Jedyne co przekonało Algrima, żeby nie ukręcić cholernemu człowiekowi łba był fakt, że kijowo umrzeć od dziury w głowie. Co prawda miał pewne niespodzianki w zanadrzu, ale jeżeli rzeczywiście była szansa na lepszą robotę...
W spokoju wysłuchał co tamten ma do powiedzenia.
Bla bla bla bla, stara śpiewka... Szybkie kalkulacje pozwoliły jednak Algrimowi poukładać wszystko w całość. Golnął potężnie z bukłaka piwska, odetchnął po czym pomlaskał. W końcu splunął na drogę.
- Nagroda od Cesarza... dziwi mnie, że zgarniacie krasnoludzkiego zabijakę z traktu, zamiast pójść do ambasadora i poprosić o wypożyczenie jednego wojaka ze spec-hufców albo z gildii. Pewnie wam się spieszy co? No tak, oficjalnymi drogami to byście tego w rok nie załatwili... a imperialne krasnoludy do najtwardszych nie należą.
Kolejne parę łyków pozwoliło pozbyć się paskudnego smaku wina z ust. Otarł wierzchem dłoni usta i odłożył bukłak. Lepiej było nie wypijać, skoro jeszcze mieli trochę drogi przed sobą.
- Przestaję się dziwić że użyłeś trutki. Wojownicy Chaosu? Zwierzoludzie? Jakbyś mi o takich leszczach mówił przy stole to bym cię wyśmiał. Módl się, abyśmy jeszcze przed stolicą natrafili na jakąś maszkarę do zajebania, bo nie wyrobię jak mi dalej będziesz ubliżał. - Algrim wrócił na pakę wozu, aby odgrzebać swoją broń.
Pomrukiwał przy tym dość głośno i marudnie.
-
Co za kurna pierdoły. Krasnoluda do bicia jakiś leszczy chcą zatrudniać... ja pierdolę sami by się do roboty wzięli, a nie na khazadów wszystko zrzucać. Pewnie każą mi jeszcze współpracować z jakimiś obibokami z nizin - rycerzami, szlachciurami czy jakimiś bandziorami. Mógłbym się założyć, że pewnie będzie też jakaś elfia dupa za którą cipkoludki będą latać z wywalonymi jęzorami. Oby ta nagroda była tego warta, bo kurna nie wyrobię.