- Dobry.
Gdy dyspozycje zostały przez Pana wydane Ajej wsiadł do auta. Z premedytacją zajął miejsce zwolnione przez Bimbromantę, co by nie okazać braku szacunku znajomym.
- Ciekawy dzień się zapowiada. Od rana kurwa co chwila coś. Co u Was? Mirek, Ty malujesz? Ale coś innego niż ściany na biało? - Ewidentnie nie tracił humoru, próbując podpuścić kolegę. Jednak bardziej od żartów interesowało go coś innego. Żeby się tego dowiedzieć, zapytał po cichu Obszczyfurtka:
- Jeszcze dziś rano tym gównem popylali po naszych uliczkach jakieś kurwa cwele z chuj wie czym. Z jakiej bani teraz wy się tym wozicie? Te plastyki to też tej piątki, co to im wóz podjebaliście? - Andrzej był tak żądny informacji, że pozwolił sobie na poczynienie pewnych przypuszczeń, które gdyby nie obecność Pana Rysia byłoby wręcz kuriozalne.
- Chłopacy, kurwa to nie to, że coś. Tego tyle, że trzeba jak najszybciej użyć gdzieś poza domeną i wypierdolić do kanału, bo nas po tym znajdą. Namierzą, znajdą i będzie jak na komendzie za dawnych lat. Serio, kurwa, planujcie najsampierw zakupy. - Ajej argumentował jak tylko potrafił, żeby ustrzec kolegów przed złym losem. To nie tak, że wiedział co robi. Wyczuwał po prostu, że elektronika zawsze ściąga na człowieka wpierdol. Zwłaszcza kradziona - tak kradnącemu jak i okradanemu.