Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-03-2016, 15:18   #250
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Uniosła głowę i spojrzeniem omiotła gęstą plątaninę gałęzi ponad sobą. Znów widziała je wszystkie, tę nieoczekiwaną widownię jej walki ze swoją przeszłością i własną słabością. Pajęcze dzieci Sakusei, jej potworna armia kryjąca się w cieniu. Małe i duże, pozornie zwyczajne i te zdające się pochodzić z ludzkich koszmarów. A pośród nich ona, nadal lśniąca w oczach Leiko niczym słońce, jedyne tutaj. Potężna, przerażająca. Przydatna... iye. Mogły się okazać sobie wzajemnie przydatne.

-Wiem, że wszystko widziałaś i pewnie też słyszałaś każde słowo -powiedziała łowczyni cicho, bez potrzeby podnoszenia głosu, aby zostać usłyszaną przez Panią tego mrocznego lasu. Przecież wszędzie w nim rozciągała swe sieci, a pająkowi nigdy nie umykało nawet najdelikatniejsze drżenie pajęczyny.

-Jakże podstępne i zdradzieckie potrafią być kobiety… a mężczyźni tak naiwnie wierzą, że rządzą tym światem.- usłyszała szept za sobą, gdy Sakusei zaszła ją od tyłu.- Wolisz mnie widzieć, czy też zadowolisz się samym głosem?

-Oh, przecież nie jesteś odrażająca, bym nie mogła na Ciebie spojrzeć. A lubię widzieć twarz osoby, z którą rozmawiam
– odparła Leiko z wesołym uśmiechem, chociaż nie czuła się do końca pewna rozmowy sam na sam z tą kreaturą, nawet jeśli rzeczywiście miała ludzką twarz. Pozostawała nieobliczalna, pomocna dopóki obie miały wspólnych wrogów. Łowczyni wolała, aby ich ścieżki splatały się ze sobą jak najdłużej.
Pasma czarnych i lśniących jak jedwab włosów zafalowały delikatnie, kiedy przekrzywiła głowę próbując zerknąć kątem oka na Sakusei. Lub postać jaką tym razem przyjęła -Moi towarzysze są bezpieczni? Nie sprawiają Ci żadnych kłopotów?

-Oh… dlaczego by mieli sprawiać. Są mili dla oka, zwłaszcza samce. Jest coś niezwykle przyjemnego w ludzkich mężczyznach… choć… nie jestem kitsune by ulegać całkiem ich urokowi
.- najpierw mglista sylwetka potem, przyoblekająca się w ciało coraz bardziej przypominające gejszę.









Bardzo piękną gejszę i mroczną zarazem. Zwinne ciało okryte kimonem z motywami śmierci. Idealne proporcje krągłości. Kusicielka przyciągająca mężczyzn na ostatnie miłosne harce w ich życiu. Nieprawdziwa iluzja mówiąca głosem Sakusei i przez nią wykreowana. Ale też mogąca szybko stać się mglistym oparem, na wypadek nieprzewidzianych gości w okolicy.

-Czyżbyś uwierzyła swojemu przyjacielowi? Czyżbyś uznała, że cię zdradzę, że już pozbyłam się twoich towarzyszy? Nie martw się tym. Nie zrobiłam tego. Jestem na tyle inteligenta by szanować umowy z jedną z siedmiu oczy.- uśmiechnęła się ni to przyjaźnie, ni to lubieżnie.

-Zatem wszystko się bardzo dobrze dla nas układa, ne? -Leiko odwróciła się w pełni, by móc przyjrzeć się tej nowej iluzji Sakusei. Musiała odnajdywać przyjemność w wywieraniu wrażenia. Aż strach było sobie wyobrazić, jak wiele mężczyzn, a pewnie też i kobiet, znalazło słodką śmierć w jej ramionach. Nie chciała nawet myśleć, czy później zostali pożarci przez te same cudne usta, które co dopiero ich całowały.

-Już wystarczająco dużo ludzi i bestii czyha na moją głowę, nie potrzebuję aby zapragnęła jej jeszcze Pani tsuchigumo. Współpraca jest o wiele korzystniejsza -z ciągłym wyrazem zadowolenia na twarzy, łowczyni wygodnie schowała dłonie w rękawach swego kimona -I dlatego będę potrzebowała pomocy Twojej i Twoich pieszczoszków, aby znów zająć czymś łowców. Byłoby idealnie, gdyby nawet Sakurze sprawiło problem. Tylko dbając o bezpieczeństwo mnicha będę mogła się do niego wystarczająco zbliżyć.

- Oj oj.. znowu mam posyłać moje sługi na śmierć?
- westchnęła rozdzierająco Sakusei wpatrując się smutnymi oczętami wprost w oblicze łowczyni. Niczym doświadczona dama do towarzystwa grała na czułych nutkach ludzkiej natury. O skórze tak idealnej i tak śnieżnobiałej… że nieludzkiej w swej doskonałości.- I to bez gwarancji sukcesu? Pamiętaj, że nawet gdy nasyłam na nich hordy mych podwładnych, oni zawsze go pilnują. Zawsze. No chyba, że masz jakiś sprytny plan i fortel na tą okazję, ne?
Zbliżyła się z figlarnym uśmiechem dodając.-Zamieniam się więc cała w słuch.

-Hai, zawsze go obserwują. I sądzą, że wszyscy w grupie tak samo dbają o jego bezpieczeństwo, że wszystkim tak samo zależy na nagrodzie od klanu. Spodziewają się jedynie ataków ze strony pająków oraz ich przerażającej, krwiożerczej Władczyni
– odpowiedziała kobieta, z niewielkim uśmiechem przyglądając się grze aktorskiej swej sojuszniczki.
-Przecież żadne nie będzie się spodziewało ataku ze strony łowczyni, ne? Łowczyni wszak tak.. -spokój oraz przekonanie o powodzeniu swojego planu brzmiące wyraźnie w głosie Leiko, gwałtownie zmieniły się w jej ustach w ciężkie westchnienie przyciągające spojrzenie na jej biust. Spod półprzymkniętych powiek spojrzała na Sakusei, mrucząc przy tym kocio -Tak bardzo zmęczonej, Kirisu-kun. Tak bardzo pragnącej znów zobaczyć Twe zwinne ciało w ruchu, Sakura-san -dłoń jej bezwolnie, przypadkiem zapewne, zmysłowym ruchem musnęła skórę dekoltu odsłoniętą pomiędzy ramami kimona. Nie była tak teatralna w swych gestach co Pajęczyca, w końcu to subtelność przeważała w jej życiu. Kusiła do siebie lśnieniem oczu, kryjącymi się w nich niewypowiedzianymi obietnicami i pragnieniami. -I oczywiście, tak bardzo skupionej na pilnowania bezpieczeństwa mnicha, Wilku..

-To trójka, ale co z twoim towarzyszem? Ufasz że nie będzie przeszkadzał ? I co z mnichem który pilnuje twego celu? Jak jego chcesz rozkojarzyć? Sakura i Wilk to nie problem, Maruiken-chan… oni pierwsi rzucają się w wir walki. Twój przyjaciel i japoński mnich, oni są głównymi strażnikami twego celu.
- mruknęła zmysłowo Sakusei, wprawiając przyjemne ciarki skórę łowczy. Owszem była krwiożerczym potworem ukrytym pod ludzką postacią. Powoli poruszającym się z nadludzkim wdziękiem potworem, rzucającym kuszące spojrzenia czarnych oczu potworem, z czarnymi jak noc włosami upiętymi w misterną konstrukcję potworem. Skoro nawet gdzieś głęboko w sercu Leiko tliła się absurdalna pokusa, by posmakować słodyczy jej ust, to… biedna Iruka-chan wpadłaby od razu w ramiona tej kusicielki. Tak łatwo było zapomnieć, że ta piękna istota ukrywa pajęczą naturę. Zaprawdę niebezpieczną kusicielką była Sakusei wymawiająca tak słodko nazwisko łowczyni.

-Mój towarzysz.. -nienaturalnie brzmiało w ustach Leiko takie określenie na Yashamaru. Towarzysz, partner, nawet przyjaciel.. hai, kiedy z całą pewnością był dla niej każdym z nich, drugą najważniejszą osobą w życiu. Teraz, pomimo dostrzeżenia odbicia tamtego niesfornego chłopca w krótkim spotkaniu z dorosłym już mężczyzną, nadal pozostał od dla niej prawie obcą osobą. Nie znała jego myśli, ani zamiarów. Nie mogła mu już ufać.

-Nie powinien sprawiać problemu. Bezpieczeństwo Chińczyka nie jest dla niego aż tak ważne jak dla innych łowców, a jedynie jednym ze środków jakie podjął do osiągnięcia swego własnego celu. A ani on, ani drugi łowca, nie wiedzą jak subtelną śmierć zaplanowałaś dla mnicha. Przecież Twojemu pajączkowi będzie wystarczyło, jeśli dotknę dłonią jego ramienia, ne?-uśmiechnęła się trochę gorzko -Na przykład, gdyby Twoje bestyjki w pewnym momencie rzuciły się na niego, a ja, jako łowczyni wierna klanowi, musiałabym go ochronić.

-To prawda…
- zamyśliła się Sakusei której grymas oblicza był daleki od radości. Nie w smak jej było posyłać kolejne sługi na pewną śmierć. Przez chwilę więc rozważała możliwości.- Zgoda, kilka mych sług uderzy na was o świcie. Od strony jak najdalszej od ciebie i może jeden z przeciwnej strony, gdy walka zaangażuje większość łowców. Coś jeszcze sobie życzysz?

-Jak wspomniała mała miko, będę później musiała znów opuścić tę grupkę łowców, bym mogła dalej swobodnie działać. Jednak znikając tuż po śmierci mnicha nie zyskam sobie później ich pomocy w Shimodzie. Będę musiała to rozegrać subtelnie i powoli..
-wymruczała Leiko w zamyśleniu. Ciche zabicie mnicha było jednym, ale sprawienie, że ci spragnieni nagrody łowcy zwrócą się przeciwko klanowi mając w zamian dostać tylko wdzięczność, było czymś zupełnie innym. A połączenie jednego z drugim zdawało się być prawie niemożliwym. Z każdym kroczkiem zdawała się być coraz bliżej swego przeznaczenia, jednocześnie napotykając na ścieżce coraz więcej komplikacji.

Iye, nie pora była znów na takie ponure rozmyślania. Kroczek po kroczku, tak. Rozwiązywanie jednego problemu po drugim, torowanie sobie drogi do celu. Cierpliwie i skutecznie. Tymczasem tylko uniosła brwi słuchając pajęczycy -Ale czyżbyś się obawiała porażki, Sakusei-san? Wiem, że już wcześniej posyłałaś na nich swe dzieciątka, ale przecież ze mną teraz masz większe szanse na powodzenie. Jeszcze tylko jedno, małe polowanie na łowców i będziesz mogła ruszyć ze swą pajęczą armią w dalszą drogę.

- Odrobinę. Bądź co bądź to moich krewnych posyłam do boju.
- odparła Sakusei w zamyśleniu.- Nie mam z nimi tak silnej więzi, jak ludzie ze swoimi, ale to nie oznacza że ich los jest mi całkiem obojętny.
Machnęła ręką dodając.- Niemniej masz rację, to nie czas na wahania.
Po czym zwróciła się patrząc wprost w oczy Leiko tuż zza zasłony wahlarza.- Oczekujesz mojej pomocy, przy tym subtelnym rozegraniu sprawy, czy mam jedynie powiadomić twych towarzyszy, że zostajesz z łowcami przez pewien czas?

-Hai, mogę potrzebować w tym Twojej pomocy. Szczególnie, jeśli nadal będą nami kierowały podobne cele w drodze do Shimody, Sakusei-san. Jesteś niezastąpioną sojuszniczką
-odparła łowczyni odwzajemniając jej spojrzenie swoim, wprawdzie pozbawionym figlarnego dodatku wachlarza, ale niewiele mniej urokliwym i nęcącym.

Ciężko było stwierdzić, która z nich była większym postrachem. Stojąca teraz przed nią piękna, tajemnicza oraz kusząca Sakusei niewątpliwie była marzeniem każdego mężczyzny i kobiety, lecz była to zaledwie iluzja, pod którą kryły się pajęcze odnóża i odwłok. Leiko natomiast nie była tak potężna, nie posiadała takiej mocy i musiała polegać na swych własnych latach doświadczenia w owijaniu sobie innych wobec palca, jednak tą naturalnością mogła sobie zdobyć więcej niż tylko ich pragnienia. Potrafiła zjednać sobie ich serca i myśli.

-Póki co możesz przekazać moim towarzyszom, że mogę potrzebować ich wsparcia w zdobyciu zaufania tych łowców. Mała miko zawsze ma głowę pełną pomysłów -uśmiechnęła się delikatnie, wymownie -I nie muszę chyba wspominać, że moje spotkanie w zagajniku musi pozostać tylko naszym sekretem, ne?

- Hai, uwielbiam sekrety, prawie tak bardzo… jak i mężczyzn konsumować w ten z najprzyjemniejszych dla obojga sposobów
.- zaśmiała się perlistym głosem pajęczyca.- A i czasem kobiety też. Choć mogę ci się wydawać potworem, to podobnie jak kitsune cenię sobie typowo ludzkie przyjemności.
Westchnęła przeciągle.- Niestety obecna sytuacja zmusza mnie odgrywania roli wojownika. Niestety moja rasa nie słynie z bystrości samców, ktoś musi nimi kierować. A miko…- prychnęła z frustracją.- Zadaje wielce kłopotliwe pytania i ma dość męczące zachcianki. Jak to dzieci… ludzkie dzieci.
Złożyła z trzaskiem wachlarz dodając.- Ale twój sekret jest u mnie bezpieczny. Gdyby trafił do innych uszu, przestałby być sekretem i stracił na wartości, ne?

-Hai, i jakaż to byłaby wielka strata
-przyznała Maruiken wesoło, z ulgą i niejakim.. zaskoczeniem odkrywając jak dobrze wychodziło jej dogadywanie się z tym potworem jakimi była Sakusei. Lepiej i łatwiej niż z wieloma zwykłymi śmiertelnikami -I mogłaby nadwyrężyć moje delikatne sojusze. Także i ludzcy mężczyźni potrzebują czasem, aby kobieca dłoń popchnęła ich w odpowiednim kierunku, nawet jeśli później nadal sądzą, że sami podejmują wszystkie decyzje.

Spojrzała w kierunku obozowiska łowców. Czy biedny Płomyczek już zaczął się o nią martwić, a może już dzielnie wyruszył na poszukiwania? Nie słyszała jego nawoływań, lecz na pewno musiał się już niecierpliwić, by znów ją zobaczyć i dotknąć. Samo tłumaczenie się „kobiecymi potrzebami” może okazać się zbyt banalne, także i dla niego -Muszę już iść, nim jeden z nich stanie się podejrzliwy. Ale będę wyczekiwać pojawienia się Twoich dzieciątek, Sakusei-san.

-Hai, życzę powodzenia.
- mruknęła Sakusei i zniknęła szybko z oczu Leiko, a Kirisu… już jej szukał. Ba, nawet nawoływał. Tylko czynił to niezbyt głośno, co by nie budzić gniewu łowców przy ognisku i budzić ze snu potworów kryjących się w lesie. Dlatego i łowczyni posłyszała jego szepty, dopiero gdy dość blisko podeszła do szukającego ją młodzika.

-Kirisu-kun -cichutki szept, bardziej rozgrzewające tchnienie niż faktyczne imię wypowiadane soczystymi jak śliwka ustami Leiko, musnęło ucho gorliwego łowcy, kiedy zbliżyła się do niego bliziutko od tyłu. Niczym piękna zjawa, z łatwością mogąca poprowadzić takiego niewinnego młodzika głębiej w las, ku jego zgubie. Ale przecież ona nie była jak Sakusei. Nie zamierzała go wykorzystać i pożreć, ciągle z tym samym czarującym uśmiechem ozdabiającym jej wargi -Czyżbym na zbyt długo zniknęła? Gomen, nie chciałam Cię martwić.

-Trochę zbyt długo cię nie było, a wiesz przecież że nie pozwoliłbym ci zrobić krzywdy, ne?
- zapytał retorycznie młodzian wypinając dumnie pierś. Po czym dodał ciszej.- A to miejsce budzi we mnie ciarki. Tylko gdy ty jesteś blisko, potrafię zapomnieć jak ono jest ponure.

-Gomen
– powtórzyła kobieta wyraźnie zmartwiona -Spotkałam po drodze Kusaru-san i wymieniliśmy kilka historii z łowów, nie zauważając nawet jak szybko nam czas minął..
Poplątane razem kłamstwo z prawdą tworzyły wiarygodną wymówkę. Nie dla Płomyczka, bo przecież jedyne o co on mógłby podejrzewać swoją Leiko-chan, to perfidne bycie jedyną kobietą mogącą ugasić jego pragnienie. Jednak reszta łowców mogła nie być tak przychylna jej nagłym zniknięciom. Szczęśliwie, Yashamaru mógł potwierdzić jej słowa.

Wyciągnęła rękę ku młodzianowi, aby pogładzić go czule po policzku i wyszeptać z hipnotycznym tembrem w głosie -Powinnam gorąco dziękować mojemu nieustraszonemu wybawcy, zamiast przyprawiać Cię o jeszcze więcej trosk. Gdyby nie Ty, to ciągle byłam sama, słaba i przestraszona w tym okropnym lesie..

- To prawda…
- to pochlebstwo odciągnęło myśli Płomyczka od zazdrości względem Kusaru. Bądź co bądź, kogucik traktował innych mężczyzn wokół łowczyni jako konkurentów do jej wdzięków, a doświadczenia jakich nabył przebywając z nią… niestety potwierdzały te podejrzenia.- Niemniej nie powinnaś się sama oddzielać na tak długo. Kto wie jakie potworki i jakie zagrożenia kryły się miedzy drzewami.
Paradoksalnie łowczyni dobrze wiedziała, jakie to są zagrożenia i jakiej natury. Wiedziała lepiej niż którekolwiek z łowców.

-Hai, masz rację. A ja przecież wcześniej mówiłam, że nie powinniśmy się rozdzielać, ne? Powinnam słuchać moich własnych rad.. -skruszyła się Leiko, pod słowami młodzika także opuszczając skromnie spojrzenie. Tak samo i jej dłoń się zsunęła po jego odsłoniętej szyi, delikatnymi muśnięciami paznokci na skórze przyprawiając go o przyjemne dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa. Palcami pobawiła się chwilę chłodnymi monetami, trofeami Kogucika z jego polowań, a na koniec ujęła go pod ramię. Tym samym stanęła koło niego, bliżej niż pozwalała etykieta, a ciągle zbyt daleko, aby zaspokoić jego rozkoszne fantazje.

-Ostatnie dni były takie długie, ale przy Tobie w końcu będę mogła spokojnie zasnąć, Kirisu-kun.. -język kobiety ze słodyczą przetańcował po jej zębach i podniebieniu, kiedy wypowiadała imię swojego bohatera, jednocześnie stawiając pierwszy krok ku drodze powrotnej.

