?
- Mów mi Kyle - wyciągnął rękę.
- Kyle, po co mnie tu ściągnąłeś? Bo na pewno nie z chęci osobistego wypłacenia dukatów, na to też obmyślilibyście przecież sposób...
- Nasza współpraca nie nabierze kolorów przed zaaranżowaniem spotkania z piratką. Ale coś mogę ci powiedzieć. Nie przekazujemy ci skafandra bez powodu. Prasa podaje, że jesteś lurkerem La Croixów. I że wyszliście z koncepcją poszukiwań Castelariego. Bardzo dobrze. Bo my także chcemy go odnaleźć.
Denis nie przypuszczał, że ukazał się artykuł na temat jego współpracy z familią La Croix i o planowanych poszukiwaniach Enzo. Przy pierwszej okazji zapytam o to Richarda - pomyślał.
- Śledzicie zatem wiadomości.. - chrząknął. - Czytaliście może jego ostatni wywiad?
- Oczywiście.
- I nasunęły się wam jakieś... spostrzeżenia? Denis był ciekaw czy “zarażeni” rozgryźli szyfr jego przyjaciela.
- Nie jest tak dobrym kryptografem, żeby jego kod przeszedł koło nosa bezpośrednio zainteresowanym.
- Więc co z tą operacją “sto dziesięć? - zdecydował się uderzyć bez ceregieli.
- Nasz kontakt coś o niej wie. Ale jak powiedziałem, nie zechce z wami dalej rozmawiać póki nie zobaczy tej całej Kidd.
Denis zastanawiał się, dlaczego tak ważna dla nich jest ta persona, czerpiąca radość z mordów i grabieży, lecz nie wyraził na głos swoich wątpliwości…
- Wiem, że nurkował na Quard i tam szukam tropu…
- To dobry pomysł. Podobno szukał tam jakiegoś naszyjnika - Kyle podrapał się po szczeciniastym zaroście - Na waszym miejscu bym się spieszył. Black Cross obserwuje was częściej niż sądzicie.
- Są w stanie zaatakować? Tutaj w Antigui? - lurker bardziej szukał potwierdzenia we wzroku Kyle’a niż odpowiedzi, której był pewny.
- Dla swojej sprawy nie cofną się przed niczym. Choć czasem odnoszę wrażenie że my też - dodał enigmatycznie.
- A ten.. naszyjnik to jakiś ważny artefakt? Fragment większej całości? Wskazówka wiodąca do “legendy”? - Arcon sondował wiedzę mężczyzny, nie deklarując niczego wprost.
- Miał nakierować go na pewną wyspę. Ważne było nie tylko jej położenie, ale powód dla którego w ogóle zaczął poszukiwania…
Nagle dwójka usłyszała nad sobą rumor. Ktoś nie znoszący sprzeciwu, donośnie dobijał się do drzwi. Papuga złapał za rękojeść swojego sztyletu, ale Kyle uspokoił go gestem ręki. Szybko wbiegł po schodach, żeby zaraz wrócić z nietęgą miną. Mimo że pod ziemią było chłodno, na jego czole pojawiła się kropla potu.
- Wykrakałem. Black Cross tu jest. Musieli zobaczyć jak cię tutaj ciągnę. Słuchajcie. Wyjdziecie tylnymi drzwiami, a ja sobie z nimi poradzę.
Nie chcąc słyszeć o żadnych protestach, przeprowadził gości z powrotem na górę. Tam wskazał im niewielkie drzwi prowadzące do uliczki ciągnącej się przy tyłach domu.
- W waszej obecności nie wyłgam się tak łatwo - znacząco wskazał wyjście.
- Rozumiem. Postaram się dobrze wykorzystać skafander i monety... Żegnaj.. - miał przeczucie, że widzi Kyle'a po raz ostatni. Skinął na "Papugę", by ten szedł pierwszy jako zwiadowca...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 25-02-2016 o 18:33.
Deszatie jest offline