Stoner czuł się kiepsko - osłabiły go nie tylko rany, ale i gorączka, po której dostał się ręce kolejnego medyka z bożej łaski. Na szczęście Lucky dopisało szczęście i po jej interwencji gorączka sobie poszła w siną dal. Co zdecydowanie nie było równoznaczne z powrotem do zdrowia i do humoru, a ta kombinacja nie nastawiała Stonera do nawiązywania bliższych kontaktów z kimkolwiek, ograniczając owe kontakty do spotkań przy posiłkach i zdawkowego 'dzień dobry' czy 'dobranoc'.
Chociaż Beri jako medyk spisała się średnio, to jednak jej polecenie 'leż i dochodź do siebie' Stoner uznał za całkiem mądre. Z pewnymi ograniczeniami co do pierwszej części, bowiem ledwo stanął na nogi zabrał się za zwiedzanie muzeum, czyli snuł się od pomieszczenia do pomieszczenia, usiłując chociażby w części odzyskać siły.
Do owego odzyskania zostało jeszcze dużo czasu, więc gdy bladym świtem odezwał się alarm, Stoner doszedł do wniosku że w tym przypadku nie na wiele się przyda, przynajmniej do chwili, gdy intruzi dostaną się do budynku.
Ubrawszy się w miarę szybko i uzbroiwszy w Sig Sauera podszedł ostrożnie do okna, usiłując wypatrzyć powód alarmu. Nic jednak ciekawego nie dostrzegł. Pozostawało zatem spotkać się z innymi i liczyć na to, że mieli więcej szczęścia podczas obserwacji okolicy |