Edgar rad podróży, która ich czekała a przede wszystkim misji szedł do komnaty i tak jak polecił mu Rycerz Gwardii wyszykował co uznał za potrzebne. Nie zapomniał również o mieczu schowanym w pochwę i przytwierdzoną do pasa.
Kiedy ruszyli w milczeniu przez miasto-dom Edgara był dumny, że tutejszy lud tak ceni jego zakon i oddaje należyty honor.
Kiedy wyjechali towarzysz rycerza Pantery zadał pytanie. -Tak. Służyłem przy Ojcu Zakonu. Zaszczyt otrzymałem jeszcze przed wojną. - Ale kiedy Steinhoff rozpoczął wywód o jego zmaganiach z Erwina braćmi broni spochmurniał. -Takie czasy były. Rozkaz to rozkaz chociaż szkoda było rozlewu krwi bratnich dusz.- Skomentował po krótkiej chwili po nagłym zakończeniu rozmówcy.
Kiedy Kapitan przypomniał sobie by wtajemniczyć go w istotę problemu minęli już kilka wiosek. Erwin nagłym potokiem słów był z lekka zaskoczony, ale nie przerywał wypowiedzi.
Grupy, które mają uszczuplić potencjał militarny wroga. Edgar zrozumiał, że przyjdzie mu należeć do jednej z takich. Z jednej strony był dumny, że zawierzyli w niego przyszli mocodawcy ale z drugiej? Gdzie chwała rycerska w takim przedsięwzięciu? Grupa to nie armia ani regiment czy oddział chociażby. Walka podjazdowa go czekała. Czół to całym sobą. Raczej chwały nie zdobędzie na takich misjach. W duszy poszukiwał motywacji i znalazł ją w mgnieniu oka. Za lud imperium. Za Ulryka. Poza tym ktoś musiał się tym zająć.
-Jak mają wyglądać te drużyny? Jacy ludzie w skład nich wchodzić będą?- Zapytał z obawą rozmówcę.
-To ma być forma walk podjazdowych czy na coś innego się szykować mości Kapitanie?- Dodał po chwili. |