23-02-2016, 17:09 | #121 |
Reputacja: 1 | Wampir zagryzł zęby. - Ten snajper do góry też od was? - machnął głową wskazując stronę gdzie przed chwilą widział lufę karabinu. Właśnie w tym momencie David miał nadzieję, że nie. I że choć na chwilę któreś z agentów zerknie we wskazanym przez niego kierunku. Czy walka miała sens? On... Biznesmen. Przeciwko niemu dwójka wojskowych uzbrojona w broń automatyczną. On bezbronny. Czy był mistrzem sztuk walki? Nie... Jego aktywność fizyczna ograniczała się do gry w golfa, brydża i do kilku wyjść na strzelnicę ze znajomymi. Cały jego analityczny umysł podpowiadał mu, że nie ma najmniejszych szans. Powoli zaczął klękać, żeby za chwilę ułożyć się na zimnych płytkach chodnika.
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
24-02-2016, 11:41 | #122 |
Reputacja: 1 | David zdzielił Francisa na odlew żeby go znokautować i wrócił do przeglądania rzeczy. Granat schował do kieszeń. -Nie wiem kto to jest ale zabawki ni się podobają. Zrób coś z tym kołkiem.
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
25-02-2016, 14:05 | #123 |
Reputacja: 1 | David co chwilę zerkał przez okno. Z pewnością wiele więcej osób czaiło się w cieniu lub było w drodze. Matthew kontynuował przeszukanie. - Taaa, Maskarada, zwłaszcza ten kołek w twojej klacie. - Właśnie się zastanawiałem czemu czuję się taki przybity - Akerman zrobił teatralnie smutną minę. - Kto to w ogóle jest, kołki, tłumik, granaty? - Na pewno nie pielgrzymi podążający na Dzień Dziękczynienia. Sukinsyny dobrze wiedziały że ktoś po nich przyjdzie. Stephen także poświęcił chwilę znaleźnym fantom. - Nie wiem kto to jest ale zabawki ni się podobają. Zrób coś z tym kołkiem. - Najlepiej wsadźmy je temu ziutkowi w kanalizację - David roześmiał się, jednak użył drążka inaczej. Odwrócił się do Francisa. - Zagrajmy. Ty nam powiesz gdzie jest ostatni ptaszek, a my zapewnimy ci krótką i w miarę bezbolesną śmierć. Przytknął kołek do grdyki więźnia i mocno nacisnął. Kiedy facet zaczął się szarpać i walczyć o oddech, lekko zwolnił ucisk. - Słucham cię uważnie. Co tam jęczysz? |
25-02-2016, 21:36 | #124 |
Reputacja: 1 | Dawid, Stephen - Kazano mi przekazać PIEPRZCIE SIĘ - wykrztusił policjant - obudzenie go świeżo po ciosie Stephena wcale nie pomagało. Ale po chwili stało się z nim coś dziwnego - szarpnął głową, jakby dopiero co wynurzył się z wody i oklapł. Bezrozumnym wzrokiem przetoczył po zebranych, i dopiero po kilku chwilach doszedł do czegokolwiek - Nie wiem co tu się wyprawia, ale napaść....- Dawid Wheatsone Decyzja Dawida okazała się jak najbardziej słuszna - z sąsiadujących domów w ciągu kilkunastu sekund wybiegła jeszcze dwójka żołnierzy - ci już nie kryli się ani z bronią, ani z umundurowaniem - choć te z całą pewnością nie należało do typowych żołnierzy Trynidad. Bez żadnych wyjaśnień wrzucono go skutego na tył cywilnej furgonetki. Z tyłu jechała z nim dwójka milczących mundurowych z wyjątkowo nieprzyjaznymi minami, a samochód z trzaskami podskakiwał kiedy kierowca przy pełnej prędkości zaliczał kolejne i kolejne dziury.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |
29-02-2016, 17:09 | #125 |
Reputacja: 1 | -Hmm zaczyna się robić ciekawie. Na razie go zaknebluj, trzeba się zająć pozostałymi, o ile jeszcze nie uciekli Stephen schował magazynek do lewej tylnej kieszeni spodni i z pistoletem w ręce ruszył w stronę głównego budynku
__________________ A Goddamn Rat Pack! |
29-02-2016, 22:06 | #126 |
Reputacja: 1 | Wampir zastanawiał się dokąd jechali. Z pewnością opuszczali miasto, bo w samym Port of Spain drogi były dobrej jakości. Siedział tak skuty i zastanawiał się co dalej. Nie chciał zostać jednym z tych bohaterów, którzy z rękami skutymi za plecami rozbroili dwóch strażników, a później postrzelił się śmiertelnie kilkukrotnie w plecy w czasie ucieczki. - Chciałbym się dowiedzieć na podstawie czego zostałem zatrzymany. Nie mam broni, narkotyków, nie jestem związany z żadną grupą przestępczą. Wiecie, że w demokratycznym państwie takie procedery jakie stosujecie są niedopuszczalne, tak?
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
01-03-2016, 19:51 | #127 |
Reputacja: 1 | Dawid, Stephen Francis skupił zaskoczony wzrok na kołku dotykającym jego szyi jakby widział go pierwszy raz w życiu. A później usłyszał decyzję Stephena i jęknął - Czekajcie, ja w ogóle nie wiem o co tu chodzi! - Kiedy tylko Stephen wyjrzał na zewnątrz, zauważył na ścianach sąsiadującego z hotelem budynku policyjne światła - a nie minęły nawet dwie minuty postrzelenia Keiry. Dawid Wheatsone Żołnierze spojrzeli po sobie zdziwieni - najwyraźniej nie spodziewali się spokojnego tonu. - Mamy stan wyjątkowy - młodszy z nich odpowiedział tonem "to wszystko co musisz wiedzieć". Starszy... Starszy miał inną broń. O ile mundury były takie same - współczesne, z kompletem insygniów i nawet kilkoma odznaczeniami u siedzącego po prawej stronie, to właśnie jego karabin wydawał się być znacznie starszy - może nawet sprzed dwóch, trzech dekad. Pistolet, amerykański Colt, też raczej nie był stosowany w Regimencie.
__________________ W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki! |
01-03-2016, 22:04 | #128 |
Reputacja: 1 | Oczy biznesmena zwęziły się. - Stan wyjątkowy owszem. A jednak taksówkarza nie zatrzymaliście - przechylił głowę obserwując rewolwer. - Czy to jest Colt Single Action Army? - Z dużą pewnością w głosie strzelał David - Nie produkują ich bodajże od 1999. Czy to wersja trzecia czy czwarta? Czwarta wyszła chyba w 1984, a to by znaczyło, że ta spluwa jest starsza ode mnie. Co to za stan wyjątkowy, że gwardia biega po ulicy z muzealną bronią? Czy Trynidad został najechany przez Hitlerowców?
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
02-03-2016, 12:19 | #129 |
INNA Reputacja: 1 | Jeszcze podczas jazdy, Carola widząc telefonową dłubaninę Lisy, wyciągnęła dłoń.
__________________ Discord podany w profilu Ostatnio edytowane przez Nami : 02-03-2016 o 12:22. |
04-03-2016, 20:59 | #130 |
Reputacja: 1 | Mężczyzna, który odebrał Isobel był wysoki i mocno zbudowany. Otworzył szarmancko drzwi samochodu przed dziewczyną: - Jestem Gerard, przysyła mnie Carolina Diaz. Pani Isobel? - spojrzał w dół z lekkim uśmiechem i wskazał gestem by wsiadła. - Niestety czas się liczy, więc jeśli ma pani jakieś pytania odpowiem na nie po drodze. Zaczekał aż dziewczyna wsiądzie, zapnie pasy i ruszył ostro kierując się ku wyjazdowi z miasta. - Jeśli jest pani głodna, paczki z krwią są w schowku przed panią. - Nie jestem - odpowiedziała. Że też wcześniej o tym nie pomyślała! Wystarczyło udać się do punktu krwiodawstwa i problem z całym “polowaniem” byłby rozwiązany, A tak się wszystko spieprzyło… - To daleko? - spytała po chwili. - Jakieś 20- 30 minut jazdy, w zależności od ruchu. Poza miastem powinno być lepiej. Ma pani jakąś komórkę? - Lisa obiecała, ze mi kupi - odpowiedziała i pomyślała, że pewnie ściemniała. - Mam na imię Isobel.. - Zatem zatrzymamy się jeszcze by kupić prepaya. - stwierdził mężczyzna. Faktycznie zatrzymali się na parę chwil by zakupić phone’a po czym ruszyli dalej. Droga zaczynała przypominać wkrótce jazdę safari. Dużo wertepów, bujnej roślinności, wokół nich ciemność i brak oznak cywilizacji. Dojechali po około pół godzinie. Willa przed jaką się zatrzymali nie budziła większego zachwytu dziewczyny. Tak samo jak liczna ochrona, która natychmiast obstawiła samochód. Sprawdzili przyjezdnych i dopiero po tym wpuścili auto do garażu. Stamtąd Gerard poprowadziła Isobel do wnętrza, które okazało się zdecydowanie bardziej nowoczesne. W niewielkim saloniku, do którego została poprowadzona przez ghula siedziała Carolina - niewysoka latynoska, żywo dyskutująca z grupką mężczyzn, wyglądających na dobrze ubranych i utrzymanych bossów. - Carolino… - krótko powitał ją Gerard. - Isobel jest na