Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2016, 22:28   #81
Krieger
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
Grabarz wbijał wzrok w plecy odchodzącego Lamberta tak długo, aż ten zniknął mu z oczu wraz z kilkoma najemnikami. Podniósł z ziemi odrąbaną przez siebie minotaurzą łapę i zawinął ją w jutowy worek. Szybkim uderzeniem topora odrąbał też poległemu monstrum róg, wsadzając go do tobołka. Szybko i sprawnie sprawdził czy ta i reszta bestii mają przy sobie coś jeszcze co mogłoby pomóc lub ofiarować jakieś wskazówki. Gdy szabrował z toporem w pogotowiu w razie gdyby któregoś trzeba było dobić, w jego głowie zaczęły rozbrzmiewać głosy jego niepewności.

Idź z nim, charknął jeden z trupów na wisielczym drzewie. Jest potężnym wojownikiem. Pokaż mu swoją wartość, a cię wynagrodzi. Może pozwoli ci dołączyć do swojej obstawy? Może zabierze cię do miasta? Może da ci szansę by wyplenić zło, które trawi tę krainę? Jeśli pójdą sami, zginą, a ty wrócisz do Krausnick grzebać w popiele, jeśli w ogóle wieśniacy mieli szansę na wykonanie misji i powrót żywcem.

Har!, zaśmiał się malutki Matthias. Idź z nim! Gdy będzie okazja, wbij mu sztylet w żebra! Niech zapłaci za swój fanatyzm! Zanieś jego dymiące serce do krwawego ołtarza bogów Chaosu i utoń w ich wdzięczności! Zła nie można zniszczyć. Tylko umarli są bohaterami - żywi prędzej czy później zawsze staczają się w ciemność. Imperium jest na kolanach, nadejdzie nowy porządek!

Zostań z nami!, zapłakał kolejny trup. Zdejmij nas z tego przeklętego drzewa, wykonaj swój obowiązek! Ten człowiek próbował zabić jedno z was. Może miał rację!, warknął Matthias. Jesteś z Krausnick, kontynuował trup, nie odwracaj się teraz do nas plecami! Pomóż nam spocząć w ziemi, tak jak obiecywałeś! Jesteś tutaj potrzebny. Nie zostawiaj nas.

Chłopak potrząsnął głową i przetarł twarz dłonią, zostawiając na niej rozmazane smugi byczej krwi. Odwrócił się do Schultza.

-Czy uważasz, że jedno z nas powinno pójść z nimi? Żeby… mieć na nich oko. Nie jestem ranny, mogę ruszać dalej. Mógłbym go spowolnić i przemówić mu do rozumu, a gdyby coś się działo, wróciłbym do was i powiedział co nas czeka dalej w stronę gór.- Kas starał się przyjąć nonszalancki ton by ukryć burzę która w nim się gotowała. Lambert z każdą chwilą oddalał się od drzewa coraz bardziej - niedługo Kas nie będzie miał wyboru. Nie mógł polegać na sobie - stary Schultz wspomoże go radą. Albo spróbuje go zabić jako zdrajcę. Czy cokolwiek można było wykluczyć w tym przeklętym, szalonym miejscu?

Schulz cicho westchnął na słowa Kasimira. Przez chwilę spoglądał gdzieś w dal w zamyśleniu, lecz po chwili odezwał się z lekkim uśmiechem na twarzy.
-A czy nie jest tak, że widzisz w osobie Lamberta większe szanse dla siebie; cokolwiek to dla ciebie znaczy? Szanse na spowolnienie ich, a tym bardziej przemówienie mu do rozsądku są bardzo nikłe. Za bardzo jesteśmy do siebie podobni, stąd ten konflikt charakterów, dlatego cieszę się, że odchodzi, ale jeśli chcesz iść z nim iść to nie będę ciebie powstrzymywał. Choć dobrze, by było jakbyś pomógł nam pochować martwych…

Kas uśmiechnął się lekko i przytaknął starcowi, nie spojrzał mu jednak w oczy. Podjął decyzję.

-To nie tak, dziadku. Lambert to niebezpieczny człowiek, jego mózg wypełniony jest Sigmarem i jego kielichem, i niczym więcej. Nie chcę, żeby jego działania zaszkodziły tym, których chcemy uratować. Nie ufam mu.- Przynajmniej ostatnią rzecz Kasimir mógł powiedzieć szczerze i bez wątpliwości. Schował do plecaka łapę minotaura i pozostałe znalezione przy potworach przedmioty, a następnie wyciągnął z niego łopatę, wbijając ją w ziemię koło drzewa. -Jednocześnie, może okazać się przydatny. Wrócę. Obiecuję. Nie żegnamy się.- Grabarz ścisnął starszego mężczyznę za ramię i rzucił ostatnie spojrzenie na drzewo wisielców. Trupy wisiały, nieruchome i ciche jak… śmierć. Chłopak pomachał reszcie i puścił się w zarośla truchtem, podzwaniając ekwipunkiem.

Starzec pomachał mu na odchodne, po czym podszedł do jednego z wisielców i ostrożnie przeciął sznur, przytrzymując go za nogi, tak aby martwa nie spadła gwałtownie na ziemię. Pomimo, że było to pozbawione życie naczynie na duszę, Schulz nie mógł nie okazać szacunku wobec zmarłych.
- Niech Sigmar ma cię w swej opiece.- Mruknął pod nosem mając na myśli oddalającego się Kasimira. - Przyda ci się…
 

Ostatnio edytowane przez Krieger : 04-03-2016 o 02:42.
Krieger jest offline