-Tylko zasnąć? No cóż… pewnie w tej sytuacji...- mruknął zasmucony Kogucik dobrze zdając sobie sprawę że to nie miejsce na igraszki. Choć Maruiken wiedziała, że był na tyle spragniony krągłości w które się wpatrywał, by zapomnieć o zagrożeniu, które wszak nie istniało, i poddać upojnym rozkoszom tej nocy.
Ona tylko uśmiechnęła się, enigmatycznością tego rozchylenia swych warg drażniąc się z młodzikiem. Stęskniony bliskości jej ciała mógł się dopatrywać w nim wielu obietnic dla siebie na najbliższy czas spędzony w towarzystwie łowczyni. Wiele przyjemności, wiele jego fantazji, na których spełnienie warto było poczekać, nawet jeśli niecierpliwemu Kirisu z trudem przychodziło trzymanie przy sobie rąk i powstrzymywanie się przed smakowaniem jej skóry swymi ustami.

Jakże podstępne i zdradzieckie potrafią być kobiety… a mężczyźni tak naiwnie wierzą, że rządzą tym światem” -tak powiedziała Sakusei zaledwie kilka chwil wcześniej, a Leiko w obliczu łatwowierności Płomienia musiała potwierdzić jej słowa. Często w swych wędrówkach napotykała jemu podobnych. Gorącokrwistych, uroczych, ślepo oddanych niezwykłej kobiecie, która nagle pojawiła się w nich życiu. Czasem nawet dopuszczała do siebie wyrzuty sumienia za ich wykorzystywanie, zawsze jednak pamiętając, że ich uczucia nie były ważne w czasie wykonywania przez nią misji. Niczemu nie zawinili, po prostu znaleźli się w tym samym miejscu co ona i wykazali się użytecznością w jej oczach, a przez to mieli później złamane serca, biedactwa. Domyślała się jednak, że szybko odnajdowali pocieszenie w ramionach innych kochanek.

Ruszyli w stronę pozostawionej reszty grupy i już niedługo, zapewne nazbyt szybko dla Kirisu marzącego o chwilach sam na sam z Maruiken, wrócili w zasięg blasku rzucanego przez trzaskające cicho ognisko. Nie mieli żadnych powodów do ukrywania się w tym lesie, wszak królestwie Pajęczycy, która mogła w każdym momencie posłać na nich swe dzieciątka. Łowcy o tym wiedzieli, nie pozwalając sobie na brak czujności, ale też nie martwiąc się o dym i głośne rozmowy zdradzające ich położenie. I nie zdawało się to spędzać im snu z powiek ani psuć nastrojów, całkiem dobrych jak na ich obecne położenie. Wszyscy przygotowywali się do zasłużonego odpoczynku.

Żadne nawet nie zwróciło większej uwagi na powrót Leiko wraz ze swym partnerem. Widać był on na tyle subtelny, aby rzeczywiście nie wszczynać paniki w poszukiwaniu jej, a Wilk wraz z Sakurą musieli dobrze rozumieć jej potrzebę samotności, aby nie przejmować się przesadnymi zamartwieniami Kogucika. Obaj mnisi zaś nie mieszali się w cudze sprawy, choć w przypadku Chińczyka musiała jeszcze dochodzić nieznajomość języka swych towarzyszy.

Zapytana przez Kirisu o miejsce, w którym chciałaby spać tej nocy ( z nim tuż obok, naturalnie ), kobieta rozglądała się tylko przez chwilę nim wypatrzyła to odpowiednie – nieopodal Chińczyka z jego dwoma najbardziej gorliwymi strażnikami. Wszak nadal była jedną z nich, łowczynią najętą przez Hachisuka do pilnowania tych szacownych mędrców, więc interesowanie się jego bezpieczeństwem należało do jej obowiązków. Nie mogła tym przecież wzbudzić podejrzeń, wszystkim tutaj zależało na otrzymaniu pobrzękującej nagrody. Maruiken Leiko pod tym względem nie była inna.
Tyle, że w ich obecnej grupce musiała także być jedyną, która ukrywała w kimonie maleńką, zabójczą broń potrafiącą byle ukąszeniem powalić dorosłego człowieka. A jej droga ku własnemu spełnieniu i nagrodzie była bardziej skomplikowana, z każdym dniem pojawiającymi się na niej nowymi przeszkodami.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem