Wątek: Brudy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-03-2016, 16:59   #91
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Kamiński puścił parę bez słowa, wpuszczając ich do mieszkania. Całkiem zresztą przestronnego i schludnego, jak na niego. Jedynie łóżko było solidnie zaniedbane, z kołdrą walającą się po ziemi i nierówno ułożonym prześcieradłem. Jeden największy pokój stanowił i sypialnię i salon i był połączony z kuchnią, oddzieloną jedynie długim, czystym blatem, na którym ustawiony był chlebak, mikrofala i inne niezbędne przyrządy. Co najdziwniejsze, w mieszkaniu pachniało całkiem przyjemnie, świeżym praniem, wywieszonym na suszarce przy drzwiach do balkonu.
- Łazienka - mruknął detektyw wskazując drzwi po lewej. - Garderoba - mruknął pukając w te po prawej. Wszedł do salonu.
- Hej… - mruknął smutno, wyjmując wszystko co miał w kieszeniach, łącznie z pistoletem i kładąc na stole pomiędzy kanapą a telewizorem.

Kobieta w średnim wieku, spojrzała na gości zdziwiona, odrywając wzrok od laptopa. W świetle monitora i pobliskiej lampki, wyglądała jak przestraszony duszek, co pasowało do jej jasnych blond włosów i dużych, błękitnych oczu. Wstała podchodząc szybko do Marka, prawie dorównywała mu wzrostem. Uścisnęła mężczyznę czule i dopiero, gdy się oderwała, spytała kim są przybysze.
- Będą musieli z nami zostać przynajmniej przez noc. Chyba… gdzie on jest - powiedział skinając głową w stronę Tomka.
Tomek uniósł telefon pokazując nieruszającą się kropkę.
Dziewczyna zamrugała kilka razy oczami, kompletnie zaskoczona obecnością kobiety.
- Dzień dobry, jestem Joanna - przedstawiła się.
- Tomek - chłopak machnął ręką. Starał się ukryć zdziwienie. Myślał, że Kamiński jest samotny. W życiu nie naraziłby kogoś z rodziny. Nagle kropka oznaczająca telefon kultysty wydała się dilerowi niebezpiecznie blisko mieszkania, choć tak naprawdę nie drgnęła.
- Ania… - przedstawiła się ostrożnie kobieta, po chwili wracając tam gdzie siedziała wcześniej.
Lokalizacja Hermesa nie przybliżała się ku Tomkowi, posłaniec zdawał się kierować w stronę centrum. Chłopak poczuł drganie telefonu, przeczytał świeżego smsa.
“Właśnie nam powiedział, że jedzie zająć się Vladem raz na zawsze. Zrobicie z tym co uważacie.”
Dziewczyna spojrzała pytająco na Tomka.
- Zdaje się, że Hermes postanowił dokończyć to o co go prosili bliźniacy. - Pokazał sms swoim towarzyszom.
- W zasadzie nie ma szans załatwić Vlada, więc chyba jego sprawa jest już załatwiona.
Kamiński pokiwał głową.
- Jeśli chcecie się zmyć to będzie chyba najlepsza okazja - powiedział po chwili drapiąc się po niedokładnym zaroście.
Tomek spojrzał najpierw z nadzieją na Joannę, a później ze zdziwieniem na Kamińskiego i powiedział:
- To podpucha? Przecież jestem poszukiwany. Jest masa świadków, że wychodziłem z tobą ze szpitala.
W oczach Joanny błysnęła nadzieja, która szybko zmieniła się w zaskoczenie a potem strach.
- Ale... - zająknęła się. - Mnie też podobno szukają, poza tym - nie mam ani kluczy, ani telefonu, nic.. Wszystko zostało w domu rodziców. Nawet nie mam jak wejść do Tymka... - powiedziała bezradnie i dopiero wtedy, kiedy usłyszała swoje słowa, uświadomiła sobie położenie. - Oddadzą mi plecak?
Detektyw wzruszył ramionami i podszedł do drzwi balkonowych.
- Ogłuszyłeś mnie i uciekłeś - kobieta za biurkiem przypatrywała się całej trójce, wycofana i ostrożna. - Jeśli można uniknąć dodatkowych śmierci, jestem za. Nie masz jak się skontaktować z rodzicami? - mruknął jeszcze do Joanny, nie patrząc na nią.
- Słucham?! - warknęła Joanna. - Wkopałeś mnie w to gówno, prosiłeś o pomoc, a teraz proponujesz mi żebym uprzejmie spadała i nie zwracała ci głowy? I co, mam wyjechać za granicę, zostawić tu wszystko i uciekać do końca życia przed policją nie wiadomo dlaczego? A Tomkowi chcesz dopisać napaść na funkcjonariusza do kompletu? - prychnęła. - Nic na mnie nie mają. Opowiem policji moją wersję i tyle.
Marek pokiwał głową i otworzył drzwi od balkonu.
- Okej… może ci coś dodadzą za współpracę, ale o ile nie złapią wszystkich to coś znajdą. Tak mi się wydaje. Zrobisz jak zechcesz.
- Dobrze więc - Joanna potarła skroń, kompletnie zdezorientowana. Nie rozumiała, jaki plan ma Wymięty. A może nie było żadnego planu? Może on po prostu reagował na sytuację, nie zajmując się planowaniem?
- Potrzebuję jakieś pieniądze. Może mi pan pożyczyć?
Odwrócił się od balkonu, zastawiając drzwi krzesłem i wpuszczając trochę świeżego powietrza, noc była stosunkowo chłodna, przynajmniej w porównaniu do ogólnego upału w mieście.
- Możemy? - mruknął patrząc ze zbitym wzrokiem na Annę.
Kobieta spojrzała to na kochanka to na Joannę.
- Wyglądacie jakbyście potrzebowali pomocy. Myślę, że wręcz musimy - pokiwała głową i wstała od biurka, przeszła do jedynego poza łazienką pokoju oddzielonego drzwiami od głównego pomieszczenia.
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co się stanie… przepraszam jeśli ma to jakieś znaczenia - powiedział ciszej detektyw, ciężko opierając się czołem o chłodne szło drzwi balkonowych. - Wszyscy jesteśmy udupieni, tyle wiem. Przepraszam was, może i nie nadawałem się nigdy na psa, myślałem, że dobrze mi idzie do czasu tego burdelu… - wydusił z siebie, jak się wydawało, z wielkim trudem.
Tomek nie wytrzymał.
- Kurwa, ogarnij się! Tyle pierdolenia, że Huk pomógł ci przebić szklane sufity. I co? I robisz z siebie lamentującą pizdę. Rozumiem, ja. W końcu jestem nowy. Ale ty? Posłałeś Śliwie kulkę w łeb. Co jest potrzebne żeby udupić ruskich? Wiem gdzie mają laboratorium. Brat Nowotczyńskiego jest ich chemikiem. Zaraz Hermes robi nalot na Vlada - podsunął przed twarz policjanta ekran z mapą i mrugającą kropką, - Jak myślisz, kiedy będzie najlepszy moment, żeby zrobić nalot na laboratorium? Kilogramy amfetaminy. Setki kilogramów półproduktów. Cały blok jebie chlorem i fosforem. Psy zwariują, a akcja będzie jutro w Teleekspresie. - Diler odwrócił się i ruszył do wyjścia. W tym momencie Asia zauważyła grymas bólu wywołany nagłym ruchem. Tomek uśmiechnął się, żeby zakamuflować dyskomfort.
- Chyba, że wolisz, żeby napadający cię ranny dzieciak zabrał broń i zniknął - wziął w dłoń nie pilnowany przez nikogo pistolet i parł w stronę drzwi wyjściowych.
- To laboratorium? Już je zamknęli, przedwczoraj. Brat Krzysztofa Nowotczyńskiego pracował też u nas, więc nie nagłośniono tego, żeby nie wyszło na jaw, że przez lata mieliśmy u siebie szczura. Z tego co mówił to jedno z wielu, większość mają poza miastem - wzruszył ramionami odrywając się od okna. - Próbuję wam pomóc wyjść z tego cało, jeśli bardzo tego nie chcesz, możemy jechać teraz tam gdzie jest Hermes i próbować się pozabijać razem z nimi.
Joanna nie odzywała się, widząc spojrzeniem od jednego mężczyzny do drugiego.
Tomek w głowie coś analizował. Z miny można było wyczytać, że tak naprawdę nie chciał zarobić kolejnej kulki. W dodatku nie miał już żadnych argumentów, żeby okazać się przydatnym dla kogokolwiek. Odłożył spluwę z powrotem na blacie. Oparł się dłońmi o blat, pochylił głowę.
- Kurwa - Nic innego mu nie przychodziło do głowy.

Joanna oderwała się od ściany i podeszła do Tomka. Dotknęła jego dłoni, potem przesunęła dłoń wyżej, na łokieć, ramię, szyję. W końcu na policzek. Nacisnęła delikatnie, przekręcając jego głowę w swoją stronę. Zajrzała chłopakowi w twarz.
Nie rozumiała zmiany, jaka zaszła w Wymiętym – najpierw chciał ich pomocy, teraz zachowywał się, jakby przeszedł na druga stronę Albo przestraszył się tego, co się zadziało. Ale dziewczyna nie chciała się już nad tym zastanawiać. Kultyści byli już nieźle przetrzebieni i mieli inne sprawy do przejmowania się, niż ona czy Tomek. Jeśli będą mieli odrobine szczęścia.. jej bracia pomogą, a potem dołączą do rodziców Joanny. Z kilka miesięcy sprawa przycichnie. Będzie można wrócić i zacząć wszystko od początku.. studia, życie. Najważniejsze, ze Tomka udało się wyrwać z ich rąk.

- Nic tu po nas - powiedziała miękko. - Chodź. Idziemy.
Diler położył telefon od rodzeństwa na blacie obok broni Kamińskiego.
- Znajdź go i zamknij. Mam nadzieję, że jakoś wywiniesz się przed patrolowaniem ulic do emerytury.
- Tak jest szefie… - cisnął przez zęby Kamiński. Z oczu biła mu pogarda do osoby Tomka, ale miał go najwyraźniej zbyt dość by dalej się z tym użerać. - Jeśli ty unikniesz więzienia, to może i ja degradacji. Zobaczymy… - wziął do ręki telefon i podszedł do balkonu wpatrzony w ekran.
Tomek wziął Joannę za rękę.
- Spadamy?
- Tak - Joanna uśmiechnęła się blado do kobiety. - Dziękuję za gościnę, do widzenia.

Wyszli przed budynek. Nie padało, lekki chłód nocy był całkiem przyjemny.
- Jak twój brzuch? - zapytała Joanna. - Dasz radę iść?
- Tak. Chodzenie nie jest problemem. Jakbym miał biec, to mnie szlag trafi, ale chodzenie nie jest problemem.
- Super. Znam miejsce, gdzie możemy pójść.

I poszli.

 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline