Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2016, 21:30   #67
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Przeprawa przez most, nie była karkołomnym zadaniem, lecz sama świadomość tego jak jest on kruchy i niestabilny, tylko pobudzał już i tak bogatą wyobraźnię. Myśl o tym że głupie próchno stoi na przeszkodzie do osiągnięcia celu, nie tylko nie ułatwiał przejścia ale i tworzył strach w środku młodego mężczyzny.

Las, ciemny i ponury tylko potęgował to uczucie, i sprawiał że idącemu młodzieńcowi, z każdym krokiem wydawało się, że jest obserwowany. Myśl o tym że z mrocznej gęstwiny wypadnie jakieś zagrożenie, wzmagało tylko czujność i uwagę. Nawet zgrabna dupcia Lexy przestała mieć znaczenie. Gad ukryty w jego wnętrzu zdawał się spać. Przestał szeptać mu “do ucha”. Przestał prosić o coś więcej. O ten dreszcz, gdy czuł jak kobieta pod nim wije się jak węgorz. Cisza. Jedynie cisza teraz panowała w duszy i na ciele Severusa.

Dłoń ciągle wędrowała mimowolnie ku rękojeści broni, co było niezwykłym odruchem u tego mężczyzny. Przeszłość go nauczyła wiele o zagrożeniu, jakie niesie ze sobą zderzenie się z mocą czterech potęg. Odczuł to na własnej skórze. Pamiątka miała zostać mu na całe życie. Na samą myśl skrzywił się mimowolnie. Śmierć. Widział ją tak wiele razy. Odczuwał ją nie raz każdą cząstką swojego ciała, a mimo tego bał się teraz. Może nie był to paraliżujący strach, ale taki, który trzymał go cały czas w napięciu.

Severus szedł jako jeden z ostatnich z reguły. Milczący i zamyślony. Nawet delikatne podgryzanie Marty, zdawało się nie robić na nim wrażenie. Wzrok młodego akolity był utkwiony gdzieś hen daleko. Nieobecny ale i chłodny. Miał w dupie docinki czy to innych ludzi czy krasnoluda, bowiem wiele razy w życiu spotykał się z nimi. Miał postawiony jasno przed sobą cel, do którego zmierzał. Jeśli przy tym miał poświęcić nawet i Lamberta, wiedział że zrobi to bez wahania. Zadanie stało ponad wszystkim i wszystkimi.

Nim doszedł do drzewa, czuł już dziwne mrowienie na ciele. Zmysły jego szalały, ale nie poddał im się całkowicie. Szyderczy uśmiech, i dziwny błysk w oku pojawił się na moment. A potem dostrzegł drzewo wisielców. Widział wiele zła, ale to był idealny symbol tego z czym mieli się zmierzyć. Czyste w swojej postaci okrucieństwo. Z tym mieli się zmierzyć, ale przedtem czekała ich kolejna próba.

A potem równie nagle przyszły konwulsje i drgawki. Jego głowa zaczęła ruszać się we wszystkie strony, tak jakby miała zaraz złamać kark. Gdy jednak wszystko wróciło do normy wysapał:
- Wrogowie. Wrogowie nadchodzą.

A potem wszyscy mogli dostrzec jak z lekkiej mgły, która otaczała polanę, wynurzyło się kilka potężnie umięśnionych, odrażających kształtów. Minotaury. Pot pojawił się na czole cofającego się Severusa. Ostrze znalazło się w jego dłoniach, choć wiedział że, nie wiele mu po tym. Jedyne co mógł to bronić się i modlić się do Sigmara. O przeżycie. Potwory. Przy nich młody akolita mógł i czuł się mały. Nic nie znaczącym pyłkiem na wietrze. Co nie znaczyło, że zamierzał czekać grzecznie aż mu któraś z bestii rozszarpie gardło i wypije krew.
- Nie wychodź - szepnął do swojej fretki, która na widok bestii schowała się głęboko za pazuchę.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline