Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2016, 21:20   #107
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Ledwo przekroczyli progi karczmy, osiłek zaciągnął się gęstą mieszaniną aromatów barowych niczym wytrawny kiper kosztujący przedniego wina. Jasne Weilerskie, przechodziło w kapuścianą zupę, by po chwili wzbogacić się zapachem spoconych, niedomytych ciał, następnie wiercącą w nosie nutą brudnej szmaty i pasty do podłogi, finiszując oparami ostrej pieprzówki. Hałasy też były znajome. Kakofonia poufnych rozmów, plotek, przyśpiewek, czy też najzwyklejszych okrzyków wyrażających zadowolenie biesiadujących, czy też zgoła odwrotny ich stan ducha.

Leuden pomny na to jak długo można czekać na choćby znikomą uwagę obsługi sam przepchnął się do lady i zamówił solidną porcję kaszy ze skwarkami na cztery miski wraz z kilkoma dzbanami piwa. Uwagami protestujących, którzy uważali, że stali tu przed nim nie przejmował się zbytnio, obdarzając ich najwyżej groźnym spojrzeniem wodnistych oczu, co zwykle wystarczało by delikwent odstąpił od dyskusji.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu Gunther uśmiechnął się szczerze i szeroko, jakby cała napięta sytuacja wynikła z transportu gońca i rosnących w grupie animozji z chwili na chwilę znikała gdzieś na peryferiach postrzegania ustępując miejsca znajomej rutynie. To był jego świat, jego żywioł. Wykidajło czuł się jak u siebie. Koniec końców nie należał do typów pamiętliwych, rozpatrujących świat niczym kawałki większej układanki. Myślał tu i teraz, nie wychodząc myślami w niepewną przyszłość, która i tak niechybnie sama się zdarzy, trzymał się tego co miał przed sobą, dlatego nie było w jego głowie miejsca na zmartwienia, które być może czyhały na nich tuż za rogiem.

- Rozchmurz się Leśnik. - rzekł Leuden stawiając zamówienie na niedomytym blacie - Wyglądasz jakbyś siadł na jeżu. Napij się to Ci przejdzie.

Gunther sam nie omieszkał uraczyć się solidnym haustem piwa. Ahhh... Weilerski cieńkusz nigdzie nie smakował tak jak w Weiler. Rzadka piana, kwaśny smak, należycie rozwodniony, do tego tak tani, że za mniej dostałoby się tylko wodę deszczową. Czegóż chcieć więcej? Na konkretniejsze trunki w końcu miała jeszcze przyjść pora, ale z pewnością nie od razu.

- Co innego zasadzić się na kogoś w lesie, nawet na Straż, co innego atakować garnizon. Zbiry nie wezmą go przecież szturmem, bo jakby coś się kroiło to zaraz będą mieli na karku pół miasta, nie?

Victor nie wyglądał na przekonanego, do tego cały czas patrzył na osiłka wzrokiem, który wprawniejszy obserwator wziąłby za nieme wyzwanie i przyczynek do bójki, ale Gunther zrzucił to na karb niespełnionych miłosnych ambicji myśliwego i ciągnął dalej.

- Jak już sobie podjemy można wrócić pić do koszar. To już w ogóle będziemy na miejscu jakby coś się miało dziać. Rudi się pewnie zesra ze szczęścia, że nie będzie pilnował sam tej baby.
 
Dziadek Zielarz jest offline