Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2007, 12:31   #111
Yarot
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Schody na górę zdawały się ciągnąć w nieskończoność. I nie wiadomo, czy to liczba stopni tak na to wpłynęła czy też powolne tempo jakie czwórka ludzi sobie narzuciła. Na zakręcie wychodzącym między piętrami było małe okienko przez które można było dostrzec zasłany liśćmi trawnik oświetlony przez blade światło z latarni rozmieszczonych wokół domu. Idący w grupie John Scott tylko się uśmiechnął i zachęcająco wskazał laską by iść dalej.
Tymczasem schody kończyły się w pokoiku, który swoim wyglądem przypominał starą, teatralną garderobę. Jednak nie było tutaj charakterystycznego bałaganu artystycznego, ale zawieszone w próżni oczekiwanie na ceremonię. To uczucie było tak dobitne i ulotne jednocześnie, że jego obecność podrażniała niewidzialne zmysły i wzmagała uczucie swędzenia. Na ścianach wisiały kolorowe arrasy pokazujące krajobrazy Starej Anglii utrwalone w momentach tak przepięknych, że aż nierzeczywistych. Tchnienia wiatru, blask słońca czy oczy jelenia patrzącego na przyglądających mu się przechodzących zdawały się jak żywe. Jednak jedno doknięcie tkaniny ujawniało nici, misternie splecione na lnianej kanwie oraz kunszt artysty tworzącego te małe dzieła sztuki.
Przewodnik lekko uśmiechał się widząc, że widoki zwróciły waszą uwagę. Patrzył na przybyłych wraz z nim ludzi, jakby wiedział, że tkaniny tak na nich podziałają. Nie umknęło uwadze również przyziemna strona wystroju tego pomieszczenia, a mianowicie troje drzwi. Przy czym jedne z nich były szczególnie okazałe i masywne. Futryna wyglądała jak antyczne kolumny, wyrzeźbione w drewnie i przedstawiające splot grubych pni na których spoczywa masywna kamienna belka. Oczywiście wszystko to wykonane w drewnie sprawiało podobne wrażenie jak arrasy - prawdziwości oraz autentyczności. Skrzydła drzwi zrobiono z ciemnego drewna, możliwe że wiśniowego, są zamknięte. Dwoje pozostałych drzwi nie są już ani tak ozdobne ani tak wyjątkowe. Wydają się być zgoła intruzami w tym miejscu i wyraźnie odcinają się od ogólnego wystroju pokoju.
- Ceremonia już jest prawie gotowa. Jednak najpierw musicie zapoznać się z kodeksem bractwa w naszej czytelni - laska zatoczyła łuk i wskazała jedne ze zwykłych drzwi.
-Brat Jeremy już na was czeka. Jak tylko da mi znać, że jesteście gotowi, to będziemy zaczynać.
Podszedł do drzwi i zastukał w nie dziobem ptaka zwieńczającym końcówkę laski. Drzwi otworzyły się i stanął w nich ubrany w czarną szatą starszy człowiek z niesamowicie białą brodą i włosami. Jego jedno oko pokryte było bielmem zaś drugie żywo wpatrywało się w stojących na progu.
- Mistrzu... - starszy mężczyzna ukłonił się.
- Bracie, to są ci, których za niedługo sami będziemy zwać braćmi. Przygotuj ich do ceremonii, wyjaśnij i daj znać, kiedy skończysz... - Scott zaakacentował szczególnie to ostatnie słowo wpatrując się w jedyne zdrowo Jeremy`ego.
- Tak Mistrzu...
- Dobrze. Zatem już nie przeszkadzam. Spotkamy się już za niedługo - to ostatnie rzucił do stojących przy nim postaci w białych szatach.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline