Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-02-2016, 16:35   #28
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Po wejściu do karczmy Tankred od razu skierował się w stronę baru gdzie stał karczmarz.
- Witaj dobry człowieku. Właśnie przybyliśmy tu z karawaną. Na bramie usłyszałem o epidemii dręczącej miasto. Co mi możesz o niej powiedzieć?-
- Dobry niziołku jak już- Otto usmiechnął się i mrugnął okiem- niestety niewiele więcej jak już powiedziałem. Trwa to od jakichś trzech tygodni i ludzie umierają wskutek bardzo różnych objawów. Na razie zmarło około pięćdziesięciu osób. Do tego ta kwarantanna. Nie mówię, że nie jest potrzebna, ale przez to to miasto dogorywa. Jeszcze was będę miał czym nakarmić, ale juz dla innych może mi braknąć. Tymczasem o dostawach można zapomnieć. Nie odbywają się targi. Kupcy zasiadający w radzie miejskiej po naradzie z Wielebnym Okwistem ustanowili nagrodę w wysokości 150 złotych koron dla tego, kto położy kres epidemii. Jest to trochę dziwne. Ludzie zastanawiają się jak można położyć kres epidemi zesłanej zapewne przez bogów, ale może Okwist wie coś czego ja nie wiem?
- Panie Otto, wystarczy wyeliminować jej źródło.
- [i]Paine powiedział uśmiechając się do niziołka.- Jeszcze jedno pytanie i nie zawracam Ci już głowy. Kojarzysz może herb. Trzy pieńki i miecz wskazujący w dół?-
-Na czerwonym polu? Wygląda jak herb naszego hrabiego. Pewnie widziałeś na jakimś budynku wędrując przez miasto.
- Tak było. Zastanowił mnie, gdyż u nas w Nordlandzie rzadko się takie widuje. Niemniej dziękuję za poświęcony czas. Wrócę teraz do moich i pozwolę Ci wykonywać swoją pracę w spokoju i oby zaraza omijała wasze progi.- Paine wrócił do stołu gdzie siedzieli pozostali akolici Pana.
- Czy ta epidemia zaczęła się od przybycia kogoś do miasta? Czy tuż przed wybuchem zdarzyło się coś szczególnego? - Spytał się Dieter karczmarza.
Otto, który akurat przyszedł zabrać puste naczynia i donieść dzban z piwem zamyślił się nad pytaniem Dietera.
-Problem w tym panie, że do Obelheim ciągle przybywali nowi. To spora mieścina. Karawany jeżdżące z Averlandu do Talabheim i dalej na północ zajeżdżały tutaj, żeby bezpiecznie przenocować. Co do szczególnych wydarzeń to zaginęło jakiś czas przed pojawieniem się pierwszych zachorowań sześciu mieszkańców. Było to może tydzień wcześniej. Tylko trzech z zaginionych miało rodziny. Pozostali to prostytutka, żebrak i pijaczek dorabiający jako zbieracz łajna. Po tej trójce nikt nie płakał. Sprawa zostałaby zignorowana gdyby nie marum podniesione przez rodziny trzech pozostałych. Hrabia ogłosił przez heroldów, że przejmuje osobisty nadzór nad śledztwem. Przez cztery dni nic się nie działo. Czwartego gruchnęła plotka o karocy z zakrytym herbem do której podobno byli wciągani ludzie. Rodziny zaginionych oczywiście zaczęły mówić głośno o jakimś spisku kogoś szlachetnie urodzonego. Nie spotkało sie to ze zrozumieniem ze strony hrabiego. Woźnica, który miał rzekomo widzieć te porwania został aresztowany i osadzony na zamku pod zarzutem podburzania mieszczan i siania paniki. Nikt się specjalnie tym nie przejął. Nie był zbyt wiarygodny. Znany był z zamiłowania do kielicha. Rodziny uprowadzonych zamilkły a trzy dni później pojawiły się pierwsze zachorowania.
- Złowieszczo to wszystko brzmi. Czy znasz może imiona cześci tych, którzy zniknęli? Dużo jest szlachciców w tym zacnym mieście? - Odparl Dieter z troską w głosie.
- Ci o których upominały się rodziny to Eryk Knabke czeladnik szewski, Brunon Auxmiler stolarz i Alodia Fisher kramarka. Z tych pozostałych kojarzę tylko starego Unolda Trzęsiączkę. Żebrał często pod świątynią Sigmara i na rynku. Biedak, którego straż przeganiała z miejsca na miejsce. Co zaś do szlachciców to jest ich ledwie kilku. Niektórzy kpiarze żartują, że klimat im nie służy. Hrabia Kasselsky już dobiega pięćdziesiątki i prawdopodobnie umrze bezpotomnie. Jego żona zmarła przed dziesięciu laty w połogu, a córka przed rokiem. Od tego czasu kontaktuje się ze światem tylko przez herolda. Trzech pozostałych szlachetnie urodzonych to tez krewni hrabiego.

Podejrzane rzeczy się tutaj dzieją - wyszeptał Dieter do towarzyszy, kiedy zatrzymali się w karczmie. - Wyczuwam tutaj wpływ przeklętego Nurgla i jego kultystów. Może zapytajmy się, od kogo zaczęła się ta zaraza albo czy pojawiła się po przybyciu jakiegoś obcego do miasta. Gdybyśmy zdemaskowali wyznawców Nurgla, moglibyśmy się rozsławić i osłabić wroga Pana naszego.

Epidemia w mieście jak również wydłużony pobyt w nim nie była im na rękę. Dodatkowo humor Markusowi popsuli nieznajomi czarodzieje którzy weszli zaraz za nimi do karczmy. Markus miał przy sobie potężne artefakty i wolał by nikt się o nich nie dowiadywał. Zwłaszcza jakieś Imperialne Magusy....
Dlatego jak tylko oni zamówili posiłek spojrzał wymownie na Paine'a a potem rzucił w jego stronę najbardziej naturalnym tonem jakim mógł:
- Dłuższy postój tutaj psuje nasze plany. Musimy je dokładnie przegadać.
Może zamówimy jakis pokój w którym odpoczniemy po podróży i pogadamy spokojnie?
-
Paine skierował głowę w stronę nowoprzybyłych.- Można.- Tankred zawołał do siebie karczmarza po czym zapytał o wolny pokój na parę godzin.
Otto podszedł i na pytanie o pokój skinął głową.
- Pokoi ci u nas dostatek. Oprócz was i tych w czarnych płaszczach nie mamy żadnych gości. Trzyłóżkowy pokój dziesięć szylingów za noc.
- Biorę.- Paine powiedział kładąc sztukę złota na stół.- I posiłki.-
-Kiedy tylko będzie pan chciał iść na górę proszę dać znak, ale płacić będzie pan przy wyjeździe- przesunął złocisza z powrotem w kierunku Tankreda- takie mamy zasady, proszę się nie gniewać. Tylko kokoty biorą zapłatę z góry- powiedział mrugając porozumiewawczo.
- Jak pan woli.- Paine schował złoto do sakiewki.- A pokój obejrzymy od razu, rzeczy zostawimy.-
Otto skinął głową.
-W takim razie proszę za mną.

Zaprowadził chętnych do dwóch pokoi, otwarł i przekazał klucze. W każdym były po trzy łóżka. Miejsca może nie było za duzo, ale był niewielki stół i trzy krzesła. Był także stolik z miednicą i pokaźny dzban z wodą.
-Proszę, jeśli byście chcieli mogę zorganizować balię i kapiel. Będę na dole w razie czego.
- Dziękuję Otto. Dam Ci znać jeśli czegoś będziemy potrzebować.- Paine zamknał drzwi za niziołkiem, a po odczekaniu paru chwil przekręcił klucz.
- Więc o czym chcieliście porozmawiać?- Zapytał Markusa.
-Już wam mówię. Ci trzej to jacyś potężni magowie, pewnie magistrzy jakiegoś Kolegium, może Światła? Mają przy sobie potężne magiczne przedmioty takie jak ja mam. Nie warto z nimi zadzierać i w jakikolwiek sposób, czy przez bójkę z najemnikami lub użycie magii czy przedmiotów magicznych, wyróżniać się z tłumu. Udawajmy dalej przypadkowych podróżnych, którzy podróżują na południe. Na pewno wyczuli ode mnie magię przedmiotów, ale dopóki ich nie użyjemy jesteśmy bezpieczni.
Ta zaraza to jak się domyślacie sprawka Nurgla i jego wybrańców. Proponuję się w to nie mieszać tylko zwinąć żagle z tej mieściny jak tylko niziołki się wyrobią
.-
- Niby masz racje i się z tobą zgadzam, z drugiej jednak strony Pan może obdarować nas darami jeśli pokrzyżujemy plany jego parchatemu bratu.- Powiedział Paine.
- Tak jak mówiłem, jeżeli to kult Nurgla, a niespójne objawy zarazy mogą na to wskazywać to możemy wiele zyskać tropiąc ich. Nagrodę i reputację. Zacząłbym może od dzielnicy biedoty, ludzie bez nadziei są często członkami takich kultów. Rzekł śmiało Dieter, wpatrując się w towarzyszy.
-Hmm… nie powinniśmy iść tam, lepiej wysłać kogoś innego, tamci najemnicy są łasi na kasą ale z nimi raczej nie wyjdzie, może ci łowcy by dali się przekonać by poszli sprawdzić dzielnice biedoty, my możemy w tym czasie iść do tego księcia- Wtrącił się Bobo.
- Pójdziemy do dzielnicy biedoty, wszyscy razem bo pewnie jakaś draka sie trafi więc będziemy potrzebować całej siły drużyny. Do władcy pójdziemy później. To on jest w to zamieszany.- Odparł Paine.
-Pójdzmy więć razem, ale o co chodzi z tym Ksieciem? Bracia, musimy byc wobec siebie otwarci i mieć wobec siebie zaufanie. Dieter spojrzał na Paina z niepokojem. Bardzo nie podobała mu się sytuacja, w której towarzysze utrzymali ważne dla misji informacje przed nim w sekrecie.
-A może to on, no wiecie, to on zrobił w sensie tą zaraze... - Tu Bobo zamilkł i zaczął się zastanawiać co powiedział
- W nocy przyśnił mnie się anioł pański, ten sam którego widzieliśmy w Estadt. Zasłał na mnie wizję. Po tym jak zostałem zaatakowany przez muchy i spadłem w otchłań ujrzałem rycerza z herbem, który jak się dowiedziałem od karczmarza należy do księcia. Anioł pokazał mi również księgę z gwiazdą północy. Chodźmy teraz tam gdzie się to wszystko zaczęło.- Wyjaśnił Paine.
- Hm, interesująca wizja - czyżby ten Książę, przepraszam - Hrabia Kasselsky- był członkiem kultu, odpowiedzialnym za tą zarazę? Możemy to zbadać, ale jeżeli słusznie przypuszczam, to może być dla nas zbyt potężny przeciwnik. - Dieter mówił powoli, zatopiony w ponurych myślach.
- Zakładanie, że władca miasta jest zamieszany w epidemie to jak dla mnie ostateczność. Najpierw trzeba sprawdzić inne tropy. Gdyby książę chciał śmierci wielu ludzi mógłby zatruć na przykład wodę czy coś innego co z powodowałoby masowy przypływ ofiar. Tutaj widać że te osoby są wybrane. Może uczyniły coś w przeszłości, co spowodowało że Nurgl wybrał ich na swe ofiary. Słyszałem o takich kultyckich zagraniach. Tego trzeba by się dowiedzieć. Dlatego ciekawym spostrzeżeniem jest propozycja zaczęcia naszego śledztwo od biedniejszej dzielnicy.- Odparł Markus.
- Sześć ofiar. Szóstka. Ciekawe czy ta liczba ma znaczenie.- Zapytał się Paine.
- Dowiedziałem się od Otta, że najpotężniejszy Pan w tym mieście, Hrabia Kasselsky, stracił żonę i jedyne dziecko, przy czym jest odludkiem i kontaktuje się z ludźmi tylko przez służbę, brzmi jak zdesperowany, potencjalny kultysta. Poznałem też imiona 4 ofiar, 3 to byli drobni mieszczanie, jeden był żebrakiem, który żebrał często pod świątynią Sigmara i na rynku. Możemy zapytać się rodzin ofiar i żebraków, którzy zawsze dużo wiedzą, możemy udawać łówców nagród, to nie jest trudne. - Odparł Dieter.
- Warto pójść tym tropem. Przyda nam się te złoto z nagrody na dalszą podróż.- Paine powiedział zamyslając się na chwilę. Herb Kasselsky był w moim herbie, ale ukazał mi się dopiero po muchach i niósł go opancerzony rycerz. Być może myliliśmy się. Ja się myliłem co do udziału hrabiego w tym wszystkim, ale nie możemy go wykluczyć. Tymczasem wracajmy na dół, zbyt długo zajeło te nasze rozpakowywanie, jak na grupę z tak małym bagażem.- Paine wstał od stołu i riszył w stronę drzwi.
- Ostatni zamyka na klucz.- Powiedział przekręcając ów klucz w zamku.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 29-02-2016 o 16:40.
Lord Melkor jest offline