Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2016, 10:52   #4
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tymczasem Ereszkigal podeszła do misy i podwinęła jeden z rękawów.
- Nie żąda wiele za przejście a zapewne nie jest niczym więcej niż strażnikiem. Więc nie rób scen tylko się zdecyduj. - Zwróciła się znów do elfa po czym przecięła swój nadgarstek.
Ciecz która z wolna popłynęła tylko przy dużym wydatku dobrej woli można było nazwać krwią. Ciemna, niemal czarna i gęsta jak melasa kapała wielkimi ciężkimi kroplami do misy. Zajęło dobrze ponad minutę nim uzbierała się jej ilość podobna do tej która zaprezentował stwór. Po zakończeniu tej “ofiary” kobieta położyła drugą dłoń na ranie a ta zaczęła się z wolna zasklepiać.
-Wprost przeciwnie. Żąda zbyt wiele nie dając nic w zamian.- stwierdził elf obdarzając pogardliwym spojrzeniem kreaturę. -Krew w zamian za co…? Za mgliste obietnice przejścia do choćby lochu władcy tego miejsca?
- Takie przecież jest życie. Wiele z siebie dajesz nie mając gwarancji niczego. - Kobieta uśmiechnęła się zwracając mu ostrze. - Pomyśl o tym w ten sposób, jeśli nie ofiarujesz nic wówczas pozostaniesz w miejscu.
- Jakie to… naiwne. - stwierdził Shinzen sarkastycznie.- Głupie i pełne ślepej wiary. Jak dziewica podczas pierwszej nocy w zamtuzie: “Och... z pewnością pierwszy raz jest okropny, ale następne będą miłe, prawda?”-
Wyciągnął rękę po sztylet który do niego należał.-On cię nakarmił złudzeniami, a ty go krwią. Ja jednak nie lubuję w takiej strawie. Jeśli więc ten stwór… ma mi tylko tyle do ofiarowania wolę spróbować szczęścia z następnymi Rozdrożami. I dobrze wiem, kogo szukam.
- Podoba mi się z jaką pasją przemawiasz. Prowadź zatem tam dokąd podążasz. - Wyciągnęła dłoń by dotknąć jego policzka lecz w pół gestu się powstrzymała. - Pomogę ci na ile potrafię.
Elf spojrzał zaś na potworka.-A ty? Nie masz nic do powiedzenia? To twoja ostatnia szansa na smakołyk. Jeśli nie zdradzisz nic więcej, to cóż… może na innych Rozdrożach są bardziej użyteczni i gadatliwi strażnicy.
Stwór początkowo milczał wpatrzony w misę. Krew kobiety krążyła w niej niczym wir, znikając powoli, przemieniana w krystaliczną ciecz, a potem wsiąkając w naczynie. Kiedy ilość wróciła do normy, kilka drzew zza strażnikiem rozstąpiło się. Ukazały one wydeptany w trawie i mchu szlak, który poprzez mgłę i gęstwinę prowadził w nieznane.
- Bez myta nie ma przejścia. -skwitowała głowa. - Lecz im dłużej szukasz, tym bardziej gubisz to po co przybyłeś. A on jest coraz bliżej. A gdy Cię znajdzie, to żadna ofiara już nie pomoże. - z jej gardła wyrwał się kolejny rechot. - Jednak zapłata otworzyła wam ścieżkę. Możecie iść.
- Zostawili, zostawili, krew, krew! - zaskrzeczał potworek.
- Widać jedna ofiara z dziewicy wystarczy. Nie było aż tak źle jak mówiłeś, nawet nie bolało. - Uśmiechnęła się ponownie do elfa a w jej głosie brzmiało echo lekkiego rozbawienia. - Prowadź więc do swego celu. Zobaczymy co przyniesie Ci los.
-Nie boję się JEGO…-sarknął butnie Shinzen nie dbając o to, kimkolwiek “on” miał być.-Cały ta parszywa wyprawa sprowadzała się przecież do tego, by JEGO znaleźć i zniszczyć. Nie wszedłbym w ten las, gdybym się JEGO bał. I nie przyszedłem tu by składać jakiekolwiek ofiary. I ciesz się, że mam honor bo… bo zabrałbym sobie którąś z twoich głów na pamiątkę.-
Choć się tego faktu domyślał, kim był ów ON.

Tak czy siak nie warto było marnować ofiary towarzyszki i chcąc nie chcąc ruszył ową ścieżką mrucząc pod nosem przekleństwa w rodzimym języku. Duma wszak to jedno, a rozsądek nie pozwalał marnować czyjegoś poświęcenia.
Podążyła w ślad za elfem wsłuchana w jego marudzenie. Co prawda nie mogła rozpoznać słów lecz sam ton głosu podpowiadał co też mamrocze jej mimowolny towarzysz.
- Domyślam się, że znasz owego strasznego jegomościa o którym mówiła tamta istota? - Zagadnęła elfa po części z ciekawości, a po części z nudy która szybko by ją dopadła w towarzystwie naburmuszonego mężczyzny.
Kiedy dwójka weszła na ścieżkę, drzewa zamknęły się za nimi, odcinając powrót do strażnika. Mogli kroczyć już tylko do przodu.
-To któż inny jeśli nie paladyn z legendy o tym lesie?- stwierdził oczywisty fakt Shinzen.
- No tak, kiedy mówisz to w ten sposób wydaje się to takie oczywiste. - Odwróciła się by spojrzeć za siebie. - Chyba nie dane nam będzie zweryfikować tego pytając strażnika drogi. Przypomnij mi proszę swe imię, obawiam się, że ostatnim razem byłam trochę rozkojarzona.
-Shinzen.- stwierdził krótko nie mając jakoś ochoty lub powodu by ją zapytać o jej imię. Zasępiony i czujny rozglądał się z wyciągnięta kataną za potencjalnym zagrożeniem, lub kolejnym aroganckim Strażnikiem Rozdroży.
- Nie jesteś zbyt rozmowny, szkoda, zapewne mógłbyś opowiedzieć nie jedną ciekawą historię. - Próbowała dalej rozgadać elfa, lecz powoli traciła nadzieję, że będzie to możliwe.
-Do celów towarzyskich służą odpowiednie miejsca. To… nie należy do jednych z nich.- wyjaśnił elf tonem który od biedy można by było zdefiniować jako “uprzejmy”, choć bliżej mu było “wojskowego”.
- Ależ wprost przeciwnie. Mroczny las, mężczyzna z bronią w gotowości i samotna niewiasta. To idealne miejsce i czas by ów mężczyzna dodawał niewieście otuchy opowiadając zabawne anegdotki. - Może jednak nie wszystko było stracone, myślała, może jeszcze coś z tego elfa da się wyciągnąć.
-Nie znam zabawnych anegdotek. Nie znam żadnych… jeśli mam być dokładny w swej wypowiedzi.-stwierdził elf krótko, wyraźnie ignorując aluzję.
- Sprawiasz, że zaczynam się zastanawiać czy nie popełniłam błędu. Strażnik drogi wydawał się być bardziej towarzyski, nawet mimo tego, że był martwy. - stwierdziła raczej obojętnie niż z urazą, choć w przypadku kobiet nigdy nie można było być do końca pewnym. Ten przytyk również nie zrobił na Shinzenie wrażenia. Wyraźnie czymś zmartwiony lub rozwścieczony niespecjalnie zwracał uwagę na towarzyszącą mu kobietę.
Ereszkigal wytrzymała w milczeniu zaledwie kilkanaście minut nim przerwała je po raz kolejny zwracając się do elfa.
- Może choć powiesz czego szukasz? Droga przed nami raczej długa, możesz pomyśleć o tym jak o poznawaniu towarzysza broni jeśli w ten sposób będzie Ci łatwiej.
-Lia Meliamne.- znów krótka odpowiedź z jego strony. Po czym elf dodał po chwili.- Walczę na pierwszej linii kataną.- dotknął rękojeści swego półtoraręcznego miecza.-I odrobiną magii.
- Lia…- Ereszkigal wyglądała jakby nad czymś się zastanawiała. - Ta śliczna elfka która z nami ruszyła do lasu?
-Tak. Druidka.- Shinzen był mało wygadany.
- A więc łączy was coś więcej? Opowiesz mi o niej? Jak się poznaliście? - Kobieta nie dawała za wygraną pomimo usilnych starań elfa.
-Dług.- znów krótka beznamiętna odpowiedź ze strony Shinzena, uprzejmie ignorującego jej starania.
Ereszkigal miała wrażenie, ze gdyby próbowała rozgadać kamień poszło by jej zdecydowanie łatwiej. Jednak była czym była, a cierpliwość należała do jednej z jej najmocniejszych stron… cierpliwość była w zasadzie wszystkim co w tej chwili miała.
- Mów dalej proszę, cóż za dług was łączy. Wydaje mi się, że to Ty jesteś dłużnikiem inaczej nie szukałbyś z takim zapałem. Mylę się?
- Dług krwi.- wyjaśnił enigmatycznie elf spoglądając na Ereszkigal.- Dlatego radzę ci uważać z beztroskim szafowaniem krwią, zwłaszcza własną.
- Co masz na myśli? - Dopytywała się chcąc poznać powody dla których ostrzegał ją w taki właśnie sposób.
- Wszystkie kontrakty piekielne są podpisywane krwią. Wszystkie… Nie bez powodu.- stwierdził Shinzen i rozejrzał się po okolicy.- A to miejsce… cóż… Nie zdziwiło cię jak szybko cała wyprawa wojenna Mythii się zakończyła? Rozproszyli nas jednym pstryknięcie palca, albo… przeszliśmy przez dziesiątki portali wchodząc do lasu. Każdy do innego.
- Gdy byłam mała, mama ostrzegała mnie by nie tańczyć z elfami w ich zaklętych gajach, bo nie znajdę potem drogi do domu. Może to coś w tym rodzaju? - Kontynuowała temat który podjął mężczyzna. - Lecz odpowiadając na twoje pytanie, nie, nie zdziwiło mnie to. Prawdę mówiąc byłabym zaskoczona gdyby wszystko szło gładko, w końcu Mroźna Puszcza nie bez po powodu ma reputację miejsca bez powrotu.
-Ja tu nie widzę niczego… gładkiego. Wyprawa okazała katastrofą. Jeśli się cieszysz tylko z tego że jeszcze żyjesz, to zaprawdę… łatwo cię zadowolić.- westchnął Shinzen załamany tą beztroską.- Ale to się może zmienić w każdej chwili. Bo zginąć możemy przy następnym Rozdrożu.
Wbrew ponuremu nastrojowi puszczy i słów elfa Ereszkigal roześmiała się.
- Tak, bardzo by mnie ucieszyło gdybym opuściła puszczę żywa. I nie, nie łatwo mnie zadowolić. - W następnej chwili cała jej wesołość odeszła jakby jej nigdy nie było. - Nie martw się na zapas, obiecałam Ci pomóc więc nie zginiesz tak szybko jak by wynikało z twych słów.
-To bardzo szlachetne z twej strony.- stwierdził krótko Shinzen bez cienia ironii i sarkazmu.
- To miłe, ze tak właśnie uważasz. - Po raz kolejny uważnie mu się przyjrzała, o tak, zdecydowanie to był jeden z tych, jednak miała szczęście. - Dołożę starań byś nie zmienił zdania. - Powiedziała z nutą goryczy w głosie, choć nie miała takiego zamiaru. Po prostu zbyt często ludzie się od niej odwracali by zapomnieć o ich zmienności.
Shinzen skinął jedynie głową. Bądź co bądź nadal miał tą samą milkliwą i enigmatyczną naturę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline