Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2016, 19:09   #105
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Na nieumiejętnie ogolonej twarzy Rudiego odmalowała się stopniowo iście cała dostępna człowiekowi gama uczuć. Od zachwytu i ulgi, gdy strażnicy zadeklarowali, że z zapałem wezmą się do śledztwa, przez głębokie załamanie, gdy Gunther bezwzględnie roztrzaskał jego nadzieje, aż po ponowną radość obudzoną przez kapłana, który zdradził, że być może są do pomocy prawnie zobowiązani... i zawód, gdy okazało się, że niby tak, ale "kiedyś i jakoś", jak im to będzie pasowało...

Pomocnik kapitana westchnął ciężko wydobywając z gardła ciężki do zdefiniowania suchy szloch.
- Uch... Tak... Co? Świadek? Ona? Tak... Znaczy... Ja nie wiem, to Holzkopf zlecił wam tę sprawę, ale podpiszę co tam chcecie... Jutro wróci to ponoć będzie miał dla was jakieś nowe rozkazy... Teraz chyba jesteście wolni...
Rozbieganym poddenerwowanym wzrokiem musnął tylko nieśmiało podobnie zdezorientowaną młodą kobietę i zwrócił go znów w kierunku felczera, jakby ten przez najdłuższą z nim znajomość młodzika mógł być jedynym wiernym sojusznikiem w tej przykrej sytuacji.

Dziewczyna reagowała trochę spokojniej, ale widać było, że też liczyła na więcej.
- Tak, chyba będę tu bezpieczna... - stwierdziła w końcu, sondując bez specjalnego przekonania prawie pusty zaniedbany obiekt strażniczy. - Gdy wróci dowódca... Ten... Holzkopf? Zapytam go o Wittbergena i pewnie się to wszystko wreszcie skończy...
Stanęła trochę niezdecydowanie, zapewne nie wiedząc co ze sobą zrobić, skoro została do odwołania "zabezpieczona" jak obiekt.

Szybko podpisano co tam Kieska o pannie z przesyłką podyktował i czym prędzej udali się do pobliskiego szynku, wszak do miasta zwalały tłumy, więc liczyło się wyprzedzenie ewentualnych konkurentów do wygodnej karczemnej ławy.

Tym najbliższym okazał się Pasibrzuch, co było do przewidzenia, bo klientela stołująca się w preferowanym przez Gunthera konkurencyjnym przybytku raczej bliskości strażnicy by nie doceniła.

Pasibrzuch był pełny, a przynajmniej taki się wydawał. Ale sroga gębą Gunthera do pary ze strażniczym majestatem całej formacji zapewniła im w końcu dość porządny stół wrogu, którego dotychczasowi okupanci po krótkiej rozmowie z karczmarzem zdecydowali się opuścić. Zalegały na nim nadal kufle śmierdzące tanim bimbrem i najtańszym rozwodnionym pienistym. Wszędzie było też pełno okruchów po chlebie i jakiejś rozlanej kleistej zupy. Pewnikiem w normalnej sytuacji zajęłaby się tym jakaś dziewka karczemna ale te były prawie niewidoczne, zablokowane gdzieś w innych częściach sali przez dziki, gęsty tłum. Wyglądało na to, że na jadło i piwo też się sporo naczekają.

Nie minęło dużo czasu gdy ze wszechobecnego harmidru spragnionych jadła przybyszów wyłapali urywki jakiejś podnieconej rozmowy o temacie, który był im znany i wielce aktualny.
- Jakom żyw! Tak było! Zbiry straszne... Myślałem, że nas pokroją po tym, gdy mieczyska synom Tarberga, co nas niby bronić mieli, bez żadnego wysiłku z łapsk wybili! A oni ino wypytać chcieli, o strażników jakichś, czyśmy w drodze nie widzieli? Pojmujesz? Mordy takie, że pewnikiem im szafot bliski, cali srogim żelastwem obwieszeni, a oni o hrabowioskich wypytują, jakby ich samych do kostuchy albo lochów ciągnęło! Potem żona Kiesslera ponoć widziała jak do miasta wjeżdżają miast się czym prędzej po kniei pochować jak na zbirów przystało! Na zębiska Taala, powiadam ci, że ja na ulicę nie wychodzę! Rzeź się jakaś, na bogów wszystkich, szykuje!
 
Tadeus jest offline