Kiedy pojawiły się przed myśliwym papiery do podpisania, ten nie wyglądał na zadowolonego, ale jednak z widocznym ociągnięciem i on podpisał niedbale. Posłał jeszcze Lorelin spojrzenie wyrażające jednocześnie smutek i próbę pocieszenia. Oby była bezpieczna. Oby.
Potem trafili do pasibrzucha, a Hans miał wykrzywioną w niezadowoleniu minę. Jego myśli biły się głośno w jego czaszce. "Gunther... psia jego rzyć jebana... Skąd on kurwa wiedział, że ja żonaty? Pilnowałem się, słowa o przeszłości nie mruknąłem, a on to kurwa wiedział!" I zachodził w głowę jak zasiadali do stołu. "Może ktoś się wygadał? Tylko kto! Jedynie Holzkopf zna moją oficjalną kartotekę... Nie no, raczej on z tych co to paplać jęzorem na jedną i drugą stronę nie jest... Pytanie tylko co jeszcze wie ten skurwiel... Jeśli wie o kłusownictwie będę musiał przypadkowo go odstrzelić... I to celnie by nie wstał! Nie mogę pozwolić sobie na dekonspirację. Gunther! Po stokroć przez psy jebana twa rzyć i niech ci kuśka obeschnie i odpadnie!"
Kiedy doszły do jego uszu słowa kmiotków jego mina spochmurniała i mrukną wystarczająco głośno by jego tak zwani kompani go usłyszeli.
- Zbiry w Weiler. Jak widzieli, że odprowadzamy Lorelin do strażnicy to jest trupem. Wierzcie mi lub nie, ale jak ona zemrze to powiem herr kapitanowi całą prawdę i tylko prawdę, bo nie mam zamiaru nastawiać za wasz brak pomyślunku dupy.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |