Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2016, 12:47   #29
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Zdezorientowana dziewczyna podniosła latarkę i wstała z pomocą Sigmy, rana na nodze wciąż przeszkadzała, więc kulała. Teraz dopiero zobaczyła jak wygląda pole walki. Widziała Su ciągnącą za sobą swoje nogi oraz Bu przybitego do ściany. W tej chwil Bu mógł poczuć, że coś mocno ciągnie za przyszpilającą go broń.
Broń sama z siebie została wyrwana ze ściany uwalniajć różową “gumę”.
Gdy tylko Buu został uwolniony, począł wydłużać swoją prawą rękę ku górze, łapiąc się za ogon smoka. Przez chwilę wydawało się, że różowy poleci, trzymając się gada, jako dodatkowy pasażer - takowy plan zepsuła jednak jedna z większych skał, która, spadając, zmiażdżyła kończynę różowego, uniemożliwiając mu transport. Wobec tego, kosmita schwycił demoniczną włócznię i ruszył w drogę powrotną…
Tymczasem resztka trzymającej się na smoku ręki formowała się w nieco bardziej humanoidalną postać dodatkowego, małego pasażera. Teraz, gdy smok zajmował się czymś zupełnie innym, Buu szukał rannych, słabych punktów na ciele gada.

Kolejny potwór pojawił się znikąd i porwał ich przeciwnika. Pobojowisko powoli cichło, od czasu do czasu tylko dochodziły do nich odgłosy sypiącego się gruzu. Trzeba było podjąć decyzję o tym, dokąd iść teraz. Dalej korytarzami, które wydrążyła bestia, czy może uznać, że już dość i wrócić? Su postanowiła pozostawić tę kwestię pozostałym, ponieważ nie ważne którą drogę wybiorą, potrzebowała trochę czasu przed wyruszeniem.

Na początku, gdy już wszyscy wycofali się do bezpiecznego korytarza, podeszła do Sigmy i Kawashimy.
- Połóż ją na ziemi - zwróciła się do człowieka z metalu, po czym zabrała się do oględzin rany na brzuchu. Ku swojemu zaskoczeniu ujrzała, że pod zakrwawionymi, rozdartymi ciuchami brzuch dziewczyny był w nienaruszonym stanie. - Dobrze się czujesz? - zwróciła się do Kawashimy, zdumiona. - Potrafisz się regenerować, jak Su? Ale nadal kulejesz - co z twoją nogą?
-Nie. Chyba.. W sumie to już nie wiem- odparła niepewnie- Nie umiem się regenerować, jestem tylko człowiekiem. Ale w tedy. Gdy umierałam..-przerwała na to wspomnienie- usłyszałam czyjś głos. Nie pamiętam co mówił, ale chwilę później rany już nie było. Niestety noga dalej jest rozcięta, obandażowałam ją ale chyba straciłam trochę krwi.
-Słuchajcie, co do kwestii dalszej podróży poważnie rozważyłbym odwrót, szczerze myślałem, że nie da się trafić na coś gorszego od smoka, a teraz patrzcie przez co przychodzi Kawashima- Powiedział załamany Sigma, po czym dodał - Sam też znów nie byłem w stanie nic zrobić...
- To dziwne, Kawashima… ale Buu jest dziwniejszy. Daj mi obejrzeć tę nogę. Sigma - zwróciła się znowu do niego Su - przytrzymaj jej nogę tak, żeby nie poruszyła się nawet, jeśli trochę zaboli. A co robimy dalej - mi jest wszystko jedno.
Gdy opatrunek był już zdjęty, a kończyna unieruchomiona, Su zabrała się do pracy. Co prawda nie mogła manipulować czyimś ciałem, ale mogła manipulować swoim na bardzo szczegółowym poziomie, i to wystarczało. Na końcu jej palca pojawiła się macka szerokości nitki i weszła w ranę. Znajdowały się w niej delikatne końcówki neuronów, stąd tak ważne było, by Yoshiko się nie ruszyła. Su najpierw przeanalizowała obrażenia za pomocą tychże końcówek, starając się unikać zakończeń nerwowych drugiej dziewczyny tak, by sprawić jak najmniej bólu. Po przeanalizowaniu zabrała się do pracy. Najpierw macka rozwidliła się na miliony jeszcze drobniejszych macek i systematycznie usunęła z rany całą materię nieorganiczną lub taką, która miała inne DNA od właściciela, a także martwe i umierające komórki. Gdy to było skończone, a rana odkażona, Su zabrała się za kolejną część zadania, czyli utworzenie z (własnego) kolagenu rurek łączących najważniejsze przerwane naczynia krwionośne tak, by nie dochodziło do wewnętrznych krwotoków nawet wtedy, gdyby Yoshiko musiała podjąć wysiłek fizyczny. Trzecim elementem było utworzenie kolagenowego szkieletu, by rana zagoiła się szybko, oraz czopu łączącego ranę i zabezpieczającego ją przed ponownym otwarciem.
- Gotowe - uznała Su. - A to - wskazała na stary, zakrwawiony bandaż - jest niepotrzebne.
Dziewczyna która do tej pory usiłowała leżeć nieruchomo, pomimo dziwacznego uczucia na nodze, poderwała się ciekawa efektów.
-Jak to?- zapytała przejeżdżając dłonią po miejscu gdzie była rana.
- To jeszcze nie jest zagojone… raczej, jakby… zamiast całej Kawashimy jest tam tylko część Kawashimy… eee… tylko, że ta część pochodzi od Su… ale, znaczy się… - ewidentnie było widać, że dziewczyna nie znała odpowiednich słów na to, by opisać, co tak właściwie przed chwilą zrobiła, więc darowała sobie dalsze próby - Ale na pewno nie będzie krwawić. Więc nie musisz się martwić. O ile nie będziesz skakać, albo coś…
-Czyli stworzyłaś coś jakby wszczep?- spytała zaciekawiona.
- Eee… Tak. Być może - odparła Su, nie mając zielonego pojęcia, co to takiego “wszczep”.
-To niesamowite, z takimi możliwościami mogłabyś…-gwałtownie zamrugała kilka razy oczami jakby z czymś walczyła, albo próbowała zachować świadomość- zapomniałam..powiedzieć ...że…-po tych słowach dziewczyna gwałtownie opadła na Su i znieruchomiała. Okazało się że zasnęła.
- Wszystko w po...? - zaczęła pytanie Su, ale dostrzegła, że dziewczyna po prostu zasnęła. Zostawiła ją więc pod opieką Sigmy. Gdy Kawashimie już nic nie zagrażało, Su wymknęła się, zostawiając dyskusję na temat ich kolejnego celu jako grupy pozostałym, po czym zniknęła za załomem korytarza, niosąc ze sobą swoje nogi.


