-Odmówić dobrego wina, to grzech najgorszego rodzaju. - odparł z pełną powagą młody elf i przyjął bukłak, po czym w przeciwieństwie do swojego towarzysza pociągnął kilka małych, powolnych łyków, by móc w pełni nacieszyć się smakiem wina, dodatkowo wzbogaconym o sosnowy aromat w jego ustach. Tańczący Bóg kazał cieszyć się życiem i zabójca trzymał się tego przykazania.
-W sumie, dobrze zrobiłeś że odmówiłeś sobie mojego przysmaku. - przyznał Yrseldain drapiąc się po potylicy - Na śmierć zapomniałem, że dla kogoś nieprzyzwyczajonego, jego zażycie skończyłoby się przynajmniej połową dnia straszliwych męczarni, spędzoną w krzakach. - parsknął szczerym, głośnym śmiechem. Olejki zawarte w żywicy miały bardzo silne działanie przeczyszczające dla tych, którzy nie byli do niej przyzwyczajeni.
-Swoją drogą, Ty znasz moje imię, a jak brzmi twoje? - zapytał dworaka, bo wiedział już że ten drugi ma na imię Albert.
-Chaos powiadasz? - zwrócił się do Alberta Kamiennej Twarzy, jak już go ochrzcił w myślach - Gorszych mętów i szumowin ten świat nie nosił... Zaiste zapowiadają się ciekawe łowy. I tak, partyzantka to coś na czym dobrze się znam. - przyznał, nie będąc fałszywie skromnym - Zastrzegam jednakże, choć robię to co robię dla satysfakcji i dobra ogółu, moje usługi nie są tanie. Z czegoś trzeba żyć, ekwipunek też nie jest za darmo. - Westchnął, niestety pieniądz rządził tym światem i działając jedynie pro publico bono dawno umarłby z głodu.