Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2016, 12:55   #30
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
Bliższe okolice Lofar:
Sigma przebudził się jako pierwszy. Odrobinę oszołomiony po nagłym zaniku świadomości, ale dość szybko powrócił do siebie.
Z Yoshiko sprawa nie wyglądała inaczej, choć obudziła się w popłochu z krzykiem.
~sen, wspomnienie~
Ból ogniskował z rany. W geście samoobrony i ratowania własnego życia odsunęła się w cień. Ciemność, która miała ją skryć przed demonem. Demonem olbrzymich rozmiarów ociekającego we krwi. Widziała jak w jednej z dłoni trzyma już jej ściętą głowę.
Nagle zza jej pleców wyłoniła się dłoń. W połowie były to same kości (3 palce na pewno), w połowie reszta ciała ( pozostałe 2 + śród dłoń). Dłoń chwyciła ją za twarz, nie pozwalając na krzyk. Choć w takiej sytuacji i panice, raczej nikt nie był by w stanie wydobyć choćby słowa. Wszystko otoczyła ciemność. Oczy widziały mrok, skostniałe palce wbijały się w policzek, a reszta dłoni śmierdziała truchłem.
“To koniec” pomyślała ku braku wszelkich nadziei, gdy usłyszała głos.
- Jeśli przeżyjesz... jeśli dane będzie ci przeżyć... zbliża się koniec... Chaos rozpoczyna swe podboje.
Słowa brzmiały jakby wypowiadał je konający. Ciche, ledwie słyszalne, a jednocześnie pełne mocy rozbrzmiewające w pustce przestrzeni.
- Jesteś nadzieją... na Orlim Gnieździe, Astaroth w czarnych kratach spoczywa. Odnajdź Luka. Muszą się spotkać.
Odnajdź Luka. Jesteś nadzieją.
Ręka puściła, istota znikła w ciemności. A przed dziewczęciem znów ukazał się demon wyciągający szpony po jej głowę.
~koniec snu/wspomnienia~
Wstrząs, podrzucenie na barku Su, zbudziło ją ze snu, choć wciąż odczuwała osłabienie. Obudzona dziewczyna szarpnęła się i spadła na ziemię. Pamięć mięśniowa zmusiła ją do wykonania poprawnego padu i uratowała przed siniakami. Rozglądnęła się chcąc wiedzieć gdzie jest, ale nie wyglądała na zbyt zaskoczoną, a wręcz na przyzwyczajoną.
-Słyszeliście o Orlim Gnieździe albo Astaroth?- zapytała po chwili, zwracając się głównie do idącego z nimi wędrowca.
- Orle Gniazdo to więzienie stolicy. - odparł uprzejmie, zaskoczony nagłym zachowaniem oprzytomniałej. - Umiejscowione bodajże na szycie przesmyku do starej stolicy. Stara stolica nie jest zamieszkiwanym miejscem przez wzgląd na niebezpieczne stworzenia. Nikt z własnych chęci tam nie chadza. Nie chciano przenosić więzienia więc pozostało ona w tamtym miejscu. Mawia się... - dodał szeptem - że to bardzo surowe miejsce. Jeśli tam trafiasz to raczej nie wrócisz. A przy najmniej nie szybciej niż po paru latach. Ale nie zdziwił bym się gdyby po prostu nikt nie pamiętał kto i ile miał tam siedzieć. Ta druga nazwa nie jest mi znana. Panienko.
-Dziękuję- odparła i pozbierawszy się z ziemi zwróciła się do reszty- wam również, gdyby nie wy nie wyszłabym z tych ruin.. -dokończyła zdobywając się na lekki uśmiech- nie wiem czy powinniśmy wracać dziś do Lofar skoro grasuje tam smok.
- Niby dlaczego? To tylko smok. - zauważył Buu.
-Z którym mieliśmy duże problemy- odparła.
- Ale my walczyliśmy ze smokiem we dwoje - odparł Su - a ich tam jest całe miasto.
I jakby na znak nad miastem rozległ się potężny grzmot. Grom w kształcie smoka (węża) poleciał w stronę nieba.