miejscu. Latynoska podeszła szybko do Isobel wyciągając do niej czule ręce: - Isobel, witaj, moja droga! Cieszę się, że jesteś cała! - cmoknęła dziewczynę w oba policzki. Dziewczyna zesztywniała - nie lubiła, żeby obce baby ją obcałowywały -przyglądając się eleganckiej kobiecie. Miała dziwne przekonanie graniczące z pewnością, że Carolina należy do tych osób, co się nie pocą. A krwią to już na pewno nie. - Gerard wezwij Lisę. Jest w piwnicach. W między czasie Carolina poprowadziła Isobel do wygodnych foteli, skinąwszy dłonią na innego mężczyznę. Ten wkrótce podszedł z dwoma szklankami z krwią. - Zanim zaczniemy opowiesz mi co Kasadian ci przekazał z nauk? - Pozwolił mi doświadczyć świtu i zabrał na polowanie. Profesor dopiero pokazał mi zapiski odnośnie Tradycji. - A czy uczył cię jakiś mocy wampirzych? Czy profesor wspomniał coś o obecnej sytuacji w mieście? - Carolina wypytywała dość szybko młodą dziewczynę, podając jej jedną ze szklanek z krwią. - Z moich informacji wynika, że znasz się na komputerach. Bardzo dobrze się znasz. To prawda? - wampirzyca spojrzała bacznie na Isobel. - Podobno jest.. niespokojnie. Ale nie znam szczegółów. Tak, znam się na komputerach, a Kasadian nie uczył mnie żadnych mocy. Czy wiadomo, gdzie on jest? - Niestety nie. - odpowiedziała Caroline - Nie wiadomo czy żyje czy nie, Isobel. W tej chwili trwają zamieszki w mieście. Rada starszych miała niedawno zebranie, podczas którego okazało się, że ktoś próbował zamachu na kandydata prezydenta. Ktoś kto złamał zasady Tradycji. Teraz rada starszych wraz z księżną na czele szuka odpowiedzialnego za to by go ukarać. Moi ludzie próbują uzyskać informacje w tej kwestii. Ale mają problemy z nasłuchem pewnych częstotliwości. Potrzebujemy tych informacji, które mogą zdobyć. I potrzebujemy ich jak najszybciej. Myślisz, że dasz radę pomóc? Być może dowiesz się czegoś co pozwoli nam ustalić co stało się z Kasadianem. Carolina słysząc zbliżające się kroki, odwróciła się. - O, Lisa, querida! Jesteś już! Isobel dotarła do nas. - Toreadorka wyglądała naprawdę na zadowoloną widząc wchodzącą Malkaviankę. - Właśnie rozmawiamy o obecnej sytuacji, prosząc Isobel o pomoc. - ponownie odwróciła wzrok na nastolatkę. Nie uszło uwadze Caroliny, że obie młode wampirzyce najwyraźniej się zignorowały. Isobel pokiwała głową. Technicznie rzecz biorąc nie planowała ignorować Lisy. Jakoś tak… niezręcznie wyszło. - Mogę spróbować - powiedziała. Carolina zatem kiwnęła na jednego z mężczyzn i Hektora. - Hektor, pokaż Isobel wszystko. Niech chłopcy zdadzą jej raport i powiedzą co i jak. - Oczywiście, Carolino. Hektor poprowadził Isobel do pokoju na piętrze. Tam było cicho. Kręcili się tylko pojedynczy wartownicy. Hektor otworzył drzwi i Isobel mogła w końcu poczuć się jak w niebie. Najnowsze wyposażenie począwszy od monitorów zasłaniających większą część ściany, kilkanaście zegarów wyświetlających różne pory jak na giełdach, szafy serwerowe cicho szumiące, laptopy, pady, co tylko mogła wymyślić było tam. Monitory na ścianie wyświetlały również obrazy z systemów zabezpieczeń. Wyglądało to jak niewielkie bijące serce tej willi. Przy biurkach siedziało kilku mężczyzn, klepiących zawzięcie na klawiaturze. Hektor rzucił coś po hiszpańsku i jeden z mężczyzn zaczął przygotowywać stanowisko dla Isobel. Po chwili ustąpił miejsca dziewczynie i wskazał dane na monitorze. - Nie możemy dobrać się do tych kanałów. Chociaż wiemy, że są używane częściej niż pozostałe. Jeśli uda ci się je rozgryźć, może uda się dokopać głębiej. - Może się udać – mruknęła i odpaliła wiersz poleceń. Była podekscytowana, choć starała się tego nie okazywać. Robiła już takie rzeczy wcześniej, choć nie na tak nowoczesnym sprzęcie.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |