Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2016, 22:13   #25
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Nadprzestrzeń, korweta Tiburon
- Hejże, ileż spał będziesz, co?
Poczuł lekkie uderzenie w twarz. Próbował podnieść powieki, ale wydawało się to nadludzkim wysiłkiem. W tej chwili jedyne co mógł robić to słuchać.
- No, budź się! – znów lekkie uderzenie w policzek. Teraz mógł skonstatować, że ręka była zakończona pazurami. Lekko zamrugał, dając znać że już się obudził. Tyle mógł zrobić. Chyba wystarczyło, bo kolejny raz nie oberwał. Mógł się skupić na innych zmysłach. Leżał na jakimś łóżku, przykryty kocem. Był nagi, ale czuł przyjemne ciepło. Kiedy się bardziej skupił usłyszał charakterystyczny szum towarzyszący podróży przez nadprzestrzeń.
- Już? Dobrze. Myślałem, że z ciebie warzywo zrobili.
Autor tych słów przechadzał się tuż obok.
- To na razie dychaj se spokojnie.
Sol poczuł ukłucie w lewą rękę i po chwili odpłynął.

Manaan, Ahto City, hotel Blue Sky
Reakcje na jej decyzję były różne. Zavrysh zacisnął z triumfem pięść, Schurig lekko zazgrzytał swoją stalową szczęką, co było pewnie rodzajem uśmiechu, a na twarzy twileczki wykwitł grymas mściwej satysfakcji. Devaronianin skinął jej głową w geście podziękowania, a Togrutka ledwo zaszczyciła ją spojrzeniem dezaprobaty. Nautolanka uśmiechnęła się tak miło, jakby były najlepszymi przyjaciółkami. Wrahious tylko wzruszył ramionami, ale spojrzał w kierunku ich lidera. Ten w żaden sposób nie dał po sobie znać, że te decyzja cokolwiek go obeszła.
- Czyli ustalone - powiedział obojętnym głosem. - Od tej chwili to twój priorytet, jako nasza decyzja - zwrócił się do Kaleeshyckiego zabójcy. Ów tylko skinął głową przyjmując to do wiadomości.
- Przechodząc dalej. Aktualne informacje o systemach gotowych do nawiązania umowy otrzymacie na datapadach z podsumowaniem spotkania. Teraz dwie sprawy. Yavann, zacznij od swojej. - spojrzał na nautolankę.
Ta nie traciła czasu.
- Rozpoczeliśmy prace nad systemem Eriadu - jej milusińska wręcz otoczka zniknęła. Była teraz panią bizneswoman, raportujacą działania swojej firmy. - Mocno zindustrializowana planeta, o dużym potencjale. Gwarantują swoje wsparcie, ale oczekują pomocy w spopularyzowaniu ich kosmoportów jako przystanku na trasach handlowych Rimmy. Na razie mocno przegrywają na tym polu z sąsiadującą Seswenną. Oczekuję wzmożonej aktywności piratów w tamtym sektorze.
Od razu odezwała się twileczka.
- Może być, ale dajesz gwarant, że flota Republiki tam nie poleci, co Zero? - zapytała stojącego u stołu mężczyznę.
- Ta trasa jest naprawdę często uczęszczana. Żeby znacząco wręcz zablokować ruch w tamtym rejonie potrzeba sporych sił. Musielibyśmy skorzystać z zasobów Xzarry - zerknął na togrutkę - a wtedy na pewno jakiś nadgorliwy admirał poleciałby w tamtym kierunku. Musimy zadziałać subtelniej. Harden - odezwał się do twileczki ponownie. - Zaczniesz działania w tamtym sektorze, ale mają być niepozorne. Wystarczy, że coś się zacznie dziać.
- Rozumiem, że bez wyróżniania się specjalnego?
- Dokładnie - Zero kontynuował - agentki Yavann zwrócą uwagę odpowiednich istot na ten problem.. Wtedy będzie nam potrzebna karta przetargowa. - spojrzał na Lanę. - Czy dacie radę przerzucić po cichu pierwszy regiment na Seswennę? Muszą być uzbrojeni, ale spokojni. Będzie nam potrzebny pokaz możliwości, nie siły.

Vorzyd V, slumsy sektoru 4G
Pociski mające w założeniu unieruchomić ściganego nie trafiły. Martell strzelił zdecydowanie za wysoko, powtórka również była niecelna. Wziął zdecydowanie za dużą poprawkę na to, by nie uszkodzić Kelevry.
Ten nie zwracając uwagi na zostawioną za plecami walkę wpadł do windy i pomknął nią na wyższy poziom. Mógł wreszcie złapać oddech przez kilka chwil.
Tymczasem Rohen i Aaron zostali z całym rojem Gandów na głowie. Uwaga insektoidów szybko przeniosła się na tego, który przeszkodził im w zrealizowaniu kontraktu. Pierwsze bolty śmignęły koło głowy żołnierza, który odpowiedział szybkim, ale również niecelnym ogniem. Musiał się wziąć w garść. Nacierały na niego teraz dwie czteroosobowe grupy i w końcu jego tarcze zajaśniały błękitem rozpraszając energię dwóch pocisków.
Martell nie tracił czasu i strzelił w tą bliżej niego. Dwa strzały wystarczyły, by zmieść ich z powierzchni tej planety. Nie zwracając na przyjmowane kolejne trafienia odwrócił się i naciskając spust raz za razem pozbył się następnych.
Padawan miał przysłowiowy spokój w tym czasie. Jeszcze konkurencja nie skontatowała, że on również był ich przeciwnikiem. Mógł poświęcić te cenne sekundy na przejrzenie informacji od swojego zdalniaka. Ich cel niestety był poza zasięgiem, zapewne już w połowie drogi na wyższy poziom. Dobrze policzone natomiast były źródła ciepła zmierzające w ich stronę. Równe czterdzieści cztery.
W tej chwili po akcji Aarona mieli kilka chwil spokoju. Kolejne oddziały powinny być za niecałą minutę. By gonić dalej Kelevrę, musieli poczekać na powrót windy, co mogło potrwać z dwie minuty i do tego czasu jakoś utrzymać swoją pozycję. Jeśli chcieli się stąd ewakuować, to były trzy alejki prowadzące na kolejne przecznice, którymi na pewno mogli zgubić pościg. Zdalniak by ich dobrze pokierował. Z drugiej strony mieli jednak sporą siłę ognia i przewagę dzięki temu małemu droidowi skanującemu teren. Mogli po prostu stawić czoła rojowi i pozbyć się tego zagrożenia raz na zawsze.

Nadprzestrzeń, frachtowiec Brock
Wskaźniki baterii jej pancerza wreszcie zasygnalizowały pełne naładowanie wszystkich baterii. Kaylara zdążyła go w tym czasie dobrze wypolerować. W trakcie takiej trasy naprawdę mało było do roboty. Zupełnie inaczej do tego podchodził Karellen. W końcu miał do nadrobienia ponad pięćdziesiąt lat, które przeleżał w hibernacji. Takiej jednostki czasu się nie spodziewał. Po jego towarzyszach mogło dużo nie zostać. Na tą chwilę jednak jego uwaga skupiona była na czymś zupełnie innym. Z dostępnych w pamięci systemu Brocka informacji wyciągnął kilka najważniejszych wniosków.
Republika funkcjonowała na tych samych zasadach co za jego czasów. W tym czasie przetoczył się przez nią szereg wojen. Po Exar Kunie kolejni Sithowie i Mroczni Jedi toczyli ze sobą wojny. W tym momencie był wielki nieurodzaj na użytkowników Mocy, co mocno wpływało na szanujących prawo obywateli. Ilość informacji o aktywności piratów była zdecydowanie poza skalą. Co go zaciekawiło, to pewna systematyka przebijająca się z suchych faktów. Na kryło się za tym coś ciekawego.
Senat wydawał się na tą chwilę być w olbrzymiej stagnacji, którą można było wręcz porównać do paraliżu. Niezadowolenie społeczne sięgało zenitu. Wystarczyło kilka informacji, by Karellen mógł wywnioskować nadchodzącą zmianę władzy. Może potrzebowali go właśnie po to, by im pomógł się utrzymać na stołkach?
Czerka po kilku dotkliwych porażkach bardzo rosła w siłę. Nie mógł stąd dotrzeć do warunków na jakich przyznawano im koncesje na handel, ale spokojnie można było założyć niejednokrotne naginanie zasad.
Quest ziewnęła. Mrożonka był zupełnie skupiony na chłonięciu informacji. Mijał dopiero drugi dzień, a on w tym czasie nawet nie zmrużył oka. Choć po wybudzeniu z pięćdziesięcioletniego snu raczej trudno było od niego oczekiwać frazy „jeszcze pięć minut”.
Nagle statkiem szarpnęło i wyskoczyli z nadprzestrzeni. Kobiecie wyrwało się głośne„co jest kurwa?!”. Na pewno nie była to sprawka Karellena, bo ten nie siedział przy sterach.
Usiedli tam w momencie oboje, sprawdzając systemy. Odpowiedź przyszła bardzo szybko. Ich napęd nadprzestrzenny komunikował awarię. Uruchomiła automatyczną diagnostykę, która po chwili dała informację o awarii systemu inercyjnego. Była na tyle zdziwiona, że to powinno wyjść przy checkliście przed startem. Jeśli coś rzeczywiście się zjebało, to mieli fart że ich nie rozsmarowało na przestrzeni kilku lat świetlnych. Dosłownie nie byłoby co zbierać.
Statek automatycznie nadał sygnał S.O.S. Quest zaczęła sprawdzać gdzie ich wyniosło, kiedy nadeszła odpowiedź.
4 Flota, krążownik Łapacz, przyjęliśmy, będziemy po was za dwie godziny, nie zmieniajcie swojego położenia
Jak się okazało, ich fart był podwójny. Nie tylko przeżyli awarię, to trafili także na trasę patrolu republikańskiego okrętu.
Tymczasem mężczyzna wiedziony przeczuciem zabrał się za analityczne zbadanie awarii napędu. Czwarta Flota była przecież najczęściej wykorzystywanym ramieniem marynarki przez Sekcję Jedenastą Wywiadu Wojskowego.
Instynkt go nie mylił. Na pulpicie jego konsolety pojawiła się wzmianka o ingerencji w oprogramowaniu napędu. Kaylara sprawdziła datę. Było to na dwie godziny przed ich odlotem na misję. Ktoś chciał, by wracając wypadli z nadprzestrzeni dokładnie w tym miejscu.

