Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2016, 21:57   #73
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Naprzód, krok za krokiem, bez wytchnienia, ani chwili przerwy. Przeklęty, nieobliczalny w swej dzikości las zdawał się nie mieć końca, a ślady zwierzoludzi stanowiły jedynie złudę - kłamstwo, które stawiało ich w przekonaniu, że ta mordercza wędrówka kiedyś się skończy. Jednak wycieńczony Wilhelm, w swej straceńczej walce z zarośniętym szlakiem, skrył się w myślach własnych, uciekając od brutalnego świata, który go otaczał. W jego głowie narodziło się przekonanie - wizja - iż przekraczając granicę lasu, przekroczyli w rzeczywistości wrota do krainy Morra. A teraz, uwięzieni w iluzorycznym świecie, mieli przez wieczność tułać się po bezmiarach klaustrofobicznej przestrzeni jaką tworzył sobą Las Cieni.
Zmęczenie nie było jedynym rezultatem karkołomnej wyprawy. Andree coraz częściej zaczął przyłapywać się na swojej nieuwadze. Coraz częściej ze srogiego, wytrwałego najemnika, przemieniał się w zagubionego w tej sytuacji chłopaka. Wyglądał wtedy jak chłop, który został przyjęty na bal do domu szlacheckiego. Zlękniony, zdezorientowany, z poczuciem iż pasuje do tego miejsca jak pięść do nosa.
Zawsze jednak w końcu przyłapywał się na tej chwili słabości. Karcił się i znowu przeobrażał w najemnika, jednak jego mina zdawała się co raz to bardziej okazywać zdenerwowanie i niepewność.
“Miny! Miny – ta broń, a zarazem tortura!” - lamentował w myślach, starając się skoncentrować.

Mimo wszystko, Wilhelm kilkukrotnie jeszcze zamieniał maski. Zmęczenie, monotonia i poczucie ciągłego niebezpieczeństwa przerastały go. Wybawienie nadeszło niespodziewanie, jednak Andree szybko pożałował tej odskoczni od standardowego krajobrazu jaki przywitali po wkroczeniu do puszczy. Malownicze drzewo z początku piękne w swej wyjątkowości, zaraz przeobraziło się w symbol bólu, strachu i beznadziejności ich sytuacji.
Najemnik zamarł wpatrując się w wiszące trupy mieszkańców wioski, przestając być tym samym najemnikiem. Maska zniknęła z jego twarzy, ukazując beznadziejną i zdruzgotaną widokiem pozera. Widząc załamaną Katarinę chciał jej pomóc, pocieszyć, jednak najpierw ktoś jego musiałby uratować, wyrwać z szoku. Gorączkowo zaczął myśleć:
“Skąd oni się tu wzięli? Dla kogo te istoty pozostawiły wiadomość? Czyżby wiedzieli już, że…”
Wybałuszył oczy. Katarina padła na ziemię, a zaraz za nią jakiś staruszek. Wilhelm odruchowo dobył miecza i garłacza, przeczesując wzrokiem otoczenie. Coś ich zaatakowało? Nie widział strzał… Odskoczył jak opętany, kiedy dziwne konwulsje dopadły także Severusa. Andree cudem opanował się, nim trzymany w ręku garłacz pozbawił akolitę głowy. Chwilę później podziękował swoim “stalowym nerwom”, które powstrzymały go od tej głupoty. Nie żeby utrata Severusa miałaby dla wyprawy jakiekolwiek znaczenie, jednak naładowana broń okazała się wkrótce o wiele bardziej potrzebna...

Z lasu wyłoniły się monstrualne bestie. Przy nich zmutowane wilki przypominały zaledwie bezpańskie psy.
Wilhelm dołączył do towarzyszy, którzy otoczyli kręgiem drzewo wisielców. Ostrożnie wycelował w pierwszego minotaura, który potencjalnie mógł ruszyć na niego.
 
Hazard jest offline