Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2016, 22:13   #29
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
W nieznanym cieniu




Wyjazd z Uz nie stanowił problemu. Straż dokonywała sporadycznych kontroli większych wozów. W tym sporym tłumie Jerome z ojcem wyjechali i do pierwszego rozstaju dróg podróżowali w nim. Większość wozów obrała lewą odnogę. Młody Amberyta nie zaopatrzył się w żadna mapę. Nie zasięgnął też specjalnie języka. Nie było to potrzebne. Wystarczyło mu znalezienie się na odludzi. Dlatego też on wybrał prawa odnogę. Tych kilka wozów, które skręciły razem z nim stopniowo zaczynały oddalać się od niego. Być może narzucili sobie większe tempo. Nie miało to większego znaczenia dla młodego Amberyty. On potrzebował wręcz samotności. Dlatego nie przejął się.
Gdy inni podróżnicy prawie zniknęli Jerome z oczy usłyszał za sobą kolejnych podróżników. Ci, dla odmiany, spieszyli się bardzo.
- Droga dla wielebnej matki!! - KrzyknÄ…Å‚ ktoÅ› za plecami maga.
Gdy syn Fiony odwrócił się zobaczy za sobą niewielki oddział odzianych w fiolet zbrojnych. Eskortowali osłonięty czerwonym suknem wóz.
- Droga dla wielebnej matki!! - Usłyszał raz jeszcze.
Lepiej nie było wdawać się w kłótnie ze zbrojnymi. Jerome zjechał robiąc przejazd.
Fioletowe proporce z białym kryształem szybko zniknęły mu z oczu.
Wóz toczył się powoli, bardzo powoli. Zakupione zwierzęta pociągowe jakby traciły na sile. Młody mag zdał sobie z tego sprawę dopiero gdy pokonanie niewielkiego wzniesienia zaczęło stanowić nie lada problem. Jerome musiał zsiąść i pomóc zwierzętom. I to bardzo pomóc.



Rebma




O umówionej godzinie Albin i Niamh ruszyli do koszar. Mijali opustoszałe i ciche ulice pogrążone we śnie miasta.
Noc pod powierzchnią wody znacznie różniła się od tej na powierzchni. Już choćby brak księżyca nad głową był największą różnicą. Wszechobecne, zielone kule dawały wystarczająco dużo światła by się nie zabić. Ich moc była jednak zredukowana, by mieszkańcy podwodnego królestwa mogli bez przeszkód udać się na spoczynek.
Cóż to za przyjemność spać gdy światło razi cię w oczy?
Kolejną różnica była wszechogarniająca cisza. Na powierzchni, nocą gdy gwar dnia umilkł, słychać było swoje kroki stawiane na brukowanej ulicy. Tutaj ich przejściu nie towarzyszyły żadne odgłosy. Atramentowa głębia oceanu rozciągającego się nad ich głowami pochłaniała dźwięki.
Przy bramie stał tylko jeden wartownik, Ailill. A powinno być ich dwóch, odnotowała w myślach córka generała.
Młody gwardzista wyprężył pierś i zasalutował gdy go mijano.
W lazarecie panował spokój. Chorzy zażywali odpoczynku. I tutaj ich przejściu nie towarzyszył żaden dźwięk. Nie musieli się zatem skradać, by nie zakłócić spokoju pacjentom i ukryć swa obecność.

Drzwi do pokoju, w którym umieszczono dostojnego gościa królowej były zamknięte. Widać było jednak przez szparę przy podłodze, że w środku pali się światło. A także, że ktoś krząta się po pokoju.


 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny
Efcia jest offline