- Ooooo... zaczęli już szaleć.
- Ale super! Buu też chce! Chodźcie szybciej! - zakrzyknął różowy, pełen entuzjazmu.
-Niech ten kto chce walczyć ze smokiem idzie, a reszta zostanie. Ja sam niestety nie czuję, że będę przydatny w walce z nim. Czułbym się jak kula u nogi. -Powiedział ten, który fizycznie przebudził się jakiś czas, ale psychicznie chyba dopiero teraz. Tylko on wiedział co mu się śniło, ale reszta grupy mogła się domyśleć, że nie był to sen o kucykach, albo kotkach.
Kawashima mruknęła tylko, zapatrzona przed siebie. Z zafascynowaniem obserwowała Lofar, gdzie zaczęła się walka.
To co działo nad miastem można określić jednym słowem. Bajka.
W powietrzu śmigały błyskawice, kule ognia, lodowe szpikulce. Odblaski cięć były widoczne z dużych odległosci tak jak i strumienie czystych energii. A smok? To obrywał, no znów przelatywał nad miastem ziejąc ogniem. Wydawać by się mogło że starcie będzie się ciągnąć jeszcze przez długi czas. Ale nagle smok zaczął się wycofywać.
Na moment przed tym jak niebo zostało rozcięte na pół,

a z pod bramy wystrzelił czerwony strumień mocy. Cero?

Nad miastem pojawiła się lśniąca postura, która przyjęła na siebie fioletowe płomienie smoka.

Później zaczął się kontratak, który ni mniej ni więcej przypominał ostrzał broni przeciwlotniczej.
Niestety smok przeżył, ale odleciał.
- Widzisz? - Su zwrócił się do Kawashimy. - Nie było sensu się martwić. Chodźmy dalej.
-Faktycznie- odpowiedziała dziewczyna, dalej pod wrażeniem pokazu mocy, którą dysponowali mieszkańcy Lofar.
Do miasta dotarli godzinę później.
Miasto po ataku zdawało się takie ciche i zimne. Wyciemnione, bo wygaszono niepotrzebne oświetlenie. Tak jakby chciano je ukryć.
Gdzie nie gdzie dogorywały zgliszcza. Większa część miasta prawie w ogóle nie ucierpiała. Czemu się dziwić, w końcu to miasto wykute w skale. Kilka domów i ścian było stopionych, sporo pokrywała sadza i czuć było swąd spalenizny. Po mieście krząta się już tylko straż.
Jedynie w karczmie było światło i biło od niej ciepło. Budynek tak istotny dla całego miasta, przetrwał jedynie ze spaloną częścią dachu, przez którą przebijały się stróżki światła. Mimo to nadal panowała cisza.
Wewnątrz było ciasno.
Karczma wypchana była prawie wszystkimi przybyszami mieszkającymi w Lofar i nie tylko.
Stoły i krzesła odstawiono pod ściany. Siedziano na nich, to znów na podłodze i gdzie tylko się dało. Jedyny sposób by pomieścić taką liczbę gości.
- Ilu? - zapytał ktoś zakrywając usta kuflem piwa. Prawie każdy miał w ręku piwo. Widać po starciu, każdy myślał o tym samym.
- 10-ciu w tym drugie tyle rannych - odparł rycerz w pełnej zbroi siedzący prze kontuarze, mający za plecami barmana.
- 3 razy mniej niż przy ataku demonów. - Skomentował inny
- Widać daliśmy czadu.
- Byłeś wtedy w tym mieście?
- Oj wtedy się działo, a to była tylko garstka demonów.
- Te straty wciąż pokazują ze Lofar potrzebuje zmian. Chciałbym byście rozważyli słowa gubernatora o nowym systemie straży.
- Hmm. Filipie. Nie sądzę by był to dobry moment...
- Jest właściwy. - rzekł samuraj siedzący na balustradzie piętra. - To miasto nie jest już tylko własnością tego świata, ale naszą, nas przybyszów. Kto wie co czeka nasz w przyszłości, a Lofar zdaje się mieć potwornego pecha. - dodał zaciągając się fajką.
