Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-02-2016, 14:44   #32
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Gabinet inspektora Lebreta

Moutier wyjął flaszkę dyskretnie, ówcześnie zamykając drzwi i pociągnął porządny łyk z niej. Spojrzał na Janviera i wysunął ku niemu napitek, jakby chciał poczęstować kolegę. Zastanawiał się co zrobić, ale nie mieli nawet narzędzia zbrodni. Nie mieli niczego poza domysłami.
- Myślisz że przesłuchanie służby Santoniego coś może dać ? - zapytał, nie mając większych złudzeń co do odpowiedzi.
– Kto wie … jakoś nie widzi mi się, żeby nie zostawił adresu, no chyba, że wcale nie polecieli do Florencji. – zastanawiał się na głos Filip. Wziął butelkę i pociągnął łyk.

- Dobra. Ja zejdę do archiwum. Może mają coś na Van Crama. Ty spróbuj znaleźć hotel, w którym się zatrzymali we Florencji - zaproponował
Janvier podrapał się po brodzie.
– A masz pomysł jak? – spytał.

- Poproś policję we Florencji, i może warto obdzwonić hotele. Te bardziej luksusowe - rzucił od razu, wiedząc na jak żmudną pracę go skazuje.

– No dobra. Pogadam z Priolletem. Może ma jakieś kontakty we Florencji. – głos Filipa był daleki od entuzjazmu.*

***

Archiwum znajdowało się na zakurzonym poddaszu Quai des Orfèvres. Tam, na kilometrowej długości półkach, stały rzędem akta tych wszystkich, którzy kiedykolwiek weszli w konflikt z prawem. Dyżurny funkcjonariusz był ubrany w popielaty fartuch, który nadawał mu wygląd magazyniera. W powietrzu unosiła się woń starych papierzysk, niczym w jakiejś bibliotece.
— Mógłbyś z łaski swojej sprawdzić, czy masz coś pod nazwiskiem Van Cram, Juliusz Van Cram? – spytał Moutier.
— To jakaś świeża sprawa?
— Może sprzed jakich dwudziestu lat albo i więcej.
— Zaczeka pan?
Moutier usiadł. Po dziesięciu minutach kierownik archiwum przyniósł mu teczkę podpisaną „Van Cram”, ale chodziło o niejakiego Józefa Van Crama, urzędnika paryskiego towarzystwa ubezpieczeń, mieszkającego przy ulicy Grenelle, którego dwa lata temu skazano za fałszerstwa i posługiwanie się podrobionymi dokumentami, i który miał tylko dwadzieścia osiem lat.
— Nie ma innych Van Cramów?
— Jeszcze tylko jeden Von Kramm, przez K i dwa m na końcu, ale ten zmarł w Kolonii dwadzieścia cztery lata temu.
Na dole były jeszcze inne akta obejmujące nie tylko tych, którzy mieli jakieś wyroki, ale wszystkich, z którymi policja miała kiedykolwiek — do czynienia. Był tam i Van Cram z towarzystwa ubezpieczeń i Von Kramm z Kolonii.
Przeglądając wykaz międzynarodowych przestępców i eliminując wszystkich, którzy nigdy nie byli na Bliskim Wschodzie i których wiek nie odpowiadał wiekowi męża pani Laboine, dotarł w końcu do kilku fiszek, z których jedna zawierała następującą wzmiankę:
„Hans Ziegler alias Ernst Marek alias John Donley alias Joey Hogan alias Jan Lemke (prawdziwe nazwisko i pochodzenie nie znane). Specjalność: kradzieże »na jelenia».
“Włada biegle francuskim, angielskim, niemieckim, holenderskim, włoskim i hiszpańskim. Trochę polskim”.

Trzydzieści lat temu policja praska rozesłała do wszystkich krajów fotografie niejakiego Hansa Zieglera, który działając przy pomocy wspólnika wyłudził podstępnie pokaźną sumę. Hans Ziegler utrzymywał, że urodził się w Monachium, i podówczas nosił blond wąsiki.
Londyn poznał wkrótce tego samego osobnika pod nazwiskiem Johna Donleya urodzonego w San Francisco; w Kopenhadze aresztowano go jako Ernsta Marka.
W innych miejscowościach był znany jako: Joey Hogan, Jules Stieb, Karl Spangler.
Z biegiem lat zmienił się także jego wygląd. Z początku był mężczyzną wysokim i szczupłym mimo grubokościstej budowy. Powoli nabierał tuszy, a wraz z nią pewnej powagi i godności.

Nosił się wytwornie, ubierał z wyszukaną elegancją. Przebywając w Paryżu mieszkał w pierwszorzędnym hotelu przy Champs–Elysées, w Londynie — w Savoyu. Wszędzie obracał się w najbardziej ekskluzywnych kręgach, posługując się opracowanymi od dawna przez innych metodami, które jednak stosował z niezwykłym wprost talentem.
Nigdy nie działał sam, ale o jego wspólniku wiadomo było tylko tyle, że był młodszy od niego i miał akcent charakterystyczny dla wschodu Europy.
Wynajdywali sobie ofiarę w jakimś eleganckim Barze, faceta ładowanego, najchętniej jakiegoś przemysłowca albo kupca z prowincji.

Do kartoteki było dołączone zdjęcie i odciski palców van Cramma. Mężczyzna ten bardzo przypominał tego z portretu Margot i o ile Moutier pamiętał widział go na zdjęciu u pani Laboine w Marsylii.

W uzupełnieniu kartoteki, jedynym, jakie w ogóle było, nadesłanym przez policję duńską, zanotowano:
„Według informacji, których wiarygodności nie udało się sprawdzić, ma to być obywatel holenderski o nazwisku Juliusz Van Cram, urodzony w Groningen. Pochodzący z dobrej rodziny Van Cram, jako dwudziestodwuletni chłopak pracował w jednym z banków amsterdamskich, którym kierował jego ojciec. Już wtedy władał biegle kilkoma językami, otrzymał znakomite wychowanie i był członkiem Yacht Clubu w Amsterdamie.
W dwa lata później zniknął, a w kilka tygodni potem spostrzeżono, że przywłaszczył sobie część bankowych kapitałów”.

Porównując daty Moutier zrobił jeszcze jedno interesujące odkrycie. W przeciwieństwie do innych przestępców, człowiek ten rzadko pracował dwa razy w tym samym miejscu i w krótkich odstępach czasu. Przygotowywał skok całymi tygodniami, a nawet miesiącami, i zawsze łup był pokaźny.
Mijało przeważnie kilka lat, zanim odnajdywał się gdzieś na drugim końcu świata, odgrywając znów tę samą rolę, równie zręcznie i z tą samą perfekcją w każdym szczególe.
Czy nie wskazywało to wyraźnie, że następną akcję planował dopiero wtedy, gdy oszczędności miały się ku końcowi? Może trzymał coś na czarną godzinę? A może melinował gdzieś całą forsę?
Jego ostatni wyczyn zanotowano przed sześcioma laty: było to w Meksyku.

Moutier sporządził notatki z tego czego się dowiedział, notując skrzętnie każdą informację o Van Cramie. Człowiek ten, mimo iż był przestępcą, na pewno zasługiwał na szacunek tym bardziej że nigdy nie został złapany ani nawet oskarżony. Po tym wrócił do swojego gabinetu, myśląc co tu dalej zrobić.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline