Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2016, 14:31   #121
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Arcon wracał na sterowiec podenerwowany, ale szczęśliwy. Wymknął się agentom Black Cross dzięki staraniom Kyle'a. "Dla swojej sprawy nie cofną się przed niczym. Choć czasem odnoszę wrażenie że my też" Analizował usłyszane słowa i wyglądało na to, że wplątał się w sam środek starcia dwóch obozów. Black Cross i zarażeni, spiskujący niczym Hanzyci i przedstawiciele Wolnych Miast... Czy ludzie nigdy się nie nauczą? W imię interesów, zemsty i bóg wie czego jeszcze fundowali sobie nawzajem piekło na ziemi. Musiał ochłonąć i uporządkować myśli. Obie strony miały ukryte motywy. Obie były niegodne zaufania. Tu trzeba kogoś, kto potrafi poruszać się w meandrach polityki i zdrady. Kogoś takiego... jak jego mecenas, który właśnie ukazał się jego oczom...
- Sir Richardzie, panno La Croix! - skłonił się nieudolnie i nieco zarumienił na widok dziewczyny. Wzrok jej brata studził zapędy adoratorów, ale skromny, nieśmiały lurker nie musiał się go obawiać. Nie zaliczał się bowiem do grona pretendentów o serce i wdzięki szlachcianki.
- Piękny dzień... - zważywszy na niepogodę było to dziwne stwierdzenie, ale oddawało nastrój poławiacza, podekscytowanego niedawną, podwodną eksploracją. - Testowałem kombinezon w dzielnicy przemysłowej, wyniki są obiecujące… Bijący od niego witalizm potęgował surrealistyczne wrażenie, ale to z pewnością nie był sen…
Richard obserwował z uwagą chłopaka. Nie wiedział czego spodziewać się po kimś, kogo śmierć oglądał całkiem niedawno. Nasuwało się milion pytań, ale to jedno kluczowe musiało zostać zadane:
- Jak się czujesz?
- Jak dziecko przyprowadzone po raz pierwszy do świątyni Noasa… Odkrywam świat na nowo.. - wiedział, że ta odpowiedź niewiele wyjaśni szlachcicowi, ale nie mógł się powstrzymać przed dodaniem szczypty religijnego akcentu. - Myślę, że mógłbym bić się o rekord z Enzo, a to najlepiej świadczy o mojej kondycji - uśmiechnął się przyjaźnie.
Brwi szlachcica powędrowały w górę gdy usłyszał odpowiedź.
- Cóż… cieszy mnie zatem poprawa twojego stanu zdrowia. Dołączyła do nas moja siostra. Znaleźliśmy też w okolicy sojuszników zarażonych. Nie zgadłbyś gdzie. W każdym razie wiele wskazuje, że szykują się do otwartej wojny z Barensami, a kluczem do wszystkiego jest coś co odnalazł Enzo. Myślę, że nie mogłeś sobie wyobrazić lepszego momentu, żeby bić się z jego osiągnięciami - szlachcic zakończył uśmiechem.
- Co do sojuszników, to zarażeni rzeczywiście mają ich całkiem sporo, właśnie dzięki jednemu z nich wymknąłem się dopiero co agentom Black Cross... - spojrzał badawczo na Richarda, lecz ten nie sprawiał wrażenia, że obecność siostry go krępuje, dziewczyna musiała być zatem wtajemniczona w wydarzenia. . - W podsłuchanej rozmowie mężczyźni wspomnieli o Shagreenie, o tym, że może on potrzebować lurkera, a według nich pewne rzeczy… i osoby powinny pozostać tam gdzie są...
- “Krzyżowcy” węszą za nami sir Richardzie, zbyt długo jesteśmy w jednym miejscu, prowokujemy ich… Zdecydowanie mi się to nie podoba.. - zakończył.
Richard kiwnął głową. Lurker chodź młody wykazywał się niezwykłą roztropnością. Zaiste Antigua miała być przystankiem na dwa dni. Tymczasem przebywali już tu blisko dwa tygodnie. Jednak ten dzień przynosił przełom za przełomem. Jednym z takich przełomów była siostra Richarda i jej towarzysz.
- Na statku jest też nowy historyk. Znajomy Ferata. Copper. Znasz go?
- Widziałem go przelotnie w gildii “Nautilus”, miał audiencję u Zoi Clemes.. Prawdopodobnie też spotkali się - Denis mimowolnie westchnął.. - mniej oficjalnie… Cóż... nie przepuści okazji, aby utrzymać sławę łamacza niewieścich serc na którą solennie zapracował - W tym momencie La Croix dość wymownie spojrzał na swoją młodszą siostrę -… Zanadto bym mu nie ufał… ale - Arcon zastanowił się.- Panno Eloizo! - lurker wyciągnął naszyjnik wyłowiony na Qard. - Jest bardzo cenny i godny tego, by nosił go ktoś z rodziny La Croix, być może stanowi też klucz do pewnej legendy... - powiedział tajemniczo, a widząc minę Richarda dodał. - To moje podziękowanie za objęcie patronatem i wykazywaną przez pani brata troskę podczas mojej, śmiertelnej choroby. Wiele zawdzięczam waszej rodzinie…
Dziewczyna była trochę speszona. Nie kojarzyła Denisa. Młoda La Croix dopiero uświadamiała sobie również jego rolę w całej operacji. Przyjęła jednak podarunek, ukłoniwszy dworsko głowę. Następnie otworzyła metalową klapkę, spoglądając na urodziwy, choć wyblakły owal twarzy.
- Dziękuję ci lurkerze. Kto to jest?
- Kobieta, równie tajemnicza, co piękna, do tej pory skrywa swój sekret, który czeka na odkrycie... - powiedział poważnie lurker. - Wydobyłem go z zatopionych ruin przedwiecznego teatru, to coś więcej niż biżuteria, to symbol tęsknoty za minionym, pytanie o miłość, o przeznaczenie i o nieodgadniony los...
Richard się uśmiechnął. W przeciwieństwie do Jacoba Denis sprawiał wrażenie szczerego i dobrego człowieka. Może nie brylowałby na salonach i o manierach nie miał pojęcia, ale swoim prostym charakterem przekonywał do siebie szlachcica.
- Wracajmy na statek. Musimy omówić dalsze plany. Mam nadzieję że Manuela i Dewayne sprowadzą do nas Samanthę Kidd. I może wreszcie dowiem się o co w tym wszystkim biega.
Arcon potakująco kiwnął głową na znak aprobaty.
Jeśli komuś nie będzie zależało na pokrzyżowaniu naszych zamiarów... - pomyślał z obawą nurek, podążając za rodzeństwem arystokratów.
 
Deszatie jest offline