Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2016, 14:21   #8
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Chand wydał z siebie dziwny dźwięk, coś, pomiędzy warknięciem a gwizdem. Miał wątpliwości - nie, był pewny że nie chce - czy chce wysłuchać tej historii do końca. To były dopiero dwie “twarze” i choć ciągle czuł że czegoś mu brakuje - nikt nie wspomniał jeszcze o mieczu, a nie pasował mu do historii bezecnych żądz- nawet tak twarda wola jak jego w głowie zaczynały się pojawiać niewygodne pytania.
- Chcesz tu zostać i wysłuchać każdej z tych… twarzy? - spytała Sabrie. - Pomoc im - lub skrócenie ich cierpienia - to według ciebie ta “próba puszczy”?
- Myślę o wypaleniu tego wypaczenia do cna…ale nie dożyłbym nawet tego wieku gdybym najpierw nie próbował zrozumieć, a dopiero potem działał - wymruczał i celowo znów zrobił krok w stronę mgły, licząc na kolejne i kolejne urywki. Sabrie ciężko było określić ile niziołek ma lat, więc tylko wzruszyła ramionami. Brakowało jej Miee’le; razem tworzyły doskonały zespół, a teraz…
Więcej skoordynowanych słów nie nadeszło. Twarze jęczały dalej jednocześnie, zagłuszając się nawzajem, oraz sporadycznie wydając cierpiące ryki. Można było się domyślić, że każda opowieść dotyczyła tego samego - jakiejś formy śmierci. Wsłuchanie się w mieszaninie słów, pozwalało wychwycić cyklicznie powtarzające się imię Nathan.
- Skoro tak - niziołek podniósł głos żeby w ogóle było go słychać - Czas żebym ruszył miecz. Uważaj. -Polana rozświetliła się, kiedy istota z żywego ognia pojawiła się w nagłym rozbłysku płomienia. Wyciągnięta ręka niziołka wskazała mu cel - miecz.

Ognisty stwór przepełz przez polanę, zostawiając za sobą szlak popiołu. Zbliżył się do miecza by potem pochwycić go w swe płonące łapsko. Rośliny oplatające ostrze zapłonęły od nadmiernego ciepła, zwalniając uścisk na mieczu. Żywiołak wyrwał broń z ziemi, co sprawiło, że twarze zamilkły. Ich czarne oczy obserwowały w milczeniu, jak przyzwaniec niesie oręż w stronę niewysokiego druida. Chand dostrzegł, jak “niby roślina” powoli zaczyna degradować. Kawałki kory odrywały się od najniższych partii, przemieniając się na podobne popiołowi, latające fragmenty, odpływające w głąb lasu. Upuszczony przez znikającego żywiołaka miecz upadł na ziemię - druid wyjął z plecaka płaszcz i ostrożnie , starając się nie dotknąć broni, obejrzał ją ze wszystkich stron, szukając grawerowanych napisów, tudzież symboli. Niziołek obserwował ostrze, które ziało negatywną energią. Z takiego bliska, nawet bez użycia magii był wstanie stwierdzić, iż ktoś napełnił broń mocą nekromancji. Ostrze pokrywały runy, które przelewały moc na broń. Jednak po za tym, brakło było nań inskrypcji, czy wskazówek.
Rozpadające się drzewo, odsłaniało natomiast dziurę w ziemi, z której wystawał czubek drabiny.

Chand skończył oględziny, i zawinął miecz do końca. Pytającym gestem wyciągnął półtoraka do Sabrie; jak się okazało, była tak rozsądna że równie dobrze jak on mogła go nieść. A użyć w nagłej, desperackiej sytuacji, zapewne znacznie lepiej. Sabrie bez słowa ściągnęła magiczny plecak z pleców. Wyjęła z niego nić, obwiązała dokładnie, żeby płaszcz nie zsunął się z ostrza i otworzyła główną kieszeń, by niziołek mógł wrzucić miecz. Potem znów chwyciła swoją broń, ostrożnie zbliżyła się do dziury i zajrzała w dół. Drabina była nie nazbyt długa, można by rzec krótka. Otwór był dość duży, by zmieścił się w nim rycerz w pełnym rynsztunku. Dzięki niewielkiej głębokości dało się dostrzec, że na dnie znajduje się kolejny otwór, przypominający wejście do jaskini.
- Spodziewamy się znaleźć wewnątrz resztę wyprawy? - spytał Chand.
- Raczej tego Nathana; to co tam znajdziemy nie zależy od naszego "chcenia", niestety - odparła wojowniczka odwiązując linę od siebie i niziołka, i zrzucając tarczę na dół. Dość tego impasu. - Jeśli masz jeszcze jakichś ognistych pomocników to mogą się przydać na wabia - rzekła, choć po druidzie oczekiwałaby raczej przyzwania złowieszczego niedźwiedzia niż żywiołaka. Zeszła po drabinie i zatrzymała się, czekając na towarzysza.
Niziołek pokręcił głową. Chwilę temu priorytetem było znalezienie innych. Ale cóż, skoro polować...Ostrożnie zlazł po drabinie. I zaczął się przemieniać...w panterę. Ciemne cielsko naprężyło się a koci łeb przysunął do podłogi. Kilka metrów przed nimi znów rozbłysnął przywołaniec.

 
Sayane jest offline