- Kowal dobrze gada.
- Samuraj. - poprawił któryś z obecnych.
- Jedno drugiego nie wyklucza. - odparł żartem inny. Atmosfera choć ciężka zdawała się być pozytywna.
Yoshiko nie czekając na zamiary innych klapnęła na ziemię w wolnym miejscu, wcześniej zakrywając dziurę w ubraniu kurtką. Była zmęczona i najchętniej poszła by spać, o czym nieświadomie poinformowała szerokim ziewnięciem.
Z początku Su chciał powiedzieć pozostałym, by poszli do kuźni i zakończyli zadanie, jednak przechodząc obok karczmy zauważył, że wśród debatujących tam ludzi znajdowali się także ci, którzy im owe zadanie powierzyli. Usiadł więc obok Yoshiko, trącając ją przy tym zielonkawą nogą goblina, którą nadal miał przyczepioną do pasa, po czym zajął się próbami zrozumienia tematu dyskusji. Czekając, aż dobiegnie ona końca, wypatrywał okazji, by zaczepić samuraja.
- Dobra dokończymy tą debatę innym razem. - stwierdził młodszy barman (Lion) - Kto zostaje to na górę, kto chce pomóc w nocnej warcie na zewnątrz. Zajrzyjcie tu za jakiś czas, przygotuję wam coś ciepłego.
- A co ze smokiem? - zapytał ktoś i zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się w kapitana straży, Filipa.
- Na dziś dość wrażeń. - rzekł twardo, ale po chwili dodał. - Jutro wystawimy oficjalne zlecenie. Ostrzcie kły, trza ukatrupić tego gada.
Atmosfera i uśmiechy obecnych zdawała się przypominać stado wygłodniałych wilków. Oj na prawdę, byli głodni walki.
Podniosły się żywe rozmowy o tym kto, gdzie i jak by chciał dorwać smoka. W tym czasie bar częściowo opustoszał. Barmani zajęli się sprzątaniem sali. Samuraj wciąż siedząc na balustradzie, podczas kontaktu wzrokowego z przybyłą grupą, skinieniem głowy dał znak by podeszli.
-Przeszukaliśmy ruiny- zaczęła japonka, która jako pierwsza podeszła do samuraja.
- Domyśliłem się. - wskazał palcem na wypaloną dziurę w suficie - I? Co znaleźliście?
- Jedzenie! - niemal krzyknął Su zza pleców Yoshiko - Niestety, samo niesmaczne… - dodał już ciszej, a w jego głosie pobrzmiewał zawód. Rozmówca z pewnością mógł zauważyć, że nadal do pasa zmiennokształtnego uwiązanych było kilka goblinich kończyn, w tym przynajmniej jedna kompletna noga.
- Ciekawe gusta żywieniowe. - rzekł z cmoknięciem. - A coś bardziej istotnego, poza goblinami. I smokiem... - dodał natychmiast zaciągając się fajką.
Sigma gdy usłyszał reakcję Samuraja nie wytrzymał, podszedł do stołu i dodał:
- To ty wiedziałeś o tych niebezpieczeństwach i nic nam nie powiedziałeś? Mogliśmy tam zginąć! Przez twoją ciekawość smok zniszczył połowę miasta!
- Chyba nie widzisz całokształtu, stalowy. To wy wyciągnęliście stamtąd smoka. I to wy jesteście za to odpowiedzialni. A jakbyś jeszcze nie zauważył, jak na razie jestem jedyną osoba, która o tym wie. Jak sądzisz kto jest w gorszej sytuacji? - rzekł bez wyrazu, ni gniewu, wypuszczając obłoczek dymu w kształcie kółka. - Przyjęliście zadanie, a ja wam wskazałem tylko miejsce. Nie sądziłem, ze będzie cie zdolni wyciągnąć smoka z jego legowiska, ale cóż w końcu i tak trzeba by było coś z nim zrobić.
-Tak, jednak pomogło by, gdybyś łaskawie chociaż wspomniał o nim, w takim razie moglibyśmy uważać bardziej i nie dopuścić do tego. - Dodał Sigma, który nadal nie miał zaufania do samuraja.
Samuraj wzruszył ramionami.
- A teraz wróćmy do tego co tam znaleźliście. Nie mam ochoty siedzieć tutaj całej nocy.
- Jak dla Su to ani my, ani ty, tylko sam smok jest odpowiedzialny za smoka. Przyleciał do miast bo chciał - więc to tylko jego wina i nikogo innego. A co znaleźliśmy… eee, chyba Buu coś tam wziął… no i parę rzeczy pozamieniał w cukierki… Buu? - zawołał mężczyzna. - Aha, no i było jeszcze jedno coś z takim czymś i nas zaatakowało - dokończył wyjaśniać.
Mina wzroku błądzącego za rozumem. Lekko rozwarte usta w których zawisła fajka. Dymek ulatujący z tlącego się tytoniu. I ta cisza...
Yoshiko poczuła jakby opinia o ich inteligencji spadała w jego oczach.
Po chwili zaciągnął się i wypuścił obłoczek dymu.
- Pokażcie to co znaleźliście i opiszcie co tam spotkaliście. - Intuicja yoshiko podpowiedziała, że coś jest nie tak. Ale jeszcze nie była w stanie stwierdzić co.
Dotychczas różowy zajęty był siedzeniem w innej części karczmy, gdzie dokładnie słuchał ile “dobrego jedzonka” może dostać za jedną z zagrabionych złotych monet, którą ukazał barmanowi - gdy jednak usłyszał głos Su, oraz poczuł na sobie spojrzenia pozostałych, błyskawicznie zdał sobie z czegoś sprawę
- Ach tak! - zakrzyknął, przypominając sobie o tym co ma, a następnie bezceremonialnie… wkładając rękę w swój tors. Po krótkiej chwili wyjął z… z… z samego siebie amulet oraz broń (która, de facto, zgodnie z zasadami fizyki, nie powinna się w nim zmieścić). Oba przedmioty ukazał kowalowi, zbliżając się do rozmawiających.
Kowal ujął amulet w dłoń przyglądając mu się dokładnie. Lancę odłożył tak by mieć ją pod ręką i zająć się nią za chwilę. Yoshiko dojrzała jednak, że kątem oka i jej (lancy) się przygląda. Jednocześnie oczekując dalszego opisu niedoszłych wydarzeń.
Buu sam z siebie nie był specjalnie chętny do opowieści, ograniczając się jedynie do odpowiedzi na konkretne pytania Samuraja.
Widząc, że towarzystwo nie pali się do rozmowy, Yoshiko, która chciała mieć to już z głowy, streściła to co stało się w podziemiach. W swojej opowieści pominęła jednak głosy, które słyszała o raz wizję. Nie wspomniała również o tym, że otarła się o śmierć i o tym że została uleczona w nie wyjaśniony sposób.
- Możemy już teraz dostać nasze jedzenie? - zapytał Su, gdy dziewczyna skończyła opowiadać, całkowicie pomijając przy tym swój tok myślowy pod tytułem: “praca->zapłata->jedzenie”.
- Tak tak. - Samuraj pomachał ręką i rzucił mieszek na blat karczmy.
W czasie opowieści, zdawało się Yoshiko, że w całym tym zadaniu nie chodziło o zdobycze. Samuraj kątem oka wybadał demoniczną lancę i artefakt po czym najzwyczajniej oddał oba w ich ręce. Twierdził przy tym że nie o to mu chodziło, ale wynagrodzi ich trud.
Intuicja, a raczej medyczna spostrzegawczość dały do zrozumienia, że interesowała go sprawa demona. Jego oczy reagowały właśnie na opis tych wydarzeń. W przeciwieństwie do reszty ciała. To się nazywa pokerowy talent.
Na blat trafiły właśnie 3 talerze z jedzeniem. Słodkości, wędzona kaczka i krwisty stek, bez dodatków, oraz pełno prawny obiad z gęstą zupą rybną i pieczonymi ziemniakami i filetem zapiekanym z jabłkami.
Wszystkie danie przygotowane przez Barmana.
Samuraj otrzymawszy to o co prosił opuścił bar i udał się na swoje.
- Powiesz Buu coś więcej o tym? - różowy zadał jeszcze na odchodne pytanie Samurajowi, odbierając przedmioty.
- Lanca to mieszanina żelaza, ołowiu i deadrytu. Mierne wykonanie, przez takie zmieszanie komponentów jej potencjał bardzo na tym ucierpiał. Dodatkowo ma jakiś nieporęcznie ciężki rdzeń. Polecam sprzedać. - rzekł wzruszając ramionami - Co do naszyjnika... dość przydatny artefakt uzbrojeniowy, jak na początek. Bodajrze Guardian się zowie. Może być tarczą lub mieczem. Można sporo za niego dostać, ale jak mówiłem jest dość przydatny. Trzymajcie się młodzieży. Wiecie gdzie mnie szukać. - pomachał dłonią na pozegnanie.

- Eeeee…? I to jest całe jedzenie jakie dostaliśmy za tę “pracę”? Su zdobyłby o wiele więcej, gdyby po prostu poświęcił ten czas na szukanie jedzenia… Wydawało mi się, że “praca” będzie bardziej opłacalna - dodał zawiedzionym głosem, ale mimo wszystko zabrał się za posiłek.
Na blacie wciąż leżał w połowie wypełniony mieszek, oraz mieli swoje zdobycze. Może gdyby je sprzedali?
-Itadakimasu- powiedziała Yoshiko, w zasadzie sama do siebie, dziękując za posiłek. Bez zbędnego marudzenia zabrała się do jedzenia- co chcecie robić dalej?- zapytała po chwili.
- Poszukać kotów. Wygląda na to, że robiąc to Su znajdzie więcej jedzenia. Co to jest? - spytał zmiennokształtny, wskazując na mieszek. - Ten dziwny człowiek w metalu to tu zostawił.
- Więcej pieniędzy - odparł różowy krótko, połykając kilka pierwszych smakołyków z zadowoleniem, że w końcu nie musi ich własnoręcznie zmieniać. Na pytanie Kawashimy lekko się zadumał, nie mając pomysłów.
- “Pieniędzy”?
Tu na na pytanie odpowiedział Barman, a raczej zaprezentował wyciągając z mieszka jedną miedziano-pirytową monetę z symbolem gryfa.
- Tym się płaci, za dobra.
- “Dobra?” - spytał Su, ale tym razem ktoś zniecierpliwiony siedzacy akurat w nocy, w sali głownej karczmy, szybko wyjaśnił, że chodzi o “rzeczy, czegokolwiek akurat potrzebujesz”. - Czyli… zamiast szukać kota… Su może dać tego “pieniądza”... i dostać kota?
- Oczywiście jeśli kot jest aktualnie do kupienia. - wyjaśnił inny
-Zanim zapadłem w ten dziwny sen, chciałem wam przekazać, że jeżeli chcemy się zatrzymać na dłużej w Lofar mamy 3 opcję: możemy spać za darmo w stodole, spać tutaj w karczmie za drobną opłatą, albo wykupić dom. Mi na dziś wystarczy snu, ale może Ty Su, albo Buu jesteście śpiący? Tak w ogóle chciałem wam podziękować za opiekę podczas mojego snu… - Tutaj Sigma bał się dodać coś więcej, jednak zaryzykował i powiedział to. -Niestety czuję, że to nie pierwszy i nie ostatni raz kiedy to tak znienacka zostałem “wyłączony”...
-To jest nas dwoje- odpowiedziała Yoshiko, która w błyskawicznym tempie skończyła posiłek- w dużym skrócie, jestem chora. Więc i mi będzie się to zdarzać..
- Nie rozumiem, czemu ktoś miałby wymieniać dobrego kota za kawałek metalu… O, wiem! - zmiennokształtny zwrócił się do Sigmy i Yoshiko - Wy możecie mi pomóc, jak chcecie podziękować. Su nadal nie do końca rozumie, o co chodzi z tymi pieniędzmi… Chodźmy zdobyć kota! Albo, zaraz… może…? - Oczy mężczyzny rozszerzyły się gwałtownie. - Tak! Nie kota! Su chce takie duuuuuże zwierze, o takie! - Machanie rękoma nie jest najlepszym sposobem przekazywania informacji, ale sądząc po samych rozmiarach, chodziło o konia, krowę lub podobnej wielkości zwierzę. Zmiennokształtny nie zwracał uwagi na resztę słów Sigmy.
- Śpiący? - powtórzył Buu - Nie, skąd. Ale Buu chciałby mieć domek. Taki ładny, kamienny, okrąglutki domek. Buu mógłby tam zamieszkać z przyjaciółmi i może miałby tam większe zapasy słodyczy… -
-Przydało by nam się miejsce gdzie możemy zamieszkać- zgodziła się japonka- nie wiemy przecież jak długo tu będziemy ani jak stąd wrócić.
-Może najpierw sprawdźmy ile mamy łącznie pieniędzy, żeby sprawdzić, czy nas w ogóle stać na taki potencjalny domek - powiedział blaszak, wyciągając wszystkie oszczędności zgromadzone w tym świecie i kładąc je na stał.
Z sakiewki wyciągnięto 1 srebrną monetę, resztę stanowiły te pirytowe, których było mniej więcej 30.
- Czy da radę za to kupić takie zwierzę? - zapytał Su i niemal natychmiast otrzymał odpowiedź przeczącą, w związku z czym wprowadził się w paraliż senny, wyłączył nerwy odpowiadające za brak komfortu, wydzielił odpowiednie hormony i momentalnie zapadł w sen z założeniem, że jak tylko się obudzi, pójdzie poszukać jakiegoś nieznanego sobie zwierzęcia.
-Czy ta kwota wystarczy na jakiś nocleg?- spytała Yoshiko zwracając się do barmana.
- Dla całej waszej czwórki - odpowiedział uprzejmie - Ale nic wam nie zostanie. - dodał ostrzegawczo.
-Więc zdaje się że pozostaje nam noc na świeżym powietrzu- westchnęła- chyba lepiej byłoby zaoszczędzić na ważniejsze sprawy.
- Oczywiście miałem na myśli wspólną salę tutaj “Pod rogatą bestią”. Za darmo można się przespać w stajni z końmi. Albo jak panienka zaproponowała, na świeżym powietrzu. Ale ogniska można rozpalać tylko poza murami miasta.
-Dobra, skoro to mamy z głowy, pozostaje pytanie, czy zostajemy tutaj, żeby uzbierać na domek, czy idziemy dalej? I jak tak to gdzie? - Zapytał blaszak, myśląc, co robić dalej.
-Jeśli mamy podróżować dalej, przydałaby się jakaś mapa. Łatwiej byłoby planować- odparła Azjatka.
-Tak, osobiście mam tutaj jeszcze parę spraw do załatwienia, ale myślę, że nawet jutro mógłbym je załatwić, dodatkowo mimo tego, chciał bym odwiedzić także, San Serandinas oraz pustynię.- dodał Siggy nie mając zielonego pojęcia gdzie owe miejsca się znajdują.
-Pustynię?- zapytała nieco zdziwiona Yoshiko- co ciekawego jest w pustyni?
-Planuję tam znaleźć pewną osobę, która pomoże mi z moim problemem z pamięcią. - odpowiedział.
- Ale na pustyni nie ma nic ciekawego, tylko piasek i piasek - zauważył Buu - Na pewno nie byłoby nikogo takiego tutaj? - różowy rozejrzał się po karczmie, szukając jakiejś wyglądającej na mądrą osoby. Na pewno jakaś mądra osoba może pomóc Sigmie!
Sadząc po później porze, nikogo poza barmanem nie udało się znaleźć.
-Nie wiem jak wy- zaczęła Yoshiko ale przerwało jej ziewnięcie- ale ja chyba bym poszła spać. Pozostaje jeszcze tylko pytanie, co robimy dalej...
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline