Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2016, 21:37   #118
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
- Jakie jeszcze organizacje, prócz Black Cross, zwracały się o pomoc? Jaka jest historia statku znajomego zatopionego przez okręt podwodny? I chętnie poznałbym szczegóły odnośnie rodziny Barnes oraz miejsca ich tymczasowego pobytu.

- Jak widać ta grupa działa w cieniu. Doktor nie powiedział wprost: “Należymy do grupy adoracji zarażonych”. Co do statku to widziałem jedynie jak tonie. O jego historii opowie Casimir jak wróci. - Richard westchnął ciężko - Rodzina Barnes modą szlachecką ma tutaj rezydencję wiosenną. Tam przebywali.

- A więcej szczegółów o rodzinie?

- Gascot Barens. Uzależniony od orfenu. Deborah Barens, palaczka. Rodzeństwo. To oni przedstawili nam propozycję współpracy. Ferat zebrał też pokaźną listę ich kuzynostwa, które zginęło po ataku zarażonych.

To była cenna informacja. Bardzo cenna i słaby punkt Barnesów. Karta przetargowa Jacoba na każdą sytuację. Ostateczny as wszelkich rozgrywek. Wykorzystany umiejętnie będzie miał moc niszczenia krajów, czego Starr, oczywiście, nie zamierzał robić.
Owa informacja mogła zniszczyć każdą organizację. Nawet tak wielką jak Hanza, Kompania Wilka czy Black Cross.

Skinął głową nie wyglądając na szczególnie zainteresowanego.
- No dobrze, w takim razie, Lucjusz, czas na nas. Zamieńmy kilka słówek - uśmiechnął się Cooper zabierając swoją torbę, zaś idąc klepnął kolegę historyka w plecy.

Wyszli na balkon, gdzie okazało się, iż Ferat ma bardzo ciekawe informacje. Polecono usunąć wszelkie dane o rodzinie Barnes oraz o badaczach strefy podbiegunowej.

- Oprowadź mnie - uśmiechnął się Jacob.

- Mówisz, że zniknęły dane… Zniknęły na stałe czy…? - zapytał z miną, jakby właśnie miał dostać piękną kobietę na prezent urodzinowy.
Dwójka rozpoczęła marsz wzdłuż balkonu. Gdzieś z oddali dochodziły ich przytłumione odgłosy niewidocznego teraz miasta.

- Mam za mało szczegółów by to stwierdzić. Myślę, że jak kto od gubernatora albo delegatów tam przyszedł i kazał sprawę załatwić to pismaki nie stawiały oporu. Po prostu to robiły.

- Szkoda. Ale i tak trzeba to sprawdzić. Wiadomo jakich konkretnie badaczy dotyczyły te artykuły? Zapewne Enzo. Kogo jeszcze?

- Sam mógłbyś wymienić paru znajomych ze studiów. Chodziłeś na fakultety z terenów polarnych razem ze mną. Teoretycznie jest opcja żeby to sprawdzić. Ale kosztująca trochę zachodu.

- No, dawaj, co proponujesz - zatarł ręce.

- Każde archiwum prasowe ma swój indeks, tak jak biblioteka. Sprawdzając co fizycznie znajduje się w katalogu, będziemy wiedzieć czego brakuje. Wtedy moglibyśmy poprosić o kopie w innym mieście.

- Faktycznie bardzo czaso- i pracochłonne. Ale wykonalne.

- Ty byłeś na spotkaniu z Barnesami. Opowiedz dokładnie co to za miejsce i co to za ludzie. Rozpoznanie wroga przede wszystkim.

- Dziwni. Nie powiedziałbym, że sprawiali wrażenie stricte złych. Bardziej niepokojących. Ta, wiem jak brzmi: oooood razu lepiej. Gascot cały czas wdychał jakiś specyfik. Dużo gadał. Jego siostra, Deborah wyglądała na mocno posuniętą w latach. Raczej odpadłaby z twojego repertuaru dam na wieczorny wypad - wyszczerzył się - Dom jak dom. “Robimy przepych żeby pokazać jacy jesteśmy dziani”. Bardziej zainteresowały mnie obrazy rodowe. Poza dwójką był jakiś dziad oraz... wiesz jak wygląda ściana gdzie niedawno coś wisiało? Nietknięty kurzem prostokąt. Właśnie coś takiego.

- Wiesz coś o tutejszym gubernatorze?

- Nie, a ty?

- Nic konkretnego oprócz faktu, że istnieje - pokręcił głową Jacob.

- A cokolwiek o tutejszych władzach informacyjnych?

- Ta ruda pilot coś węszyła. Jest Triss jakaś tam, burdelmama w Czerwonych Latarniach. Clyde w Pomrokach. Mówią że psychiczny gość. I “Red”. Ponoć najlepszy, ale jak to zwykle bywa, tak samo nieuchwytny.

- Burdelmama powiadasz... Najbardziej interesuje mnie Red. Wiesz coś o nim? Lub niej. Lepiej niej.

- Dewayne i Richard u niej byli. Pomogła im, choć nie wiem jak ją przekonali. Na pewno nie kwiatami i pudełkiem czekoladek.

- Richard mówił, że zgromadziłeś listę zaginionych Barnesów po ataku zarażonych. Daj spojrzeć - wyszczerzył się głupkowato.

Wykaz posiadał już około trzydziestu nazwisk. Większość była stricte Barnesami. Część jednak składała się z bękartów, pomniejszej szlachty oraz służby.
- Poćwiartowani, utopieni, rażeni prądem, otruci - Ferat wziął z powrotem listę - Długo by wymieniać. Zgnilce nie przebierają w środkach, a prasa podaje że coraz bardziej się rozkręcają.

- Jaką wiadomość zostawiłeś w Rigel? Krzyżowcy ją przechwycili.

- Noż jasna cholera. Musiałem szybko się zwijać i nie przemyślałem tego dobrze. Chodziło głównie o to że Richard mnie stamtąd zabiera i gdzie nas szukać. Cóż, przynajmniej teraz wiemy skąd Barnesowie wiedzieli o naszym przybyciu.

Jacob skinął głową.
- Przejdźmy gdzieś, gdzie mogę się rozstawić. Potrzebuję stabilnego stołu lub biurka, a w tym czasie… Wiesz coś o Redzie lub jak go znaleźć?

- Nic, mój uczony przyjacielu. Niektórzy twierdzą że facet od dawna gryzie piach.

- A kto może coś wiedzieć?

- Gdyby znalezienie takiej osoby było proste, Red dawno by stracił swoją renomę, nie? Cholera wie. Proponuję zrobić to tak, jak najlepiej ci wychodzi. Po prostu rusz w miasto i zacznij ciągnąć za sznurki.

A tego właśnie Cooper wolał uniknąć rozpytywanie o najlepiej poinformowanego człowieka w mieście było strategicznym błędem. Tu panowała zasada: ktoś interesuje się tobą, ty interesujesz się nim.

- W ostateczności, ale tylko w ostateczności tak zrobię - kiwnął głową Jacob.

Jacob położył torbę na stole i wyciągnął poznaczone mapy oraz globus z powbijanymi pinezkami zabrane z pokoju Ferata.
- Wyjaśnij mi co tutaj nakombinowałeś.

- Pamiętasz od czego zacząłem poszukiwania Yarvis. Margaret Simons. Aktoreczka, która ponoć tam żyła. Dając najlepszą cenę za każdy klamot z nią, miałem pewność że lurkerzy będą do mnie walić. Tutaj zaznaczałem lokalizację odnalezienia każdego artefaktu. Szukałem wspólnego mianownika.
Ferat podniósł szpulę czerwonej nici i zaczął obwiązywać nią pinezki. Tym samym stworzył wizualizację połączenia wymienionych punktów. Linie przecinały się w kompletnie niepowiązanych ze sobą miejscach.


- Jak widzisz tworzy nam to coś, co jest do niczego niepodobne.

- Faktycznie. Nic ciekawego. Opowiedz mi zatem, co według ciebie się dzieje na świecie. Zarażeni, Black Cross, Yarvis. Potrzebuję świeżego spojrzenia. Muszę stwierdzić czy przypadkiem nie zafiksowałem się w kilku miejscach.

Ferat zastanawiał się dłuższą chwilę. Z pewnością i on rozgrywał w swojej głowie różne scenariusze. Ale ułożyć je w logiczny i zwięzły rys - to było co innego. Prośba była jednakże całkiem zasadna. Lucjusz mógł być roztrzepany, lecz potrafił myśleć analitycznie. W końcu obydwaj skończyli te same studia.
- Spróbujmy poukładać to w chronologię. Mamy Enzo, który szuka śladów Yarvis. Najwyraźniej został z tego powodu zabity. Ale. W tym samym czasie też śledziłem wszystko co było związane z wyspą. Mimo tego Black Cross ograniczyło się do ostrzeżenia. Wniosek: gdy dowiemy się zbyt dużo, ta wiedza również może zostać uznana za niebezpieczną. Jeszcze jedno. Krzyżowcy stale dbali aby Castelari nie powiedział zbyt wiele dziennikarzom. W jednym z ostatnich wywiadów musiał używać szyfru. Potem przestał pojawiać się w mediach właściwie z dnia na dzień.

Założył za siebie ręce, chodząc w kółko. Spojrzał na globus, który jak na złość nie przynosił żadnych odpowiedzi.
- Wygląda to na sprawę polityczną. Odrzućmy nawiną teorię, że na Andromedę trafia się tylko będąc już uprzednio zarażonym. Zostajemy wtedy z wnioskiem, że deportowani są tam także ludzie zdrowi, ale niewygodni dla określonej frakcji. Shagreen miałby dobrą kartę przetargową, kiedy skrzyknął chorych. W azylach jest mnóstwo wkurzonych ludzi, którzy siedzą tam bo powiedzieli zbyt wiele. Tymczasem pojawia się facet oferujący im wolność. Organizuje ucieczkę i ma na starcie masę wdzięcznych mu spaczeńców. Teraz weźmy rodziny i bliskich wszystkich skazanych. Ludzi którzy dotychczas bali się jakoś zadziałać z obawy, że skończą tak samo. Dostają dostają swoją szansę, a my wytłumaczenie skąd cywilny sztab pomagający zarażonym.

- Co świeże spojrzenie, to świeże spojrzenie - klepnął Ferata w plecy i schował do torby rozstawione przedmioty.

- Chodźmy teraz pogadać z ów Jonasem. Może nam powie coś więcej -
rzekł, zaś Lucjusz poprowadził do królestwa pokładowego alchemika.

Starr zastał alchemika w jego pracowni. Ślęczał nad skomplikowaną, bulgoczącą cicho aparaturą. Składała się z kilkunastu odczynników połączonych ze sobą gumowymi rurkami.

- Czy mam przyjemność z panem Jonasem? Jacob Cooper. Historyk i mitolog. Podobno wie pan coś o fiolce, którą pan dostał, pośrednio, od zarażonych - rozpoczął Jacob.

- Co się… Przestraszył mnie pan! Ostatnio na tym pokładzie chodzą żywe trupy, jak słowo daję - zakręcił czerwony kurek i zdjął rękawice - W dużym skrócie płyn odwraca wczesne stadium zarażenia. Też w to do dziś nie wierzyłem.

- Antidotum na zarazę? Przekazane przez zarażonych? A co robi z późnym stadium?

- Działa tylko po pojawieniu się pierwszych symptomów. Nawet dzień później nie miałoby szans zareagować. Zaraza jest zbyt inwazyjna. Podejrzewam że to furtka bezpieczeństwa dla współpracujących z zarażonymi. Inaczej nikt by się zbliżył do nich na pół mili.

- Udało się panu je odtworzyć? - zapytał wskazując na aparaturę.

- Nie zanosi się na to. To kompleksowy związek z wieloma wiązaniami koordynacyjnymi.

- Czy coś może sugerować skąd pochodzi ta substancja? Może wykorzystane są w niej jakieś specyficzne składniki, może korek zawiera jakieś informacje czy fiolka wyposażona była w jakiś opis bądź symbol?

- Za wcześnie abym mógł cokolwiek powiedzieć.

- Jaka aparatura potrzebna była do stworzenia tego? Tajemnica tkwi w składnikach czy sposobie wytworzenia?

- Chodzi o ilość cząsteczek. To wygląda na hybrydę kilku substancji, które w normalnych warunkach ze sobą nie reagują. Nie mamy do czynienia z dziełem kilku partyzanckich wywrotowców.

- Jak najskuteczniej zabezpieczyć się przed zarazą? Fachowym okiem.

- Mogę dać panu maskę gazową i maści, które powinien pan wcierać regularnie w ciało. Oczywiście pamiętajmy że są to ledwie liche zabezpieczenia. Nic nie daje stuprocentowej pewności.

- Cóż... Nie zaszkodzi dodatkowa ochrona. Jeśli można prosić, to bardzo chętnie. I jeszcze jedno pytanie. Co miał pan na myśli mówiąc o żywych trupach? - zapytał Starr.

Następnie z braku lepszej opcji postanowił udać się do archiwum i zaciągnąć tam również Ferata. Co dwóch sprawdzających to nie jeden.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline