Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-02-2016, 10:29   #75
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację


Po drugiej stronie mostu, początkowo nie czekało ich nic wartego uwagi. Ot, dalsza część lasu, jakieś krzaki, krzewy, drzewka, nawet nie było się czym interesować. Czujne oko blondynki ogarniało okolice, świdrując każdy możliwy ruch, ślad czy zwykłe przeczucie wynikające z czujności. Zdziwiło ją to, że nagle ludzie zaczęli do niej gadać. Po co? Jakieś święto i myślą, że nagle zwierzę przemówi ludzkim głosem? Owszem, odpowiedziała, mimo iż miała ochotę kogoś po prostu strzelić przez łeb. Dziadek Rybak jeszcze śmiecia chciał jej wcisnąć, że niby jak zacznie nim machać, to jakaś eskorta przybędzie. A na co jej pomoc? Oj dziadek, się w głowie już miesza. Słowotok Katy natomiast wcale jej nie zaskoczył, a mimo to na twarzy Harpii nie zagościł cień uśmiechu. Dosyć szybko oddaliła się o kilka kroków od zbieraniny, jaka zaczęła się ciaśnić tuż przy ujściu mostu - nie chciała w tym uczestniczyć.

Dalsza podróż mijała jej w błogiej ciszy; prawie. Co rusz jakiś nieprzystosowany do dziczy uczestnik marszu nastawał na uschnięty badyl, krusząc go swoją stopą w drażniącym ucho trzasku. Lexa nic powiedziała, krzywiła się jedynie jakby zjadła cytrynę lub wdepnęła w wielki, krowi placek. Jej mina nie była ani przyjemna, ani sympatyczna, a już na pewno nie ładna czy kobieca. W sumie, to lepiej było na nią nie patrzeć.

Sytuacja nabrała dramatycznego tempa dopiero, gdy grupa natrafiła na drzewo pełne wisielców. Lexa z zaciekawieniem uniosła brew dając kilka kroków w kierunku rosłego dębu i zadzierając głowę w górę patrzyła to na lewo,to na prawo. Na jej twarzy wciąż na próżno szukać było emocji. Nawet, gdy kilka osób rzuciło się w stronę wiszących już trupów i poczęło krzyczeć, płakać lamentować, ona nic nie zrobiła. Zastanawiała się raczej, czy powieszenie akurat tych konkretnych osób, było celowe, czy po prostu wieszali kogokolwiek, na losowankę. To jedyna rzecz, jaka mogła być istotna.

Widok płaczącej Katariny nie wzruszył blondwłosej. Podobnie jak późniejsze konwulsje trzech osób. Jedynie wyjęła broń, w razie, gdyby tym rzucającym się jak karpie ludziom, było trzeba oderżnąć łeb. Ewidentnie byli nawiedzeni, chorzy; takie jednostki nie były wcale potrzebne. Jakieś czary i gusła najlepiej było ukrócić, jednym sprawnym machnięciem ostrza. Jednak to nie był rozkaz Lamberta.

Przypileni do drzewa nie mieli już szans odwrotu. Kilku minotaurów otoczyło obiekt, ciasno ich przy nim przytrzymując, jak w klatce. Nie dało się już zrobić manewru, pozostało tylko stanie plecami do kory dębu i oczekiwanie. Jakieś szare chuchro, którego wcześniej nie zauważyła, zwróciło się do niej słowami, na które miała ochotę parsknąć. Przerzuciła jednak oczami i po prostu kiwnęła głową, jednocześnie przy tym jej ramiona uniosły się jakby sugerując, że jej obojętne. Adar nie mógł wiedzieć, czy czytać to jako zgodę, czy może po prostu ona ma to w nosie i i tak zrobi to, na co będzie miała ochotę? Niedługo miał się o tym przekonać.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline