Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2016, 20:11   #6
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie oczekiwała kłopotów (w końcu tyle osób przepadło już w gęstwinie) lecz nie spodziewała się, że po kilkudziesięciu metrach cały oddział dosłownie rozpłynie się we mgle! Obecność nowego towarzysza dodawała otuchy tylko minimalnie; nie wiadomo było czy kolejny krok nie będzie ostatnim uczynionym wspólnie. Gdy mgła zaczęła się rozrzedzać przez moment miała nadzieję, że wyszli z lasu… aż zobaczyła “drzewo”.

- Nie jest to drzewo pod którym chciałbym się zdrzemnąć -
niziołek odezwał się po raz pierwszy - od razu marudnym tonem. Przykucnął na krawędzi polanki, nie wchodząc na opustoszały teren. Nie wydawał się rozglądać po okolicy - raczej nasłuchiwał. Bo, po prawdzie, jego wzrok nie był już taki jak w młodości. I wybitnie źle znosił tą mgłę.
- Mówisz? - zdołała wykrztusić Sabrie. Również nie miała ochoty się zbliżać; bała się, że w korze drzewa zobaczy rysy zaginionych towarzyszy.
- Mówię - pogmerał dłonią w trawie - Chand, jeżeli ma to dla ciebie jakieś znaczenie - podniósł się, ale nie podał ręki pierwszy. Łakomym wzrokiem - a łakomy wzrok niziołka to coś co momentalnie się rozpoznaje - zerknął w niewidoczne niebo, jakby wolał być tam, ponad mgłą...i daleko od tego drzewa.
- To ty jesteś druidem… - mruknęła Sabrie, choć nie trzeba było znawcy by stwierdzić nienaturalność otoczenia. Wydarzenia ostatnich kilkunastu minut sprawiły, że wojowniczka prawie zupełnie straciła swój stoicyzm, a z pewnością zapodziała gdzieś maniery. A może było to kilka godzin? Prócz manier i pewności siebie straciła również poczucie czasu. Choć nie… nogi nie bolały jej zbytnio, zbroja nie ciążyła; nie mogli wędrować długo. - Sabrie z Marchii - dodała po chwili.
- W porządku - wyprostował się nagle na całą swoją mało imponującą wysokość - Za chwilę spróbuję uzyskać trochę informacji o tym miejscu - mam nadzieję że ten miecz - nie jest tylko na ozdobę?
- Nie - Sabrie uśmiechnęła się lekko, po raz pierwszy od wejścia w las i poprawiła chwyt na broni oraz ciężkiej tarczy. - Dodatkowo nie lubi tworów chaosu i może dać nam trochę światła - dodała ciszej. W końcu nie wiadomo było kto (lub co) tutaj słucha.
- Cholera, przepraszam, wiem jak to zabrzmiało - speszył się na chwilę - Zdecydowanie wolę mieć wprawne ręce po swojej stronie - zaczął nucić jakąś dziwną pieśń, kręcąc nosem wzdłuż całej polany. Trwało to długo - i nie była to jedna, ciągła melodia. Sabrie również zaczęła przeczesywać wzrokiem otoczenie. Zauważyła zapewne-magiczny-miecz, lecz nie miała zamiaru po niego sięgać. Z pewnością była to pułapka.
- Nie wiem, nie wiem, nie wiem. Daj mi chwilę pomyśleć - bose stopy zaczęły dreptać w kółko - Mgła - nienaturalna - bo wiem jak się zachowuje normalna mgła, i to nie jest naturalna mgła - rozdzieliła nas na grupki. Masz jakiś pomysł dlaczego przyprowadziła ciebie tutaj, pod takie drzewo? Do miecza? - niziołek skakał ze skrajności w skrajność. Najpierw nie mówił nic przez kwadrans, a teraz wylewał z siebie potok słów.
- Mój pierwszy pomysł to to, że drzewo wchłania śmiałków, którzy chcą zdobyć miecz - ponuro oznajmiła Sabrie.
- Przybyłaś tu po ten miecz?
- Co? - zdumiała się wojowniczka, wytrącona z rozmyślań, po czym prychnęła. - Dziękuję, mam swój.
- Jeden, trzech, sześciu - wychylał się jakby miało mu to pomóc policzyć twarze na konarze - Patrz nam za plecy, samo gapienie się na to drzewo może być pułapką - wzdrygnął się jakby coś zobaczył - Ale ...brrr… wątpię - przez chwilę spod pewności siebie wyszedł lęk
- Cały ten las jest jedną wielką pułapką - wzruszyła ramionami Sabrie, która i tak już od dobrej chwili sondowała wzrokiem otoczenie. - Chcesz spróbować zanurzyć się z powrotem w mgłę czy dumać czemu jesteśmy tutaj i czemu akurat my?
- Mam pomysł - zebrał się w garść i uśmiechał się bezczelnie - Ale najpierw...może przejdźmy się dookoła polanki, w bezpiecznej odległości od tego?

Sabrie kiwnęła głową. Pomysł dobry jak każdy inny.

- Pomysł możesz wyłuszczyć przebierając nogami - zasugerowała, poprawiając na ramieniu tarczę.
- Druidzi przez wieki tradycji udoskonalili podstawową metodę poznawczą świadomych istot - zaczął mądrym tonem, z ukosa patrząc na przypadkową towarzyszkę.
- Pytałam o pomysł, nie historię druidyzmu - burknęła Sabrie. Uprzejmość z pewnością zostawiła w obozie.
- Poszturchamy to
- Po co? Może inaczej… - Sabrie zatrzymała się i spojrzała na niziołka. - Sądzę, że powinniśmy określić jakie są w tej chwili nasze priorytety. Wiem, że zjawiliśmy się tu by zbadać puszczę, lecz to było w czasie, gdy stanowiliśmy duży oddział z konkretnymi zdolnościami i podziałem ról. - “Nie, żeby cokolwiek nam to dało…”, dodała w myślach. - Teraz jesteśmy tylko we dwoje i uważam, że powinniśmy się skupić na opuszczeniu lasu. Nie jestem przekonana czy drażnienie tego… czegoś nam w tym pomoże. Raczej wprost przeciwnie.
- W sumie, ciekawa kwestia - czy możemy opuścić las - przedreptał za jej plecy, wpatrując się w przeciwną stronę - Po co...w tej mgle widzimy na kilka metrów. W tej mgle gubimy się stojąc metr od siebie. Trafiliśmy tu we dwoje. Słowem, Puszcza chce żeby na tej polance stało się coś co wymaga dwóch osób - dywagował - Nie wiem co to jest, ale...wydaje mi się że to jakaś forma próby. Oczywiście, możemy spróbować stąd odejść przez mgłę - wszak jeżeli to celowa próba, ryt inicjacji przybyszów, to i tak tu wrócimy, prawda?
- Skoro tak to może jest coś, co nas łączy - bez przekonania odparła Sabrie. Nie podobał jej się pomysł, że puszcza “chce” od nich czegokolwiek, lecz była zbyt doświadczona by kwestionować druidzką logikę. Ktoś, kto potrafił wziąć źdźbło trawy na świadka z pewnością wiedział lepiej.
- Myślę że nie. Że jeszcze nie.
- Chyba już wolę rzut kamieniem w drzewo od tych próżnych dywagacji - wyznała wojowniczka.
- A wtedy coś cię powali, ja będę mógł ci pomóc i bach, już będzie nas coś łączyło. - niziołek jakby tylko na to czekał. - Chociaż, wbrew pieśniom, zwykle role są odwrócone. Ale najpierw spróbujmy twojego pomysłu z odejściem, jeżeli coś zirytuje Puszczę to to.
- Przywiążę cię do siebie liną i też będzie nas coś łączyło - odpaliła kobieta, nagle uznając to za całkiem dobry pomysł.
- Poza tym - mówiłem że druidzi mają wiekową tradycję wtrącania nosa w różne ważne sprawy i zachowywania go na miejscu, prawda?
- Nie, o tym ostatnim fakcie nie wspomniałeś - uśmiechnęła się Sabrie, wyciągając z plecaka jedwabny sznur i podając jeden koniec druidowi. - Proszę.

Chand bez specjalnych oporów wziął się do wiązania sznura do jednego z pasków, choć szło mu to...kiepskawo. Pomiędzy trzęsącymi się dłońmi, pulchnymi paluszkami i widocznym gołym okiem brakiem wprawy przeleciało kilka cichych przekleństw. Sabrie zawiązała swój koniec wokół pasa i poprawiła węzeł druida.
- Dziękuję. To może być dobry moment na to pytanie...Załapałaś się na jakieś błogosławieństwa przed wyruszeniem?
- Tak, ale nie wiem czy jeszcze działają.
- Pozwolisz to nadrobić? - Kobieta kiwnęła głową.
- W takim razie, w las?
- W las.
 
Sayane jest offline