Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2016, 12:19   #129
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Jeszcze podczas jazdy, Carola widząc telefonową dłubaninę Lisy, wyciągnęła dłoń.
- Musimy się tego pozbyć. Dostaniesz nową. - spojrzała znacząco na komórkę wampirzycy.
Lisa skrzywiła się jak naburmuszona dziewczynka i spojrzała to na telefon, to na Carolę. Po niedługiej chwili wzruszyła ramionami i podała kobieciekomórkę.
- I tak to złom, miesiąc temu wyszła lepsza wersja - stwierdziła zobojętniale zakładając ręce krzyżem pod piersiami, bardziej z nudów niż w wyniku obrazy.

Po dłuższej jeździe po chaszczach i lesie, gdy wytrzęsło już ich wystarczająco dość, samochody w końcu się zatrzymały przez obłupaną i niepozorną willą. Auta zostały otoczone przez kilku osobowy oddział. Carolina wysiadła zbliżając się do jednego z mężczyzn zdążających jej na spotkanie.
Machnęła pozostałym by się zaczęli wyładowywać z aut.

- To Hektor, to moi podopieczni. - przedstawiła krótko Toreadorka i rozpoczął się szybki, sprawny proces rozlokowywania całego towarzystwa.
Wnętrze willi różniło się znacznie od jej zewnętrznego wyglądu. Wygodnie urządzona nowoczesna miejscówka.
Lisa otrzymała niewielki ale wygodnie urządzony pokoik w piwnicach.

Carola zostawiła dziewczynę by ta mogła nieco się ogarnąć
- Przyślę ghula po ciebie za parę minut. Jak chcesz się odświeżyć łazienka jest wspólna dla tego piętra. Jeśli czegoś potrzebujesz, jestem na pierwszym piętrze.

Zajęła się pozostałymi wampirami, by rozlokować ich w ich pokojach.
Lisa zaś spochmurniała mocno po tym, jak Carolina wyszła. Warknęła głośno i kopnęła w pobliski mebel, nawet nie obdarowując go większym spojrzeniem. Mała ryska naczubku jej pięknego obuwia, dopięła swego. Mina Lisy sposępniała jeszcze bardziej.
- Odświeżyć, odsreżyć, gorzej i tak już nie będę wyglądała - skomentowała swoją uwaloną krwią sukienkę oraz dekolt, na którym to czerwona maź aż zaschła. Próbowała zdrapać ją paznokciem. W końcu pokręciła głową i rozebrała się do bielizny. Zabrała ręcznik by skorzystać z łazienki. Mogła się umyć, ale czystych ubrań na zmianę nie miała. Trudno więc.
Blondynka wzruszyła ramionami na takie myśli. Była ładna, to mogła i nago chodzić, przynajmniej trochę połechta swoje ego… No, gorzej jeśli poskutkuje to odwrotnie, bo ktoś będzi obojętny na jej wdzięki. Już na samą myśl o tym cisnęła mydełkiem w ścianę. Gdy to rykoszetem odbiło się od kafelków i wylądowało z powrotem w wannie, zaśmiała się.
- Ach, nawet to lawendowe mydło, miotane przez me dłonie, wraca do mnie z płaczem i tuli me skronie… Heh, wierszyk równie dobry, jak każda rola Reynkarda. - ponownie zachichotała, pielęgnując swoje ramiona, a gdy już pozbyła się całego brudu z ciała, wyszła, osuszyła się i ubrała wyłącznie w bieliznę. Następnie wróciła do pokoju i położyła się na łóżku w oczekiwaniu.
Po około 20 minutach usłyszała pukanie do pokoju i głos znany już jej.
- Carolina prosi na górę - Gerard stwierdził przez drzwi.
Lisa w bezruchu zerknęła w stronę drzwi i zmrużyła oczy. Ręce miała założone za głowę, a nogi skrzyżowane leżały prosto na materacu, odziane w czarne pończochy. Przez chwilę zastanawiała się nasłuchując i gdy do jej uszu nie dotarły odgłosy oddalającej się postaci, odezwała się
- Nie mam się w co ubrać - stwierdziła po królewsku.
- Jaki nosi pani rozmiar? - dopytał ghul. Nadal nie wchodząc.
Lisa uśmiechnęła się wrednie pod nosem. Czekała tylko na jakąkolwiek reakcję. Gwałtownie podniosła się z łóżka ściągając niechcący z niego białe prześcieradło i tupiąc piętami podbiegła niemal do drzwi, otwierając je niespodziewanie. Stała w nich patrząc na Gerarda uwodzicielsko i zagryzła dolną wargę, pochylając w bok linię długą swojego ciała
- A jak sądzisz? - spytała całkiem przyjemnym głosem nie odrywając od niego szafiru swych tęczówek
- Na moje oko, jakieś...mmmmm….. 16? Ale ja nie jestem ekspertem. - Gerard odpowiedział z kamienną miną.
- Kochaniutki, w szesnastki to hipopotamy w ZOO w Central Parku ubierali - odparła wyginając biodra na lewą stronę i zarzuciła zamaszystym ruchem swoje długie, blond włosy na plecy.
- Rozumiem, że te cycuszki wyglądają Ci na szesnastkę, ale muszą się wciskać w szósteczkę! Także ogólnie rzecz biorąc, byłeś blisko - westchnęła z uśmiechem i zatrzepotała rzęsami w zamyśleniu. Już chciała wyciągnąć do niego rękę by móc poczuć to dawno niespotykane ludzkie ciepło, ale w połowie drogi jej dłoń zatrzymała się.
- To co, znajdziesz coś? - cofnęła rękę i spojrzała na jego twarz w poszukiwaniu odpowiedzi o jego aktualnych odczuciach.
Gerard zmierzył Lisę spojrzeniem od góry do dołu i dołu do góry. Z racji swego wzorstu górował nad wampirzycą. Znacznie. Ciężko było wyczytać coś z jego twarzy. Lisa zdała sobie sprawę, że Gerad będąc ghulem Caroliny, zapewne był wystawiany na podobne “ataki” już wcześniej.
- Poszukam ubrania. - kiwnął głową z nagłym uśmiechem, który wypełzł mu na twarz - Będę z powrotem za parę minut.
Faktycznie, wrócił po chwili z parą jeansów i koszulką. A przynajmniej to wręczył aktorce.
Lisa widząc prezenty, westchnęła potężnie i pokiwała głową. Nie dość, że przyniósł jej jakieś szmaty, to dodatkowo męskie.
- Dobra, jak chcesz. Ale to nie ja dostanę potem opierdol od Caroliny. Idę w bieliźnie, doigrałeś się. - uśmiechnęła się najsztuczniej jak potrafiła i z bezczelną wyniosłością wyminęła go w drzwiach, kierując się…. Gdzieś przed siebie.
Gerard stał leniwie oparty o framugę z wyciągniętą ręka, której zwisały jakieś sukienki:
- Kehem… - odchrząknął teatralnie - … droga na piętro w drugą stronę - rzucił ze złośliwymi chochlikami w oczach. Obserwował przy tym bezczelnie Lisę, kręcącą się w samej bieliźnie po korytarzu. - Chociaż jak dla mnie… może pani i przejść się parę razy po korytarzu. Nie będę narzekał, chociaż brakuje szpilek. - uśmiechnął się nagle, ponownie omiatając sylwetkę wampirzycy wzrokiem.
- Pszi! - prychnęła głośno zawracając nagle i w milczeniu ponownie weszła do pokoju. Schyliła się po buty, aby wcisnąć je na stopy. Wszystko robiła gwałtownie i jakby z pewną dawką agresji. Kiedy to ponownie się wyprostowała, dmuchnęła w opadający na jej twarz kosmyk i spojrzała ponownie na Gerarda - Grabisz sobie. - skomentowała krótko po czym ponownie go wyminęła, idąc tym razem we wskazanym przez niego kierunku.
