Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2016, 16:36   #24
Krzat
 
Krzat's Avatar
 
Reputacja: 1 Krzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znanyKrzat wkrótce będzie znany
- Nareszcie- tego właśnie potrzebował, otwarcia. Koniec z wyuczoną autokontrolą, będąca implementowana w żołnierza na równi z cała resztą szkoleń i treningów. Po co komu taki niewolnik co robi co chce jak pan nie widzi- Słyszę człowieka, nie maszynę ślepo wykonującą rozkazy- otwarł oczy- Teraz możemy porozmawiać skoro skończyłaś udawać- ale tu w pewnym sensie miała racje, bo gardził każdym kto uważał za coś normalnego śmierć braci i sióstr i równał to jak z wyrzucaniem śmieci. Tak jeszcze chwile temu się zachowywała.
- Ludzie, organizacja która mnie uwięziła i zapewne posłała was po mnie. Oni nie podzielają twojej wizji. Chcą władzy, wszelkimi sposobami. A skoro potrzebują FFANB108, taki dali mi numer jak się urodziłem- zatrzymał aby się upewnić czy dziewczyna nadąża- Szykują coś dużego- na razie nie miał żadnych powodów aby sądzić, że mieli zamiar reaktywować F-301 program, ale nie wykluczał i tego- Każdy kto coś wie albo pracuje dla nich albo jest martwy- przyznał im racje że nieźle to zorganizowali- O kim mówię? Oni są wszędzie, od szumowiny bawiącego się na zewnętrznych rubieżach po kanclerza. To oni rządzą galaktyką, nie demokracja senatu republiki. Póki ta tajna sieć powiązań istnieje nie będzie pokoju i nikt nie będzie bezpieczny. Dlaczego wiem co mówię? Bo to my wynieśliśmy ich na ten poziom- nie musiał tłumaczyć że miał na myśli jego ludzi- Staram się żebyś zrozumiał że wykonując rozkaz tylko niszczysz to co kochasz.
Proteza drgnęła. Już miała ochotę mu przyłożyć w tę złośliwą facjatę, ale powstrzymała się. Bicie człowieka przywiązanego do krzesła było nieetyczne. I chociaż Karellenowi się należało jak psu buda, to Kay nie chciała pokazać swojej bezsilności, ani w ten sposób rozładowywać frustracji, która w niej narastała.
To była jakaś pokrętna kreatura. Przeczesała metalową kończyną swoje platynowe włosy i westchnęła, by dotlenić mózg.
Metal był przyjemnie chłodny i koił jej nerwy.
Wszystko jak zwykle musiało się komplikować.
-Jeszcze nikomu nic nie udowodniono.-Powiedziała mocnym głosem.-Były pogłoski, że ktoś komuś daje w łapę, albo ktoś przepycha w senacie ustawy dla jakichś grup, ale nikogo nie przyłapano na gorącym uczynku.-
Usiadła powoli z powrotem na fotelu.
-To bardzo odważna teza, którą stawiasz.-Zwilżyła językiem wysuszone usta i przygryzła je w zamyśleniu. Od chyba ładnej godziny nagadała się więcej, niż przez ostatnie dni. Rozmowa z tym człowiekiem była strasznie męcząca.
-I nie ma na nie potwierdzenia. Chyba, że udowodnisz. Przekonaj mnie. No, przekonaj, że to co mówisz jest prawdą absolutną. Na jej twarzy zagościł kwaśny uśmiech niedowiarka.-Rozmawiam z człowiekiem, który ma ogromny żal do wszystkich. Nie dziwię ci się, ale jeśli oczekujesz, że załmię rozkaz i cię nie przyślę na Coruscant, to się grubo mylisz. Czemu miałabym ci ufać i uwierzyć w to, co mówisz? Udowodnij swoją tezę, pokaż tę swoją prawdę.-Zaśmiała się, ale nie był to chichot człowieka zadowolonego. Raczej rozzłoszczone prychnięcie.
- Wiesz, w swojej karierze słyszałam parę takich gadek. Cel został pojmany żywcem i zawsze było tak samo. Próbował się wykręcić, ugrać coś jeszcze. Może parę dłuższych chwil życia?
A skąd mogę mieć pewność że rozmawiam z człowiekiem szczerym i prawdomównym? No nie mogę. Postaw się w mojej sytuacji. Z racji dobrego serca wysadzę cię na pierwszej lepszej planecie i co? Co powiem swoim przełożonym? -
Poprawiła się na krześle.-O sory, zrobiło mi się żal tego gostka, pozwoliłam mu odlecieć w siną dal, cudownie nie? A moje życie? Moja kariera? Moi znajomi? Poświęcenie innych żołnierzy? Zdrowia i życia? Ja też chcę żyć pełnią życia. Niewykonany rozkaz skończy to wszystko, co dobre i pójdę do pierdla. Dla kogo? Dla mutanta z lodówki, którego nawet nie znam i rzuca się w szale jak corelliańska pchła na łańcuchu.-
W głębi duszy była naprawdę ciekawa co powie. Ona była dla ludzi, nie dla senatu. Politykiem nigdy nie chciała zostać, nie dla niej dyplomatyczne gadki i niekończące się zebrania, obiadki i bankiety, by w kuluarach załatwiać interesy, których konsekwencje miały dotykać miliardów istnień galaktyki. Ona lubiła działać na pierwszej linii i sprawy załatwiać swoimi własnymi rękami.
Jednak chciała Republiki prawej i dobrej dla wszystkich, a nie dla wybranych. Czy jej rozmówca mółby mieć jakieś dowody, że tak jest? Że senat to gnijące ciało wypełnione robalami?
Dobrze nie było, to wiedziała ale na razie wszystko trzymało się kupy. Czyżby to była iluzja? Gdzie była prawda?
- Nie, lecimy do stolicy- zaczął od pewnych rzeczy- Dowody?- to mu coś przypomniało- Jednak nie są tacy mocni- wypłynęły dane o nim, przez to było to całe zamieszanie. Co było nie do pomyślenia za jego aktywności- Ja nim jestem. Jeśli żywa istota i jednoczenie najlepsza ich broń nic nie znaczy to będzie mi ciężko znaleźć coś lepszego bo od 21440 leżałem w lodzie - brnął dalej, kto mógł zastąpić dawnych w układnie. To nie miało większego znaczenia bo niezależnie od urodzenia, rasy i innych określeń to psychologicznie były te same osoby- Przekażesz mnie dowództwu, i powiesz że ja spowodowałem te straty w ludziach- nada w ten sposób sobie na znaczeniu, co niewiele zmieni w jego położeniu- To im doda pewności i odkryją się jeszcze bardziej- dalej, nie miał wiele czasu- Zaufanie? Czy nie miałem okazji chwycić za karabin i strzelić ci w plecy?- powiedział niechętnie- Powiedz mi na początek wszystko co wiesz o siłach specjalnych. Daj mi dostęp do holonet'u- spojrzał krytycznie na materiał z jakim ma do czynienia- Ale najpierw to prześpij się, odpocznij- rzucił okiem na konsole pilota, sprawdzając ile ma czasu- Spróbuje ci przekazać najważniejsze informacje, techniki i taktyki- liczyła na karierę, to ją dostanie o ile ktokolwiek przeżyje- Jeśli nam się uda wywalczymy pokój dla twojej republiki i życie dla mnie i moich ludzi- jego myśli nabierały tempa. W osiem dni stworzyć coś co będzie konkurować z tworem który sam tworzył jako doskonały. To byłby problem jeśli by nie był jego najzdolniejszym dzieckiem.
- Jestem Karellen.
Wypuściła powoli powietrze nosem i wbiła wzrok w durastalową podłogę. Zaczęła się zastanawiać nad tym wszystkim, co do tej pory usłyszała.
Gościu ją denerwował, ta rozmowa była bolesna i zawierała tyle zwrotów "w akcji", że można było dostać zawrotów głowy.
Nie mogła uwierzyć że przeleżał w stanie hibernacji...50 lat? Że Republika na to pozwoliła? Koszmar jakiś.
Trochę się uspokoiła, gdy usłyszała, że Karellen nie ma nic przeciwko by lecieć prosto do stolicy. Więc nie chciał uciekać. Chciał się zmierzyć ze swoim przeznaczeniem twarzą w twarz. Twardy był z niego zawodnik.
Zacisnęła usta, które nadały jej twarzy napięty, bezwzględny wyraz.
Znów przeczesała dłonią włosy. Cóż tu robić? Jak działać?
Trochę bała się konsekwencji swoich działań. Co będzie, jeśli mu pomoże? Jeszcze przed chwilą nie brała jego słów za prawdziwe. Kim on był, że do tej pory nie usłyszała nawet wzmianki o jego nazwisku? Wszystko mogło być prawdą. Jak to sprawdzić?
-Dobra...-Powiedziała powoli i znów ich spojrzenia się spotkały. Nie mogła uwierzyć że to robi.
Uśmiechnęła się krzywo. -...dziadku. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale mamy rok 21490 i przeleżałeś w śnie trochę....za długo.
Wstała powoli z fotela i podeszła do niego. Była naprawdę wielka. Metr dziewięćdziesiąt umięśnionej, hardej baby.
Sięgnęła rękoma i odwiązała go. Zastanawiała się jak bardzo tego pożałuje. Czy przypłaci to życiem? Czy był sens? Co będzie potem?
-Kazali cię przywieźć żywego albo martwego. To nie ma dla dowództwa znaczenia. Chcieli danych.-Mruknęła. Mogła się tylko domyślać, że być może potrzebują go do badań. Albo chuj jeden wie po co.
Został odwiązany. Stała w napięciu, zastanawiając się, co teraz zrobi? Z nowego napływu adrenaliny, miała wrażenie że w jej żołądku znajduje się bryła lodu.
Czy teraz zamieniała się w terrorystkę? Miała jakieś wewnętrzne poczucie winy. Chciała tylko, by w Republice przestała wzbierać fala goryczy obywateli względem władz. Czuć było, że coś śmierdzi, ale gdzie było źródło smrodu nikt nie wiedział. Bardzo chciała coś zrobić, działać, naprawiać. Ale czy ona miała do tego narzędzia? A co jeśli pomaga złej osobie? Nie tej co trzeba?
Miała męczący mętlik w głowie. Naprawdę, bardzo chciała się położyć i pospać, zregenerować siły. Ciągłe napięcie w którym teraz była, było naprawdę wyczerpujące fizycznie i psychicznie. Ale jakoś jego słowa "weź i odpocznij" wcale jej nie wprawiały w zrelaksowany nastrój.
A co, jeśli we śnie poderżnie jej gardło? Nie miała jeszcze powodu, żeby mu bezgranicznie zaufać.
Wyciągnął rękę aby mu pomogła wstać i przejść do konsoli. Musiał sprawdzić na ile jeszcze są przydatne jego kody dostępu. Może znajdzie jakiś trop, punkt zaczepienia. Było wiele kryjówek rozsianych po całej galaktyce i znajomych jednak od tamtej chwili jak go zamrożono mogło wiele się zmienić. Ale na pewno coś przetrwało, struktury sieci były te same. Dla wprawnego oka nie było problemu aby dostrzec powtarzalne schematy. Dziwne zdarzenia, zniknięcia osób, niebywale szybkie kariery, zmiany w stanowiskach, inwestycje czy zakupy firm czy to instytucji rządowych. Szybko nadrobi straty. Skonstruuje wstępna mapę zależności i wytypuje trzy najlepiej wpasowujące się ścieżki z różnych środowisk, wojskową, rządową i z sektora prywatnego.
- Zacznijmy od razu- stwierdził że nie ma co tracić czasu i im szybciej tym lepiej dla nich. Z kilka godzin sama poprosi czy może odpocząć. Normalnie pozostawił by to na później ale to nie jest zwyczajne szkolenie i dlatego zacznie od wyszukiwania i technik werbunku nowych agentów. On zwróci ich uwagę na siebie kiedy reszta będzie już działać i zdobywać klejone przyczółki wrogiej inteligencji.
 
Krzat jest offline