Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2016, 13:15   #78
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Klaus przez chwilę nawet cieszył się z walki i jej końca. Miał świadomość, że pokonali licznego i silnego wroga praktycznie nie ponosząc większych strat. Przez dłuższa chwilę odżył, pamięć o Hannie i dziecku wciąż w nim tkwiła, jednak nie była już tą emocją która przebijała wszystkie inne.

Po raz pierwszy tak właściwie rozejrzał się po zebranej kompanii na nowo im się przyglądając. Spojrzał na Katarinę która ryzykując wszystko ujawniła się z swymi mocami próbując pomóc w walce i która nie podniosła się jeszcze po stracie swej pani, a obecnie i psa do którego najwyraźniej była przywiązana.

Spojrzał na tak zwanego Dziadka Rybaka , który pokazał dziś więcej niż kiedykolwiek i stanowił jeszcze większą zagadkę niż do tej pory. Wreszcie na Magnusa któremu szczerze współczuł straty.

Zdążył w zasadzie tylko podejść i położyć mu dłoń na ramieniu starając się podzielić jego smutek i rozpacz. Wiedział, że sam będzie musiał to przetrawić, ale chciał tez by wiedział, że nie będzie tak właściwie sam. Zamierzał podejść do Katariny kiedy Lamber rzucił się na nią i przygwoździł do drzewa.

Klaus w milczeniu napiął łuk celując w Lamberta. Nie zamierzał dozwolić mu na zabicie Katariny. Niewiele też brakło do tego by strzała poszybowała w jego kierunku, na szczęście dla nich wszystkich w obronie Katariny stanął Schultz i rozbroił szalonego kapłana. Klaus z ulgą odetchnął, i opuścił nieco łuk, choć trzymał go z strzałą w pogotowiu obserwując scenę pod drzewem.

Gdy w końcu Lambert zdecydował się odłączyć od chłopów Klaus tylko splunął za nim na ziemię. Nie obchodziło go już czy odnajdą resztę wieśniaków, czy odnajdą zasrany kielich przez który najwyraźniej zginęła jego Hanna. W tej chwili miał na głowie tych co pozostali i miał zamiar się nimi zająć.

W końcu podszedł do Katariny i podobnie jak wcześniej Magnusowi ostrożnie położył na ramieniu dłoń. - Wiem że wiele dziś straciłaś. Jednak jestem z tobą i będę cie bronić. Zawsze możesz się do mnie zwrócić o pomoc, to co zrobiłaś w walce było piękne i przerażające zarazem, nade wszystko było jednak odważne. Stanęłaś w naszej obronie ryzykując odkryciem swoich mocy przed tym szaleńcem – wzrok powiódł za odchodzącym kapłanem – wiedz że i ja stanę w twojej obronie.

Po chwili ponurym już głosem dodał - Pochowamy twoją panią i dzieci Magnusa. I każdego kogo zdążymy nim ranni odpoczną i dojdą do siebie. Potem... potem chyba ruszymy dalej, tak długo jak będzie jeszcze jakaś nadzieja. - powiedział smutnym głosem. Coraz bardziej zależało mu na zachowaniu przy życiu tych ludzi z którymi spędził ostatnie godziny podróży i walki, nawet z najemnikami. Porwani chłopi stawali się coraz bardziej niewiadomą. Nie widział ich i coraz słabiej oceniał szanse na ich przeżycie, a co dopiero odzyskanie. Ci którzy go otaczali – ich widział, ich czuł, o nich zaczynał się troszczyć. Wiedział że jeszcze nie jest za późno by powrócić, bu uciec jak najdalej z tego miejsca. Wiedział tez że im głębiej zajdą tym powrót będzie trudniejszy, być może w końcu nawet niemożliwy.

Nie zamierzał wchodzić w kłótnie i dyskusje jakie rozgrywały się między najemnikami, ani rozmowy w jakich uczestniczyli chłopi. Robił to co do niego należało, systematycznie to szykując mały obóz z ogniskiem tuż za okropną polaną , to pomagając grabarzowi w pochowaniu przynajmniej części zwłok.
 
Eliasz jest offline