- Sukienki zostawić czy nie planuje się pani ubierać? - dorzucił czeresienkę do całej listy “zniewag”.
Lisa zatrzymała się gwałtownie jak nieudolny kierowca, ale nie odwróciła się z powrotem w stronę mężczyzny
- Jakie sukienki? Znowu jakieś szmaty przywlokłeś? - zmrużyła oczy, kiedy to jej głowa odwracała się aby spojrzeć na niego przez ramię z wrogością
Gerard roześmiał się tubalnie:
- Jest pani pełna pasji, gdy się złości. - wyciągnął rękę - Kilka sukienek z szafy Caroliny. Chyba nosicie podobny rozmiar, chociaż kolorystyka niekoniecznie w pani typie urody. - uśmiechnął się kącikiem ust. - Niestety w dżungli zapomnieli wybudować oddziałów Gucciego czy Prady. Zaczekam tutaj, aż się pani zdecyduje.
Lisa zawarczała głośno i zatupała trzy razy swoimi szpilkami. Jej mięśnie wyraźnie się napięły, a wyprostowane i ułożone wzdłuż ciała ręce, zacisnęły dłonie silnie w pięści. Fuknęła jeszcze raz, po czym zawróciła się. Patrząc mężczyźnie prosto w oczy wyrwała mu drapieżnie ciuchy, a po przekroczeniu progu pokoju pierdolnęła drzwiami z całych sił tuż przed jego nosem.
Nie było trzeba długo czekać, aż wyszła wciśnięta w nieswoją sukienkę. Stanęła tyłem do ghula i zgarnęła długie włosy z pleców
- Zapinaj to - rzuciła rozkazująco, pełna złości.
- Jestem na rozkaz księżniczki. - stanął za Lisą górując nad nią nawet gdy była w szpilkach. Był duży i był ciepły. Słyszała jego oddech tuż przy sobie. Ciepłe dłonie powoli musnęły kark, linię kręgosłupa….odsuwając zapomniane gdzie niegdzie pojedyncze pasemka włosów. Przeciągał chwilę zapięcia niemalże w nieskończoność. Zamek chwytał materiał milimetr po milimetrze, gdy ciepły oddech mężczyzny owiewał szyję wampirzycy.
- Czy coś jeszcze pani sobie życzy? - spytał niewinnie, gdy sukienka była w końcu zapięta.
Lisa nie była pewna, czy jego zachowanie bardziej ją złości, czy po prostu podnieca. Gdy chwila się przedłużała, odchrząknęła wyraziście, jakby chcąc go pospieszyć, ten jednak nic sobie z tego nie robił, ciągnąc tę farsę w prowokującym stylu. Ciepłe dłonie, wyrazisty, ludzki oddech, były dla Lisy jak narkotyk. Aż miała ochotę powiedzieć, żeby jednak odpiął tę sukienkę z powrotem, a potem ją z niej ściągnął… Potrząsnęła głową teatralnie, choć tak naprawdę próbowała po prostu się opanować. Nabrała powietrze w usta, naburmuszając policzki.
- Tak - odparła gdy już skończył i bezczelnie zarzuciła włosami w tył, tak aby te musnęły go po twarzy - Jestem wymagająca - stwierdziła wyniośle spoglądając na niego przez ramię z bardzo surową miną i karcącym spojrzeniem.
- To możemy już iść, zanim wyprowadzisz mnie z równowagi? - zapytała bardziej retorycznie i nie czekając na odpowiedź ruszyła w, jak mniemała, prawidłowym kierunku.
- To akurat dość łatwo zgadnąć - skomentował robiąc jej miejsce - Chodźmy, wedle rozkazu.
Ruszyli w górę na parter. Po drodze minęli kilku strażników będących na obchodzie willi. Mężczyźni byli uzbrojeni i jedynie krótkie spojrzenia dawały znać Lisie, jakie wrażenie robi.
Gerard poprowadził ją do niewielkiego saloniku, gdzie Carolina właśnie rozmawiała z Isobel.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 02-03-2016 o 12:22.
Nami jest offline