Wkrótce do grupy dołączył Buu, dźiwgając, z niewielkim wysiłkiem, lancę pokonanego demona. Jego złość, gniew, nienawiść, widoczna podczas walki, całkowicie zdążyła już zniknąć.
- Patrzcie co znalazł Buu! A co u was? -
Zbrojny na widok pamiętnej lancy przypomniał tylko sobie kolejny raz swoją bezradność w tym świecie, jednak nie powstrzymało go to od tego, aby w jak najbardziej zrozumiały sposób powiedzieć Buu o tym co się stało że śpiącą w jego z pozoru mechanicznych rękach Yoshiko. Po wyjaśnieniu, widok jeszcze do nie dawna rannej kobiety przypomniał mu o czymś ważnym, o czymś co może w jakimś stopniu pomóc mu w określeniu kim on jest. -Jest jedna bardzo ważna rzecz jaką sobie właśnie przypomniałem, przed wyjściem z karczmy zapytałem się o nocleg, ponieważ... - Wtedy jak w typowych kliszach w filmach klasy B, Sigma niczym prawdziwy robot został wyłączony, pochylił się lekko do dołu nie na tyle gwałtownie, żeby kobiecie w jego rękach coś się stało i od tamtej pory nie ruszał się nawet o centymetr, nie tylko to, sam zamilkł i w drużynie było już dwójka kompletnie śpiacych członków, o ile rzeczywiście to co się stało z Sigmą to było pójście spać.
- Sigma? Kawashima? - różowy stworek podszedł, dzierżąc broń, do dwójki kompanów po czym bezceremonialnie zapukał w hełm metalowego - Obudźcie się. Nie pora spać. - dodał, próbując cucić także Yoshiko.
- Suuuu… chodź do nas. Buu potrzebuje pomocy żeby ich stąd zabrać. -
- Jeszcze nie teraz! - dobiegły zza załomu korytarza niewyraźne słowa. Było słychać, że zostały wypowiedziane z pełnymi ustami.
Po dłuższej chwili wypełnionej stłumionymi głosami mlaskania Su wrócił do pozostałych w swojej poprzedniej, męskiej formie.
- Chcesz iść z powrotem? W takim razie ja wezmę Kawashimę - powiedział, po czym podniósł dziewczynę z ziemi przerzucił przez ramię. W tej formie nie było to żadnym wysiłkiem.
Buu poczynił z Sigmą podobnie, choć w jego wypadku, zważywszy na ich różnicę wzrostu i masy, wyglądało to co najmniej dziwacznie.
- Chyba nic tu już po nas. Buu chciałby wrócić do domku. - dodał, najwyraźniej ponownie zapominając, że ów mieszkanka nie ma już tam, gdzie być powinno.

Po tułaczce zawalonymi korytarzami, która mogła trwać kilka godzin. W końcu dotarli do studni którą się tu dostali.
W drugą stronę wydostali się dzięki Buu i Su.
Pejzarz, ku zaskoczeniu, nie zmienił się prawie. Jedynie pora dnai zdawala się dość późna, bo zmeirzchało i tylko ostatnie promienie słońca dawało się dostrzec z nad olbrzymeigo pasma górskiego. Gdy nagle...
... ziemia zatrzęsął się w posadach.
Ponad 100 metrów od studni ziemia wybrzuszyła się nadto, powoli pękając. W eksplozji hałdy ziemi i kurzu który się uniósł dało się słyszeć jakiś odgłos. Mocne tłumione uderzenia.
Kurz został rozwiany prawie natychmiast w porywie silnego wiatru, u kazując powód całego zameiszania.

Smok w końcu wydostał się z pod hałd ziemi, unosząc w niebiosa.
Mały Buu, trzymający się dotychczas kurczowo smoka, w końcu mógł go puścić i przestać baczyć na latające wszędzie skały. Zbliżył się do jednej z rannych części smoka, tam, gdzie wysadził się największy spośród małych Buu, w dłoni zaś wytworzył dysk z energii. Jego cel był prosty - odciąć kawałek smoka. Nawet, jak na jego rozmiary, niewielki, bo może było warto - w końcu Su mówiła, że może być smaczny.
Ostrze z wielkim trudem wbiło się w ciało smoka. I nim powitrzny manewr zdołał zrzucic buu. Temu udało się odciąć kawałek wielkości 4 palcy dłoni
Różowy złapał w locie kawałek. Rozglądając się, po krótkiej chwili zauważył swoją większą część oraz pozostałych całkiem nieopodal, toteż poleciał w ich kierunku.

- Fiu... - odgłos doszedł zza ich pleców. - A więc plotki głosiły prawdę. W tej dziurze na prawdę zalęgł się smok. - rzekł wędrowny wojownik.

- Kim jesteś? - zapytał Su, kładąc Yoshiko na ziemi. - I co to jest smok?
- To jest smok. - wskazał na latającą bestię. - A ja jestem wędrowcem, zmierzającym do lofar. Hmmm... Tego miasta nad które zmierza ta bestia. - zauważył z lekkim niepokojem.
- To znaczy, że miasto zostanie zniszczone? - spytał Buu, puszczając Sigmę. Choć kosmita zdawał się rozumieć znaczenie własnych słów, w jego głosie próżno było szukać żalu, smutku, czy właściwie jakichkolwiek emocji z tym związanych.
- Smoook. Czy on jest smaczny?
- Eeee...? Możesz powtórzyć? - zapytał zbity z tropu wędrowiec.
Mały Buu podleciał do dużego, właściwie wlatując w niego z impetem - co oczywiście żadnemu nie zrobiło żadnej krzywdy. Gdy różowy znów stał w jednym kawałku, w jednej jego dłoni znów pojawił się znaleziony w podziemiach amulet oraz dwie pozostałe monety - kosmita bawił się świecidełkami, poruszając nimi między palcami, w drugiej zaś cały czas utrzymywał zdobyczną włócznię. Ruchy jego ust wskazywały na to, że coś żuje - oto bowiem kosztował smoczego mięsa.
Smak krwi, bardzo gumowate a zarazem twarde.
- Czy on jest smaczny? - powtórzył zgodnie z poleceniem Su, dziwiąc się - no bo co tu było do niezrozumienia? Ale zaraz jego uwaga zwróciła się ku małemu Bu który odczepił się od smoka i leciał ku nim z kawałkiem mięsa w ręku. - O! Dasz mi kawałek? to był kawałek rzędu rozmiarów mieszczących się w dłoni, nie wiem na ile było to widać- Niespecjalnie smaczny ten cały smok - odparł Buu, wyciągając sobie z ust na w pół pogryziony kawałek mięsa. W głowie różowego już pojawiła się myśl o przemienieniu go w smaczne ciastko, jednak Su był zdecydowanie szybszy od jego umysłu
- Jasne, proszę -
Su szybko pożarł niewielki kawałek mięsa, nie przejmując się śliną Buu, po czym skupił uwagę na przybyszu.
- A teraz… - odwrócił się w kierunku nieznajomego - Co zrobić z tym dużym? Powinniśmy iść z nim walczyć? -
Wędrowiec chwycił się dłonią za głowę.
- Co z was za przybysze. - rzekł kręcąc głową z niedowierzaniem - Smok was olał, a wy jeszcze chcecie z nim wliczyć, pomimo że jest was dwójka. - rzekł wskazujac na nieprzytomne osoby. - Jak na moje brak wam piątej klepki, by pchać się na takie niebezpieczeństwo. Ale... coś trzeba zrobić. Bo sądzę, że lofar zaraz przeżyje kolejny upadek... Trzeba ich ostrzec.
- Olał? Buu widzi to inaczej. On oczywiście uciekł - odpowiedział różowy triumfalnie - Ale nie da się ukryć, że leci szybko. Buu nie doleci do miasta szybciej. Ale pomóc w obronie Buu chyba może? -
- Su nie chce walczyć. Ten smok nie jest wcale zbyt smaczny… Chyba, że chcesz nam zaoferować… zaraz, jak to było… “pracę”?
- Tak czy tak, mamy tam do odebrania coś za poprzednią pracę - stwierdził w końcu Buu, i, za nic mając niebezpieczeństwo, które może wynikać z podążenia za smokiem, pochwycił ponownie cały swój dobytek (Włącznie z Sigmą) i niespiesznie podążył ku ogromnej skale i mieście u jej podnóża.
- A właśnie, chodźmy dostać jedzenie w zamian za pracę! - dodał Su, po czym wziął Kawashimę na plecy i ruszył za Buu. Mężczyzna miał nadzieję, że dziewczyna obudzi się wreszcie - co prawda zmęczenie go nie dotyczyło i mógłby ją nieść i ze dwadzieścia razy dalej, ale uważał, że to bezsensowny wydatek energii. Każdy powinien samemu nieść swój własny ciężar.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline