Z jednych drzwi wynurzył się mężczyzna w garniturze. Poprawiając okulary w cieńkich oprawkach: "Yyy, to ja pójdę po pomoc na recepcję" i zniknął na schodach.
Z drzwi na przeciwko wynurzył się mężczyzna w podkoszulku odsłaniającym jego grube, owłosione przedramiona. "Dama w potrzebie? Czym mogę służyć panienko?" - rzucił z bostońskim akcentem i z zainteresowaniem zerknął w kierunku barykady stworzonej przez Johna Thompsona.
Reszta drzwi zamknęła się z mniejszym lub większym trzaskiem.
Ruch na korytarzu, to jednak była za dużo dla napastników. Nie próbowali atakować barykady, ale rzucili się do okna wychodzącego na ulicę. |