Rudi wyglądał, jakby sytuacja go zdecydowanie przerastała. - Co? Holzkopf jest u rodziny pod Weiler, podobno jakiś nagły wypadek. Wróci najwcześniej jutro... Ojj, nie będzie zadowolony... A obiecałem mu, że dopilnuje, by nic złego się dzisiaj nie stało! - młodzieniec złapał się za głowę, spoglądając jeszcze raz na zwłoki. - Cicho o tym nie będzie, Berner miał w mieście dwa domy, płacił wysokie podatki i był kupcem cechowym. Urwą mi łeb! A ja nawet nie mam kogo do tego przydzielić. Przecie nie może być tak, że kupcy się zjadą, a nigdzie nie będzie widać straży! Zarządzają zwrotu podatków, a złodzieje będą mieli święto!
Rudi zbladł zupełnie i najwyraźniej nie trafiały do niego nawet skomplikowane pytania kapłana. Za to wywołany do odpowiedzi poczuł się miejscowy medyk, którego boki poza tym ogolonej twarzy pokrywały wyjątkowo imponujące bokobrody. - Sekcji?! Bogowie uchrońcie! Ojciec Pfeifer by mi tego nigdy nie wybaczył!
Jak kojarzyli, był to miejscowy trochę zdziwaczały kapłan Morra. - Klątwę by na mnie rzucił, albo przynajmniej zad w całym mieście obsmarował! "Świętość skorupy ciała ma zostać zachowana" - jak ciągle gada! Jak chcecie mogę spytać go, czy podczas rytuału przygotowywania ciała do pochówku nie chciałby zerknąć na to czy tamto w odpowiednich uświęconych warunkach... Ale najpierw trzeba ściągnąć rodzinę martwego, powiadomić cech o pogrzebie... Parę dni się pewnikiem zejdzie!
Rudi wyglądał jakby w końcu odzyskał trochę sił i świadomości, co nie znaczyło, że nabrał inteligencji. - Lepiej w ciele mu nie grzebać, tylko biedy sobie narobimy, a przecie po nic, to, bo rzecz oczywista! Przecie widać, że pobity wściekle. Dzień targowy jest to i dużo złota można zarobić, pewnikiem pokłócił się z jakimś innym kupcem! Ogrodnik go znalazł w jednym z jego domów nad ranem. Za samym domem w przybudówce taki pobity leżał. |