Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-03-2016, 16:59   #91
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Kamiński puścił parę bez słowa, wpuszczając ich do mieszkania. Całkiem zresztą przestronnego i schludnego, jak na niego. Jedynie łóżko było solidnie zaniedbane, z kołdrą walającą się po ziemi i nierówno ułożonym prześcieradłem. Jeden największy pokój stanowił i sypialnię i salon i był połączony z kuchnią, oddzieloną jedynie długim, czystym blatem, na którym ustawiony był chlebak, mikrofala i inne niezbędne przyrządy. Co najdziwniejsze, w mieszkaniu pachniało całkiem przyjemnie, świeżym praniem, wywieszonym na suszarce przy drzwiach do balkonu.
- Łazienka - mruknął detektyw wskazując drzwi po lewej. - Garderoba - mruknął pukając w te po prawej. Wszedł do salonu.
- Hej… - mruknął smutno, wyjmując wszystko co miał w kieszeniach, łącznie z pistoletem i kładąc na stole pomiędzy kanapą a telewizorem.

Kobieta w średnim wieku, spojrzała na gości zdziwiona, odrywając wzrok od laptopa. W świetle monitora i pobliskiej lampki, wyglądała jak przestraszony duszek, co pasowało do jej jasnych blond włosów i dużych, błękitnych oczu. Wstała podchodząc szybko do Marka, prawie dorównywała mu wzrostem. Uścisnęła mężczyznę czule i dopiero, gdy się oderwała, spytała kim są przybysze.
- Będą musieli z nami zostać przynajmniej przez noc. Chyba… gdzie on jest - powiedział skinając głową w stronę Tomka.
Tomek uniósł telefon pokazując nieruszającą się kropkę.
Dziewczyna zamrugała kilka razy oczami, kompletnie zaskoczona obecnością kobiety.
- Dzień dobry, jestem Joanna - przedstawiła się.
- Tomek - chłopak machnął ręką. Starał się ukryć zdziwienie. Myślał, że Kamiński jest samotny. W życiu nie naraziłby kogoś z rodziny. Nagle kropka oznaczająca telefon kultysty wydała się dilerowi niebezpiecznie blisko mieszkania, choć tak naprawdę nie drgnęła.
- Ania… - przedstawiła się ostrożnie kobieta, po chwili wracając tam gdzie siedziała wcześniej.
Lokalizacja Hermesa nie przybliżała się ku Tomkowi, posłaniec zdawał się kierować w stronę centrum. Chłopak poczuł drganie telefonu, przeczytał świeżego smsa.
“Właśnie nam powiedział, że jedzie zająć się Vladem raz na zawsze. Zrobicie z tym co uważacie.”
Dziewczyna spojrzała pytająco na Tomka.
- Zdaje się, że Hermes postanowił dokończyć to o co go prosili bliźniacy. - Pokazał sms swoim towarzyszom.
- W zasadzie nie ma szans załatwić Vlada, więc chyba jego sprawa jest już załatwiona.
Kamiński pokiwał głową.
- Jeśli chcecie się zmyć to będzie chyba najlepsza okazja - powiedział po chwili drapiąc się po niedokładnym zaroście.
Tomek spojrzał najpierw z nadzieją na Joannę, a później ze zdziwieniem na Kamińskiego i powiedział:
- To podpucha? Przecież jestem poszukiwany. Jest masa świadków, że wychodziłem z tobą ze szpitala.
W oczach Joanny błysnęła nadzieja, która szybko zmieniła się w zaskoczenie a potem strach.
- Ale... - zająknęła się. - Mnie też podobno szukają, poza tym - nie mam ani kluczy, ani telefonu, nic.. Wszystko zostało w domu rodziców. Nawet nie mam jak wejść do Tymka... - powiedziała bezradnie i dopiero wtedy, kiedy usłyszała swoje słowa, uświadomiła sobie położenie. - Oddadzą mi plecak?
Detektyw wzruszył ramionami i podszedł do drzwi balkonowych.
- Ogłuszyłeś mnie i uciekłeś - kobieta za biurkiem przypatrywała się całej trójce, wycofana i ostrożna. - Jeśli można uniknąć dodatkowych śmierci, jestem za. Nie masz jak się skontaktować z rodzicami? - mruknął jeszcze do Joanny, nie patrząc na nią.
- Słucham?! - warknęła Joanna. - Wkopałeś mnie w to gówno, prosiłeś o pomoc, a teraz proponujesz mi żebym uprzejmie spadała i nie zwracała ci głowy? I co, mam wyjechać za granicę, zostawić tu wszystko i uciekać do końca życia przed policją nie wiadomo dlaczego? A Tomkowi chcesz dopisać napaść na funkcjonariusza do kompletu? - prychnęła. - Nic na mnie nie mają. Opowiem policji moją wersję i tyle.
Marek pokiwał głową i otworzył drzwi od balkonu.
- Okej… może ci coś dodadzą za współpracę, ale o ile nie złapią wszystkich to coś znajdą. Tak mi się wydaje. Zrobisz jak zechcesz.
- Dobrze więc - Joanna potarła skroń, kompletnie zdezorientowana. Nie rozumiała, jaki plan ma Wymięty. A może nie było żadnego planu? Może on po prostu reagował na sytuację, nie zajmując się planowaniem?
- Potrzebuję jakieś pieniądze. Może mi pan pożyczyć?
Odwrócił się od balkonu, zastawiając drzwi krzesłem i wpuszczając trochę świeżego powietrza, noc była stosunkowo chłodna, przynajmniej w porównaniu do ogólnego upału w mieście.
- Możemy? - mruknął patrząc ze zbitym wzrokiem na Annę.
Kobieta spojrzała to na kochanka to na Joannę.
- Wyglądacie jakbyście potrzebowali pomocy. Myślę, że wręcz musimy - pokiwała głową i wstała od biurka, przeszła do jedynego poza łazienką pokoju oddzielonego drzwiami od głównego pomieszczenia.
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia co się stanie… przepraszam jeśli ma to jakieś znaczenia - powiedział ciszej detektyw, ciężko opierając się czołem o chłodne szło drzwi balkonowych. - Wszyscy jesteśmy udupieni, tyle wiem. Przepraszam was, może i nie nadawałem się nigdy na psa, myślałem, że dobrze mi idzie do czasu tego burdelu… - wydusił z siebie, jak się wydawało, z wielkim trudem.
Tomek nie wytrzymał.
- Kurwa, ogarnij się! Tyle pierdolenia, że Huk pomógł ci przebić szklane sufity. I co? I robisz z siebie lamentującą pizdę. Rozumiem, ja. W końcu jestem nowy. Ale ty? Posłałeś Śliwie kulkę w łeb. Co jest potrzebne żeby udupić ruskich? Wiem gdzie mają laboratorium. Brat Nowotczyńskiego jest ich chemikiem. Zaraz Hermes robi nalot na Vlada - podsunął przed twarz policjanta ekran z mapą i mrugającą kropką, - Jak myślisz, kiedy będzie najlepszy moment, żeby zrobić nalot na laboratorium? Kilogramy amfetaminy. Setki kilogramów półproduktów. Cały blok jebie chlorem i fosforem. Psy zwariują, a akcja będzie jutro w Teleekspresie. - Diler odwrócił się i ruszył do wyjścia. W tym momencie Asia zauważyła grymas bólu wywołany nagłym ruchem. Tomek uśmiechnął się, żeby zakamuflować dyskomfort.
- Chyba, że wolisz, żeby napadający cię ranny dzieciak zabrał broń i zniknął - wziął w dłoń nie pilnowany przez nikogo pistolet i parł w stronę drzwi wyjściowych.
- To laboratorium? Już je zamknęli, przedwczoraj. Brat Krzysztofa Nowotczyńskiego pracował też u nas, więc nie nagłośniono tego, żeby nie wyszło na jaw, że przez lata mieliśmy u siebie szczura. Z tego co mówił to jedno z wielu, większość mają poza miastem - wzruszył ramionami odrywając się od okna. - Próbuję wam pomóc wyjść z tego cało, jeśli bardzo tego nie chcesz, możemy jechać teraz tam gdzie jest Hermes i próbować się pozabijać razem z nimi.
Joanna nie odzywała się, widząc spojrzeniem od jednego mężczyzny do drugiego.
Tomek w głowie coś analizował. Z miny można było wyczytać, że tak naprawdę nie chciał zarobić kolejnej kulki. W dodatku nie miał już żadnych argumentów, żeby okazać się przydatnym dla kogokolwiek. Odłożył spluwę z powrotem na blacie. Oparł się dłońmi o blat, pochylił głowę.
- Kurwa - Nic innego mu nie przychodziło do głowy.

Joanna oderwała się od ściany i podeszła do Tomka. Dotknęła jego dłoni, potem przesunęła dłoń wyżej, na łokieć, ramię, szyję. W końcu na policzek. Nacisnęła delikatnie, przekręcając jego głowę w swoją stronę. Zajrzała chłopakowi w twarz.
Nie rozumiała zmiany, jaka zaszła w Wymiętym – najpierw chciał ich pomocy, teraz zachowywał się, jakby przeszedł na druga stronę Albo przestraszył się tego, co się zadziało. Ale dziewczyna nie chciała się już nad tym zastanawiać. Kultyści byli już nieźle przetrzebieni i mieli inne sprawy do przejmowania się, niż ona czy Tomek. Jeśli będą mieli odrobine szczęścia.. jej bracia pomogą, a potem dołączą do rodziców Joanny. Z kilka miesięcy sprawa przycichnie. Będzie można wrócić i zacząć wszystko od początku.. studia, życie. Najważniejsze, ze Tomka udało się wyrwać z ich rąk.

- Nic tu po nas - powiedziała miękko. - Chodź. Idziemy.
Diler położył telefon od rodzeństwa na blacie obok broni Kamińskiego.
- Znajdź go i zamknij. Mam nadzieję, że jakoś wywiniesz się przed patrolowaniem ulic do emerytury.
- Tak jest szefie… - cisnął przez zęby Kamiński. Z oczu biła mu pogarda do osoby Tomka, ale miał go najwyraźniej zbyt dość by dalej się z tym użerać. - Jeśli ty unikniesz więzienia, to może i ja degradacji. Zobaczymy… - wziął do ręki telefon i podszedł do balkonu wpatrzony w ekran.
Tomek wziął Joannę za rękę.
- Spadamy?
- Tak - Joanna uśmiechnęła się blado do kobiety. - Dziękuję za gościnę, do widzenia.

Wyszli przed budynek. Nie padało, lekki chłód nocy był całkiem przyjemny.
- Jak twój brzuch? - zapytała Joanna. - Dasz radę iść?
- Tak. Chodzenie nie jest problemem. Jakbym miał biec, to mnie szlag trafi, ale chodzenie nie jest problemem.
- Super. Znam miejsce, gdzie możemy pójść.

I poszli.

 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 06-03-2016, 15:59   #92
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Jakiś czas temu prowadził normalne życie. Miał pracę. Znajomych. Zarabiał. Miał oszczędności. Wystarczyło tylko kilkanaście dni i całe życie rozpadło się na kawałki i złożyło na nowo.

Szedł i trzymał za rękę Joasię. Nigdy nie miał prawdziwej dziewczyny. Takiej z którą chodził za rękę. Z którą mógłby wychodzić do kina. I gdyby nie całe tło do tego, to pewnie byłby najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

A tło było nieciekawe. Musieli uciekać z Warszawy. Może nawet z kraju. On był poszukiwany przez policję, bo przecież właśnie zaatakował policjanta, któremu uciekł. Do tego psychopata Hermes chce go zabić. Dla ludzi Vlada też był niewygodny. Był skończony i nie wierzył w to, że uda mu się tak żyć. Ale chciał się cieszyć czasem spędzonym z Asią. Nie chciał stracić nawet chwili.

Priorytety w jego życiu zmieniły się w ciągu tygodnia. Wcześniej miały być pieniądze, apartament w centrum Warszawy. Własny biznes narkotykowy. Teraz nic z tych rzeczy nie było mu potrzebne. Uśmiechnął się do siebie myśląc o tysiącach złotych, które palił w mieszkaniu Darka. To był przełom. Wtedy uwolnił swój umysł z klatki zysku.

Chociaż z drugiej strony, teraz przydały by się te pieniądze, żeby zapłacić komuś za doprowadzenie jego rozciętego brzucha do stanu używalności.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
Stary 09-03-2016, 15:46   #93
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Epilog


Warszawa


- Tutaj jada, tutaj go zabijesz - Hermes jeździł rękoma po skórzanej kierownicy samochodu, przypatrując się silnie oświetlonemu budynkowi.
Siedzący z tyłu człowiek, odziany w skórę potwora patrzył przed siebie, oddychając powoli i cicho.
- Jesteś wszystkim co mam, nic więcej mi nie zostało, wiesz? Ares mówił, że dasz radę, że podołasz wszystkiemu… - kurier obejrzał się do tyłu, spoglądając na makabryczną maskę. - To będzie najważniejszy kawałek skóry, jaki przyszyjesz do swojej nowej twarzy.
Siedzący z tyłu, niski, przysadzisty mężczyzna wysiadł żwawo z samochodu i ruszył szybko w stronę budynku. Hermes odetchnął głęboko i powoli wyszedł z samochodu.
Zaczął nasłuchiwać.

Podskoczył na siedzeniu słysząc pierwsze strzały i krzyki. Z restauracji zaczęli wybiegać przerażeni ludzie. Westchnął cieżko i powoli wysiadł z samochodu. Miał złe przeczucia. Za dużo mu nie wyszło, by teraz poszło jak po maśle. Spojrzał na zegarek lada chwila wyczekując odgłosu karetki.
Hermes poprawił skrzętnie koszulę i zaczął iść w stronę drzwi restauracji, dostatecznie dużo ludzi uciekło, prawdopodobnie wszyscy postronni, którym udało się ukryć od przypadkowego ognia. Położył drzwi na klamce. Czekał już dostatecznie długo. Przed samą restauracją stali dobre trzydzieści minut, milcząco wpatrując się w budynek, z wnętrza samochodu. Jego makabryczny sługa nie mógł mówić, a zazwyczaj rozgadany Hermes, po prostu starał się powstrzymać od płaczu.
Teraz zaś poczuł ponowny przypływ strachu i żalu. Bał się tego, że rzeczywiście może mu się nie udać. Nie udowodni kim naprawdę jest i jak bardzo zasługuje na miejsce swojego ojca. Żałował zaś absolutnie wszystkiego.


W środku dalej toczyła się mała, ale krwawa wojna, ale w końcu wystrzały ucichły. Pociągnął za drzwi, ale puścił w połowie, gdy padł ostatni strzał. Kula przeszła przez potylicę boskiego posłańca i przeszła przez drzwi.
Kamiński powoli opuścił pistolet do dołu. Przez chwilę patrzył na zbite pod drzwiami zwłoki, aż zebrał się w sobie i odsunął je, żeby wejść do środka. Przygotował broń i powoli ruszył przez pobojowisko. Minął pięć trupów w garniturach, aż wszedł do głównej sali pełnej poprzewracanych stołów, zbitego szkła i zmarnowanego jedzenia. Mniej więcej pośrodku stała dwójka ocalałych. Jeden odpalał właśnie papierosa, drugi dyszał ciężko wpatrując się w potworne cielsko u stóp Kamińskiego. Detektyw niepewnie opuścił broń, znał tych dwóch. Vlad i Krzysztof Nowotczyński. Rosjanin wyglądał na spokojnego, odstawił stolik na nogi i położył na nim broń, Krzysztof ranny w lewą rękę, z trudem usiadł na podstawionym przez szefa krześle. ale broni nie odłożył.
- Panie Kamiński… rozumiem, że zajął się pan ostatnim indywiduum, które nasłało to monstrum? - Vlad zapytał nie wyciągając papierosa z ust.
Zdezorientowany policjant pokiwał głową.
- Za czasów mojej niechlubnej służby dla swojej ojczyzny widziałem różnych popierdoleńców, ale ten jest czymś nowym… - rosyjski mafiozo pokręcił głową na chwilę wyciągając szluga. - Słyszał pan jego… pisk? Wrzask? Jak jakaś...banshee? Tak wydaje mi się, że tak się to nazywa.
Markowi zakręciło się w głowie od smrodu śmierci. Przysiadł na schodku łączącym główną salę z barem i holem. Tuż obok zwalistego cielska z makabryczną maską.
- Dobrze, ża pan jest, panie Marku. Chciałem prędzej czy później z panem porozmawiać. Wiem, że miał pan dobre kontakty z Hukiem, ale cóż… po Jacku już jest.
- Tak - Kamiński pokiwał głową. - Bo nasłaliście Davida, myśleliście, że jest po prostu wolnym strzelcem - spojrzał na dwójkę spode łba.
- Krzysztof wiele dobrego o nim słyszał. Sprawnie wyrobił sobie historię sukcesów zawodwych. Kto by pomyślał, że ściągnie za sobą ten bałagan - Vlad rozprostarł ręce podkreślając swoje ostatnie słowa. - Jednak już sprzątamy i powiem szczerze, że chętnie bym nawiązał i ja z panem przyjaźń. Zaczynając już tutaj. Będzie pan pierwszym oficerem na miejscu, bohaterem. Ochronił nas pan. Proszę strzelić raz w cielsko tego grubasa, powiemy, że zadał pan pierwszy strzał, uratował nas. Poważnych biznesmenów.
Nowotczyński skrzywił się z bólu, ale nie wypuścił pistoletu z drugiej dłoni, niedokładnie przyciskając ranę. Uważnie spoglądał na Kamińskiego, ale nieco mu odpuścił, gdy detektyw odłożył swoją broń na bok.
- To i tak nie pana śledźtwo, zakończmy to już. Najwyższa pora - powiedział Vlad prosząco.
Kamiński spojrzał na dwójkę gangsterów, na dłuższą chwilę zapadła dziwna cisza. Detektyw zaczerpnął głęboko oddechu, chwycił za pistolet należący do zabitego kultysty, skoczył w bok i wystrzelił kilka razy. Nowotczyński odwdzięczył się tym samym. Marek poczuł jak kula rozrywa mu udo na wylot, zawył z bólu i odczołgał się pod jeden ze stołów, Krzysztof też warknął z bólu, ale trafiony w krtań i pierś Vlad nie powiedział już nic.
Kamiński przekręcił się, plecami opierając się o stół i spojrzał na fontannę krwi tryskającą z nogi. Przeklnął pod nosem i przerażony podniósł się przy pomocy pobliskiego krzesła na ile mógł.
Nowotczyński leżał pod stołem, przy którym niedawno siedział, oddychał z trudem i patrzył na swój pistolet, oddalony o dwa kroki. Do rany ręki, doszedł teraz przestrzelony brzuch. Kamiński przełknął głośno ślinę i podniósł pistolet. Ostatnia kula przeszła przez oko Krzycha i rozstrzaskała mu czaszkę i kawał mózgu z tyłu.
Detektyw zwalił się na ziemię i zaczął powoli wykrwawiać, nasłuchując zbliżających się syren.

***


Nie było łatwo zacząć od nowa. Nie bez praktycznie żadnych pieniędzy, nie z uszczerbkiem na zdrowiu i tym fizycznym ja i psychicznym. Nie bez znajomości i nie bojąc się o swoje życie na każdym kroku. Każde krzywe spojrzenie powodowało szybsze bicie serca, nerwowe odruchy i przywoływało najczarniejsze myśli. Jednak tak teraz musiało ich życie wyglądać. Najtańsze prace, ostrożne, spokojne życie, stopniowe przyzwyczajanie się i oswajanie z myślą, że może wszystko jest jednak dobrze.
Trzeba było sześciu miesięcy by Tomek i Joanna spotkali się ze śladem dawnego życia. Nie pytali jak Gabriel ich odnalazł, sam im powiedział, że to jego siostra jest ekspertem od takich rzeczy. Po raz pierwszy zresztą wspomniał o niej po imieniu, gdy się z nimi spotkał. Spotkanie przypominało nadrabianie zaległości znajomych z liceum. Gabriel wypił parę piw i dopiero wtedy para nieco się rozluźniła i mu pomogła. Joanna odważyła się spytać, czy udałoby mu się odnaleźć jej rodziców, a on obiecał, że zobaczy co da się zrobić. Dziewczyna poszła spać z uśmiechem na ustach po raz pierwszy od bardzo dawna, a Tomek został skuszony propozycją dorobienia. Gabriel proponował mu dobrą, bezpieczną fuchę, lepszą od zwykłego kelnerowania w pubie. Miałby zajmować się wyjmowaniem pieniędzy ze sztucznych kont bankowych, za pomocą podrabianych kart. Gabriel mówił, że mają już wielu takich “carderów”, ale nie w tych okolicach, biznes jest stary tak jak internetowa bankowość i przez ostatnie lata bezpieczny jak nigdy. Tomek stwierdził, że się zastanowi, masując swoją ranę, która nigdy w pełni się nie zagoiła i miała go męczyć reperkusjami do końca życia, problemy z oddawaniem moczu, niepoprawne trawienie, dzieciom będzie mówił, że miał wypadek samochodowy, a gdy przyłapie syna na paleniu trawki, podbije mu oko. Swoje ostatnie, powolne lata spędzi na cichym płakaniu nad zmarnowanymi latami, nad rozpaczaniem jak wiele więcej mógł osiągnąć, jak lepszym człowiekiem mógł być, bo choć z Joanną było im przez jakiś czas dobrze, to w końcu związek oparty na wspólnym strachu, zbudowany na wszechobecnej śmierci rozpadł się po latach. Przetrwali razem małą wojnę, ale w końcu nie mogli ze sobą wytrzymać zwykłego życia. Ona wzięła córkę, on syn, czasem widywali drugie dziecko, święta spędzali razem u rodziców Asi, dopóki dzieciaki nie były już dostatecznie duże i Tomek spędzał je już sam.
Joanna przez wiele lat brała różne leki, gdy stanęła na nogi przy pomocy ojca i zaczęła dobrze zarabiać zapisała się do dobrego psychologa. Po rozstaniu z Tomkiem, przeniosła się do psychiatry. Valium prozac i cały ten syf, którego nigdy nie chciała tykać, wszedł jej w dzienną rutynę, a poza nimi jedynym światłem każdego dnia były jej dzieci.
Nieraz budziła się w nocy spocona, czy na skraju płaczu, nie pamiętając o czym śniła i często wspominała wydarzenia z pamiętnego lata, który wbiły się jej w samo centrum głowy. Nie wspominała o niczym dzieciom, kilka lat zajęło zanim zwierzyła się lekarzowi, ale nie wynikało to już ze strachu, tylko ze wstydu.
Obydwoje do końca życia pozostali skrzywdzeni, brudni i doszczęstnie skarzeni, ale tylko jedno z nich nie było temu winne.

***

Gdzieś w Polsce, na ukrytej w głębokim lesie polanie stał mężczyzna. Był stary zmęczony i zły. Ostatni raz spojrzał na blaszaną chatę, na swój Olimp, który budował przez lata i który teraz miał upaść. Rozebrał się do naga i sięgnął do wiadra, mocząc ręce we krwi. Wysmarował sobie twarz, narysował symbol na klatce piersiowej. Na środek obu dłoni przykleił sobie małe, zółte plastry.
- Już czas… przywiąż mnie - mruknął do stojącej za nim osoby. Stanął przy stojącym na środku wysokim na dwa metry pniu starego drzewa. Czuł jak lina zaciska się wokół jego ciała, podniósł głowę i do góry i spojrzał na ciemne, burzliwe niebo. - Poczekaj aż przylecą kruki i dołącz do uczty - powiedział nie mogąc się doczekać, aż poczuje ptasie dzioby i ludzkie zęby na swoim ciele. Zaczęła go ogarniać narkotyczna ekstaza, ciało przeszyczło dreszcze. Czekał go Styks i uśmiechnął się słysząc jego powolne fale obijające się o skały.




Koniec
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172