Kessel, Kessendra, kosmoport, biuro obsługi dostaw
Przybiegło ich trzech. Dwóch mężczyzn z pałkami energetycznymi w dłoniach i droid z karabinem blasterowym. Prosty gest Baelisha odnośnie kierunku ucieczki wyimaginowanego napastnika podziałał. Jeden z nich zabrał droida i pobiegł dalej. Drugi został i zapytał Jona, czy nic mu nie jest. Nie czekając zbytnio na odpowiedź, sprawdził stan zamordowanych.
- Te rany… to nie od miecza świetlnego? – powiedział cicho do siebie. Wtedy też jego uwagę zwróciła konsoleta. Podszedł i szybko zauważył zgrywanie danych.
Nie zdążył się nawet zdziwić. Włączane ostrze zajaśniało czerwienią rozcinając ochroniarza na pół. Rycerz Jedi zerknął sam na konsoletę. Program w tym momencie się wyłączył, informując o zakończeniu kopiowania danych.
Wyciągnął dysk i schował do kieszeni. Nie miał czasu do stracenia. Wyskoczył na korytarz kierując się ku wyjściu. Wpadł na jakiegoś urzędnika, który również starał się opuścić budynek. Przewrócili się obaj. Jon wstał pierwszy i pobiegł dalej. Przy wejściu stał wartownik, który krzyknął „stój”, ale praktycznie jednocześnie oddał strzał.
Jedi bez problemu odbił blaster w jego kierunku, a później przeskoczył na nim zwijającym się z bólu. Poszło zdecydowanie łatwiej niż przypuszczał. Wybranie poranka na akcję zdecydowanie mu pomogło. Wykonał misję ze stu procentową skutecznością. Teraz pozostało mu jedynie wybyć stąd i wrócić z tymi informacjami do Akademii.
Szybko wtopił się w tłum biegających wszędzie pracowników kosmoportu i wszelkiej maści ich klienteli. Miał teraz czas na ochłonięcie.
Mógł przyczaić się w swojej kryjówce na tej skale i przeczekać najgorszy moment, po czym odlecieć powszechnym transportowcem. Jeśli jednak złapały go kamery, to poszukiwania będą na pewno dokładne, a i jakiekolwiek pojawienie się w przestrzeni publicznej narażało go na wykrycie.
Z drugiej strony mógł już teraz zapakować się na gapę na jeden z ładujących się statków. To się będzie wiązało pewnie z siłowym rozwiązaniem sprawy podczas możliwej konfrontacji z właścicielem wybranego środka transportu.
Kiedy tak szedł zastanawiając się, kątem oka złowił czyjeś baczne spojrzenie. Kiedy odwrócił się w tym kierunku nikogo jednak nie było. Tylko przechodnie zmierzający spiesznie ku sobie wiadomym miejscom.

Przestrzeń kosmiczna, pokład statku Nilus
- Stwierdzenie: Pani, twój puls nadal pozostaje na podwyższonym poziomie. Radzę zażyć środki uspokajające by…
- Mówiłam! - warknęła rozwścieczona Emily. - Żadnej rozróby! Ale nie! Zrobiłeś po swojemu!
Wściekłości Hayes towarzyszyła soczysta wiązanka przekleństw, ale droid nie okazywał skruchy. Jak przecież miałby nie posiadając zdolności mimicznych?
- Stwierdzenie: Ten organik ukrywał potrzebne nam informacje i pomimo argumentów jakie zostały mu przedstawione nie zamierzał ich udostępnić.
- Ale nie musiałeś od razu przystawiać mu gnata do mordy. Jak miał mówic z lufą w gębie!
- Zastanowienie: Tak pani, możesz mieć rację, że mogło to wpłynąć na jego zdolność mowy.
Emily nie wytrzymała i wrzasnęła ze złości na cały pokład.
- Spostrzeżenie: Pani, należy spojrzeć na to z innej strony. Mimo przeciwności udało się pozyskać nie dwie płyty główne, ale aż cztery! - droid wskazał na umazane krwią kartony stojące przy wejściu.
Hayes spojrzała mimowolnie w tamtym kierunku, lecz tylko na chwilę. Warknęła, przeklęła i spojrzała gniewnie na HK-50.
- Nie będę tolerować takiego zachowania!
- Spostrzeżenie: Pani, tamten organik wypowiadał się zdecydowanie nie na miejscu oceniając ciebie. Nie miał prawa nazywać cie “blondwłosą lalunią która udaje nerda by podrywać chłopaków po sieci”. Za samo to należała mu się anihilacja.
Emily przewróciła oczami, opadła zmęczona na fotel pilota i sprawdziła kurs jakim lecieli.
- Zanieś te rzeczy do pracowni - odparła na odczepne.
- Wnikliwa ocena: Pani, ty się ciągle gniewasz. Czy podać środki uspokajające?
- Won, ale już!

Vorzyd V, Sektor 4G, kantyna u Zsejka
Właściciel był niedużym, łysym jak kolano koreliańczykiem. Miał bardzo mocny akcent, którego nawet nie starał się ukrywać podczas swojego opryskliwego zwracania się do niepożądanych klientów. Mimo tego jego lokal cieszył się całkiem sporym powodzeniem. Alkohol był chrzczony w granicach rozsądku i przede wszystkim nie było śmierdzących obcych. Zawsze potrafiło się znaleźć wielu gości aprobujących takie podejście.
Slevin wziął najtańszego drinka, żeby nie dawać wykidajle powodu do interwencji. Nawet jeśli początkowo nie zamierzał go wypić, to odrobina alkoholu we krwi pomoże mu rozjaśnić nieco jego położenie.
Nic nie wskazywało na to, żeby pogoń była dalej na jego tropie. Na pewno nie gandowie. Tutaj musiał raczej uważać na gości pokroju tego w pancerzu. Na tym poziomie zdarzają się już kamery obserwujące niektóre skrzyżowania. Będzie musiał się zdecydowanie bardziej pilnować, przechodząc do kosmoportu.
Osuszył szklankę szybciej niż się tego spodziewał. Wykidajło już mu się natarczywie przyglądał. Dużego wyboru nie miał. Skorzystał z kibla by przynajmniej opłukać twarz i wyszedł na ulicę.
Idąc w kierunku pobliskiego kosmoportu miał dużo czasu na zastanowienie się nad swoją sytuacją. Miał na koncie kilkadziesiąt kredytów, wbrew pozorom wystarczyłoby na bilet w jedną stronę do jednego z pobliskich systemów. Tam mógłby spróbować dalej. W tylnej kieszeni spodni uwierał go mały datapad. Wystarczyło go podłączyć pod sieć i uruchomić sygnał.
Slevin miał do odebrania od niego jedno – życie, które mu onegdaj uratował. Sytuacja w jakiej się teraz znalazł mogła mieć spory wpływ na zachowanie tego łowcy niewolników. Czy uhonoruje obietnicę daną Kelevrze? Tego nie mógł być pewien.

Nadprzestrzeń, korweta Tiburon
Tym razem był w znacznie lepszym stanie poprzednio. Bez większych problemów otworzył oczy. W pomieszczeniu panował półmrok, rozświetlany jedynie przez małą lampę wyjścia awaryjnego. Oprócz przekręcenia głowy nie mógł się ruszyć. Był mocno przywiązany pasami do łóżka. Zresztą napięcie mięśni przypomniało mu o ranach na prawej stronie ciała. Miał tyle opanowania, że nie krzyknął. Stęknął jedynie cicho i przestał się szarpać. Oddychał powoli starając się opanować ból.
Po kilkunastu minutach drzwi się rozsunęły i stanęła w nich postać.
Trandoshanin włączył światło, rażąc oczy arkanianina. Jego soczewki musiały przestać działać. Jednak zdołał się mu dokładniej przyjrzeć. Ten osobnik posiadał niecodziennie czarne łuski.
- To jak, wyspany wreszcie? – zagaił. Wydawał się mieć dobry humor.
 

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 29-02-2016 o 22:30.
Turin Turambar jest offline